Robert Gwiazdowski: O reakcjach podatników na opodatkowanie

Podatki, zwłaszcza wysokie, nie mogą pozostać bez wpływu na reakcje podatników. Jak zauważył Henry Hazlitt „podatki w nieunikniony sposób wpływają na postępowanie tych, od których są pobierane.” Reakcje podatników mają nie tylko podłoże czysto ekonomiczne. Bardzo często są uwarunkowane psychologicznie. Decydujące znaczenie ma dokonywana przez podatnika ocena jego zdolności do ponoszenia ciężaru podatkowego w kontekście jego własnej sytuacji ekonomicznej. Uwarunkowania ekonomiczne i psychologiczne rodzą zjawisko określane w doktrynie i potwierdzone w praktyce jako „przeciwreakcja” na nacisk fiskalny. Uwarunkowania ekonomiczne i psychologiczne wzajemnie ba siebie oddziałują: opodatkowanie napotyka granicę psychologiczną, gdy ciężar podatkowy rodzi dyskomfort ekonomiczny po stronie podatnika.

W doktrynie prawa podatkowego wyróżnia sześć różnych reakcji podatników:

1) dostosowanie się do podatku, czyli spełnienie obowiązku podatkowego

2) nadrobienie podatku

3) przerzucanie podatku

4) legalne unikanie podatku

5) nielegalne uchylanie się podatku

6) wycofanie się z działalności będącej przedmiotem opodatkowania.

Takie stanowisko zakłada, że podatnicy przyjmą zwiększenie podatków jak dopust Boży i ich podstawową reakcją jest „dostosowanie się do podatku”, co najwyżej rodzi tendencję do pracy cięższej i dłuższej dla utrzymania poziomu dochodu netto po jego opodatkowaniu lub „nadrobienia podatku” czyli dokonywania usprawnień w firmie prowadzących do obniżenia kosztów, zwiększenia produkcji lub sprzedaży po to, aby korzyści stąd płynące zrekompensowały wzrost obciążeń.

Nawet gdyby podatnicy zareagowali w taki sposób, to ich cięższa praca i tak przyniosłaby gorsze wyniki ekonomiczne i generalne zmniejszenie produkcji. Jeżeli bowiem jakiś przedsiębiorca operuje na skraju opłacalności z punktu widzenia marży jednostkowej, podwyższenie stawki podatkowej zmusza go do przejścia do szarej strefy lub zaniechania działalności gospodarczej. „Czy można powiedzieć – pytał już dwieście lat temu Jean-Baptiste Say – że konieczność uiszczenia podatku zmusza klasę ludzi pracujących do podwojenia wysiłków, co powoduje wzrost produkcji? Przede wszystkim należy zauważyć, że same wysiłki nie wystarczą, aby produkować; do tego potrzebne są jeszcze kapitały, a podatek jest tym, co utrudnia oszczędność, z której powstają kapitały”.

Naukowa teza o zmniejszaniu przez podatników kosztów w reakcji na zwiększenie podatków świadczy o całkowitym oderwaniu nauki od rzeczywistości gospodarczej.. Obniżenie kosztów zwiększa bowiem zysk brutto do opodatkowania. O wiele powszechniejsza jest więc reakcja odwrotna: zwiększania kosztów aby zmniejszyć dochód. Podejmowane są wówczas dość pochopne zakupy, które nie mają dostatecznego uzasadnienia ekonomicznego, a opierają się jedynie na kalkulacji podatkowej. Jeżeli zaś dany system podatkowy przewiduje też jakieś ulgi inwestycyjne, to skłonność dokonywania nie zawsze potrzebnych wydatków będzie tym większa.

Żadne usprawnienie produkcji nie zrekompensuje zresztą straty spowodowanej zwiększeniem stawek podatkowych. Podatnicy prowadzący małe i średnie przedsiębiorstwa w swej reakcji psychologicznej na opodatkowanie biorą pod uwagę wysokość podatku. Ich najpowszechniejszą reakcją na zwiększone stawki podatkowe w podatku dochodowym jest próba zwiększenia cen.

Podatnik ma najczęściej wybór pomiędzy przystosowaniem się do podatku poprzez wypełnienie obowiązku podatkowego lub też podjęcie próby jego przerzucenia, uniknięcia lub uchylenia się od opodatkowania. Ocena, która reakcja jest powszechniejsza dokonana może być w oparciu o modele teoretyczne odnoszące się do natury zachowań ludzkich i/lub poprzez empiryczną obserwację tych zachowań. Lionel Robbins stwierdził onegdaj, że ekonomia jest nauką badającą wybory ludzkie odnoszące się do relacji pomiędzy celami i rzadkimi środkami mającymi alternatywne zastosowania. Tak rozumiana ekonomia przyjmuje pewną koncepcję człowieka, wyraźnie odróżniającego się od świata przyrody, który jest zdeterminowany prawami fizyki. Oryginalność ludzi na tle świata przyrody polega na ich zdolności dokonywania wyborów w oparciu o określone przez nich samych cele. A wybory te dokonywane są zgodnie z zasadą maksymalizacji, która oznacza, że:

(i) człowiek zmierza do osiągnięcia postawionego sobie celu przy pomocy jak najmniejszego nakładu, wystarczającego do osiągnięcia tego celu, albo

(ii) przy danej ilości nakładu, człowiek stara się maksymalizować swoje cele.

W gospodarce celem prowadzonej działalności jest osiągnięcie zysku. Płacone podatki są zaś niezbędnym nakładem obciążającym zysk brutto. Można wiec postawić tezę, że człowiek będzie się raczej starał nakład ten zminimalizować. Zważywszy, że płacenie podatku powoduje uczucie przykrości, nie mogą dziwić reakcje podatników zmierzające do minimalizacji obciążeń podatkowych. Ten model teoretyczny potwierdzają także obserwacje empiryczne dotyczące zachowań podatników w reakcji na obciążenia podatkowe. Legalne unikanie podatku oznacza wykorzystywanie przepisów prawnych stwarzających możliwość zmniejszenia ciężaru podatkowego dzięki różnego rodzaju ulgom, zwolnieniom bądź wyłączeniom podatkowym. Możliwe jest także wykorzystywanie istniejących luk w prawie, o co tym łatwiej im bardziej skomplikowany jest system podatkowy z uwagi właśnie na owe liczne ulgi, zwolnienia i wyłączenia. Tego typu działanie frater legem pozostaje legalnym. Polega ono na „korzystaniu z okazji stwarzanych przez prawo dających preferencje pewnego rodzaju wydatkom czy inwestycjom – piszą Robert Hall i Alvin Rabushka. Problem polega na tym, dodają ci sami autorzy, „że wyższe stawki podatkowe skłaniają inwestorów do zajmowania się raczej podatkową stroną przedsięwzięcia niż jego przydatnością gospodarczą”.

Unikanie podatków to kosztowny interes. „Wiele największych umysłów z dziedziny prawa i księgowości nieustannie pracuje nad wyszukiwaniem luk w przepisach podatkowych. Następnie tworzą narzędzia inwestycyjne, aby te luki wykorzystać, trąca czas i pieniądze, aby sprzedać inwestycję opłacalna podatkowo potencjalnym inwestorom, a w końcu stoją na straży, broniąc ich przed interwencjami urzędów skarbowych. Nie można tego nazwać działalnością produktywną w sensie tworzenia czegoś o jakiejkolwiek wartości dla społeczeństwa. Ich jedynym celem pomoc pewnym podatnikom, aby zapłacili mniejszy podatek. Koszt rzeczywisty to towary i usługi, jakich mogliby ci utalentowani ludzie dostarczyć, gdyby nie poświęcali życia na przekopywanie systemu podatkowego” – piszą Robert Hall i Alvin Rabushka.

Nielegalne jest natomiast podejmowanie działań contra legem, czyli uchylanie się od podatków – „uprzejme określenie oszustwa”. Powinno to być rzeczą wstydliwą i powodem do ujmy. Niestety polityka podatkowa współczesnych państw, która ma coraz więcej wspólnego z wywłaszczaniem niektórych obywateli, a nie z opodatkowywaniem, sprawia, że uchylanie się od podatków staje się powodem do dumy i przechwalania się w towarzystwie. Dzieje się tak zawsze, gdy system podatkowy odbierany jest przez społeczeństwo jako niesprawiedliwy. Można powiedzieć, że tak odbierany jest właśnie polski system podatkowy, czego przejawem jest rozmiar szarej strefy oraz ilość wykrywanych nadużyć podatkowym w przedsiębiorstwach prowadzących zarejestrowaną działalność gospodarczą. Prawdą jest, że obowiązuje „zasada Andreja Wyszyńskiego”, stalinowskiego prokuratora, który powiadał: „dajcie mi człowieka, a znajdę mu parafkę”. W tak skomplikowanym i niejasnym systemie podatkowym, jaki obowiązuje w Polsce, na każdego podatnika można znaleźć „parafkę”. Wobec tego duża część wykrywanych nieprawidłowości podatkowych wcale nie musi być wynikiem oszustwa. Jednakże wiele z nich to rzeczywisty efekt działań zmierzających do ukrycia przychodu lub nielegalnego podwyższania kosztów. Ukrywanie przychodu może polegać na nie ujawnianiu majątku stanowiącego przedmiot opodatkowania, co jest najczęściej spotykane w przypadku podatku od spadków, nie wystawianie lub nie księgowanie faktur, najczęściej spotykane u przedstawicieli wolnych zawodów i wystawianie rachunków bez sprzedaży w celu obniżenia podatku VAT. Podwyższanie kosztów polega na zaliczaniu w koszt prowadzonej działalności gospodarczej wydatków osobistych właściciela, wspólnika lub członków władz spółek prawa handlowego, podwyższanie amortyzacji lub zaliczanie do kosztów zakupów środków trwałych, które powinny być amortyzowane, poprzez rozbijanie rachunku na kilka mniejszych części. Częstym sposobem zawyżania kosztów jest także księgowanie fikcyjnych lub wręcz fałszywych rachunków oraz dokonywanie transferów za granicę do tak zwanych rajów podatkowych jako zapłaty za fikcyjne usługi lub nawet towary. Służy do tego zawyżanie cen za towary zwolnione z cła. Gdy nie trzeba płacić w Polsce cła, albo gdy stawka celna jest stosunkowo niska, opłaca się kupić towar za pośrednictwem spółki zarejestrowanej w raju podatkowym, która odbiorcy polskiemu wystawia fakturę odpowiednio podwyższoną. Podatek VAT i tak podlega odliczeniu. Zatem nawet po zapłaceniu 10 czy 15% cła zysk w porównaniu z podatkiem dochodowym pozostaje znaczący. A jest on tym większy, gdy uda się nabyć jakiś towar z cła w ogóle zwolniony. W ten sposób dokonuje się transfer zysku przed jego opodatkowaniem. Postępują tak zarówno inwestorzy zagraniczni, którzy wykorzystują w tym celu swoje spółki zarejestrowane w tak zwanych rajach podatkowych, jak i przedsiębiorcy polscy, którzy dodatkowo naruszają nie tylko przepisy podatkowe, ale także dewizowe, gdyż udziały w spółkach zagranicznych przez lata obejmowali przeważnie bez informowania o tym Narodowego Banku Polskiego.

Według danych amerykańskiego programu mierzenia wypełniania obowiązków podatkowych przez podatnika aż 90% niezapłaconych podatków jest wynikiem „składania nieuczciwych zeznań z uczciwej działalności”. W Stanach Zjednoczonych 70% oszustw polega na zaniżaniu obrotu, 17% na zawyżaniu kosztów, 9% na zwykłym niezapłaceniu podatku, a tylko 4% na nie składaniu zeznań podatkowych. W Polsce proporcje te kształtują się inaczej. Z uwagi na marginalne znaczenie nielegalnych źródeł przychodów, takich jak handel bronią, czy narkotykami jeszcze większy procent oszustw jest nie tylko wynikiem składania fałszywych zeznań, ale także nie składania ich w ogóle. Zdecydowanie więcej jest też podejmowanych działań zmierzających do zawyżenia kosztów. Kontrole UKS i US kwestionują zazwyczaj nieprawidłowe koszty takie jak zawyżanie stawek amortyzacyjnych, czy zaliczanie w koszty działalności gospodarczej wydatków prywatnych.

Im silniejsza jest pokusa uchylania się od obowiązku podatkowego, tym większe prawdopodobieństwo, że wielu podatników ulegnie tej pokusie. A siła tej pokusy jest wypadkową stopnia skomplikowania systemu podatkowego i efektywności działania aparatu kontroli skarbowej, czyli jednym słowem ryzyka wpadki z jednej strony oraz rozmiaru spodziewanego zysku – czyli wysokości zobowiązania, którego próbuje się uniknąć, z drugiej strony. Zbyt wysokie podatki są więc same w sobie zachętą do tego, aby ich nie płacić. Jak pisał prawie siedemdziesiąt lat temu Roman Rybarski, „moralność podatku jest w odwrotnym stosunku do wysokości podatku; im podatki są wyższe, tym mniejsza jest moralność”. Czasami przy podwyższaniu podatku wzrost „defraudacji podatkowych” czyni podatek zupełnie iluzorycznym, nie opłaca się podwyżka, bo ludzie dochód zaczynają ukrywać Skomplikowanie przepisów podatkowych stanowi zaś doskonałe pole do działania dla osób podejmujących ryzyko ucieczki przed fiskusem.

Podatnicy, którzy nie chcą podejmować działań nielegalnych mogą jeszcze, całkowicie zgodnie z prawem, zaniechać opodatkowanej działalności. „Wprowadza się podwyższony podatek od elektryczności – wolno jest każdemu reagować w ten sposób, że się posługuje naftą. Wprowadza się podwyżkę innych artykułów konsumpcji – wolno jest zlikwidować konsumpcję” – pisał Roman Rybarski. Dziś wielu podatników reaguje podobnie, o czym świadczy choćby wzmożone zainteresowanie kierowców instalacją gazową do napędu samochodów po każdej podwyżce akcyzy na paliwa silnikowe. Czasami ustawodawca wprowadzając drakońskie podatki zmierza do takiego właśnie celu, jak najprawdopodobniej było na początku lat dziewięćdziesiątych z cłami na samochody osobowe, które miały zachęcić Fiata i General Motors do inwestycji w Polsce. Zdarza się jednak również, że reakcja podatników polegająca na ograniczeniu produkcji czy konsumpcji jest przez władzę wcale niezamierzona. Niestety, dla zdecydowanej większości polskich podatników z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, taka reakcja na opodatkowanie nie wchodzi w grę – gdyż prowadzona przez nich działalność gospodarcza jest jedynym źródłem utrzymania. „Wycofanie się z działalności” może w ich przypadku oznaczać jedynie przeniesienie się do szarej strefy.

Reakcje podatników na obciążenia podatkowe są podyktowane subiektywnym postrzeganiem przez nich ciężaru podatkowego, który wyraża suma podatków zmniejszająca dochód podatnika, będąca różnicą między dochodem, który byłby do dyspozycji podatnika, gdyby nie trzeba było płacić podatku, a dochodem rzeczywistym, czyli tym, którym podatnik dysponuje po opłaceniu podatków. Rację miał Tomasz z Akwinu pisząc, że „gdy panujący wymuszają coś przy użyciu przemocy w sposób niewłaściwy, to jest to rabunek taki sam, jak rozbój na drodze”. A rabunkowi ludzie będą się zawsze sprzeciwiali.

Co więcej, niektóre instytucje podatkowe stwarzają w podatnikach poczucie niezadowolenia. Zdaniem Jamesa Buchanana do instytucji takich można zaliczyć progresję w opodatkowaniu dochodów osobistych, która wyzwala poczucie zbytniego obciążenia podatkowego związane ze skłonnością do myślenia podatników w kategoriach marginalnych stóp podatkowych. Progresja wywołuje bowiem przeświadczenie, że dobra i usługi publiczne dostępne są w ramach jakiegoś schematu „negatywnego dyskonta ilościowego”, to jest po jakiejś rosnącej cenie marginalnej.

Niezwykle istotnym elementem rzutującym na zachowania podatników są ich odczucia dotyczące wydawania ich pieniędzy. Jak pokazują badania Rzeczpospolitej, na dziesięciu Polaków sześciu nie ufa osobom odpowiedzialnym za dysponowania publicznymi, czyli swoimi, odebranymi im w formie podatków, pieniędzmi. Zdecydowanie zwiększa to dyskomfort podatnika i zwiększa skłonność do nie oddawania pieniędzy w ręce osób, do których nie ma się zaufania. Trzy czwarte badanych uważa, że ludzie wydający pieniądze publiczne nieuczciwie się bogacą. Zdecydowana mniejszość, bo tylko 26% sądzi, iż środki publiczne są wydawane dla pożytku ogółu obywateli. Zdaniem 3% respondentów dla dobra publicznego nie wydaje się ze środków publicznych nic, a prawie 9% uważa, że „prawie nic”. Według 29% badanych przeznacza się na ten cel mniejszą część wspólnych środków, a według 20% „mniej więcej połowę”. 13% respondentów nie ma na ten temat swojego zdania. A zatem aż 61% badanych ma wątpliwości co do sposobu wydawania co najmniej połowy środków budżetowych. Jak w takiej sytuacji mogą nie unikać, lub wręcz uchylać się od opodatkowania? Warto podkreślić, że badania te przeprowadzono w okresie apogeum popularności rządu Leszka Millera zaraz po wyborach parlamentarnych w roku 2001, gdy wyborcy mieli nadzieję, że nowy rząd położy kres ujawnionym zjawiskom korupcji z ostatniego okresu funkcjonowania rządu Jerzego Buzka. Po ujawnieniu kolejnych afer finansowych, gdy zaufanie do kolejnego rządu dramatycznie spadło, ilość podatników przekonanych, że ich podatki są defraudowane dramatycznie wzrosła. Badania CBOS z 4-7 kwietnia 2003 roku pokazały, że aż 87% Polaków sądzi, że politycy dbają przede wszystkim o własne interesy, 77% uważa, że politycy są nieuczciwi. Od roku 1993 z 22% do 6% zmniejszyła się liczba osób wierzących, że politycy to ideowcy, chcący zrobić coś dobrego dla kraju. Z 31% do 52% wzrosła liczba osób twierdzących, że polityka przyciąga ludzi ze względu na pieniądze. 75% respondentów uważa, że mimo politycznych różnic, politycy tworzą jedną zorganizowana sitwę. Przed tak ocenianym państwem podatnicy bronią się jak przed złodziejem – wszelkimi dostępnymi środkami.

Robert Gwiazdowski
29.10.2008 r.
***
Tekst był wcześniej opublikowany na blogu autora

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *