Jednym z ulubionych uzasadnień dla prowadzenia etatystycznej polityki rozrostu państwa w kolejnych dziedzinach naszego życia jest jakoby “postęp”. Kolejne rządy, deklarujące się jako “postępowe” ujmują świat w nieskończone ilości oświeconych norm prawnych, które jakoby miałyby ten postęp przyspieszyć. A nic nie jest w stanie bardziej zirytować prawdziwego postępowca, za jakiego się uważam, niż przywłaszczenie tego określenia przez grupy dążące do celów zupełnie odmiennych niż rozwój cywilizacji.
A tylko w warunkach wolnego rynku i wolnej kultury postęp dokonuje się we właściwym kierunku – czyli ku większej użyteczności każdego z nas. W przeciwnym wypadku nie jest to rozwój. Jacek Dukaj w jednej ze swoich książek nazwał to deformacją – formą możliwą do zaistnienia, więc zaistniałą. Oczywiście nie można nikomu zakazywać nikomu dokonywać tej deformacji na samym sobie, dlatego represje na mniejszościach są moralnie nieuzasadnione. Sprawa ma się jednak inaczej, gdy próbuje się dostosowaywać do deformacji całe społeczeństwo, co postuluje współczesna lewica, wmawiając, że “tolerancja” polega nie na tolerancji, czyli braku prześladowań, ale na zmuszaniu ludzi do wyznawania jedynie słusznych poglądów, co jest oczywiście przysłowiowym przegięciem pały, przejściem z jednego, fundamentalistycznego biegunu fanatyzmu na drugi, “postępowy”.
Wolna kultura to taka, w której dominujące i mniejszościowe trendy ustalają się same, a nonkonformiści walcząc z nimi wskazują nowe drogi rozwoju. Tak dokonuje się postęp. Dziś próbuje się dogodzić każdemu, ucząc, że wszyscy powinniśmy koegzystować w jednorodnym “tolerancyjnym” modelu kultury i odbierając nonkonformistom możliwość walki o swoje racje. To jest “postęp”.
Wolny rynek to taki, w którym potrzeby i podaż ustalają się same, a firmy muszą zabiegać o klienta i szukać możliwości zdobycia przewagi nad konkurencją. Tak dokonuje się postęp. Dziś, w dobie regulacji, kultu bezpieczeństwa i stabilności, chroni się firmy przed zdrową konkurencją, manipuluje się mechanizmem rynkowym, w podatkach zabiera się pieniądze, które mogłyby być przenaczone na inwestycje i badania. To jest “postęp”.
Szanowna pani profesor Joanna Senyszyn swego czasu w programie “Młodzież Kontra” odpowiedziała swego czasu na pytanie młodzieżówki UPR dotyczące legalizmu upaństwowionych związków słowami “z punktu widzenia interesu państwa one są korzystniejsze”. I jest to absolutna prawda, podkreślając słowa “interes państwa”. Skądinąd wiemy, że interes państwa, czyli interes urzędników, zazwyczaj jest sprzeczny z interesem obywateli. Tym bardziej, gdy jest to quasitotalitarne państwo modelu p. prof. Senyszyn, które chce z lupą włazić ludziom do łóżek, by “kontrolować ich związki”.
Postęp ma się w dzisiejszym świecie doskonale, szczególnie tam, gdzie państwo najmniej mu przeszkadza. Bo chyba wszyscy powinniśmy sobie zdać sprawę z faktu, że pomóc mu w żaden sposób nie może, chyba że likwidując swoje własne regulacje.
Konrad ”Turin” Kozioł
09.01.2009 r.
***
Tekst był wcześniej opublikowany na blogu autora
>A tylko w warunkach wolnego rynku i wolnej kultury postęp dokonuje się we właściwym kierunku – czyli ku większej użyteczności każdego z nas.
Cała sprawa w tym, że użyteczność może być postrzegana tylko subiektywnie, nie można porównywać użyteczności różnych osób. Dotyczy to zarówno rzeczy, jak i myśli, idei. Konserwatyści uważają, że najważniejsze jest to, że każdy może robić ze swoim ciałem i czasem to, co mu się podoba i zawłaszczać przedmioty materialne. Postępowcy mówią, że najważniejsze jest, by móc pomyśleć sobie coś, co wynika z naszych osobistych uwarunkowań umysłowych, niezależnych od myśli innych. Podejście skrajnie gloryfikujące jeden z rodzajów wolności skłania się do odrzucania tego drugiego, co więcej, sprawia, że większość ludzi nie widzi jakiejś drogi pośredniej między tymi skrajnościami i podchodzi do tych spraw instrumentalnie, akceptując rozmaite idee pod kątem własnych korzyści, które można uzyskiwać również kosztem innych.
Dlatego uważam libertarianizm za szkołę filozoficzną, która otwiera drogę do zintegrowania mocno odległych od siebie ideologii dominujących we współczesnej cywilizacji. Choć jak na razie sami jej zwolennicy są niebywale podzieleni, to przyszłość będzie nasza.