Na całym świecie coraz głośniej słychać głosy mówiące o kryzysie gospodarki kapitalistycznej, mimo całkowitego braku jej istotnych cech w postaci wolnego handlu, wolnej bankowości etc. Zamiast tego widzimy chory i zapętlający się w sobie System monetarny pod silnym oddziaływaniem regulacji rządowych, czego głównym skutkiem jest zjawisko nazywane powszechnie kryzysem. Przy okazji, w naszym rodzimym kraj nad Wisłą, dają o sobie znać wiecznie puste resorty (służba zdrowia, edukacja). Rodzimy ekonomiści, wyuczeni na Keynesie (ekspertem od wahań nieistniejącego wolnego rynku), jako środki zaradcze obecnej sytuacji gospodarczej proponują zwiększone wydatki. Jedni, tacy jak p. Bugaj, w postaci sypnięcia kasą, inni wolą, żeby rząd rozpoczął wzmożoną stymulacje za pomocą robót publicznych.
Cóż, jak widać zdania są mocno podzielone (sarkazm). W momencie, gdy tzw. bańka spekulacyjna pęka, wywołana przez wcześniejsze stymulacje rządu, najlepszym rozwiązaniem są drastyczne cięcia wydatków i zmniejszanie deficytu budżetowego! Oczywiście słyszymy głosy, iż to było by niehumanitarne, bo co by się stało z tysiącami biednych dzieci, chorymi na bardzo ciężkie choroby (vide: ..) i innymi, którzy jedynie dzięki finansowaniu przez rząd są w stanie przeżyć? Ja odpowiadam, że to żaden problem, gdyż cięcia powinny dotyczyć aparatu administracyjno-biurokratycznego! Przecież aby zapewnić pomoc tym wszystkim osobom, to wcale nie potrzeba armii urzędników oraz urzędów od najdrobniejszych szczegółów, konkrecików i głupich przepisów, do których obłupi potrzeba właśnie dodatkowych rąk.
Jak słusznie zauważył Dr Gwiazdowski na swym blogu, należy dokonać redukcji urzędów i biurokratów do koniecznego minimum. Wedle moich szybkich szacunków co najmniej połowa z obecnie pasożytujących urzędników wystarczyła by w zupełności. A więc drodzy biurokracji – okażcie odrobinę serca, dobrej woli i nie hamujcie słusznych decyzji swoimi własnymi, partykularnymi interesami!
Bóg Zapłać!
Kamil Szostak
5 luty 2009 r.