Zbigniew Jankowski „DEMOKRACJA – ucieczka z europejskiej cywilizacji”

Jak wynika z badań antropologii kultury, każde hierarchicznie zorganizowane społeczeństwo tworzy mity, które umożliwiają ludziom gloryfikację swojej struktury społecznej i czczenie elity władzy. Zachodnia cywilizacja przemysłowa posiada w swej spuściźnie również szereg mitów, które warunkują jej istnienie. Jednym z największych i najbardziej wysławianych jest mit demokracji, która etymologicznie oznacza rządy ludu. Paradoksalnie jednak obywatele współczesnych społeczeństw przemysłowych są świadkami, dokonującego się poza ich kontrolą i bez ich akceptacji, tzw. „procesu globalizacji”, czyli budowy największej w historii totalitarnej struktury władzy, nazwanej przez samych jej twórców Rządem Świata. Bankier James Paul Warburg, doradca prezydenta Roosevelta, oświadczył dobitnie przed ponad pięćdziesięcioma laty, że „Rząd Światowy powstanie bez względu na to, czy nam się to podoba czy nie. Otwartą pozostaje jedynie kwestia, czy Rząd Świata stworzony zostanie na drodze przemocy czy powszechnego przyzwolenia”.(1) James Paul Warburg był synem czołowego eksperta bankowości XX wieku, głównego architekta Systemu Rezerw Federalnych oraz założyciela Rady Stosunków Międzynarodowych, wpływowej antydemokratycznej organizacji politycznej, sponsorowanej najhojniej przez zagorzałych orędowników tworzenia globalnej machiny władzy, członków potężnej dynastii przemysłowo-finansowej the Rockefellers, zarządców systemu produkcji i dystrybucji najważniejszego surowca energetycznego, od którego zależy istnienie i prosperita współczesnej cywilizacji przemysłowej.

Procesowi niezwykle gwałtownej monopolizacji władzy, który dokonywał się wraz z rozwojem przemysłu, towarzyszyła walka ludności o swoje prawa. Owoce tej walki wykorzystywane były przez liderów przemysłu do tworzenia mitu, rozpowszechnianego przez mechanizm promocji amerykańskiej kultury, zwany eufemistycznie public relations, że kapitalizm wielkoprzemysłowy jest systemem ekonomicznym warunkującym demokrację i rozwija się w duchu idei wolności. Trudno jest jednak, przyglądając się historii w sposób nawet bardzo gruntowny, znaleźć intelektualnie satysfakcjonujący argument, który byłby w stanie poprzeć tę naiwną tezę. 

Demokratyzacja życia publicznego, jaka dokonywała się pod wpływem idei oświeceniowych w Ameryce, była rezultatem bardzo ważnego procesu demograficznego, który postępował w obrębie cywilizacji zachodniej, a mówiąc ściślej na jej peryferyjnym obrzeżu. Polegał na wielkiej fali migracji w kierunku zachodnim w poszukiwaniu nowych terenów osadniczych poza granicą państwa amerykańskiego. Na proces ten jako pierwszy zwrócił uwagę i elokwentnie go opisał wybitny badacz amerykańskiej historii Frederick Jackson Turner. Stojąc przed zebranymi w Chicago w roku 1893 członkami Amerykańskiego Towarzystwa Historycznego odczytał esej, który całkowicie zmienił dotychczasową interpretację amerykańskiej historii, opisywanej do tej pory jako boski proces „powalania drzew i Indian”. Jego tzw. „tezy graniczne” opublikowane później pt. „The Frontier in American History” nazwano jedną z najważniejszych prac historycznych na temat znaczenia obszarów granicznych w rozwijającej się cywilizacji.

Gwałtowne zasiedlenie Ameryki w XIX wieku dokonało się jako rezultat UCIECZKI z zachodniej cywilizacji, ucieczki od instytucji ograniczających wolność ludzi i to nie tylko ucieczki ze znienawidzonej Europy ale również ucieczki z budujących swą bajeczną fortunę miast wschodniego wybrzeża. Poważnym i często artykułowanym problemem elit wschodu była ciągła migracja ludności w kierunku zachodnim. Ten proces demograficzny był jednocześnie najważniejszym czynnikiem demokratyzacji społeczeństwa amerykańskiego. Bo nie marzenie o wielkim bogactwie ale ekonomiczna niezależność była kwintesencją wysławianego republikanizmu, a „klasa średnia … żyjąca tak samo z dala od pokus wielkiego bogactwa, co ekstremalnego ubóstwa” stanowiła najpewniejsze zabezpieczenie demokratycznych pryncypiów, twierdził Charles Francis Adams. Gdyż, jak pisał bostoński publicysta William Schouler, są „dwa rodzaje cywilizacji w tym państwie. Jedna to cywilizacja wolności i druga: cywilizacja arystokracji i niewolnictwa”.(2) Uprzemysłowienie rozwijających się z protekcją państwa metropolii wschodnich przyczyniło się do rozwoju tej ostatniej. Skontrastowanie tych dwóch światów amerykańskiej rzeczywistości ukazał w sposób bardzo czytelny m.in. film „Far and Away”, przedstawiający losy irlandzkiej emigracji, nędzę Bostonu i obraz jeffersońskiego republikanizmu w czasie zasiedlania ostatnich, odebranych rdzennym mieszkańcom Ameryki, terenów Oklahomy w roku 1893.(3)

To właśnie w tym samym roku, Frederick Jackson Turner odczytał przed członkami Amerykańskiego Towarzystwa Historycznego fragment z najnowszego biuletynu komisarza, odpowiedzialnego za przeprowadzenie spisu ludności w roku 1890, który zawierał informację następującej treści: „do roku 1880 państwo dysponowało granicznymi obszarami zasiedleń ale w chwili obecnej wielkość terenów niezamieszkałych jest tak mała, że pas obszarów granicznych można uznać za nieistniejący. (…) Dalszy ruch ludności na zachód nie jest więcej odnotowywany w naszych raportach”. „To krótkie oficjalne oświadczenie – podkreślał z naciskiem Turner – oznacza zakończenie wielkiego historycznego procesu. Do chwili obecnej historia Ameryki była w przeważającej mierze historią kolonizacji Wielkiego Zachodu. Istnienie obszarów dostępnej ziemi, ich stały ubytek i proces osadnictwa, postępujący w kierunku zachodnim, tłumaczą rozwój Stanów Zjednoczonych”, a więc i rozwój współczesnej cywilizacji zachodniej oraz ewolucję mitu wolności i demokracji.(4)

Olbrzymie obszary dostępnej ziemi w Ameryce były dla Europejczyków największym bogactwem, o jakim szary człowiek mógł marzyć. Ten bezcenny skarb, dawał szansę nowego, godnego życia, którego nie był w stanie zapewnić im stary kontynent, gdzie niemal cała ziemia Europy była własnością kościoła i wąskiej grupy arystokratycznych klanów rodzinnych. Ten prosty fakt, gloryfikujący ślepo swoją chrześcijańską tradycję Europejczycy, starają się do dziś bardzo skutecznie wycierać ze świadomości, czyniąc z Ameryki nie powód do wstydu ale dumy i nie inspirację do cywilizacyjnej refleksji ale próżnej, bałwochwalczej wyniosłości.

Demokracja nie pochodzi jednak ani z komnat Watykanu, ani z zza murów Windosru i też nie z parkietu na Wall Street bo „Democracy came from the forest”, jak wyraził to prosto i dobitnie Frederick Jackson Turner.(5)

Proces ekspansji w kierunku zachodnim stworzył trzy główne podziały amerykańskiego społeczeństwa. Pierwszym był odległy zachodni skraj osadnictwa w karczowanych lasach, drugim – obszar centralny dobrze rozwiniętych gospodarstw rolnych. Na wschodzie natomiast powstawał trzeci region rosnącego bogactwa, uprzemysłowienia i podziałów społecznych. Te trzy obszary, wraz z wielką falą migracji, przemieściły się ze wschodu na zachód przez cały kontynent amerykański w przeciągu jednego zaledwie stulecia. Głównym impulsem do tego procesu było pragnienie bycia wolnym i niezależnym, a więc chęć życia z pracy własnych rąk i bez konieczności poświęcania swego wysiłku dla bogacenia się innych. Perspektywa ta stała w oczywistej sprzeczności z interesami elit Bostonu, Filadelfii, Nowego Jorku czy Baltimore. Dlatego też ciągły ruch ludności, z którym wiązała się możliwość spekulacji i handlu ziemią, był zawsze przedmiotem machinacji prawnych, mających na celu utrzymanie procesu pod stałą kontrolą. Od początku istnienia państwa i dużo wcześniej w czasach kolonialnych wyznaczano granicę osadnictwa, której przekraczanie surowo karano w celu uniemożliwiania migracji na bardziej odległe obszary zachodnie, określane w języku angielskim jako „wilderness”, czyli tereny dzikie lub dziki zachód. Wiąże się z tym interesujące zjawisko kulturowe, które z przyczyn ideologicznych nie było przez historyków nagłośnione, a wiedza o nim nie docierała do Europy. W roku 1753, jeszcze przed powstaniem USA, Benjamin Franklin pisał w jednym ze swych listów, że gdy dziecko indiańskie dorasta wśród białych, cywilizowanie go jakoś nie przynosi skutków i przy pierwszej sposobności zawsze próbuje powrócić do swoich indiańskich bliskich, od których wykupienie go nie ma najmniejszej szansy powodzenia. Jednakże, „gdy młode osoby białej rasy, dowolnej płci, po wzięciu do niewoli przez Indian i po spędzeniu pewnego czasu pośród nich były wykupywane przez bliskich i powracały, by żyć wśród białych, to nawet jeśli traktowano je z najwyższą troskliwością – konieczną do nakłonienia ich, by pozostały wśród Anglików – w krótkim czasie i tak nasz sposób życia napawał ich taką odrazą i przynosił tyle cierpienia – jakiego nasz obyczaj wymaga – że przy pierwszej sposobności uciekały z powrotem, by żyć wśród natury [z Indianami], skąd nie było sposobności, by ich nawrócić”.(6) Te relacje o masowej i dobrowolnej „indianizacji białych” potwierdzane były przez innych. W 1782 r. francuski pisarz, mieszkaniec stanu Nowy Jork, Jean de Crèvecoeur odnotowywał, że „tysiące Europejczyków żyje wśród Indian i nie znamy żadnego przypadku, choćby jednego tubylca, który z własnej woli zostałby Europejczykiem”.(7)

Crèvecoeur, który nazwał Amerykę Północną „azylem wolności, kolebką przyszłego narodu i schronieniem dla wynędzniałych Europejczyków” opisywał ją w swoim znanym liście „Kim jest Amerykanin?” takimi słowami: „tu nie ma arystokratycznych rodów, nie ma dworów, nie ma królów, nie ma biskupów, nie ma kościelnych posiadłości, (…) nie ma wielkich wytwórców zatrudniających tysiące ludzi, nie ma wytwornego bogactwa. Bogaci i biedni nie różnią się tutaj tak bardzo jak w Europie. Z wyjątkiem mieszkańców kilku miast jesteśmy tu wszyscy gospodarzami na swojej ziemi od Nowej Szkocji po Zachodnią Florydę”, bo „nie mamy tu książąt, dla których musimy harować, głodować i wykrwawiać się, jesteśmy najbardziej idealnym społeczeństwem, jakie istnieje w tej chwili na ziemi”, chełpił się francuski pisarz.(8)

Jednak wbrew temu, co tkwi tak głęboko w naszej europejskiej świadomości, wbrew naszej mitologii, to nie przemysł wschodniego wybrzeża, nie technologia i na pewno nie instytucja państwa torowały mieszkańcom Ameryki drogę do szczęścia ale bezkresne połacie ziemi zachodu. Rozumieli to wszyscy. James Madison sugerował, że ekspansja terytorialna w kierunku zachodnim pozwoli republice uniknąć niebezpieczeństwa powstania wielkiej klasy permanentnie biednych obywateli. „Nikt, kto wchodzi do fabryki – komentował później robotnik firmy Waltham – nie myśli o pozostaniu w niej przez całe życie”, gdyż „człowiek, którego życie zależało od pracy najemnej – pisał historyk Eric Foner – uchodził niemal za tak samo zniewolonego, jak niewolnik z południa”.(9) Ludzie parli więc na zachód, byle dalej od cywilizacji, przesiedlając się w ciągu swojego życia często 4, 5 a nawet 6 razy. Przez ponad sto lat wszędzie, gdzie warunki życia ulegały pogorszeniu, czy to na skutek politycznych ograniczeń czy eksploatacji przemysłu, zawsze istniała jedna droga ucieczki: West, kojarzony przez wszystkich z indywidualizmem, szansą ekonomicznej równości, wolnością i współrządzeniem. Trudno było akceptować niekorzystne warunki płacowe i pozycję subordynacji społecznej, jakie tworzyło prawo wschodnich ośrodków przemysłowych, gdy ta obiecana ziemia wolności i równości była wolno dostępna. Dzikie obszary Zachodu, od Appalachów po wybrzeże Pacyfiku, stanowiły najcenniejszy dar, jaki kiedykolwiek złożony był w ofierze cywilizowanemu człowiekowi. Dla wszystkich gospodarzy i rzemieślników ze starego świata, skrępowanych łańcuchami społecznych ograniczeń klasowych, tak starych jak obyczaj i tak nieuniknionych jak los, pisał Frederick Jackson Turner, Zachód otwierał bramę do wolności i dobrobytu, jakie w swym rajskim bogactwie oferowała natura.

Do końca XVIII w. możliwości brytyjskiego osadnictwa w Ameryce, ograniczone do wąskiego 100-milowego pasa na wschodzie kontynentu, wynikały z braku lokalnych pokładów soli, służącej do konserwacji żywności. Każdy osadnik zmuszony był więc raz do roku odbywać długą drogę do wschodniego portu, by ją zakupić. Dopiero odkrycie lokalnych pokładów soli umożliwiło przekroczenie Appalachów i rozpoczęcie wielkiej fali migracji na zachód, najpierw zaludnienie doliny Ohio, a następnie tzw. środkowego zachodu (Midwest), czyli górnego dorzecza rzeki Mississippi – wysławianego „ogrodu świata”, „pola, teatru, fundamentu zachodniej cywilizacji”. Migracja na te tereny była oszałamiająca. W 1790 r. zaludniało je tylko 100 tys. osób, czyli 2,5% populacji USA. W 20 lat później żyło tam już ponad 1 milion osadników, stanowiących 15% ludności państwa, ale w roku 1840 na obszarze tym miało już swój dom aż 6 milionów ludzi, czyli co trzeci obywatel republiki.(10) Rzeka Mississippi stanowiła wielki szlak handlowy, który był powodem rozkwitu, założonego u jej ujścia jeszcze przez osadników francuskich portu New Orleans w Luizjanie. To właśnie zakup Luizjany był pierwszym niezwykle ważnym ze względów handlowych krokiem ekspansji terytorialnej USA. Wielka fala migracji, jaka napłynęła na tereny środkowego zachodu, sprawiła, że dostęp do tego regionu stał się przedmiotem rywalizacji miast wschodniego wybrzeża. Z tej rywalizacji jeden port wyłonił się zwycięsko. Swój rozkwit i bajeczną prosperitę miasto Nowy Jork zawdzięcza otwarciu w roku 1825 Kanału Erie. Powstały nowy szlak handlowy, między rzeką Hudsona i Wielkimi Jeziorami, połączył Atlantyk z wodami Mississippi i redukując koszty transportu o 95% rozpoczął legendarną historię światowej metropolii, perły międzynarodowego biznesu.

Dziwne – można by dzisiaj rzec – były to czasy, kiedy bogactwo powstawało na wschodzie, ale ludzie uciekali na zachód, do „wilderness”, czyli dzikiej puszczy. I wschód nie śnił się nikomu. Wszyscy marzyli o rozpoczęciu nowego życia tam, gdzie „równość zamiast przywileju i wolność zamiast dominacji”. Osadnicy, napływający jako pierwsi na tereny nieskażone zachodnią cywilizacją, zagospodarowywali ziemię ale odsprzedawali potem swe własności napierającym ze wschodu spekulantom, przemieszczając się dalej na zachód. Druga fala migracji niosła ze sobą kulturę, od której uciekano. „Then came the churches, then came the schools; Then came the lawyers, then came the rules” – dobrze opisywały ten proces słowa piosenki Marka Knopflera. (11)

Za masową falą migracji podążała machina władzy i korupcji prowadzące do monopolizacji własności, co w roku 1871 pewien wydawca z San Francisco, imieniem Henry George, opisywał tak: „nie tylko przekazujemy wielkie obszary ziemi nowych terenów w ręce małej grupy właścicieli ale robimy wszystko by ich tam utrzymać i powodować dalsze wchłanianie małych gospodarstw rolnych przez wielkie posiadłości. Koncentracja własności okazała się funkcją czasu. Wielkie miasto wchłania miasteczka. Bogaty kupiec niszczy biznes uboższego konkurenta; tysiące drobnych przedsiębiorców stają się pracownikami, wynajętymi przez właścicieli marmurowych pałaców; tysiące rzemieślników pracuje dla jednego bogatego przemysłowca, a olbrzymie korporacje – niepokojące produkty nowych impulsów gospodarczych, zainicjowanych przez Watta i Stephensona – same wchłaniane są przez jeszcze gigantyczniejsze przedsiębiorstwa. (…) O strategii gospodarczej rządzącej naszą polityką ziemską nie trzeba nawet mówić. Twierdzenie, że ziemia państwa powinna należeć do małej klasy społecznej, oznacza, że klasa ta ma nią rządzić; a twierdzenie – będące równoważnym – że naród tego państwa powinien składać się grupy bardzo bogatej i grupy bardzo biednej, oznacza, że republikanizm nie ma racji bytu. Można pielęgnować jego pozory; jednak rząd, który osłoni nimi swe intencje, wkładając maskę, jak w teatralnej komedii, będzie dużo niebezpieczniejszy od zadeklarowanego, świadomego despotyzmu”. (12)

Jego trzeźwe relacje doskonale uzupełniały statystyki. Odsetek bankructw, jakie zarejestrowano w USA w latach 1870-90, określa zastraszający wskaźnik 95%, a liczba strajków, w których zaangażowanych było około 7 milionów zdesperowanych robotników między rokiem 1881 a 1905 wynosiła blisko 37 000. Cywilizacja przemysłowa, która niszczyła republikańską utopię agrarną, była tragicznym konfliktem społecznym. Sam Alexis de Tocqueville już w roku 1837 wyrażał obawy, że powstająca w Ameryce nowa elita przemysłowa, „jedna z najsurowszych, jakie kiedykolwiek istniały”, przyniesie „trwałą nierówność warunków życia i ukształtuje nową arystokrację”.(13) I rzeczywiście, przemysłowcy „prowadzili swą grę wojenną przeciwko wszystkim z wielkim animuszem i bez żadnej litości”, pisano później o korporacjach kolejowych.(14) Historia amerykańskiej klasy robotniczej, jak podkreślał wielokrotnie i nie tylko Noam Chomsky, należała do najbardziej krwawych i brutalnych w całym świecie przemysłowym. Zdumiewające, że losy tego „azylu wolności” dla „wynędzniałych Europejczyków” potrafił przewidzieć główny współtwórca „eksperymentu”, Thomas Jefferson, który pisał w 1787 r., że społeczeństwo amerykańskie będzie cieszyć się swym szczęściem tak długo, dopóki pozostawać będzie narodem rolniczym. Trwać może to do czasu, aż nie wyczerpią się zasoby wolno dostępnej ziemi. Ale gdy tych zabraknie, Amerykanie „zostaną stłoczeni w dużych miastach, tak jak ludzie w Europie i żerować będą na sobie podobnie, jak dzieje się to tam”. Jefferson sądził co prawda, że na tak wielkim kontynencie jego ponura wizja może spełnić się dopiero za kilkaset lat.(15)

„Rozwój wielkiego biznesu – złowieszczo pisał jednak już kilkadziesiąt lat później John D. Rockefeller – to zaledwie potwierdzenie prawa przetrwania najlepiej przystosowanych, świadectwo działania praw natury i praw Boga”. Prawa boskie, jakich przestrzegał ten bogobojny filantrop, obejmujące groźby, przekupstwa, oszustwa, szykany i wspieraną przez państwo policyjną przemoc, umożliwiły jego korporacji Standard Oil prowadzenie wojny ze wszystkimi producentami ropy naftowej w kraju. Był to bowiem okres powstawania nowej korporacyjnej rzeczywistości. „Ten proces – obwieszczał Rockefeller – to początek tworzenia się wielkiego systemu nowoczesnego zarządzania produkcją. On zrewolucjonizował zasady prowadzenia przedsięwzięć gospodarczych na całym świecie. Nadszedł na to czas. I musiał nadejść (…) Weszliśmy w erę kooperacji – jak nazywał monopole magnat przemysłu naftowego – Czasy indywidualizmu odeszły i nie wrócą już nigdy”(16) …tak jak marzenie o demokracji i wolności, po których pozostał nam dziś już tylko mit… niczym wspomnienie po raju utraconym w niewolniczej, przemysłowej rzeczywistości.

Zbigniew Jankowski
 

PRZYPISY:___________________________________________________________________

(1) J.P. Warburg, w wystąpieniu przed Komisją Spraw Zagranicznych Senatu USA, 17.02.1950;

(2) E. Foner, Free Soil, Free Labor, Free Man: The Ideology of the Republican Party Before the Civil War, Oxford University Press, 1995, s. 17, 70;

(3) R. Howard, Far and Away (Za horyzontem), Universal Pictures Imaging Entertainment, 1992;

(4) F. Jackson Turner, The Frontier in American History, Dover Publications, Inc., 1996, s. 1;

(5) tamże s. 154, „Amerykańska demokracja powstała w lesie”;

(6) B. Franklin cytowany przez Fredericka Turnera w Beyond Geography: The Western Spirit Against the Wilderness, publikowane w Against Civilization. Readings and Reflections edited by John Zerzan, s. 64;

(7) J. de Crèvecoeur cytowany w R. Slotkin, Regeneration Through Violence. The Mythology of the American Frontier, 1600-1860, Wesleyan Univerisity Press, 1979, s. 265;

(8) H. Nash Smith, Virgin Land. The American West as Symbol and Myth, Harvard Univerisity Press, 2005, s. 127;

(9) E. Foner, Free Soil, Free Labor, Free Man, s. xxiv, 17;

(10) F. Jackson Turner, The Frontier in American History, s. 177, 193;

(11) M. Knopfler, Telegraph Road, Love Over Gold, Vertigo Records, 1982, inspiracją do napisania piosenki, jak wspominał jej autor, była podróż autobusowa drogą 24, zwaną też Telegraph Road, prowadzącą z Detroit w kierunku północnym do miasta Pontiac, Michingan i wyobrażenie procesu, który doprowadził do przekształcenia ‘wilderness’ (dzikiej puszczy) w cywilizację przemysłową;

(12) H. Nash Smith, Virgin Land, s. 191;

(13) K. Phillips, Wealth and Democracy. A Political History of the American Rich, Broadway Books, New York, 2002, s. 3;

(14) A. Trachtenberg, The Incorporation of America. Culture and Society in the Gilded Age, Hill and Wang, 2007, s. 80 i 81;

(15) H. Nash Smith, Virgin Land, s. 206, fragment listu Thomasa Jeffersona do Jamesa Madisona z Paryża z 1787 r.;

(16) A. Trachtenberg, The Incorporation of America, s. 86.

70 thoughts on “Zbigniew Jankowski „DEMOKRACJA – ucieczka z europejskiej cywilizacji”

  1. Stadanrd Oil wspierany przez państwo? Prof. D. T. Armentano podaje tą firmę jako sztandarowy przykład błędnych maintreamowych teorii o monopolach. Wg niego SO zyskała swoją pozycję dzięki trafnym inwestycjom, innowacyjności etc. a nie koncesjom rządowym.
    Oj, ja bardziej wierzę mu niż autorowi powyższego tekstu, który trąci marksizmem: „wolność, równość”..

  2. Drogi Metalurgu.
    Właśnie przed chwilą przeczytałęm jeszcze raz życiorys Johna D. Rockefellera na Wikipedii i parę innych linków.

    Toż to nie życiorys tylko hagiografia. I ta innowacyjność czyli 39 kropel cyny by kanister z naftą nie przeciekał. Śmiechu warte. Jak czytam takie hagiografie, to mi już więcej nic nie trzeba.

    Tekst Zbigniewa Jankowskiego trąca marksizmem? Chyba tylko dlatego, że autor nie spełnia standardu Obowiązku Bycia Psychopatą. Co to za standard? W innym poście go znajdziecie.

  3. W tekście nie ma ani słowa o „Rockefellerze wspieranym przez państwo”. Jest natomiast wspomnienie o „przemocy wspieranej przez państwo” jako odniesienie m.in do masakry Ludlow Colorado, jednym z najbardziej znanych zdarzeń w historii przemocy przemysłowej i historii rodziny Rockefellers.
    (The Ludlow massacre refers to the violent deaths of 20 people, 11 of them children, during an attack by the Colorado National Guard on a tent colony of 1,200 striking coal miners and their families at Ludlow, Colorado in the U.S. on April 20, 1914. – wikipedia)

    Co do historii Standard Oil – który powstał rzeczywiście bez większej ingerencji państwa, pomijając oczywiście bariery celne chroniące rynek amerykański przed konkurencją – jest to najbardziej klasyczny przykład monopolu w historii kapitalizmu. Fortuna, pochodząca z tego przedsięwzięcia gospodarczego (które realizowało pod koniec XIX wieku ponad 90% produkcji świata) doprowadziła m.in do rozwoju dwóch największych instytucji finansowych XX wieku: National City Bank (dziś Citigroup) oraz Chase Manhattan Bank, a po drodze, do współudziału w powstaniu Federal Reserve System oraz uprzemysłowienia hitlerowskich Niemiec w latach 1930 poprzez współpracę z kartelem I. G. Farben nad rozwojem procesu hydrogeniazcji, niezbędnej do produkcji syntetycznego paliwa umożliwiającego Niemcom przystąpieie do wojny.

  4. Prawdopodobnie kooperację z kartelem IG Farben profesor D. T. Armentano zalicza do „trafnych inwestycji i innowacyjności”. Z pewnością do takiej „innowacyjności” zalicza też finansowanie przez Rockefellerów rozwoju amerykańskiej eugeniki, czyli jednej z najbardziej „trafnych inwestycji” filantropijnych, która tak ożywiła wyobraźnię rasową niemieckich przemysłowców w latach 30. i 40.

  5. „Standard Oil byla glowna sila rozwoju przemyslu naftowego w xix wieku. rozrosla sie z malej korporacji w ohio 1870 roku, z prawdopodobnie czteroprocentowym udzialem na rynku, do rozmiarow ogromnego konglomeratu w 1890 roku, kiedy miala 85 % udzial na rynku krajowym (!). ten wzrost byl skutkiem przebieglych negocjacji o rope naftowa, inteligentnych inwestycji w badania i rozwoj, rabatow od kolei, surowej kontroli finansow, pionowej i poziomej integracji w celu podniesienia efektywnosci, inwestycji w ciezarowki i rurociagi pozwalajace na bardziej efektywna kontrole nad transportem ropy n. i produktu koncowego oraz wielu innych innowacji. wewnetrznie generowana efektywnosc pozwolila firme na przejecie innych przedsiebiorstw i zarzadzanie dodatkowymi zasobami z taka sama efektywnoscia, a nawet rozszerzajac swoje operacje na rynki zagraniczne. efektywnosci SO. sprawiela, ze osiagnela ona ogromny sukces: utrzymywala niskie koszty i byla w stanie sprzedawac wiecej i wiecej przetworzonego produktu, zwykle po raz nizszych cenach na otwartym rynku.
    Ceny ropy spadly z 30 centow za galon w 1869 roku, do 9 centow w 1880 roku, 7,4 centow w 1890 roku i 5 centow w 1897. w latach poprzedzajacych federalna sprawe antytrustowa konkurenci rozrastali sie tak szybko, ze udzial SO w rynku przetworzonej ropy spadl z 85 % w 1890, do 64 % w 1911 roku. W tymze roku co najmniej 147 firm konkurowalo z SO, wlaczajac w to takich gigantow jak Gulf, Texaco, Union, Pure, Associated Oil and Gass oraz Shell.
    biorac poduwage ogromne zmiany w przemysle, ktore mialy miejsce po 1890 roku rozwoj rywalizacji nie jest zaskakujacy. Standard Oil, ktora zdominowala rynek ropy naftowej w Pensylwanii oraz krajowy rynek ropy, spotkala sie z konkurencja rozwoju wydobycia tego surowca w poludniowo-zachodniej czesci Stanow Zj. i z problemem spadku swiatowego popytu na rope.

  6. Wzrastajaca popularnosc oleju opalowego i benzyny oraz niezdolnosc SO do kontrolowania rynkowej podazy surowca (SO produkowal tylko 9 % krajowej podazy w 1907r.) praktycznie gwarantowaly, ze przemysl nie zostanie zmonopolizowany przez zadne przedsiebiorstwo.

    „Polityka antymonopolowa”, Dominic.T. Armentano;

  7. Dzięki Autorze za dodatkowe info. Zwłaszcza te dotyczące eugeniki.

    Spróbuję podrążyć w Netcie ten wątek.

  8. „Co do historii Standard Oil – który powstał rzeczywiście bez większej ingerencji państwa, pomijając oczywiście bariery celne chroniące rynek amerykański przed konkurencją – ”

    Co to znaczy 'bez większej ingerencji..’? Państwo nie założyło SO, lecz prywatni przedsiębiorcy.

    „Fortuna, pochodząca z tego przedsięwzięcia gospodarczego (które realizowało pod koniec XIX wieku ponad 90% produkcji świata)

    jak wykazałem wyżej to oczywiście nieprawda i gruba przesada. 😛

    ” doprowadziła m.in do rozwoju dwóch największych instytucji finansowych XX wieku: National City Bank (dziś Citigroup) oraz Chase Manhattan Bank, a po drodze, do współudziału w powstaniu Federal Reserve System”

    W jaki sposób?

    ” oraz uprzemysłowienia hitlerowskich Niemiec w latach 1930 poprzez współpracę z kartelem I. G. Farben nad rozwojem procesu hydrogeniazcji, niezbędnej do produkcji syntetycznego paliwa umożliwiającego Niemcom przystąpieie do wojny.”

    Oczywiście, zwalmy całą winę za masakrę wojenną na okropne korporacje i najnowszą technologie (min. dlatego stwierdziłem, że twój tekst trąci marksizmem).

  9. „Prawdopodobnie kooperację z kartelem IG Farben profesor D. T. Armentano zalicza do “trafnych inwestycji i innowacyjności”. Z pewnością do takiej “innowacyjności” zalicza też finansowanie przez Rockefellerów rozwoju amerykańskiej eugeniki, czyli jednej z najbardziej “trafnych inwestycji” filantropijnych, która tak ożywiła wyobraźnię rasową niemieckich przemysłowców w latach 30. i 40.”

    Przepraszam, ale to jest teoria spiskowa. Zresztą eugenika była wtedy bardzo popularna w całej niemal Europie (w tym takze w II RP) i była konsekwencją skrajnego pozytywizmu, ewolucjonizmu czy innych redukcjonistycznych doktryn, które 'zainspirowały’ późniejsze ruchy rasistowskie.

  10. Co do „równości i wolności”, które dla pana Metalurga trącą „marksizmem”, można wyciągnąć tylko jeden wniosek, odnośnie tego, kto tutaj rzeczywiście poddał się manipulacji mainstreamowej.
    Jeżeli „wolność” jest dla kogoś określeniem „marksistowskim”, to znaczy, że komunikowanie się dla niego straciło już kompletny sens. Pomińmy fakt, że np. hasło „wolność, równość, braterstwo” wywodzi się z oświecenia i bez niego trudno byłoby wyobrazić sobie walkę z monarchizmem, powstanie Stanów Zjednoczonych czy rozwój republikanizmu. Przemilczmy więc to, przypominając tylko słowa Reinholda Niebhura: „Głupota szarego człowieka sprawia, że postępuje on kierowany nie rozumem ale wiarą, a ta naiwna wiara wymaga tworzenia dla niego niezbędnych iluzji i emocjonalnie przekonującego superuproszczenia, które dostarczają prostemu człowiekowi ideolodzy i twórcy mitów po to, by utrzymać go na właściwym kursie”.

  11. Bardzo charakterystyczny sposób odpierania racjonalnych argumentów: „przepraszam ale to jest teoria spiskowa”, a „to trąci marksizmem”. A określenie: „monopol jest grubą przesadą”.

    Sam John D. Rockefeller był deklarowanym przeciwnikiem wolnego rynku. Tak jak każdy zresztą wielki przemysłowiec dążył do asekuracji i zabezpieczania rynku dla siebie. Uważał, że wolny rynek jest „niewydolny” i powoduje fluktuacje cenowe, co z kolei utrudnia produkcję. Sam o tym pisał. I dyskusja na temat tego czy Standard Oil był monopolem czy nie, jest jałowa. Jego wizją, realizowaną do dzisiaj przez członków jego rodziny było tworzenie wielkiej struktury przemysłowej, czli monopolu, nazywanego przez niego „kooperacją”.

  12. Panie Zbigniewie, po pierwsze to nieprawda, że przedstawiam 'mainstreamowy pogląd’ na świat, gdyż zasadniczo w mainstreamie mówi się tak: marksizm umarł wraz z dawnymi ustrojami”, a faktycznie on żyje nadal tylko zmienił formę i metody. Ale to zbędna dygresja.
    „Wolność” – rozumiem i ja popieram. „Równości i Braterstwa” już nie, gdyż one stoją w sprzeczności z tą pierwszą. Równość oznacza brak różnorodności i uniformizację, a kraina wolności taka być nie może, z czego twórcy konstytucji Stanów Zjednoczonych świetnie zdawali sobie sprawę i 'równość’ potraktowali po macoszemu, a nie na serio jak choćby w Rosjo Sowieckiej.

  13. Ależ mnie nie obchodzi co rzekomo myślał i powiedział Rockefeller. Mnie chodzi o fałszywy pogląd dotyczący samej spółki Standard Oil jakoby była 'kapitalistycznym monopolem’.

    „Bardzo charakterystyczny sposób odpierania racjonalnych argumentów: “przepraszam ale to jest teoria spiskowa”, a “to trąci marksizmem”. ”

    Kartezjusz tez miał 'racjonalne argumenty’… ale gdzie tu logika?

  14. Działalność Standard Oil spowodowała obniżenie kosztów produkcji nafty, co jest oczywistym efektem zwiększania skali produkcji – wie to każdy producent. Jest to również proces monopolizacji. Twierdzenie, że obniżenie kosztów produkcji jest dowodem na to że firma nie jest monopolem, to dowód niezorientowania w temacie. Tworzenie się monopoli jest wynikiem tej ekonomicznej oczywistości. Nikt nie powiększałby swojego przedsiębiorstwa, jeśli miałoby to wywołać wzrost kosztów produkcji. Dyskusja na ten temat w dzisiejszych czasach ma charakter dogmatyczny i wynika z głębokiego przekonania, że żyjemy w świecie „wolnego rynku”, co jest oczywistym nonsensem. Rozumuje się więc tak: że jeśli Standard Oil obniżył ceny nafty, to znaczy że nie był monopolistą, przyjmując że monopol podwyższa koszty produkcji. Monopol może podnieść koszty sprzedaży ale monopol obniża koszty produkcji. To oczywiste. Poza tym monopol nie oznacza, że ktoś musi posiadać cały rynek aby kontrolować rynek. Rockefeller pozostawił ok 10% rafinerii w USA, które mógł przejąć, tylko dlatego aby nie wywołało to złych reakcji opinii publicznej w tamtych czasach, gdy był „najbardziej znienawidzonym człowiekiem w Stanach Zjednoczonych”.

  15. „Dyskusja na ten temat w dzisiejszych czasach ma charakter dogmatyczny i wynika z głębokiego przekonania, że żyjemy w świecie “wolnego rynku”, co jest oczywistym nonsensem.”

    Proszę nie „nawracać” nawróconego, ale historia Standard Oil to przecież czasy względnie wolnego rynku, więc nie rozumiem kompletnie tego zdania.

  16. W tym sensie Standard Oil był monopolistą, ale nie monopolistą w dzisiejszym znaczeniu, czyli takim ze wsparciem rządu.

  17. To nieprawda, że przedstawia pan mainstreamowy pogląd na świat???? Doprawdy??? Tak pan myśli? Gratuluję dobrego samopoczucia!
    Powiem panu, że jest to pogląd w 200% mainstreamowy. I powiem też dlaczego.

    Po pierwsze artykuł stara się opisywać proces industrializacji w kontekście utraty wolności przez obywateli państwa i ewolucji mitu demokracji w Ameryce. Nie ma pan na ten temat nic do powiedzenia, ale decyduje się pan stanąć do boju w obronie prawd wiary, twierdząc, że napisałem, iż „standarsd Oil był wspierany przez państwo” – co jest kłamstwem. Używa pan wyświechtanych metod mainsteamowej propagandy korporacyjnej posiłkując się „marksizmem” i „teorią spisową”, bez których ŻADNA współczesna mainstreamowa dyskusja polityczna nie może się odbyć. Polega to na wkładaniu w usta ludzi treści, których oni nie wypowiedzieli. Robi się to w celu zdyskredytowania argumentów, z którymi nie jest się w stanie dyskutować. Są to klasyczne zabiegi wzięte żywcem z mainsteamu. Do odparcia argumentów dotyczących przestępstw korporacji używa się zdania w rodzaju, z którego pan skorzystał: „no tak najlepiej całe zło zwalić na Amerykę (na kapitalizm czy na korporację)”. To jest proste zdanie dyskredytujące argument bo prowadzi do uogólnienia zarzutu na „cały wszechświat”, co wydaje się każdemu nonsensowne. Marksizmem i teorią spiskową można w mainsteamie wybronić każdego argumentu. Jest to zresztą zabieg bardzo lubiany i ceniony.
    Mainstream polega na obronie prawd dominujących w kulturze. Pan stanął w obronie symbolu kapitalizmu (the Rockefellers), zarzucając mi coś, czego nie wypowiedziałem.

    Poza tym, co najbardziej przerażające, nie interesuje pana, co na temat Standard Oil myślał jego twórca.

    Ron Chernow, autor obszernej i wyróżnionej biografii, „TITAN. The Life of John D. Rockefeller, Sr.” pisał: „Współcześnie, większość ludzi wyobraża sobie, że amerykańscy biznesmeni byli zawsze zwolennikami wolnej konkurencji. Ale w latach przemysłowego bumu po wojnie secesyjnej twórcami najbardziej znaczącej rewolty przeciw wolnorynkowemu kapitalizmowi byli nie reformatorzy i ideolodzy ale przemysłowcy, którzy nie byli w stanie zapanować nad fluktuacjami rynku. (…) Rockefeller niestrudzenie wyśmiewał „akademickich entuzjastów” i „sentymentalistów”, którzy oczekiwali, że biznes będzie dopasowywał się do ścisłych reguł konkurencyjności. (…) W ten sposób Rockefeller w zmowie z innymi kapitanami przemysłu niszczył konkurencyjny kapitalizm prowadząc do powstania kapitalistycznych monopoli”.

  18. Ameryka drugiej połowy XIX wieku, z cłami, potężnym dotacjami dla transportu (koleje), kryminalizowaniem ruchów robotniczych itp przykładem „względnie wolnego rynku”? Każda z tych „nieznacznych” ingerencji państwowych miała niebagatelny wpływ na akumulację korporacyjnego kapitału (zwłaszcza dotowanie kolei, obniżającej koszta transportu na duże odległości) – co stawia pod dużym znakiem zapytania tezę o „wolnorynkowej” (nawet „względnie”) genezie Standard Oil i innych, rodzących się wówczas korporacyjnych gigantów.

    Z Metalurga (aka SaberTooth aka FuriusZ) rzekomo taki „ekspert od wolności”, a jest najwyraźniej na bakier z niemal całym dorobkiem intelektualnym żyjących wówczas amerykańskich anarchistów indywidualistycznych (vide Tucker ze swoimi „4 monopolami”) oraz ich współczesnych epigonów (vide Kevin Carson), którzy szczegółowo przeanalizowali to, co „vulgar libertarians” pokroju naszego Metalurga nostalgicznie nazywają erą laissez-faire. Werdykt: „capitalism was statist from its very beginning” (Carson). Skoro zasypujesz nas cytatami z Armentano, to ja proponuję uważną lekturę tekstów z http://www.mutualist.org

    No i pytanko do p. Kuskowskiego i s-ki: jak idzie tłumaczenie „Studies…” Carsona? Przydałoby się takich tekstów, oj przydało. Trzeba nieść kaganek oświaty vulgarsom 😀

  19. Metalurg – ja z innej beczki. Słowo równośc może znaczyc bardzo wiele. Nikt tu nie ma na mysli równości w sensie unifikacji tylko chodzi o równośc w sensie tych samych zasad dla wszystkich a nie o to jak to zwykło być w kazdej cywilizacji że sa równi i równiejsi.
    Byc może jest to prawdą że równości w sensie własnie równości wobec prawa nigdy nie było i nie będzie, tak jak pewnie wolności ale sedno w tym aby walcząc o wolność nie zapominac że główną składową w niej zawartą jest własnie równośc zasad.

  20. Ameryka w drugiej połowie XIX wieku przykładem „względnie wolnego rynku”?

    Co to za „wolny rynek”, nawet „względnie”, z cłami, kryminalizowaniem ruchów robotniczych, ograniczaniem wolności wypowiedzi (zdaje się, że Bartek Kozłowski popełnił na ten temat jakiś dłuższy tekst lub komentarz na liberalis.pl), dotowaniem kolei itp? Ostatnia praktyka, jak twierdzi publikowany tu zresztą Carson, w sposób znaczący przyczyniła się do przyśpieszenia akumulacji kapitału w rękach korporacji (w tym SO), przez obniżenie kosztów transportu na duże odległości.

    Nie jest więc tak, jak sugeruje Metalurg i inni vulgar libertarians, że pozycja SO ma swoje źródło w wolnej grze rynkowej. Jest dokładnie na odwrót – za mitologiczną niewidzialną ręką rynku kryła się w istocie żelazna państwowa pięść.

    Swoją drogą, jak tam Panowie Kuskowski i s-ka prace nad tłumaczeniem „Studies…” Carsona? Przydałoby się takich tekstów, oj przydało. Trzeba nieść vulgarsom kaganek oświaty :p

  21. Działalność Standard Oil spowodowała obniżenie kosztów produkcji nafty, co jest oczywistym efektem zwiększania skali produkcji – wie to każdy producent. Jest to również proces monopolizacji. Twierdzenie, że obniżenie kosztów produkcji jest dowodem na to że firma nie jest monopolem, to dowód niezorientowania w temacie.

    Twierdzenie wprost przeciwne tym bardziej (dużo, duuuuużo bardziej). Zresztą to nawet nie jest błąd, ale syndykalistyczne brednie, gdzie każdy zdobywający niezależnie od tego jakimi środkami dominującą pozycję na rynku jest już wrogiem. Autorowi, który chciałby teoretyzować o rynku czerpiąc wiedzę z pism Chomsky’ego, chciałbym zakomunikować, że Chomsky nie miał żadnego, dokładnie ŻADNEGO pojęcia o ekonomii.

  22. „Twierdzenie wprost przeciwne tym bardziej (dużo, duuuuużo bardziej). Zresztą to nawet nie jest błąd, ale syndykalistyczne brednie, gdzie każdy zdobywający niezależnie od tego jakimi środkami dominującą pozycję na rynku jest już wrogiem.”
    – co pan Utrecht chciał tutaj powiedzieć i o jakich wrogach mówi, trudno jest dociec.

    „Autorowi, który chciałby teoretyzować o rynku czerpiąc wiedzę z pism Chomsky’ego, chciałbym zakomunikować, że Chomsky nie miał żadnego, dokładnie ŻADNEGO pojęcia o ekonomii”

    – przyznajmy, argument żałosny. Aby teoretyzować o ekonomii, która dotyczy każdego z nas, nie trzeba mieć żadnego o niej pojęcia. Każdy powinien uczyć się o niej dyskutować. W demokratycznym społeczeństwie każdy powinien mieć do tego prawo. To, że pan taką krytykę zgłasza, jest już wystarczająco kompromitujące dla idei wolnej wymiany myśli i demokracji. Ocena opinii polegać powinna na umiejętności odparcia argumentu. Gdyby udało się panu obalić jakikolwiek argument, który wygłosił Chomsky, powinien pan spróbować napisać na ten temat artykuł. Z pewnością miałby pan szansę zabłysnąć.

    Ekonomia jest w naszej kulturze sztuką kłamstwa i służy tylko i wyłącznie do racjonalizowania mechanizmów eksploatacji człowieka przez człowieka. Kłamstwo, dotyczące tzw „wolnego rynku” który nigdy nie istniał i nigdy nie powstanie”, charakteryzuje tę wiedzę chyba najlepiej.

  23. Demokratyczne prawa generalnie latają mi w przestrzeni pomiędzybokserkowej, więc autor niechaj będzie łaskaw nie wyjeżdżać mi tutaj z rewolucyjną retoryką.

    Szanowny autor ustawia sobie Standard Oil jako wroga „wolności, równości i braterstwa” (której to triady wewnętrzna sprzeczność została wspomniana wyżej). Nie ma znaczenia, że Standard Oil było modelowym przykładem działania wolnego przedsiębiorcy na wolnym rynku, bez pomocy demoliberalnego lewiatana – jest „monopolistą” i koniec. Precz z kapitalizmem, niech żyje klasa robotnicza!

    Pojęcie o ekonomii czerpie się ze zdrowego rozsądku, tak jak czyni to Szkoła Austriacka, kiedy jednak komuś ideologia „wolności, równości i braterstwa” przyćmiewa pole widzenia, to nie jest w stanie zdrowym rozsądkiem się posługiwać. Chomsky’emu ideologia ta nie przyćmiewała umysłu w momencie, kiedy zajmował się filozofią języka (bo nie było ku temu żadnych przesłanek) i dlatego miał tam spore osiągnięcia, natomiast kiedy wkraczał na grunt teoretyzowania o społeczeństwie, to zaczynała się zabawa. Wtedy owszem, można było wygłaszać tezy typu „ekonomia jest sztuką kłamstwa”, „ekonomia służy interesom burżuazji wyzyskującej klasę robotniczą” etc. etc. Jest to bowiem bardzo wygodny zabieg w momencie, gdy ekonomia mówi, że kiedy wprowadza się „wolność, równość i braterstwo”, to w sposób konieczny zaczyna się śmierdzące niczym onuce radzieckich czołgistów bagno.

  24. „Nie ma znaczenia, że Standard Oil było modelowym przykładem działania wolnego przedsiębiorcy na wolnym rynku, bez pomocy demoliberalnego lewiatana ”

    No nie wiem, może głupi jestem, jakkolwiek w moim odczuciu w tym właśnie rzecz tkwi, że nie było żadnego wolnego rynku..

  25. >>Aby teoretyzować o ekonomii, która dotyczy każdego z nas, nie trzeba mieć żadnego o niej pojęcia. Każdy powinien uczyć się o niej dyskutować.

    Hmmm… Czyli uważa Pan, że to, co do tej pory inni w takim teoretyzowaniu osiągnęli, jest nieistotne w wyjaśnianiu pewnych zagadnień, wobec których wobec tego należy zastosować „czystą logikę”? Moim zdaniem, należy uczyć się dyskutować o ekonomii przez studiowanie dotychczasowych osiągnięć ekonomii jako nauki.

    Ekonomia to nauka o ludzkim gospodarowaniu, która wywodzi ogólne reguły z pewnych założeń. Ekonomia według szkoły austriackiej zakłada, że człowiek działa w oparciu o konkretne reguły, niezależne od historycznych i geograficznych uwarunkowań, dążąc do realizacji subiektywnie wybranych przez siebie celów. Tak więc istotne jest przy omawianiu zjawisk ekonomicznych, z punktu widzenia austriaków, aby oddzielać je w toku myślenia, choćby dla przejrzystości, od pewnych faktów historycznych lub nadawać im jakiś teoretyczny kształt. Przy całej gamie interesujących faktów przytaczanych przez Pana tego mi jakoś brakuje.

    Jeśli pisze Pan, że skutkiem obniżania kosztów produkcji, czyli, jak rozumiem, skutkiem rozwoju gospodarczego, jest powstawanie monopoli, to z uznaniem takiego stwierdzenia jako ogólnego prawa zgodzić się nie mogę. Rozwój gospodarczy na teoretycznie zdefiniowanym wolnym rynku nie musi się ograniczać do tej jednej firmy, która przez wdrażanie lepszych rozwiązań posiada pozycję uprzywilejowaną. Poprzez przepływ wiedzy i kapitału każda innowacja zostaje wykorzystana przez wielu konkurentów, bo ludzkie działanie charakteryzuje się niesamowitymi możliwościami dostosowawczymi. Co jest nieprawidłowo oceniane w tym wszystkim, to sprawa bankructwa. Jeśli te inne firmy nie mogły nadążyć za tym, co robił Rockefeller, czyli nie były w stanie produkować taniej, to może dobrze, że zbankrutowały – może zarządzali nimi mniej sprawni menedżerowie? Przemiany na wolnym rynku polegają na konkurencji zdolności i możliwości.

    Tyle teoria wyceny. Ale w rzeczywistości Rockefeller mógł nie grać uczciwie, skoro, jak Pan pisze, szantażował i oszukiwał. Może – ale skoro tak, to trzeba przyznać, że korzystał z pomocy państwa, bo to samo państwo nie pozwalało w tym samym stopniu oszukiwać i szantażować innym ludziom, tłumiąc strajki. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest system demokratyczny, w którym sukces wyborczy zależy od finansowych możliwości, i to nie tylko na etapie kampanii, ale w codziennym procesie przenikania się światów polityki i biznesu. Do jakiego to doszło absurdu, widzimy dzisiaj, gdy rząd USA skupuje od banków tracące na wartości papiery wartościowe powiązane z upadającym rynkiem nieruchomości i traci na tym miliardy.

    Jest jeszcze inna, rzadko uznawana wśród ekonomistów i polityków, aczkolwiek podawana przez austriaków przyczyna powstawania monopoli. Jest to ochrona patentowa. Patent pod pozorem wspierania postępu wspiera te firmy, które mają wystarczająco dużo pieniędzy, aby go kupić, co powoduje, że sytuacja tych lepszych podmiotów jest jeszcze lepsza. Być może u Rockefellera to też miało jakieś znaczenie.

  26. Do autora:
    1. Nie bronie Rockefellera – teraz to Pan wkłada mi usta coś, czego nie napisałem, choć wyraźnie napisałem, że chodzi tylko i wyłącznie o SO, który w mainstreamowych podręcznikach jest używany jako charakterystyczny przykład monopolizacja wolnego rynku. W tej materii ufam prawdziwości Prof. Armentano, który racjonalnie i logicznie obalił ten popularny paradygmat w historii ekonomii.
    Do kogoś innego:
    2. Taa… 'znawca wolności’.. ale co mnie obchodzi Tucker i inni anarchiści? Mieli swoje zasługi, ale czy je neguję, dyskontuję w jakikolwiek sposób? Znów wyjdę na 'głupka’, ale nie rozumiem do czego to była krytyka (’napinka’)?
    Do Quatryka:
    3. Zgadzam się, że na takim (metafizycznym) poziomie każdy jest równy, bowiem relacja właściciel-własność jest indentyczna zbudowana i niezależna od przypadłości materialnych (rasy, pochodzenia, poglądów etc.), lecz na tym owa 'równość’ się kończy, więc nie widzę powodu by stawiać ją w tym samym szeregu z wolnością i własnością (które rozumiem jako jedno i to samo).

  27. Do Autora raz jeszcze:

    Natrudził się pan, poświęcił te kilka minut dodatkowych minut ze swojego życia, by rozwinąć aspekt 'teorii spiskowych’, a nie połasił się pan na odparcie albo raczej udowodnienie, że działania SO pod wodzą Rockefellera przyniosły plon w postaci eugeniki i rasizmu w Niemczech..
    powtórzę: eugenika była bardzo popularna w całej niemalże Europie i była wynikiem wcześniejszych nastrojów intelektualno-filozoficznych spod znaku 'dominacji nauk przyrodniczych nad pozostałe’, 'skrajny empiryzm’ etc. – co całościowo można nazwać pozytywizmem.
    Nihil novi.

  28. @Metalurg

    „Taa… ‘znawca wolności’.. ale co mnie obchodzi Tucker i inni anarchiści? Mieli swoje zasługi, ale czy je neguję, dyskontuję w jakikolwiek sposób?”

    Zrobiłeś to twierdząc, jakoby w Ameryce drugiej połowy XIX wieku miał istnieć „względnie wolny rynek”. Co jest kompletną bzdurą (pomijając może tzw. Dziki Zachód, opisywany przez autora), w kontekście istnienia państwowych ingerencji w postaci m.in. ceł, patentów, dotacji dla kolei i kryminalizowania ruchów robotniczych (z tego co pamiętam, dopiero w czasach Progressive Era państwo uznało i zalegalizowało niektóre związki zawodowe – proszę mnie poprawić, jeśli się mylę). Praktyki te, stanowiące potężną dźwignię korporacyjnej akumulacji kapitału opisywali, analizowali i krytykowali właśnie anarchiści indywidualistyczni, których zasług ponoć nie negujesz.

    Swoją drogą, co to w ogóle jest, ten „względnie wolny rynek”? Kiedy/gdzie się kończy, a zaczyna zwykły etatyzm?

    PS. Sorry za dublowanie komentarzy. Nie wiem czemu, ale pierwszy przez długi czas w ogóle mi się nie wyświetlał. Dopiero dzisiaj go przyuważyłem…

  29. jezeli wtedy byl taki ogromny (powtarzam – ogromny) etatyzm, to dzisiaj chyba mamy socjalizm totalitarny pelna geba. badzmy realistami i nie upraszczajmy obrazka. 'wzglednie’ – wiesz co to znaczy?
    ja niestety nadal nie widze, w ktorym miejscu zburzylem dobrobek anarchistow XIX-wiecznych. bardzo mi przykro, ze niektorzy nie potrafia czytac ze zrozumieniem.

    >Rockefeller, jak zresztą również Ford i Rotschild (m.in.) finansowo wspierali NSDAP, jeśli o to chodzi:)

    tak, slyszalem o tym, ale eugenika nie byla wtedy domena wylacznie takich skrajnych partii jak NSDAP. taka byla moda..

  30. „jezeli wtedy byl taki ogromny (powtarzam – ogromny) etatyzm, to dzisiaj chyba mamy socjalizm totalitarny pelna geba. badzmy realistami i nie upraszczajmy obrazka.”

    Co to za realizm, który ignoruje realia? Jestem chyba 2 czy 3 osobą w tym wątku, która zwraca ci uwagę, że uznanie sukcesu SO jako przykładu laissez-faire w praktyce trąci nielekkim absurdem. Z jednego, prostego powodu: nie było wówczas żadnego wolnego rynku.

    Stopień, w jakim rząd ingerował wtedy w gospodarkę oczywiście nie umywa się do tego, co mamy obecnie. Tym niemniej ingerował, z korzyścią dla jednych i stratami dla drugich. I jakoś tak się złożyło, że głównymi beneficjentami tych ingerencji był i jest wielki biznes, SO nie wyłączając. Zwróciłem choćby uwagę na dotowanie kolei i konsekwencje tej praktyki (obniżenie kosztów transportu), czego nie raczyłeś niestety skomentować, powtarzając swoją mantrę o „względnie wolnym rynku” i wrzucając pełne ogólników cytaty z Armentano.

    „‘wzglednie’ – wiesz co to znaczy?”

    Może znaczyć różne rzeczy, w zależności od widzimisię danej osoby. Dlatego zadałem konkretne pytanie (do którego również nie raczyłeś się odnieść): gdzie się kończy ów „względnie wolny rynek”, a zaczyna zwykły etatyzm? Którą ingerencję państwa możemy uznać ze 100% pewnością za „graniczną”?

    „ja niestety nadal nie widze, w ktorym miejscu zburzylem dobrobek anarchistow XIX-wiecznych. bardzo mi przykro, ze niektorzy nie potrafia czytac ze zrozumieniem.”

    Żaden z nich nie uznałby czasów, w których żył za erę „wolnego rynku”, nawet względnie.

  31. >>Żaden z nich nie uznałby czasów, w których żył za erę “wolnego rynku”, nawet względnie.

    A może chodzi o to, że teraz jest jeszcze gorzej? Anarchiści nie mogli tego wiedzieć, ale czyżby byli takimi optymistami? Trochę później żyjący Nock już nie miał zbyt dużych nadziei na szybkie ziszczenie się swoich ideałów. Czy Tucker i Spooner myśleli inaczej?

  32. @Karoll

    Nie wiem jak Spooner, ale Tucker pod koniec życia wyrażał wątpliwości, czy dwugłową hydrę – Państwo i Kapitał – można zniszczyć w sposób, jaki niegdyś proponował (kontr-ekonomią, innymi słowy; oczywiście tak tego nie określał, ale ten agorystyczny termin pasuje IMHO jak ulał…). Więc na pewno nie był jakimś hiper-optymistą.

    Na marginesie, ww. obawy Tuckera to kolejny dowód, że w czasach których żył wolny rynek był utopią w nie mniejszym stopniu, niż obecnie. Czymś, co nie istnieje realnie, a do czego należy dążyć… Pewnie się musi w grobie biedaczyna przewracać, widząc jak niektórzy spośród kontynuatorów myśli indywidualistycznej – czytaj, przeważnie prawicowi libertarianie – wycierają sobie gęby ideą wolnego rynku, którą propagował… stając w obronie wielkich korporacji, głównych beneficjentów interwencjonizmu.

  33. A ja mam jakieś dziwne przekonanie, że właśnie pierwsza połowa dwudziestego wieku była szansą dla libertarian. Upadek światowej władzy europejskich monarchii spowodowany przez dwie wojny światowe sprawił, że możliwe stało się przejęcie władzy przez wyznawców nowych ideologii. Niestety, skorzystali na tym tylko zwolennicy Marksa. Możliwość na zaistnienie nowych organizacji społecznych pojawia się wtedy, gdy upadają stare – wojna jest upadkiem najgłębszym. Tak więc sądzę, że Druga Wojna Światowa dawała libertarianom szansę na podjęcie walki. Chociażby z powodu dekolonizacji – sam udział ludzi z państw pozaeuropejskich w wojnie sprawił, że zwątpili oni we wszechwładzę białasów – i potem, po powrocie do ojczyzny, wyzwolili się. Niestety, z braku innych pomysłów wybierali często komunizm.

    Skoro wtedy Tucker widział, że będzie gorzej, to czemu nie widział możliwości pojawienia się punktu zwrotnego po upadku państwa i wielkiego kapitału, który w niektórych krajach stał się konsekwencją II Wojny Światowej? Przecież w 1926 r. pisał:

    Tak długo, jak Standard Oil kontrolowało jedynie pięćdziesiąt milionów dolarów, ustanowienie wolnej konkurencji okaleczyłoby je na zawsze; potrzebowało monopolu pieniądza, by się żywić i rosnąć. Teraz, gdy kontroluje, bezpośrednio i pośrednio, może i dziesiątki milionów dolarów, widzi ono w monopolu pieniężnym wygodę, z całą pewnością, lecz już nie konieczność. Może się obyć bez niego. Gdyby wszystkie ograniczenia bankowości zostały zniesione, skoncentrowany kapitał mógłby skutecznie poradzić sobie z sytuacją odkładając corocznie sumę ofiarną, która wystarczyłaby na wykluczenie wszystkich konkurentów.

    Jeśli to prawda, monopol, który może być stale kontrolowany jedynie przez siły ekonomiczne, tymczasowo wyślizgnął się poza ich zasięg i trzeba z nim przez pewien czas siłować się siłami jedynie politycznymi lub rewolucyjnymi. Póki środki przymusowej konfiskaty, przy użyciu Państwa lub pomimo niego, nie zniszczą koncentracji, jakie zrodził monopol, ekonomiczne rozwiązanie Anarchizmu naszkicowane w poprzedzających stronach – a innego rozwiązania nie ma – pozostanie rzeczą, której należy nauczyć nadchodzące pokolenie, a warunki będą być może sprzyjały jego zastosowaniu po wielkim zrównaniu.

    Jak sądzę, takim właśnie zrównaniem była dekolonizacja i zniszczenia w Europie. Być może zauważyłby to, gdyby dożył wybuchu wojny. A może nie – przecież w I Wojnie Światowej był zwolennikiem Ententy.

  34. @Karoll

    Ciekawe i w dużej mierze, jak sądzę, słuszne spostrzeżenia. Niestety, anarchiści i wolnościowcy wszelakiej maści są mistrzami w marnowaniu okazji… Oprócz wydarzeń, które wymieniłeś – I i II WŚ – można przywołać Rosję doby Rewolucji Październikowej, kiedy to anarchiści koniec końców dali się wydymać bolszewikom. A warto pamiętać, że z początku bolszewia nie była ani najsilniejszą, ani cieszącą się największym poparciem społecznym frakcją. Pomijając chlubne wyjątki typu Machno, zawinili niestety sami anarchiści, których Lenin (jeśli dobrze kojarzę) trafnie sportretował jako przeintelektualizowanych, rozgadanych idealistów cierpiących na zaawansowaną, twórczą impotencję. Wielu anarcholom rewolucja przeszła dosłownie koło nosa…

    Wracając jeszcze do Tuckera… Moim zdaniem jego pesymizm był zbyt daleko idący, przynajmniej w kwestii obalenia władzy Kapitału. Wydaje mi się, że utrzymanie zbiurokratyzowanych, rozdętych struktur korporacyjnych bez pomocy państwa i szerokiego poparcia społecznego byłoby niezwykle trudne, jeśli nie niemożliwe. Jak pokazała Naomi Klein w „No Logo”, opisując ruchy konsumenckie, wystarczy odjąć jeden z ww. wsporników (w tym przypadku poparcie społeczne), żeby korporacje zaczęły tracić grunt pod nogami – przykładem (skuteczny) bojkot koncernów, które przeniosły produkcję do rządzonej przez autorytarny reżim Birmy.

    Ja bym w każdym razie nie lekceważył potencjału oddolnej, pokojowej rewolucji. Może nie zmiecie z dnia na dzień Państwa i Kapitału, ale pomoże przygotować grunt pod powstanie innych, bliższych wolnościowym ideałom relacji i instytucji społecznych po kolapsie państwowo-korporacyjnego Lewiatana. Obawiam się, że bez tego zaczynu „nowego społeczeństwa w skorupie starego” po kryzysie wpadniemy z deszczu pod rynnę, „z braku innych pomysłów” niż państwo.

  35. Komentarz do uwagi Pana Karolla.
    Mam wielki szacunek do szkoły austriackiej, jako próby poszukiwania rozwiązań na chorobę, która zniszczyła tę planetę i starła z powierzchni ziemi setki kultur i wiele cywilizacji. Mam jednak również wielkie wątpliwości, co do rozumowania, że szkoła ta może być cudownym lekarstwem na chorobę.
    Gdy czytam: „Ekonomia według szkoły austriackiej zakłada, że człowiek działa w oparciu o konkretne reguły, niezależne od historycznych i geograficznych uwarunkowań, dążąc do realizacji subiektywnie wybranych przez siebie celów”, to zastanawia mnie skąd takie założenie? Uważam, że ludzie powinni dyskutować o tych regułach i mieć wpływ na ich zmiany. Założenie, że sposób myślenia ludzi o bogactwie w XIX w jest identyczny jak dzisiaj, jest bardzo łatwy do zakwestionowania. To popierwsze. Tworzenie generalnych reguł i prawd jest zgubne z całą pewnością. I jest też naszą główną bolączką.

    Prawdą jest, że wolny rynek nigdy nie istniał. Prawdą jednak jest również to, że po wojnie secesyjnej w Ameryce zasady wolnej przedsiębiorczości były nieporównywalnie bardziej widoczne niż w erze masowej produkcji wieku XX. Okres ten był jednak erą powstania największych monopoli w historii. John D. Rockefeller rozpoczął budowę swojego monopolu (obok wielu innych przedsiębiorców) bardzo dystansując się od państwa. Nie zmienia to faktu, że od początku do końca jego celem było stworzenie monopolu. Tworzenie monopolu było wizją i ambicją każdego wielkiego przemysłowca.

    Johnowi D. Rockefellerowi udało się wejść w zmowę z czarterowanymi przez państwo (a więc mającymi zobowiązania w stosunku do społeczeństwa) korporacjami kolejowymi, dzięki czemu mógł uzyskać wysokie rabaty na przewóz paliwa. Te działania były tajne. Inni producenci ropy na „wolnym rynku” o tym nie wiedzieli. Ich przedsiębiorstwa upadały. Część była zastraszona wizją upadku, którą Rockefeller potrafił wykorzystać w szantażach i pertraktacjach biznesowych proponując im przejęcia i włączenie w strukurę Standard Oil. Standard Oil był konglomeratem wchłaniającym konkurencję.

    Tego typu praktyki doprowadziły do wielkiego oburzenia społecznego i w efekcie do powstania ustawy antytrustowej Sherman Act. Twierdzenie cytowanego tu wyzej historyka (Armentano) ” ze Standard Oil nie byl monopolem” kompromituje sama ustawa antytrastowa, którą działania Standrad Oil wymusiły.

    Twierdzenie zatem, że „wolny rynek” zabezpiecza przed powstawaniem monopoli wydaje się nie mieć uzasadnienia z dwóch powodów: Wolny rynek w ścisłym tego słowa znaczeniu nigdy nie istniał (skąd więc pewność ze nie doprowadza do monopolizacji) a po drugie, analiza historii kapitalizmu po wojnie secesyjnej ujawnia w bardzo klarowny sposób, jak gigantyczne fortuny zgromadzono w zadziwiająco krótkim czasie na skutek różnego rodzaju machinacji, których społeczeństwo nie było w stanie ogarnąć i jak te fortuny wykorzystano do wywierania wpływu na rząd. Sherman Act powstał „po fakcie”, gdy monopole już istniały, a jego skuteczność była żadna. Rockefeller wyśmiewał się nawet z tej ustawy i finansował później polityków, którzy ten akt wprowadzali.

    Samo bogactwo powoduje korupcję. I było to jasne dla wszystkich od czasu powstania republiki.
    Daltego republikanie bali się bogactwa.

    W konserwatywnym dzienniku bankierów Bankers’ Magazine pisano w 1901 r. „Wzrost znaczenia korporacji i spółek zmierza do wzmocnienia sił, których celem jest kontrola mechanizmów władzy i prawa dla obrony własnych interesów. Teoretycznie, wybory decydują o wszystkim; jednak duch politycznej kooperacji, która tworzy się poza strukturą prawa, zmierza do kontrolowania wyborów. Jeśli okazuje się konieczne objęcie kontroli nad rządem – na poziomie federalnym czy stanowym – stowarzyszenia przemysłowe i handlowe mobilizują siły polityczne do realizacji swoich celów. Moc sprawczą posiadają ci, którzy płacą. To oni dostarczają środków, dzięki którym rządy mogą efektywnie działać. (…) Biznesmen, samodzielnie czy też w porozumieniu z innymi, stara się kształtować politykę i rząd w sposób odpowiadający jego interesom. (…) W coraz większym stopniu ustawodawcy i wykonawcze organy rządu zmuszone są dostosowywać się do żądań zorganizowanych przedsiębiorców”.

    Polityka wieku XX była polityką władzy przemysłowej. Wolny rynek i demokracja były tylko narzędziami indoktrynacji mas i oczywiście dywagacji akademickich ale nie realną rzeczywistością.

  36. Podsumowując, to nie jest tak, jak uczy nas prasa biznesowa, ze to – z założenia – demokratyczne państwo może „psuć” rynek, czyli jego obywatele (jak sprzedawcy pietruszki). To wielki biznes, wywierający wpływ na decyzje państwa poprzez lobbing i korupcję i łamanie prawa z karami wkalkulowanymi w koszty operacji niszczy rynek.

    To model korporacji stworzony właśnie przez J. D. Rockefellera zniszczył bezpowrotnie nadzieję na wolny rynek w wieku XX. „JD Rockefeller był pojedynczą najbardziej znaczącą postacią w kształtowaniu przemysłu naftowego. I to samo można powiedzieć o jego roli w rozwoju przemysłowym Ameryki i powstaniu współczesnej korporacji” – pisał historyk przemysłu naftowego, Yergin.

    W jaki sposób np. miało niby do tego dojść? Pisze o tym np. Murray Rothbard w książce „A History of Money and Banking in the US”. W prywatnej posiadłości J.P.Morgana na Jekyll Island w stanie Georgia w 1910 r. spotkało się w warunkach nadzwyczajnej tajności sześciu przedstawicieli trzech najbardziej wpływowych instytucji finansowych Ameryki, posiadających jak szacował New York Times 1/6 bogactwa świata: dwóch ludzi Rockefellera – pisze Rothbard – (senator Aldrich i Frank Vanderlipp z National City Bank – dzisiaj Citigroup) dwóch ludzi Morgana (Henry Davison i Norton) jeden przedstawiciel Kuhn and Loeb, Paul Warburg i doradca ekonomiczny Piatt Andrew by stworzyć wspólnie projekt ustawy bankowej Federal Reserve Act. Senator Nelson Aldrich, jeden z najbardziej wpływowych polityków w USA był odpowiedzialny za wdrożenie ustawy. Warto podkreślić, że jego córka była żoną Johna D. Rockefellera Juniora.

  37. Cóż, rosyjskich anarchokolektywistów i amerykańskich anarchoindywidualistów też wiele dzieliło. Jak pisze Murray Rothbard:

    Odrzucając prywatną własność, zwłaszcza kapitału, lewicowi socjaliści wpadli w kluczową wewnętrzną sprzeczność. Jeśli państwo ma zniknąć po Rewolucji (natychmiast wg. Bakunina, stopniowo „obumrzeć” zdaniem Marxa), to jak „kolektyw” ma przejąć własność nie stając się faktycznie przerośniętym państwem niezależnie ot tego, jak ten twór nazwiemy. Była to sprzeczność, której ani marksiści ani bakuniniści nie byli nigdy w stanie rozwiązać.

    To był ten problem, że potrafili doprowadzić tylko do wielkiego zrównania i nic więcej. Nie uznawali własności prywatnej jako mającej charakter konserwatywny.

  38. >>Podsumowując, to nie jest tak, jak uczy nas prasa biznesowa, ze to – z założenia – demokratyczne państwo może “psuć” rynek, czyli jego obywatele (jak sprzedawcy pietruszki). To wielki biznes, wywierający wpływ na decyzje państwa poprzez lobbing i korupcję i łamanie prawa z karami wkalkulowanymi w koszty operacji niszczy rynek.

    A więc wolnemu rynkowi i demokracji jakoś nie po drodze. Prasa biznesowa może nie ma ochoty na to, aby wytykać swoim czytelnikom, co jest w ich zachowaniu niemoralne. Podobnie prasa robotnicza, związki zawodowe i partie lewicowe nie będą miały ochoty udzielać jakichś krytycznych uwag swoim zwolennikom. Wszystko byłoby w porządku, gdyby te wszystkie instytucje nie miały wpływu na rządy.

    Przy czym to nie jest taki prosty podział na dwie grupy, jak to opisywał Marks. Rothbard ma na ten temat taką teorię spiskową:

    Zastanawiające, że marksistowskie hasło „zastąpienia rządu ludzi administracją rzeczy” może być wyprowadzone okrężną drogą od wielkich francuskich leseferystycznych liberałów Charlesa Comte’a (nie mylić z Augustem) i Charlesa Dunoyera. To samo można zrobić także z koncepcją walki klas, z tym, że u Dunoyera i Comte’a przeciwstawnymi klasami nie są biznesmeni i robotnicy, tylko producenci (wolni biznesmeni, robotnicy, chłopi) i klasa wyzyskująca utworzona i czerpiąca przywileje z aparatu państwowego.[4] Saint-Simon w pewnym momencie swojego poplątanego i chaotycznego życia był blisko Comte’a i Dunoyera i zaczerpnął swoją analizę klasową od nich, wywracając jednocześnie całą sprawę na drugą stronę i nazywając rynkowych biznesmenów razem z panami feudalnymi i innymi uprzywilejowanymi przez państwo „wyzyskiwaczami.” Marx i Bakunin zapożyczyli to od Saint-Simona i w rezultacie zbałamucili cały lewicowy ruch socjalistyczny, który obok zniszczenia represyjnego państwa postawił sobie także za cel zniszczenie prywatnej, kapitalistycznej własności środków produkcji.

    Christian Michel ustala podział dokładniej: są kapłani, którzy współcześnie nazywani są intelektualistami, wojownicy, którzy zmienili się w polityków i producenci. Dwie pierwsze grupy od wieków zajmują uprzywilejowaną pozycję. Demokracja nie zniszczyła tej dominacji, tylko zmieniła ją nieco, włączając do grupy uprzywilejowanych część producentów.

    Co do fundamentów austriackiej ekonomii, to nie chodzi o to, że wszystkie reguły funkcjonowania ludzi są zawsze takie same. Istnieją pewne konkretne reguły, o których można założyć, że są niezmienne. Znów, trzeci raz już, oddaję głos Rothbardowi:

    Prakseologia opiera się na fundamentalnym aksjomacie, że indywidualne istoty ludzkie działają, to jest, na podstawowym fakcie, że jednostki angażują się w świadome działania, żeby osiągnąć wybrane cele. Ta koncepcja działania kontrastuje z całkowicie odruchowym zachowaniem, takim jak np. odruch kolanowy, które nie jest nastawione na realizację celów. Metoda prakseologiczna jest poszerzana za pomocą werbalnej dedukcji, czyli logicznych implikacji tego podstawowego faktu. W skrócie, prakseologiczna ekonomia jest strukturą logicznych implikacji faktu, że jednostki działają. Ta struktura jest zbudowana na fundamentalnym aksjomacie działania i posiada kilka dodatkowych aksjomatów, takich jak ten, że jednostki się różnią, i że ludzie traktują czas wolny jako wartościowe dobro. Wszystkich nastawionych sceptycznie wobec dedukowania kompletnego systemu ekonomicznego z tak prostych założeń, odsyłam do Human Action Misesa.

  39. Mi się wydaje ze jednak sukces Standard Oil to głownie zasługa samego Rockefeller 'a który po prostu potrafił lepiej zorganizować przemysł naftowy by był bardziej innowacyjny. Nie rozumiem co był złego w tym ze dzięki temu ceny paliwa systematycznie spadały.

  40. Co do cywilizacji… zainteresowania austriackich ekonomistów wykraczają poza ekonomię, która, siłą rzeczy, zajmuje się ograniczoną ilością tematów związanych z funkcjonowaniem społeczeństw. Tak więc Roderick Long proponuje określenie „Szkoła Austriacka” które opisuje podejście oparte o austriacką szkołę ekonomii, a które dotyczy również innych nauk społecznych. Najważniejsze w tym temacie byłyby chyba teorie polityczne Rothbarda i Hoppego.

  41. >>Mi się wydaje ze jednak sukces Standard Oil to głownie zasługa samego Rockefeller ‘a który po prostu potrafił lepiej zorganizować przemysł naftowy by był bardziej innowacyjny. Nie rozumiem co był złego w tym ze dzięki temu ceny paliwa systematycznie spadały.

    Już nawet nie chodziłoby o propagowanie nazizmu, które nie miało raczej tak wielkiego znaczenia… Ale są ważniejsze rzeczy niż chwilowy zysk. Jeżeli dążymy do zysku łamiąc dobre obyczaje i naginając prawo, stwarzamy precedens do tego, aby robili tak inni. Nie mówiąc już o roli w stworzeniu FED. Poza tym, za spadek cen płacili podatnicy dotujący kolej.

  42. Do autora:

    Napisałeś, że Rockeffeler wszedł w układ z rządem. Mam więc pytanie: kiedy Rockeffeler posiadał już monopol? Bo z tego co napisałeś jasno nie wynika. Chodzi mi czy PRZED układem z państwem, czy po?

  43. >Co to za realizm, który ignoruje realia? Jestem chyba 2 czy 3 osobą w tym wątku, która zwraca ci uwagę, że uznanie sukcesu SO jako przykładu laissez-faire w praktyce trąci nielekkim absurdem. Z jednego, prostego powodu: nie było wówczas żadnego wolnego rynku.

    no i co z tego, ze nie bylo mitycznego wolnego rynku? to nie implikuje faktu, ze jakas firma nie dzialaja uczciwie i zgodnie z prawami rynku, ktore jak grawitacja, sa niezalezne od politycznej wladzy.

    >Stopień, w jakim rząd ingerował wtedy w gospodarkę oczywiście nie umywa się do tego, co mamy obecnie. Tym niemniej ingerował, z korzyścią dla jednych i stratami dla drugich. I jakoś tak się złożyło, że głównymi beneficjentami tych ingerencji był i jest wielki biznes, SO nie wyłączając. Zwróciłem choćby uwagę na dotowanie kolei i konsekwencje tej praktyki (obniżenie kosztów transportu), czego nie raczyłeś niestety skomentować, powtarzając swoją mantrę o “względnie wolnym rynku” i wrzucając pełne ogólników cytaty z Armentano.

    no i co z tego, ze pisales o dotowaniu kolei jak nie raczyles wspomniec, ze SO weszlo w zmowe z koleja, ktora byla panstwowa, o czym nie wiedzialem, a napisal o tym dopiero Zbigniew. przepraszam, ze nie jestem wszechwiedzacy..

    >Może znaczyć różne rzeczy, w zależności od widzimisię danej osoby.

    np.? a zreszta, kurde od czego sa slowniki? wzglednie to wzglednie, nie wiem co moze znaczyc innego..

    >Dlatego zadałem konkretne pytanie (do którego również nie raczyłeś się odnieść): gdzie się kończy ów “względnie wolny rynek”, a zaczyna zwykły etatyzm? Którą ingerencję państwa możemy uznać ze 100% pewnością za “graniczną”?

    sam wiesz, ze na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo taka granica nie istnieje i jest wzglednie arbitralna, tak jak granica miedzy wlasnoscia Kowalskiego a Nowaka.
    ale basurdem jest nazywanie sytuacji, gdzie policja ingeruje, bo popelniono jakas kradziez socjalizmem. nie kazde panstwo jest socjalistyczne..

    >Żaden z nich nie uznałby czasów, w których żył za erę “wolnego rynku”, nawet względnie.

    ojej straszne… ha ha ha… 😀 jak umre, to przeprosze ich… chyba, ze niebo to bajka… wtedy bedzie problem.

  44. „ale basurdem jest nazywanie sytuacji, gdzie policja ingeruje, bo popelniono jakas kradziez socjalizmem. nie kazde panstwo jest socjalistyczne..”

    kurwa, naprawdę tak trudno uświadomić sobie na czym polegał XIX-wieczny kapitalizm? Trudno sięgnąć do pierwszego z brzega podręcznika do historii gospodarczej?!??

  45. Pytanie, kiedy Rockefeller posiadał monopol, „przed czy po układzie z państwem”, nie jest chyba postawione właściwie. Wizję zmonopolizowania przemysłu naftowego Rockefeller miał od samego początku, jako młody biznesmen, który nie widział żadnych perspektyw w „organizowaniu” tego przemysłu w oparciu o zasady wolnej konkurencji. Bogactwo, które zdołał gromadzić służyło mu rzecz jasna do wywierania coraz większego wpływu na politykę, zmianę regulacji prawnych, na finansowanie polityków, czyli lobbing. „Pomimo dziesięcioleci kategorycznych zaprzeczeń, zapisy i dokumenty Rockefellera ujawniają, że zarówno on jak i Standard Oil chętnie angażowali się w zdumiewającej liczbie przestępstw korupcyjnych” – pisze Chernow, autor biografii JD Rockefellera.

    W innym miejscu pisze on też: „Standard Oil dał amerykańskiemu społeczeństwu ważną lekcję: wolne rynki, gdy pozostawione bez kontroli społecznej, mogą przekształcić się w rynki okrutnie „zniewolone”. Konkurencyjny kapitalizm nie istniał w stanie natury ale musiał zostać zdefiniowany i ograniczony przez prawo. Nieskrępowane rynki miały tendencję tworzenia monopoli lub przynajmniej przyczyniały się do tworzenia niezdrowego poziomu koncentracji kapitału i interwencja rządu okazywała się konieczna do utrzymania zasad konkurencyjności. Odnosi się to zwłaszcza do wczesnego okresu industrializacji”.

    „Nowoczesny przemysł tego okresu nie tylko zagroził drobnemu handlowi ale okazał się złowrogim despotyzmem, który zagroził samej demokracji, gdy gigantyczne korporacje przyćmiły władzę rządu, tworząc najbardziej dynamiczną siłę polityczną w amerykańskim społeczeństwie.”

    I jeszcze dla wyjaśnienia:
    Koleje w Ameryce nie były „państwowe”, jak ktoś tu źle interpretuje słowo „czarter”. Były korporacjami czarterowanymi przez państwo, co znaczy, że uzyskiwały niejako od społeczeństwa zlecenie na wykonywanie określonych usług. Wejście w zmowę z tymi przedsiębiorstwami przez J.D. Rockefellera i uzyskanie potajemnie rabatów oznaczało działanie sprzeczne z interesem społecznym. Ten motyw był najsilniejszym argumentem prawnym w oskarżeniach kierowanych przeciwko utworzonej tajnie wraz z Tomem Scottem (z Pennsylvania Railroad) korporacji South Improvement Company.

  46. „Standard Oil dał amerykańskiemu społeczeństwu ważną lekcję: wolne rynki, gdy pozostawione bez kontroli społecznej, mogą przekształcić się w rynki okrutnie “zniewolone”. Konkurencyjny kapitalizm nie istniał w stanie natury ale musiał zostać zdefiniowany i ograniczony przez prawo. Nieskrępowane rynki miały tendencję tworzenia monopoli lub przynajmniej przyczyniały się do tworzenia niezdrowego poziomu koncentracji kapitału i interwencja rządu okazywała się konieczna do utrzymania zasad konkurencyjności. Odnosi się to zwłaszcza do wczesnego okresu industrializacji”.”

    Gdyby nie zrównywać pojęć kapitalizmu i wolnego rynku, zgodziłbym się; a tak muszę zgłosić delikatny sprzeciw.

    Inną jeszcze sprawą jest pytanie Furiusza, czy było to przed, czy po „dogadaniu” się z władzą. Przede wszystkim trza sobie zdać sprawę, że amerykański kapitalizm sprzyjał monopolizacjom dużo wcześniej, niż Rockefellerowi przyśniło się, że będzie kimś ważnym.

    A! jeszcze o tych kolejach. Z tego, co pamiętam, a nie chce mi się grzebać na półkach teraz, koleje były budowane przez prywatne firmy za państwowe pieniądze (jak zresztą na niemal całym świecie, ówcześnie) i działo się to tak, że im ktoś dłuższą trasę wymyślił, tym więcej mógł otrzymać od państwa. Ile ma to wspólnego z wolnym rynkiem? Tylko tyle, że na wolnym rynku też człowiek będzie szukał okazji do jak największego zarobku:P

  47. „Gdyby nie zrównywać pojęć kapitalizmu i wolnego rynku, zgodziłbym się; a tak muszę zgłosić delikatny sprzeciw.”

    Umówmy się, że używamy pojęć takich jak kapitalizm i wolny rynek w znaczeniu, jakie obowiązują powszechnie, wśród szarych zjadaczy chleba, społeczeństwa amerykańskiego i polskiego. Bo właśnie do nich kierujemy myśli. Nie interesują mnie interpretacje obowiązujące w zamkniętych enklawach subkulturowych. Interesuje mnie tylko i wyłącznie umożliwienie ludziom zrozumienie rzeczywistości, w której żyją, a nie dywagacja na temat interpretacji teorii rynku, który „nigdy nie istniał i nigdy nie powstanie”, rynku, który istnieje tylko w książkach.
    Zgłaszanie „delikatnego sprzeciwu” ma sens, gdy się postawi jasną i klarowną tezę. W przeciwnym razie jest tylko robieniem zamieszania i kamuflowaniem prostych rzeczy.

  48. Definicje są ważne jakby nie było. Jakoś tak ktoś kiedyś powiedział, nie pamiętam dokładnie że upadek cywilizacji zaczyna sie od redefiniowania pojęć.
    Dlatego jednak warto te definicje sobie co jakiś czas przypominać i używać ich w potocznym mówieniu, kładąc nacisk na to aby tę definicje jednak zachować.
    Jeżeli mielibyśmy robić tak jak autorze mówisz to okazałoby sie szybko że w zasadzie nie mamy żadnych punktów odniesienia bo kazdy sobie dane zjawiska definiuje tak jak mu wygodnie i okazuje sie to co sie okazuje – w każdej błahej rozmowie, jak ta, jedni mówia o kapitalizmie inni o socjalizmie a de facto ględzą o korporacjonizmie:D

  49. „Interesuje mnie tylko i wyłącznie umożliwienie ludziom zrozumienie rzeczywistości, w której żyją, a nie dywagacja na temat interpretacji teorii rynku, który “nigdy nie istniał i nigdy nie powstanie”, rynku, który istnieje tylko w książkach.”

    A teraz to mamy niby komunizm ??? Rynek zawsze istnieje tyle ze w rożnej skali , czasem jest go więcej a czasem mniej. W XIX wieku jednak tego rynku było o wiele więcej niż obecnie. Zresztą może najpierw ustalmy definicję „wolnego rynku” , bo widzę że „autor” chyba pisze o czymś czego do końca nie rozumie.

  50. Do Autora,
    napisałeś:

    „kiedy Rockefeller posiadał monopol, “przed czy po układzie z państwem”, nie jest chyba postawione właściwie.”

    Dla mnie nie tylko jest to właściwe pytanie, ale kluczowe patrząc z pozycji anarchistycznej. Jeśli Rockeffeler zbudował swój monopol na układach z rządem, to rząd ostatecznie jest bezpośrednią przyczyną niszczenia wolnego rynku, jako ten który posiada aparat przemocy. Takie ujęcie jest ważne, bo jeśli się tego tak nie zdefiniuje to racjonalne stają się propozycje kontroli społecznej przedsiębiorców (o czym z resztą wspominasz) a umniejsza się negatywną rolę rządu w całej tej chorej zabawie.
    I tu nie ma znaczenia, jakie motywy miał przedsiębiorca i czy on chciał korumpować polityków i czy nawet pierwszy do nich przyszedł. Bo, że sie powtórzę, ostateczynym destruktorem wolnego rynku jest rząd i bez niego Rockeffeler mógłby co najmniej pomarzyć o jakiś przekrętach. W takim ujęciu żadna kontrola społeczna nie jest potrzebna, „wystarczy” rozwalić rząd.
    Jeśli oczywiście potęga Rockeffelera powstała dzięki układom z państwowcami.. a tego nadal nie wiem.

    Pozdrawiam

  51. Znalazłem ciekawy artykuł

    „Standard Oil utworzony został w Cleveland, Ohio w 1870r pod kierownictwem J. D. Rockefellera, pedantycznego managera, obsesyjnie pochłoniętego doskonaleniem każdego aspektu prowadzonej działalności (Rockefeller dołączał czasem do brygady robotników, dla lepszego zrozumienia ich pracy)[1]. Charakterystyczną metodą działania była integracja pionowa przedsiębiorstwa dla redukcji kosztów i eliminacji pośredników, Standard Oil kupował ropę naftową bezpośrednio od producentów, budował własne magazyny, produkował surowce, rozwijał transport, rurociągi a dzięki udoskonalonej produkcji osiągał najwyższa wydajność w owym czasie. Rockefeler płacił swoim pracownikom więcej niż konkurencja, ponadto wynagradzał wszystkie pomysły racjonalizatorskie, przez co produkcja nigdy nie była wstrzymywana przez strajki. Obsesja efektywności i redukcji kosztów doprowadziła do wykorzystania surowca w najwyższym możliwym stopniu: chemicy Standard Oil opracowali metody na produkcję, z bezużytecznych dotychczas odpadów, olejów do smarowania, parafiny, wazeliny, farby, pokostu, najtańszej i najczystszej nafty świetlnej oraz około trzystu innych substancji. Gdy inne firmy wypuszczały benzynę, jako bezużyteczną frakcję ropy do rzek, Standard Oil używał jej do napędzania swoich maszyn. Nic innego jak oszczędność i chęć zysku przyczyniły się do racjonalnego gospodarowania surowcem i większej dbałości o środowisko. Nafta świetlna wkrótce wyparła olej wielorybi (pomimo, że wówczas nikt nie protestował przeciwko oceanicznym polowaniom), a niższe koszty pracy po zmroku otworzyły nowe perspektywy rozwoju dla innych gałęzi przemysłu.

    Udział Standard Oil w branży rafinacyjnej wzrósł z 4% w 1870r do 25% w 1874r i 85% w 1880r. Ekonomia skali pozwalała przedsiębiorstwu skutecznie eliminować konkurencję poprzez obniżanie cen i wykupywanie nierentownych firm, w rezultacie koszt rafinacji galonu ropy spadł z 3 centów (ówczesnych) w 1869r do 0,3-0,5 centa w 1885r w wartościach realnych. W tym samym czasie ceny nafty dla konsumentów spadły z ponad 30 centów do 8 centów. Porozumienie z koleją, dla której Rockefeler był głównym klientem, umożliwiło uzyskanie 70% opustów na transport i dało możliwość blokowania rozbudowy infrastruktury konkurencji.

    W odpowiedzi na prawa stanowe, wedle których starano się powstrzymać rozrost przedsiębiorstwa, w 1882 roku Standard Oil przekształcił się w trust z siedzibą w New Jersey, zrzeszający pod wspólnym kierownictwem szereg różnorodnych przedsiębiorstw. W 1890 roku, po serii połączeń jakie miały miejsce wśród wielkich korporacji, Kongres przyjął antytrustową ustawę Shermana (od nazwiska Johna Shermana, senatora z Ohio). Prawo to definiowało (niezbyt precyzyjnie) działania wstrzymujące wolną produkcję i monopolizowanie działalności gospodarczej, oraz nakładało sankcje za takie działania. Wedle ustawy „Każda umowa, związek w formie trustu lub podobny oraz tajne porozumienia w celu ograniczenia produkcji lub handlu między Stanami lub innymi państwami uważa się za nielegalne”[2]. Za winną przestępstwa i podlegającą karze do 10 milionów dolarów w przypadku korporacji, 350 tysięcy dolarów w przypadku innych osób lub do trzech lat pozbawienia wolności określano „każdą osobę, która będzie działać monopolistycznie albo zawierać tajne porozumienia z inną osobą lub osobami w celu monopolizacji jakiejkolwiek części produkcji lub innymi państwami”.

    Standard Oil został ostatecznie rozbity w 1911 roku, kiedy Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał trust winnym monopolizowania produkcji i nakazał podział na trzydzieści cztery niezależne przedsiębiorstwa. Dowody zebrane w sprawie i powszechnie znane fakty stawiają jednak pod znakiem zapytania celowość orzeczenia (podobnie podważane są ustalenia w sprawach American Tobacco (1911), Alcoa (1945), American Can (1949) czy United Shoe (1954)). W 1907 roku Standard Oil kontrolował już jedynie 64% rynku i nigdy nie zmonopolizował produkcji, transportu, przetwórstwa czy dystrybucji ropy naftowej, a kontrola wydobycia ropy stanowiła zaledwie 11% rynku wewnętrznego. W przeddzień procesu istniało co najmniej 137 konkurencyjnych przedsiębiorstw, w tym potentaci jak Shell, Gulf czy Texaco[3]. Co więcej, ceny nafty, głównego produktu dostarczanego przez przemysł rafineryjny spadły w tym okresie do 6 centów za galon, co odpowiada 1,32 dolara z 2007 roku, a baryłka ropy po uwzględnieniu inflacji miała jedną z najniższych cen w historii w ogóle.

    Wyrok opierał się na hipotetycznym zarzucie zamiaru monopolizowania produkcji oraz stosowaniu praktyk geograficznego różnicowania i restrykcji cenowych, stosowania cen drapieżnych, negocjowania tajnych lub półtajnych zniżek w transporcie kolejowym. Nie sposób jednak udowodnić, że wskutek działalności Standard Oil ucierpiał dobrobyt społeczny, co jest podstawą teorii prawa antymonopolowego. Jak wskazuje T. DiLorenzo – trusty po prostu obniżał ceny szybciej niż reszta gospodarki, opinia publiczna mogła uważać Rockefelera za łotra z różnych powodów, ale z pewnością nie za coraz tańsze i lepsze produkty dostarczane konsumentom (za co uwielbiany był np. H. Ford).”

    http://www.austriacy.pl/blog/simon/3

  52. „kurwa, naprawdę tak trudno uświadomić sobie na czym polegał XIX-wieczny kapitalizm? Trudno sięgnąć do pierwszego z brzega podręcznika do historii gospodarczej?!??”

    kurwa, tak trudno przeczytac pytanie? 'Gdzie przebiega granica miedzy wolnym rynkiem a etatyzmem?’

  53. Właśnie drążę i szukam różnych materiałów w netcie na temat Johna D Rockefellera.
    I zastanawiam się, czemuż to znajduję prawie same hagiografie jak to co zacytował czytelnik.
    Co tu jest grane?

  54. >>Właśnie drążę i szukam różnych materiałów w netcie na temat Johna D Rockefellera.
    I zastanawiam się, czemuż to znajduję prawie same hagiografie jak to co zacytował czytelnik.
    Co tu jest grane?

    Może dlatego, że był Żydem?

  55. Widzę ze ta dyskusja osuwa się w zwyczajną erystykę a nie poważną dyskusję, skoro niektórzy zaczynają już poszukiwać żydowskich korzeni u Rockefellera. Cóż jak się niema argumentów to się plecie glupoty.

  56. Co do pytania „postawionego niewłaściwie”, zgadzam się, że państwo jest aparatem przemocy. Trzeba jednak uznać fakt, że nie wszyscy ludzie zaangażowani w budowę aparatu państwa uznają je za źródło przemocy. Historia Stanów Zjednoczonych była ścieraniem się dwóch tendencji: optymistycznej i utopijnej wiary w to, że istnieje możliwość budowy państwa, które stałoby na straży sprawiedliwego prawa, odpowiadającego interesom większości (republikanizm, jeffersonizm) oraz drugiej, tradycyjnej europejskiej wizji budowy państwa, które dominuje, rządzi i organizuje (która kojarzona jest z nazwiskiem Alexandra Hamiltona – hamiltonizm) i która w historii niestety zwyciężyła.

    Rockefeller pochodził z tzw „American frontier”, czyli z terenów zachodu, gdzie każdy sobie „sterem, żeglarzem, okrętem”, i gdzie państwa nikt do niczego nie potrzebował. Jego ojciec, William Avery Rockefeller był typowym „American frontierman”.
    John D. Rockefeller był jednym z wielu szczęśliwców, którym udało się w czasie wojny secesyjnej zarobić pierwsze duże pieniądze w branży handlowo transportowej i nie zarobił ich na „układaniu się z państwem”; zawdzięcza je sobie, swojemu sprytowi i niezwykłej znajomości i zrozumieniu księgowości (oczywiście ze wojna jest sprawą państwa i tworzy niesprawiedliwe warunki handlu i egzystencji, które służą rozbudowie ekonomicznej przemocy – to prawda).

    John D. Rockefeller układał się za to na pewno z dużo lepszym rezultatem z biznesem. Miał wizję monopolu, wielkiej piramidalnej struktury przemysłowej, którą przez całe życie organizował, działając tajnie i na pewno nie można tego nazwać „bez szkody dla społeczeństwa” (jak podaje zacytowany powyżej artykuł). Ustawa Shermana jest tego najlepszym dowodem. Prezydent William Howard Taft nazwał Standard Oil głównym powodem wprowadzenia tej ustawy, która była reakcją na szkodliwe działania przemysłu (w tym wypadku głównie naftowego, czyli Standard Oil)
    Stwierdzenie, jakie pojawia się w powyższym tekście, że Standard Oil został rozbity na „niezależne” przedsiębiorstwa jest kłamliwe. Fakt, że przedsiębiorstwo zostało rozbite ale zarząd nad nowo powstałymi korporacjami pozostawał nadal w rękach tych samych właścicieli (Rockefellers i dwóch innych rodzin) więc w jakim sensie można mówić o ich niezależności?

    Podsumowując, można stwierdzić, że Rockefeller nie „układał” się z państwem. Nie był tym, który zabiegał o pomoc. On to państwo kupił, zniszczył, pokonał, zdominował – oczywiście mając na myśli ideę demokracji, gdzie wola narodu jest ponad instytucjami biznesowymi, owo państwo Jeffersona, który pisał: „Wyrażam nadzieję, że zdruzgoczemy w zarodku arystokrację naszych majętnych korporacji, które już ośmielają się rzucać wyzwanie naszemu rządowi na próbę sił i urągać prawu tego kraju”. Rockefeller, jak mało kto, przyczynił się do zniszczenia „prawa tego kraju”. prawa do wolności i niezależności. Sama jego fortuna była jak zaraza korupcji. Pieniądze jakie zdobył na przywłaszczeniu sobie prawa do produkcji ropy naftowej, umożliwiły jego potomkom współtworzenie dwóch najpotężniejszych banków przemysłowych XX w.: National City Bank i Chase Manhattan Bank, tajne współorganizowanie Federal Reserve System, inicjatywy gospodarcze na taką skalę jak: uprzemysłowienie faszystowskich Niemiec (przez produkcję paliwa syntetycznego – technologię rozwiniętą przez Standard Oil) w nadziei na zdobycie dostępu do najbogatszych wówczas znanych złóż ropy naftowej w Morzu Kaspijskim , finansowanie eugeniki, organizację ONZ, Council on Foreign Relations – najbardziej wpływowego klubu biznesu , Trilateral Comission, dominujący głos w Bilderberg Group oraz rzecz, która powinna interesować nas współcześnie, dominujący impuls do rozwoju amerykańskiego agrobiznesu, i inicjatyw naukowo biznesowych prowadzących do powstania GMO (genetycznie modyfikowanej żywności) i dziesiątki innych spraw i problemów, z których społeczeństwo do dzisiaj nie zdaje sobie sprawy. Czyżby dlatego że „Nie sposób jednak udowodnić, że wskutek działalności Standard Oil ucierpiał dobrobyt społeczny” – jak podaje przytoczony wyżej artykuł? Jak ślepym trzeba być, aby mieć wątpliwości?

    Społeczeństwa przemysłowe całkowicie utraciły kontrolę nad swoim losem bo całkowicie utraciły swoją wolność. Świadomość obywateli w sprawach dotyczących ich politycznej i ekonomicznej egzystencji jest bliska zeru. Nie jest to bynajmniej wynik przypadku. Można w tym miejscu zdobyć się na cyniczny komentarz, że jest to cena za owo „obniżenie ceny ropy przez Standard Oil w wieku XIX”. Rzeczywiście niezły interes! „Obniżę wam cenę ropy” – powiedział Pan do swoich baranków… „And Thy Will Be Done”.

    Dla zainteresowanych: warta polecenia doskonała biografia Nelsona Rockefellera, „Thy Will Be Done. The Conquest of the Amazon: Nelson Rockefeller and Evangelism in the Age of Oil”, G. Colby & C. Dennett.

  57. Do autora:

    „Podsumowując, można stwierdzić, że Rockefeller nie “układał” się z państwem. Nie był tym, który zabiegał o pomoc. On to państwo kupił, zniszczył, pokonał, zdominował – oczywiście mając na myśli ideę demokracji, gdzie wola narodu jest ponad instytucjami biznesowymi”

    Piszesz o tym jakby kupienie państwa to było kupienie bułki w sklepie. Jakby w rządzie nie było ludzi, albo jakby to były roboty z pałkami do stosowania przemocy napędzane pieniędźmi.

    To kompletnie zdejmuje odpowiedzialność z aparatu przemocy, no bo pojawił się bogaty Rockeffeler, wrzucił parę monet… no i bezmózgowa machina ruszyła. Dla mnie to nieracjonalne podejście.

  58. Są ludzie, dla których kupienie bułki w sklepie jest wielkim problemem, a są ludzie dla których kupienie polityków nie jest żadnym. Są też ludzie, dla których wyobrażenie sobie, czym jest bogactwo pochodzące z kontroli najważniejszego surowca energetycznego cywilizacji zachodniej, jest olbrzymim, problemem (właściwie można powiedzieć, że jest to problem powszechny). Twierdzenie, że kupienie bułki w sklepie jest „łatwe i proste” dla każdego, nie jest bynajmniej racjonalne. Racjonalne jest natomiast zastanowienie się, jakie było i jest bogactwo Rockefellers i co było w sferze jego możliwości. Rockefeller był najbogatszym człowiekiem w historii ludzkości, co może przybliżyć ranking Forbesa z 2007, publikowany tu: http://en.wikipedia.org/wiki/Wealthy_historical_figures_2008
    Był bogatszy od cesarzy i monarchów w całej historii świata.

    Twierdzenie, że Rockefeller „nie mógł sobie pozwolić na kupno czegokolwiek” jest samo w sobie irracjonalne, gdyż sami nie potrafimy sobie wyobrazić, czym to „coś” mogłoby być. Co prawda jego wnuk Nelson znalazł odpowiedź na to pytanie, gdy okazało się, że mimo największych w historii nakładów na kampanię prezydencką, nie mógł zostać prezydentem USA, bo popełnił ten błąd obyczajowy, że rozwiódł się ze swoją żoną i powiedział publicznie „no comments”. Nowym Jorkiem rządził jednak jak szeryf przez długie lata, czyniąc go prawdziwym miastem Rockefellerów.
    Rockefeller nie tylko mógł współtworzyć Federal Reserve System (niewyobrażalna rzecz dla konsumentów bułek) ale dzięki zgromadzonemu bogactwu jego rodzina była w stanie w zdumiewający sposób współtworzyć światową politykę XX wieku. I co więcej, mogli zorganizować to tak, by nie niepokoić społeczeństwa, co David Rockefeller wyraził w słowach, które rozeszły się po internecie, jak ciepłe bułeczki: „„jesteśmy wdzięczni wydawcom Washington Post, New York Times, Time Magazine i innym wielkim publikacjom, których menadżerowie uczestniczyli w naszych spotkaniach i dotrzymali swych obietnic zachowania dyskrecji przez blisko 40 lat. Byłoby dla nas niemożliwością zrealizowanie naszego planu budowy światowego rządu, jeśli bylibyśmy w tym czasie przedmiotem zainteresowania prasy. Dziś jednak świat jest już dużo bardziej wyrafinowany i przygotowany do organizacji rządu światowego. Idea ponadnarodowej suwerenności elit intelektualnych i światowych bankierów jest z całą pewnością korzystniejsza od narodowego samostanowienia, praktykowanego w minionych stuleciach”.
    I rzeczywiście o Bilderberg Group, gdzie podobno padły te słowa, nie dowiesz się ze swojej prasy. I nie powie ci o tym Gwiazdowski. Bo o Bilderberg Group „no comments”.

  59. Odświeżam!

    Odkąd włączyłem się w dyskusję, cały czas po głowie chodził mi artykuł Carsona, który kiedyś czytałem i uznałem, że może być całkiem adekwatny do tematu. No i w końcu się dogrzebałem – The Subsidy of History. Baaardzo smakowite, zwłaszcza fragment o dystrybucji tytułów własności do ziemi:

    „Land preemption was a major element of colonial policy in early American history. Gary Nash, in Class and Society in Early America, described land grants in colonial America comparable to those of William I in England after the Conquest. In New York, for example, the largest estates granted by the British colonial administration (after the New Netherlands was acquired in the Dutch Wars) ranged from the hundreds of thousands to over a million acres. Governors continued to grant tracts of land in the hundreds of thousands of acres to their favorites, well into the eighteenth century. Under Governor Fletcher, some three-quarters of available land was granted to 30 persons.

    Albert Jay Nock, in Our Enemy, the State, argued that “from the time of the first colonial settlement to the present day, America has been regarded as a practically limitless field for speculation in rental values.” Many leading figures in the late colonial and early republican period were prominent investors in the great land companies, including George Washington in the Ohio, Mississippi, and Potomac Companies; Patrick Henry in the Yazoo Company; Benjamin Franklin in the Vandalia Company, and so forth.

    In The Ethics of Liberty Rothbard condemned such preemption (“land-engrossing, where arbitrary claims to virgin land are used to keep first-transformers out of that land”) on the same grounds that he criticized feudal landlordism. He called for voiding all current titles to vacant and unimproved land, and opening it up to free homesteading. In addition, in cases where current mortgage holders and landlords trace their title to state grants of land, the proper claim lies with those who first homesteaded the land, or their heirs and assigns.

    The Homestead Act of 1862, an apparent exception to this general trend, was really just another illustration of it. The majority of land, rather than being claimed under the terms of the Homestead Act, was auctioned to the highest bidder. Even for land covered by the Act, according to Howard Zinn, the $200 fee was beyond the reach of many. As a result, much of the land was not homesteaded on Lockean principles at all, but initially went to speculators before being partitioned and resold to homesteaders. And compared to the 50 million acres covered by homestead legislation, 100 million acres were given away as railroad land grants during the Civil War—free of charge! In other words, the privileged classes got the gravy, and ordinary homesteaders got the bone.”

    Jeśli Carson nie konfabuluje, to chciałbym zauważyć, że pytanie o to, czy Rockefeller splamił się osobistą kolaboracją z państwem czy nie, zupełnie traci na znaczeniu. Jak się okazuje, koleś nie musiał z nikim zakulisowo spiskować, bowiem już na etapie kolonialnym prawo sprzyjało akumulacji kapitału w rękach nielicznych, głównie przez reglamentowanie dostępu do ziemi. Ustawa o gospodarstwach rolnych (The Homestead Act z 1862) tej sytuacji za bardzo nie zmieniła, a państwowe granty z czasów Wojny Secesyjnej, w postaci ziemi pod budowę kolei, tylko istniejące nierówności (formalne i faktyczne) w dostępie do ziemi pogłębiły. A jeśli mnie pamięć nie myli, to właśnie na transporcie kolejowym Rockefeller dorobił się pierwszych, dużych pieniędzy, które mógł potem zainwestować w branżę naftową.

    Tak więc można żywić różne uczucia do Rockefellera i różnie oceniać szkodliwość jego działań, ale nie ma się co łudzić, to zdecydowanie nie jest bohater wolnorynkowej bajki….

  60. PS. Eee, nie, jednak mnie pamięć zawiodła 😉 Pierwszą, dużą kapuchę natrzepał jednak już w branży naftowej. Rzecz jasna, głównie dzięki tajnym upustom na kolei, o czym zresztą pisał p. Jankowski. Kolei ufundowanej częściowo przez państwo, w związku z tym moje wyjaśnienie wciąż zachowuje swoją moc 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *