Co zawdzięczamy 1968?
My, dzieci roku 1968
Spójrzmy dzisiaj na zdjęcia z demonstracji protestacyjnych z lat 60-tych, bądź też tylko na zdjęcia pierwszych lepszych młodych ludzi z tamtego okresu, a rzuci nam się w oczy niewiarygodny wręcz konformizm. Zaskoczy to każdego, kto chroni i pielęgnuje mgliste wspomnienie kolorowego, zbuntowanego społeczeństwa, w którym wielu odkrywało i eksponowało swoją indywidualność, w którym chciano się bronić przed naciskiem konformizmu mas społecznych. Co prawda różnice zauważyć można w ubiorze z tamtego okresu, ale co dziwne, nie w fizjonomii twarzy społeczeństwa 68 roku w relacji do osób żyjących w innych epokach.
Widać zdjęcia podobnych do siebie ludzi, niezależnie od tego, czy pochodzą oni z roku 1950, 1960 czy też z lat 30-tych. Mniej zwraca jednakże uwagę fakt, iż w młodych społeczeństwach antagonistycznych lat sześćdziesiątych bądź osiemdziesiątych, zorientowanych mniej lub bardziej politycznie, nie występowało zjawisko silnego nacisku konformizmu, ale było ono bardziej rozpatrywane jako problem.
Dopasowanie i konformizm nie były tematem krytyki w roku 68, ale obowiązywały jako pożądane zasady zachowania i cele działań pedagogicznych, socjalnych i psychoterapeutycznych.
Idąc śladem Götz Aly* („Nasza walka 1968”), uważam, że wcale nie jest przesadzone pojęcie analogii pomiędzy konformizmem obserwowanym i praktykowanym wśród grup społecznych w roku 68, w relacji do konformizmu narodowych socjalistów. Można zatem skrytykować stwierdzenie, iż nonkonformizm roku 68 był wtedy nowym rodzajem konformizmu, przynajmniej dla części młodzieży. Ważne jest jednak stwierdzenie, iż skala tej krytyki wynika z ruchu roku 68, w każdym zaś razie zawdzięcza je autorytarnym odłamom tego ruchu.
Krytyka w praktyce nie obala jednak krytyki teoretycznej roku 68, lecz ją potwierdza, w momencie kiedy przejmuje kryterium owej krytyki.
Przeciwnie zaś, ten kto chce bronić konformizmu przed teoretyczną krytyką 68, ten po prostu nie może już krytykować praktycznego konformizmu roku 68. Krytyka autorytetów, które kształtowały rok 68, celuje dokładnie w siłę i wzmacnianie odpowiedzialności indywidualnej – a mianowicie, aby ślepo nie podążać śladem autorytetów – przeciwko konformizmowi. Realizacja tego w praktyce okazuje się często zgoła odmienna, niż zakładano, co ilustruje przykładowo przypadek Thomasa Jeffersona, bohatera wolnościowego, wieszczącego teorię „life, liberty and property”, któremu równocześnie nie stwarzało żadnych trudności trzymanie niewolników. Z punktu wiedzenia socjopsychologii można zatem stwierdzić, iż w każdej grupie występuje określony nacisk konformizmu.
Tak dalece zatem, jeżeli krytykę 68 przyjmie się jako absolutne kryterium, można ją zdefiniować jako naiwną. Tym samym jednak krytyka ta bynajmniej nie byłaby bezprzedmiotowa.
Znacząca różnica pomiędzy rokiem 1968 i 1933 wynika z tego, iż rok 68 z nacisku konformizmu uczynił problem. Nawet jeżeli tego rodzaju roszczenie nie było praktyczne, w efekcie robiło jednak różnicę. Nacisk konformizmu nie może bowiem w tak prosty sposób być wykorzystywany jako środek do forsowania i realizacji zamierzeń politycznych. Ludzie stają się bardziej krytyczni. Prawidłowe jest również to, na co uwagę zwraca Götz Aly, iż to nie rok 68 bynajmniej miał „wynaleźć i odkryć” krytykę konformizmu. Wydaje mi się, iż nikt tak nawet nie przypuszczał. Społeczeństwo 68 roku w Niemczech, obok Karla Marxa odnosiło się do teorii indywidualności Wilhelma von Humboldta, bądź też do założeń psychoterapeutycznych, które problematyzowały pojęcie nacisku konformizmu (od Zygmunta Freuda, przez Wilhelma Reich’a do Fritza Perls’a).
Kandydat na prezydenta USA, republikanin Ron Paul, występujący przeciwko środowisku lewicowych liberałów, który zazwyczaj przedstawiany jest jako następca i spadkobierca roku 68, w tle swojego filmu wideo promującego jego kampanię pokojową, wykorzystał piosenkę „Sound of Silence” Simona & Garfunkel’a: pozytywne połączenie do czasów hipisowskich oraz piękne wskazanie na muzykę „folklorystyczną”, jako protest przeciwko wojnie w Wietnamie. W konserwatywnych środowiskach stanów południowych Ron Paul nie zdobył praktycznie żadnych punktów, zamiast tego zaś, grupa „chłopaków Rona” pokazała gdzie znajdują się prawdziwe korzenie rewolucji Rona Paula, a mianowicie bezpośrednio w „alternatywnych stylach życia”, wyrastających z roku 68.
Porażka i powodzenie
Czy rok 1968 okazał się porażką? Opinia taka powtarzana jest często, również przez Götz Aly. Istotne jest, iż to co określanie jest jako „porażka“, powinno się udać i zakończyć powodzeniem. Bądź inaczej rzecz ujmując: Hitlera nie należy krytykować za to, że nie udało mu się stworzyć stabilnych i potężnych Niemiec. Odmiennie do tego ubolewać należy nad tym, iż Józefowi Stalinowi oraz Mao Tse Tungowi udało się stworzyć i ustabilizować władzę partii komunistycznych również po ich śmierci. Porażka i powodzenie nie są problematycznymi kryteriami do oceny: dobry bądź zły – przy ich pomocy dokonuje się raczej analizy treści zakładanych wcześniej celów. I jeżeli wyjdzie się od pojęcia celów, nie ma praktycznie żadnej jednolitości „roku 68“. O czyich celach myślimy? Rudiego Dutschke? A.S. Neill’a? Daniela Cohn-Bendit? Ulrike Meinhof? Carla Rogers? Jürgena Habermas?
Z drugiej strony 68 przypisuje się i udowadnia wiele negatywnych „osiągnięć“: zburzenie życia rodzinnego, homoseksualizm społeczeństwa, rozgardiasz „multi-kulti“, upadek kultury, wykształcenia i obyczajów. Pojawia się jednak pytanie, dokąd i do czego chcieliby powrócić ci, którzy ubolewają nad tego rodzaju rozwojem: nierozerwalność małżeństwa? Homoseksualiści do więzienia? Kary cielesne w szkole? Starogrecki zamiast języków do programowania? Selekcja kobiet noszących dżinsy? Cenzura treści seksualnych w mediach? Zakaz nakłaniania do nierządu?
Żeby nie było wątpliwości: jest to możliwe. Ajatollahowie, Talibowie i fundamentaliści chrześcijańscy pokazują, w jaki sposób to zrobić, albo przynajmniej, iż można tego chcieć. Jak to zrobić, również jest jasne: w wyniku represji politycznych, które w porównaniu do roku 1933 dozwolone są prawnie w większym stopniu niż socjalny nacisk konformizmu w roku 1968. „Najpóźniej zaś dojście do władzy muzułmanów spowoduje koniec politycznie napędzanej homoseksualizacji społeczeństwa“ pisał Johannes Rogalla von Bieberstein w niniejszej gazecie [ef 81]. Mógłby mieć rację. Ale czy naprawdę jest to coś, czego chcemy? Ja w każdym razie nie. Naprawdę boję się wspomnianej tutaj nadciągającej i rosnącej w siłę antyliberalnej i antyoświeceniowej koalicji fundamentalistów muzułmańskich i chrześcijańskich. Nie jest to żadna koalicja, która ochroni nas przed przymusem, który mógłby wystąpić w następstwie roku 68. Przeciwnie. Wniosek: wszystko, co trzeba wiedzieć.
W kontekście państwowej gospodarki planowej szybko zmienia się pozycja określonych elementów dziedzictwa 68 roku: przez lata uskarżano się na stronę konserwatywną, iż ze względu na zacieranie różnic i równanie w dół w roku 68, osoby niezdolne i pozbawione talentu „zapychały“ gimnazja i zaniżały poziom. Nawet OECD, które krytykowało zbyt niską ilość studentów w Niemczech, mierzoną w relacji do planowanych przez państwo wskaźników, chętnie przypisywano socjalistyczne „równanie w dół“, pomimo iż OECD przytaczało ostre argumenty wobec ekonomii gospodarki planowanej.
Tak działo się w latach z domniemywaną, produkowaną na rynku pracy przez polityczny interwencjonizm nadwyżką osób z wykształceniem uniwersyteckim. Nagle jednak ponownie pojawiło się pojęcie „rezerwy zdolności i talentów“ Konserwatywni komentatorzy od nowa martwili się o to, iż „zdolni i utalentowani“ nie są widoczni i nie są promowani. Równocześnie przemysł narzekał na brak inżynierów. Nie!, nie!, to musi być przypadek, i naturalnie między tym wszystkim nie ma żadnego związku. „Zdolności i talent“ są przecież zgodnie z konserwatywnym kredo, obiektywnie ustaloną i stwierdzoną kategorią biologiczną.
„Rezerwy talentu i zdolności“ było pojęciem technokratycznej reformy szkolnej, przeprowadzonej w latach 1960 i 1970, którą dzisiaj składa się na karb roku 68. Był to czas, kiedy gimnazjum humanistyczne z punktu widzenia produkcji gospodarki planowanej jako kapitał humanistyczny uznawane było za dysfunkcyjne, a kapitaliści państwowi dalsze udziały w świadczeniach mających na celu podnoszenie kwalifikacji chcieli przenieść na podatników – i to im się udało. Pedagog, Heinz Joachim Hedorn pisał wówczas ironicznie, iż tyle osób będzie uchodziło za „utalentowanych i zdolnych“ ile będzie ich potrzebował (przemysłowy) system potrzeb. Heydorn jest interesującym „pogranicznikiem“, pomiędzy konserwatystami (obrońca gimnazjów o profilu humanistycznym), marksistami (Szkoła Frankfurcka) i anarchistami (wydał pisma Gustava Landauera oraz bardzo cenione prze Murraya Rothbarda – Etienne de la Boetie). To właśnie on jest twórcą tego cudownego sformułowania, iż technokratyczna socjaldemokratyczna reforma szkolnictwa – powszechnie szkoła stowarzyszona – jest „nierównością, odmiennością dla wszystkich“. W zdaniu tym zawiera się wszystko, co jest do powiedzenia.
Spójrzmy na drugą stronę „talentu i zdolności“. Socjaldemokratyczna polityka kształcenia martwiła się w latach po roku 1968 tym, iż młodzież i dzieci obcokrajowców nie wywiązywały się z obowiązku szkolnego. Ci nieliczni, którzy uczęszczali do szkoły, najczęściej nie mieli, albo też odnosili nieliczne tylko sukcesy. Dlatego zaproponowana strategia była jasna i przejrzysta: przy pomocy chleba z cukrem (subwencje, dotacje, praca socjalna) oraz pejcza (szkolnictwo przymusowe) podwyższyć obecność, programy promujące, równocześnie „ulepszenie“ (powszechnie zaostrzenie) „ochrony młodocianych“ (powszechnie zakaz pracy dla młodych osób i tym samym ich dyskryminacja oraz wymuszone „zdziecinnienie“) oraz ostatecznie dalsza redukcja oferty prac dla niewykwalifikowanych jako „działanie uboczne“ innych działań polityczno – gospodarczych. Co z tego wyniknęło, określane jest dzisiaj mianem wyniku myślenia muli-kulti roku 68.
Powinno się jednak o tym wiedzieć już wówczas. I to wtedy, gdyby na poważnie przyjęto krytykę szkolnictwa głoszoną w 68 roku. Analfabeci produkowani w szkołach, fiasko szkolnictwa i oświaty jako reformy życia dla wszystkich części społeczeństwa, powstanie kultury „zawieszenia“ i lenistwa, wzrost wzajemnej przemocy, wypracowanie kryminalnych ścieżek życiowych dla określonych grup etnicznych, kulturowych i religijnych – żadnego sukcesu w sensie określonych wcześniej celów, mających prowadzić do „integracji“ młodzieży i zapewnienia im lepszej przyszłości, szans na pracę i samostanowienie. Prowadzono studia empiryczne, takie jak Christophera Jencks’a czy Charlesa Murraya. Były studia poszczególnych przypadków, takie jak te, które prowadzili John Holt, Jonatan Kozol czy James Herndon. Były badania historyczne Michaela Katz i Davida Nasaw. Były pisma Paula Goodman, w których wszystko to on wyjaśnił. Dla Stanów Zjednoczonych. Anarchista Goodman do połowy lat 60-tych miał w USA większy wpływ na ruchy protestacyjne niż neomarksistowska koncepcja, na przykład Herberta Marcuse.
Przypominam sobie, iż Hartmut von Hentig w latach 70-tych występował przeciwko stosowaniu poglądów Goodmana; my w Niemczech musimy najpierw zrealizować założenia szkoły stowarzyszonej, zanim będziemy mogli stwierdzić jej niepowodzenie i nieprzydatność w sensie radykalnej krytyki szkolnictwa. Patrząc na to z dzisiejszego punktu widzenia był to gorzki cynizm. Ale nie osób z rocznika 68, lecz lewicowych liberałów, chroniących władze.
Koniec pedagogiki „przytulania”
Żadne z pojęć, które modne było w latach 60-tych nie miało tak dużego znaczenia dla zmian jak wychowanie „anty-autorytarne”. Aktualnie pojęcie to przyjmowane jest wręcz za przezwisko, przynajmniej zaś zdradza znamiona śmieszności. „Uczniowie potrzebują ostrych i surowych reguł” lub „sankcje są konieczne” – brzmiały w odpowiednich czasach hasła, skierowane przeciwko pedagogice „przytulania” 68 roku. Ostra interwencja pomaga nie tylko wobec zanikowi redukcji wydajności i pracowitości, ale również przeciwdziała przestępczości wśród młodzieży.
Czym jednak było „wychowanie anty-autorytarne“ ? Przykład ze szkoły z internatem A.S. Neills w Summerhill, która była modelem wychowania „anty-autorytarnego”: jeden z nowo przyjętych do szkoły chłopców wybił okno we wspólnej sypialni w internacie. Pierwsze – oczekiwał kary, a po drugie, iż okno wymienione zostanie przez „szkołę”. Nie wydarzyło się jednak, ani jedno, ani drugie. Nie było żadnych sankcji. Przynajmniej na początku. Ale w sypialni było zimno. Dotknęło to pozostałych uczniów. Co zrobić? Kieszonkowe chłopca nie było wystarczające, aby zapłacić za nowe okno. Zatem grupa musiała się na nie złożyć. Inni, i tak już wystarczająco zdenerwowani, zażądali od kolegi ze szkolnej ławy zwrotu pieniędzy, tak szybko, jak to będzie możliwe. Bardzo surowa reguła. Oczywiście: sankcja. Naturalna sankcja. Surowe reguły własnościowe (naprawienie szkód) zamiast samowola i despotyzm.
Przykład z innej szkoły, która chwalona była jako model i wzorzec powrotu do dyscypliny: nawet lewicowy radykał „Rotzbengel” wstaje z ławki na powitanie nauczyciela. Świetnie. Czy w związku z tym nie popełnia „czynu karalnego”? Czy w związku z tym będzie w przyszłości potrafił akceptować prawa własności? Raczej mało prawdopodobne. Naturalnie, iż nauczyciel mógłby powiedzieć: „będę prowadził z Wami lekcje tylko wtedy, gdy na powitanie będziecie wstawali z ławek”. W sytuacji występowania dobrowolności: nauczyciel mógłby się wzbraniać przed nauczaniem ucznia, który nie wstaje na jego powitanie. Uczeń, który nie chce wstać na powitanie, może nie uczestniczyć w zajęciach. Wszystko to nie jest problemem. Ale w sytuacji przymusu „to coś” wygląda zupełnie inaczej.
Ale czyż „my” nie musimy zmuszać dzieci do chodzenia do szkoły, albowiem konserwatywni, nie mniej niż socjaldemokratyczni politycy wyjaśniają, iż brak wykształcenia jest przyczyną przestępczości? Nie jest. Powodem przestępczości wśród młodzieży jest przede wszystkim zamknięcie i solidarność społeczeństwa. W społeczeństwie, do którego wstępem jest tylko i wyłącznie wejście poprzez wykształcenie (szkolne), brak owego wykształcenia równoznaczny jest z automatycznym wykluczeniem z tej społeczności. Z tego wynika wysoka motywacja do wejścia na ścieżkę przestępczości. Odwrotny wniosek, iż przestępczość udałoby się zredukować, gdyby młodzież została zmuszona do „konsumowania” wykształcenia jest błędny i zły. W sytuacji, kiedy „poddawani” są kształceniu tym bardziej dotkliwie doświadczają oni swojej ułomności, zawodności i poniesionego fiaska. Przestępczość, patrząc statystycznie wzrasta z każdym rokiem przymusowego obowiązku szkolnego. Wszystko to przeanalizował Paul Goodman.
Wychowanie „anty-autorytarne”, które propagowało pokolenie 68 roku, nie było „pakowaniem w watę”, „hodowaniem pod kloszem” rozpuszczonych myślicieli z licznymi roszczeniami. W wychowaniu tym chodziło o kreowanie własnej odpowiedzialności od początku, o samostanowienie i samodzielność, o zainteresowanie daną sprawą, w miejsce wbijania pałką i kucia bezsensownych pustych formuł oraz o uczenie się zachowań społecznych na bazie realnego życia, a nie na podstawie nieżyciowych i oderwanych od rzeczywistości morałów i zwyczajów. Ta anty-autorytarna forma uczenia widziana była jako zasadniczo niezgodna i niespójna ze szkołą państwową. Chodziło o to, aby stworzyć autonomiczne instytucje poza władzą państwa.
Zburzenie wolnego społeczeństwa
Jak wyraźne było „anty-autorytarne wychowanie” pokazuje dążenie rocznika 68 do rozszerzenia swojej wolności osobistej. Niektórzy krytycy przypuszczają, iż nie tylko w sposób niezamierzony udało im się osiągnąć zupełne przeciwieństwo tego, co miało być ich zamiarem; nie!, zburzenie wolności miało wręcz być ich rzeczywistym celem: „Neomarksizm: sztaby personalne szkół i kościołów są skażone i zatrute socjalizmem społecznym. Tym samym są najważniejszymi oddziałami pomocniczymi w wojnie z wartościami Zachodu. Są odpowiedzialne za upadek sposobu kształcenia i za eskalację gwałtu i przemocy w szkołach i na ulicach. Wyegzekwowały to, co głosiły socjalizm i neomarksiści 68 roku: zburzenie wolnego społeczeństwa i zachodniej kultury postępu” – tak pisał Roland Baader w „eigentumlich frei 79”
Co głosiło pokolenie 68 roku? Przedstawicielom wychowania anty-autrytarnego nie można raczej przypisać sympatii do „sztabów personalnych szkół państwowych”. Każdy, kto dzisiaj będzie czytał ekspertyzy dotyczące niemieckiego wskaźnika kształcenia z lat 70-tych stwierdzi, iż: technokraci i lobby gospodarcze żądało i promowało reformę szkolnictwa, przypisywaną dzisiaj rokowi 68, ponieważ ówczesna szkoła została sklasyfikowana jako dysfunkcjonalna, podczas gdy sami najbardziej wyważeni lewicowcy, którzy mieli prawo głosu w sprawie wskaźnika kształcenia, odrzucali i dezaprobowali szkołę jako instytucję niereformowalną. I nawet jeżeli społeczeństwo 68 roku odpowiada za dzisiejszą przemoc w szkołach i na ulicach, to kto odpowiada za społeczeństwo 68 roku? Humanistyczne gimnazjum, w duchu którego było ono wychowywane! Dokładnie na to zwrócił uwagę Heinz Joachim Heydorn we wczesnych latach 70-tych w odwrotnym osądzie: ruchy protestacyjne zawdzięczamy humanistycznemu ideałowi kształcenia, który je odrzuca.
W idei socjalizmu zarówno szkoły jak i kościoły nie potrzebowały wsparcia społeczeństwa 68. Każdy, kto chociaż trochę zaczytywał się w literaturze niemieckiej tradycji oświatowej, napotka tam wiele (konserwatywnego) socjalizmu. A za myśl szkoły stowarzyszonej odpowiada „dobry, stary Humboldt”, który gimnazjum humanistyczne wyraźnie zaplanował jako szkołę dla wszystkich. Poprzedni Papież, którego nikt nie łączy i nie podejrzewa o rok 68, był znany ze swoich socjalistycznych poglądów. A propos „kultury wydajności pracy i postępu” : czy to parabola od identycznego wynagrodzenia dla odmiennie długich czasów pracy bądź też tradycja mnichów żebrzących – chrześcijaństwo odrzuca jednowymiarową ocenę ludzi tylko z punktu widzenia wydajności.
W przypadku tezy, iż 68 chciał zniszczyć wolne społeczeństwo lub, że nawet mu się to udało, pojawia się pytanie, czy społeczeństwo to (nasze? niemieckie?) było wolne przed rokiem 1968? Dlaczego zatem konsekwentny w swych przekonaniach, ekonomista gospodarki rynkowej i polityk Murray Rothbard sfromułował w 1965 w „Beyond Left and Right” wezwanie do stworzenia ruchu radykalno-liberalnego, poza lewicą i prawicą („libertarianizm”)? Czy bronił „wolne społeczeństwo” przed neomarksizmem? Nie ! Protestował on przeciwko zniewolonemu społeczeństwu amerykańskiemu i przedstawił lepszą koncepcję pokonania neomarksizmu. Albowiem jedno jest jasne: ideał wolności roku 68 od początku był upośledzony, ponieważ w obszarze gospodarczym broniono koncepcji kompletnego braku wolności. Z powodu tej błędnej koncepcji społeczeństwo 68 roku poniosło porażkę, rzeczywiście !
Stefan Blankertz, urodzony w roku 1956; pisarz. Napisał wiele kryminałów, których akcja rozgrywa się w średniowieczu jak i powieść utopijną „2068”, która tematycznie powiązana jest z niniejszym artykułem (patrz również ef75). „Przetworzenie” 1968 roku służy również do stworzonej przez niego instalacji Obraz-wiersz-montaż „che” (pojawiło się w formie tekstu, edycja z 2008 roku oraz w 68 limitowanych egzemplarzach). Wydał on na nowo klasyczny tekst Georga Dennisona dotyczący anty-autorytarnego wychowania i skomentował go (pedagogika GESTALT (postaci) w akcji , Wuppertal 2006)
Informacje : www.stefanblankertz.de
Internet
Więcej na temat Paul Goodman:
• www.as-anker.de/pg
• www.paulgoodmanfilm.com/trailer.html
01. maj 2008
* Gotz Aly – ur. w roku 1947, niemiecki historyk i dziennikarz, zajmujący się w swojej pracy głównie problemem eutanazji, holocaustu oraz polityki ekonomicznej w dyktaturze nacjonalistycznej.
W swojej książce „Nasza walka 1968 – irytujące spojrzenie wstecz” – wydanej w roku 2008, Aly analizował opozycjonistów niemieckich ruchów studenckich w latach 60-tych. Udało mu się dotrzeć do akt niemieckich instytucji urzędowych oraz opracowań współczesnych reakcjonistów, między innymi Josefa Ratzingera, Ernsta Fraenkel oraz Richarda Lowenthal.
Aly doszedł do wniosku, iż pokolenie 68 roku podobne jest do pokolenia swoich rodziców – nacjonalistycznej generacji roku 1933 – bardziej, niż mu się samemu wydaje.
Jako poszlaki służące do udowodnienia tej tezy przyjął Ali silne wystąpienia antymieszczańskie (anty-obywatelskie), gotowość do przemocy i gwałtu, antyamerykanizm, ukryty i utajony antysemityzm oraz wyciszenie krytyki lewicowych despotów. Pokolenie 68 nie było jego zdaniem „spóźnionym sposobem” rozwiązania problemu totalitaryzm, ale samo stało się częścią tego problemu. Pokolenie 68 nie było również „wyzwalaczem” liberalizacji moralności i obyczajów, ale jedynie korzystało z osiągnięć procesu, który tak naprawdę rozpoczął się już w latach 50-tych.
Stephan Blankertz
***
Tekst pochodzi ze strony mises.de.
Tłumaczenie: Anna Muszkieta – Buszka
Ciekawy artykuł, ale przeczyta go niewiele osób. Z resztą bezstresowe wychowanie w obecnym wydaniu jest szkodliwe. Jestem przeciwny mundurkom, ale kiedyś pewną nauczycielka mi powiedziała, że chłopcy jak zakładają garnitury to się lepiej zachowują. Myślę, że będzie postępował odwrót od dzisiejszego modelu edukacji w stronę autorytarnej dyscypliny – pewnie przybierze ona formę politpoprawnej indoktrynacji. Dzisiaj nie ma żadnych konsekwencji ze strony szkoły, ani społeczności. Myślę, że będzie więcej bramek z wykrywaczami metali, kamer, ochroniarzy i proporcjonalnie do tego agresji. Gdy jeszcze chodziłem do szkoły, znajomy pedagog z świetlicy do której uczęszczałem opowiadał mi o jakimś eksperymencie, że na małej wyspie umieszczono kilka gatunków zwierząt i wszystko było w porządku, dopóki nie zabrakło miejsca i wtedy zaczynały się one masowo zabijać między sobą. Wniosek? Podobnie jest w szkołach, gołe ściany – brak estetycznych gazetek, zbyt dużo ludzi w jednym pomieszczeniu, to męczy, powoduje agresję, przez co uczniowie śmiecą, niszczą sprzęty, etc. Jest dużo szkół gdzie uczęszcza np. ponad 1000 uczniów, to także wielki hałas. Jest zbyt dużo ludzi i za dużo materiału do wkuwania. Szkoły nie uczą praktyki życiowej, praw, jak założyć firmę, jak sobie dać radę w urzędzie, etc. Szkoły powinny uczyć zawodów, przydatnych umiejętności i uczestnictwa w społeczeństwie obywatelskim, radzenia sobie w gospodarce rynkowej. A humanizm? To we własnym zakresie, po lekcjach. Kiedyś był spór o Ferdydurke, by to omawiać i czytać potrzeba pewnej wiedzy. Ciekawe kto wpadł na pomysł by od lemingów wymagać dyskutowania na tematy kulturalne, zarezerwowane dla wąskich środowisk, czy jednostek z racji swojej trudności?
Co do szkolnictwa państwowego, to właśnie nasunęła mi się pewna szybka refleksja.
Obecnemu systemowi należy się komplement. Komplement za solidność i skuteczność w indoktrynacji całych pokoleń. Indoktrynacji polegającej na wmówieniu dzieciom o konieczności istnienia tego systemu za pomocą pseufonaukowych argumentów, których współczesny ludź i tak nie zrozumie (bo tak jest uczony). Co najsmiejsznie, gdy dochodzi do zwiększania się kompetencji państwa w wychowywanie, jak na przykład przedłużenie o rok podstawówki, to choć współczesnemu ludziowi ten pomysł wyda się zły, niebezpieczny i niewłaściwy ze względu na brak środków materialnych, to nie odejdzie on od obrony państwowego systemu indoktrynacji. Nie zrozumie, gdzie leży prawdziwa przyczyna problemów i będzie go bronił aż do śmierci..
czyżbym właśnie uświadomił sobie 'jak działa państwo’!?