Pan prezydent przyznał się dzisiaj, że rozumie pogląd, iż nierentowne przedsiębiorstwa powinny upaśc, by dac miejsce tym rentownym. Jednak związki zawodowe oraz pracodawcy powiedzieli mu, że lepiej jest utrzymac zatrudnienie – nawet w nierentownych przedsiębiorstwach. Ci pracodawcy to pewnie szefowie tych nierentownych firm. Sprawa wygląda więc tak – ktoś poprosił pana prezydenta o pieniądze i on się zgodził, wbrew swojej wiedzy ekonomicznej.
My – jako Jeszcze Nowsza Lewica – ta od prawdziwej cnoty (hymen, virtvs, etc.), co to żadnej krytyki, w tym politycznej (ze Sławkiem Sierakowskim), się nie boi popieramy pana prezydenta. Chcemy też wziąść aktwyny udział w dyskusji o kryzysie i stabilizacji gospodarki. Naszym pomysłem na kryzys jest reaktywacja panów od cegieł. Pan od cegieł to była taka nowa świecka tradycja doby PRL. Niestety władze PRL zupełnie nie doceniały takich oddolnych inicjatyw.
Powiedzmy sobie szczerze władze jako takie są głupie (a PRLu w szczególności). Władze często wykorzystują pomysły własnych obywateli. Tu trzeba oddać honor narodowcom (nawiasem pisząc, oni są bardzo uczuleni na punkcie tegoż honoru) – to właśnie narodowo-socjalistyczny rząd Bismarcka docenił pomysł kapitalisty Kruppa, by przywiązać robotnika do fabryki obietnicą wypłacanej mu na starość emerytury. Rząd pruski (eufemistycznie zwany niemieckim) przywiązał obywatela do systemu emerytalnego w najlepszym feudalnym stylu. Rząd znał feudalną zasadę – wasal mojego wasala nie jest moim wasalem. Rząd więc w swojej totalitarnej mądrości (totalis – całkowity), nie mógł zgodzić się na to by dzielić się z Kruppem władzą socjalną, musiał ustalić bezpośrednio umowę (społeczną) z obywatelem – a nie per procvra, czyli przez swojego wasala – Kruppa. Wszystko po to by mieć władzę całkowitą (totalis). Rząd – który był opiekunem kapitalistów, a którzy z kolei byli opiekunami robotników – stał się nagle opiekunem również robotników. Przejście od kapitalizmu do socjalizmu odbyło się wg feudalnych prawideł.
Mówi się, że w Rosji nastąpiło od razu przejście od feudalizmu do socjalizmu. To jest prawda. Tam nie mogło być kapitalizmu, bo nie było kapitału. Tam nie wykształcił się dostatecznie podział pracy, więc nie można mówić o nadwyżkach kapitału, które można by inwestować. Tam wszystko musiało być planowane od początku odgórnie, już za Moskala, zgodnie z prawidłami gospodarki planowo-rozdzielczej. Nawet milicja obywatelska to nic innego jak drużyna księcia, zanim dostanie feudalne nadania ziemi. Milicja, czyli taki lokalny gang.
Przepraszam niecierpliwych, lewicowych, egalitarnych czytelników, co to cenią sobie fastfoody i prasę ponad wykwitne ingriediencje i literaturę, za ten przydługi wstęp. Był on jednak konieczny, by pokazać jak to rząd często wykorzystuje oddolne inicjatywy zapewnienia bezpieczeństwa swoim obywatelom do swoich partykularnych interesów, zamiast rzeczywiście to bezpieczeństwo zapewnic.
Pan od cegieł to taka oddolna inicjatywa i my – jako Jeszcze Nowsza Lewica – postulujemy, by pana od cegieł (Lord of bricks) znacjonalizować. Nawet ładnie nam się tutaj komponuje termin nacjonalizacja z tym narodowym socjalizmem. To jest w ogóle taka nasza fascinacja etymologią tego słowa – wywodzącego się prawicowo od narodu, a nie lewicowo od państwa, czy społeczeństwa. Mówi się nacjonalizacja, a nie socjalizacja czy etatyzacja, a polskie słowo upaństwowienie występuje niezmiernie rzadko. Dlaczego pan od cegieł jest taki ważny? Ano dlatego, że w naturalny sposób rozwiązuje problem bezrobocia, a walka z bezrobociem w dobie kryzysu jest najważniejsza. W szczególności, że pan od cegieł to najwyższa forma samozatrudnienia. Ten pan nie tylko pobudza konsupcję cegieł – a przecież wszyscy światowi eksperci wypowiedzieli się, że w trakcie kryzysu należy wspomagać konsumpcję – ale też zapewnia bezpieczeństwo socjalne przechodniom. Jeśli przechodzień kupi cegłę, kupi sobie także spokój i bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo będzie miał też pan od cegieł, bo tylko stała praca daje poczucie bezpieczeństwa. Pan od cegieł, mimo że sprzedaje cegły dosyć drogo, nie jest spekulantem. On nie tylko sprzedaje cegły, ale też poczucie bezpieczeństwa. To jak z efektem snoba – kupując markową rzecz nie tylko kupujemy tę rzecz, kupujemy też bytność w elicie ludzi posiadającej tę rzecz. Pan prezydent powiedział, że jest związek pomiędzy bezrobociem a przestępczością. Właśnie ten związek pokazaliśmy. Jak pan od cegieł nie sprzeda cegły, będzie bezrobotny. Jak będzie bezrobotny, to przechodniowi może dac w Rio (czyt. ryjo)…
Oprócz panów od cegieł są panowie od stali. Ostatnio wyszli na ulicę protestować hutnicy. W biały dzień, krzyczeli do rządu „Złodzieje”, bo rząd nie chce im odpalić działki z tego, co sam sprzedał. Oczywiście rząd nie stoi w nocy w ciasnej uliczce. Rząd jest cywilizowany. Rząd ma urzędy skarbowe. Jednak rząd powinien wykazać się empatią i podzielić się pieniędzmi z tymi, co grupowo blokują ulice w dzień (eufemistycznie nazywanych manifestującymi), jak i z tymi co indywidualnie blokują ulice w nocy (niesprawiedliwie nazywanych rabującymi). Rząd jeśli nie chce dzielić się pieniędzmi powinien przynajmniej stymulować konsumpcję stali. Rząd oprócz ochrony panów od cegieł powinien też otoczyć ochroną złomiarzy – najlepiej w ramach jednoosobowych spółek skarbu państwa. Złomiarze będą stymulować ten popyt. Politycy powinni doskonale rozumieć wartość złomiarza dla gospodarki. W końcu sami zachowują się jak złomiarze. Złomiarz na skupie dostaje – napiszmy – 10 zł za coś co kosztuje 100zł, 1 000zł, 10 000zł zanim to zdewastuje. I tak samo polityk, żeby zdefraudować 10 000 zł, musi utopić 100 000zł, 1 000 000 zł, 10 000 000zł publicznych pieniędzy w jakiś funduszach, agencjach, instytutach… Np. na ulicy [nazwa do wiadomości zgREDakcji] jacyś złomiarze rozebrali wiadukt i teraz musimy 10 min. stać na idiotycznych światłach odwiedzając znajomych (stoimy a nie stoję – bo my jako lewica robimy wszystko kolektywnie, a znajomi sami z definicji są kolektywni). Jest to jednak kropla w morzu potrzeb. Potrzebna jest rozbiórka wiaduktów i mostów na masową skalę. Jesteśmy w stanie się poświęcić i stać na światłach nawet 20 min. dla dobra społeczeństwa. Trzeba rozbierać stare mosty i wiadukty, bo na nowe na razie nie ma co liczyć. Nie ma, bo rząd nie będzie na razie budował dróg. Rząd nie może budować dróg, bo w trakcie kryzysu najważniejsze jest to, by utrzymać strukturę zatrudnienia. Nie można więc zatrudniać ludzi do budowy dróg, skoro są zatrudnieni gdzie indziej.
Niejaki Frederic Bastiat ponad 100 lat temu z okładem postulował, by nie wyciągać pochopnych wniosków. Podał to na przykładzie wybicia szyby. Otóż ktoś powie, że to nieszczęście. A inny, że przecież szklarz będzie miał pracę. A jak będzie miał pieniądze to będzie kupował, czyli pobudzi konsumpcję. Bastiat torpedował to tym, że właściciel domu nie będzie miał pieniędzy dla dziecka na buty. I że to wszystko jedno, czy właściciel domu (a w tym rozbitej szyby) będzie stymulował konsumpcję, czy będzie to robił szklarz. My dodamy od siebie, że mogłoby być dwóch szklarzy w wiosce. Jeden z nich, gdyby szyby były wybijane rzadziej mógłby zająć się produkcją czegoś innego, powiększając dobrobyt wioski. Jednak takie rzeczy są karygodne.
Nie można zmieniać struktury zatrudnienia. Nawet jak np. szklarzy jest za dużo, to nie mogą ich liczby zredukować mechanizmy rynkowe. Co to by się stało, gdyby tak się to samo z siebie działo? Powstałby chaos. W feudalizmie istniało społeczeństwo stanowe. Każdy należał do danego stanu i był porządek. Stan też dziedziczył. Rządy rewolucyjno-republikańskie wprowadziły prawną urawniłowkę, każdy stał się wobec prawa równy. Jednak trzeba było zaprezerwować jakoś stagnację. Stąd dotacje do nierentownych przedsięwzięć. Kiedyś istniał przymus prawny należenia do danego stanu, czy nawet cechu. Teraz jest to przymus ekonomiczny via dotacje. Najlepiej jak syn hutnika zostaje hutnikiem – wtedy mamy ciągłość pokoleniową.
Orwell w Roku 1984 przytacza pracę Emmanuela Goldsteina Teoria i praktyka oligarchicznego kolektywizmu na temat istnienia spoleczeństw hierarchicznych. Nie oszukujmy się – mimo tej całej gadki o egalitaryzmie i równouprawnieniu – człowiek jako zwierzę stadne potrzebuje elit. Rednacz Gazowniczych Wiadomości genialnie to czuł. Przecież każdy, kto czytał ętelektualne artykuły w Wiadomościach o egalitaryzmie, mógł poczuć się elitą (ętelektualną). Każdy, kto promuje egalitaryzm, jest więc oświeconą elitą. Każdy, kto promuje elitaryzm, jest ciemnogrodem, obskuranckim motłochem. A czy wspomagając nierentowne przedsięwzięcia nie kupujemy tego luksusu jakim jest bezpieczeństwo? Państwo musi kosztować. A jak! Finansowanie egalitarnych proli jest więc jak najbardziej elitarne. Goldstein pisze, że można budować piramidy, kopać i zasypywać doły, ale lepsza do marnotrastwa jest wojna. Marnotrastwo wg
Goldsteina jest po to, by nie powstał ogólny dobrobyt, czyli żeby nie zrobiło się zbyt egalitarnie. My jednak jesteśmy lewicą, jesteśmy więc pacyfistami i żadnego komunizmu wojennego nie zamierzamy wprowadzać. Dwa tłumaczenie Goldsteina, mimo że wydaje się logiczne, nie jest w 100% słuszne. Mechanizm jest taki, jaki tu pokazaliśmy (kolektywnie) finansowanie nierentownych przedsiębiorstw jest samo w sobie elitarne i zabezpiecza hierarchiczną strukturę społeczną konserwując ją w swoistym społeczeństwie stanowym. Nie oszukujmy się – tu nie chodzi o stabilizację gospodarki o czym mówią ekonomiści. Tanie kredyty czy dotacje utrzymujące nierentowne przedsięwzięcia de facto stabilizują i konswerwują społeczeństwo. To jest tworzenie nowego człowieka w najlepszym lewackim stylu.
Bastiat próbuje ośmieszyć też lobbystów w inny sposób. Pisze, że przecież król mółby wydać edykt – na wniosek producentów świec – że trzeba w dzień zasłaniać zasłony. Wtedy nastąpiłaby stymulacja konsumpcji świec. Oczywiście czasy się zmieniły i teraz taka ustawa pobudziłaby konsumpcję prądu. Rząd PRL wyłączał prąd w ramach kryzysu. Ale my jako Jeszcze Nowsza Lewica jako receptę na kryzys proponujemy zwiększenie konsumpcji energii elektrycznej. I tym różnimy się od komunistów, że oni prowadzą wojny i ograniczają konsumpcję – często przez fizyczną eliminację konsumentów (stąd też eutanazję uważamy za błąd i wypaczenie prawdziwej lewackości) – my lewacy jesteśmy pacyfistami i stymulujemy konsumpcję.
Komunistyczny federalny rząd USA prowadzi wojnę z Irakiem, a komunistyczny stanowy rząd Kaliforni wstrzymuje konsumpcję energii elektrycznej zabraniając ustawiać klimatyzacji w prywatnych domach poniżej pewnej temperatury (urzędnik bez nakazu sądowego może totalitarnie wejść i sprawdzić nastawy na termostacie). Przepraszamy za dygresję, ale od czasu do czasu – jako lewacy – mamy potrzebę dokopać kapitalistom z USA. Dzięki większej konsumpcji prądu zwiększy się konsumpcja węgla kamiennego. Górnicy zostaną więc ocaleni.
Oczywiście winna jest wszystkiemu Unia Europejska. UE narodziła się z grzechem pierworodnym, gdyż pierwotnie nazywała się Wspólnotą Węgla i Stali. Jakby od początku nazywała się Wspólnota Panów od Węgla, Stali i Cegieł, nie byłoby tych wszystkich semantycznych nadużyć i już dawno temu mielibyśmy tę obiecywaną świetlaną przyszłość.
Świetlaną dzięki Oświeceniu i dotowanej energii elektrycznej dostarczanej przez zezłomowane miedziane kable.
A teraz puenta specjalnie dla mojego ulubionego blogera pandady (sorry major):
Ostatnio koleżanka poruszyła w rozmowie temat równouprawnienia. Poprosiłem więc ją, by zrobiła mi kanapki. Ona zrobiła. I w ten sposób, za jednym zamachem, rozwiązałem problem równouprawnienia i bezrobocia znajdując koleżance zajęcie. Bezrobocia sezonowego – dodajmy – bo rzecz działa się wieczorem.
Wpis ukazał się wcześniej na blogu autora hrponimirski.salon24.pl
Genialny tekst!
Po stokroć genialny!
Przepraszam, ale to jest właśnie przykład skrajnego nieoczytania, zacofania i umysłowego zamknięcia. Przy okazji podany w bełkotliwej formie.
Ponieważ nie mam aktualnie nic lepszego do roboty, to wytknę parę co śmieszniejszych wystąpień.
„Nie oszukujmy się – mimo tej całej gadki o egalitaryzmie i równouprawnieniu – człowiek jako zwierzę stadne potrzebuje elit.”
Pół żartem, pół serio, bo to w sumie aż żal komentować.
Przesłanki ukryte:
Każde zwierzę stadne potrzebuje elit (nie chcę wnikać, ale bodaj na syberii istnieją gatunki zwierząt, które nie mają „szefa” stada; nieważne, lepiej niech pan udowodni, że KAŻDE zwierzę stadne potrzebuje elit – sugeruję wyliczenie)
Człowiek to zwierzę stadne w takim samym sensie jak, nie przymierzając, małpa (zaznaczmy, że chodzi tu o identyczność mechanizmów rządzących zachowaniem).
Dalej: mechanizmy rządzące działaniem człowieka mogą różnić się jedynie ilościowo od mechanizmów małpiarskich. Różnicy jakościowej oczywiście nie uwzględniamy, bo po co…
Życiem społecznym kierują niezmienne prawa biologiczne (naturalizm ontologiczny). Dlaczego to założenie jest niedorzeczne? Otóż, dlatego, że obserwuje się „zmianę społeczną”. Zwłaszcza w kontekście stosunków hierarchicznych.
Przy okazji, chciałbym zaznaczyć, że kategoria „zwierzę stadne” to KONWENCJA przyjęta przez biologię, dla uszeregowania (a nie rozumienia) życia gatunków.
Radzę zrozumieć, że jeżeli pan nie umie żyć bez bycia prowadzonym za rączkę, to nie znaczy, że tak ma każdy.
Całą resztę zarzutów na tego typu dyrdymały z zapamiętaniem wykładane przez domorosłych naukowców, obalają teksty Diltheya, Rickerta itd. itp., sugeruję poczytać o zdarzeniu zwanym zwrotem antypozytywistycznym.
„Każdy, kto promuje elitaryzm, jest ciemnogrodem, obskuranckim motłochem.”
Jak dobrze, że pan to rozumie.
A dalej to mi się w sumie nie chce, bo autor-kretyn patrzy na wszystko jednostronnie, oczywiście na ślepo wyzywając cały świat od lewaków. Wszyscy rozumieją, że państwowe stymulowanie gospodarki powinno być przedmiotem dyskusji, ale na Boga, nie takiej…
Co w tym tekście jest genialnego? Co tu jest świeże?
butters – takie naprowadzenie, autor wyraża swoje mysli jako Jeszcze Nowsza Lewica więc przydałby sie jednak dystans i umiejetność odnalezienia sarkazmu między wierszami, który w tym tekście moim skromnym zdaniem jest dostarczany czytelnikowi z finezją młota pneumatycznego. To raz.
Dwa nie za bardzo rozumiem zarzuty co do tez elitaryzmu i stadności naszego gatunku. Sorry bardzo ale to zwykła obserwacja rzeczywistości. Idąc prosto z mostu Michnik i jego gazeta nawijają cały czas o tym egalitaryzmie sami stawiając się (i jest to coś na kształt samo spełniającej się przepowiedni) jako autorytety – elity które wyznaczają kurs.
Pięknie ten cały egalitaryzm jest pokazany w Easy Riderze gdy w komunie gdzie przecież równość i w ogóle „Capitan Ameryka” idzie na strone z szefem całej tej komuny a jego kumpel już dopuszczony nie zostaje.
Tu nie chodzi o to że człowiek jest zwierzęciem stadnym i w związku z tym potrzebuje się podporządkować. To zwyczajnie stwierdzenie faktu że potrzebujemy interakcji z innymi ludzmi.
Posługując się cytacikiem:
„Radzę zrozumieć, że jeżeli pan nie umie żyć bez bycia prowadzonym za rączkę, to nie znaczy, że tak ma każdy.”
Ale to również nie oznacza że każdy umie żyć bez prowadzenia za rączke.
Biologicznie, po chamsku mówiąc mamy alfy, bety i gammy – no taki lajf, żadna ideologia choćby nie wiem jak bardzo się napinała tego nie przeskoczy – sedno w tym że jedne ideologie, przede wszystkim te lewicowe, wykorzystują ten fakt w sposób perfidny podporządkowując sobie stado mamiąc jakie ono jest wspaniałe, mądre i egalitarne a inne stwierdzają fakt i uważają to za naturalny stan z którym nie trzeba walczyć. Nie widze tu żadnego powodu do oburzania się z piana na ustach na rzeczywistość.
Raz. Ależ ja dobrze zrozumiałem, że autor posługuje się sarkazmem. Niestety to zdanie było wyjątkowo sarkazmu pozbawione, było NA SERIO. I teraz dwa.
Nie ponoszę winy za to, że nie dostrzegasz, qatryku, ideologicznego uwikłania nauki, dlatego nie mam zamiaru cię edukować. Edukuj się sam. Zaznaczę tylko, że biologiczna „teoria” życia społecznego, z samcami alfa, beta i sreta to tylko jedna z możliwych interpretacji na dodatek opatrzona tyloma nieścisłościami i o tak niskim potencjale wyjaśniającym, że nie mam pojęcia, dlaczego jeszcze istnieje w społecznej świadomości (bo humanistyka już ją dawno wyeliminowała). Przy okazji, do stwierdzenia „faktów” o tym, że jesteśmy zwierzami stadnymi, potrzebujemy aparatu pojęciowego, który został dobrany ARBITRALNIE na zasadzie konwencji (przyjęcia kategorii „zwierząt stadnych”); nie mówię, że to jest kategoria błędna (bo i coś takiego jak „błędna kategoria” nie istnieje), ale że nie ma tu żadnego FAKTU. Jest tylko uszeregowanie. Więc kiedy mówisz, „no lajf taki”, mając na myśli świat sam w sobie, to po prostu bezrefleksyjnie przyjmujesz za pewnik coś, co ktoś sobie WYMYŚLIŁ. Że dalsze rozumowanie w biol. teorii jest idiotyczne, to wykazuje rzecz następująca:
Udowadniamy, że człowiek potrzebuje elit, przez fakt należenia do typu zwierząt stadnych. Każde zwierzę stadne potrzebuje elit.
Tylko jak, do licha, udowodniono, że każde zwierzę stadne potrzebuje elit? W grę wchodzi tylko indukcja. Czyli najpierw należy zaobserwować, że człowiek (i inne gatunki) potrzebuje elit, a dopiero potem można przyjmować, że każde zwierzę stadne potrzebuje elit (jako, że człowiek jest zwierzęciem stadnym). W kontekście tego wszystkiego, okazuje się, że twierdzenie „człowiek – zwierzę stadne, więc potrzebuje elit” jest bezużyteczne. Bo skoro kategoria „zwierząt stadnych” w ogóle nie przydaje się do zaobserwowania, czy człowiek potrzebuje elit (obserwacje możemy prowadzić bez „zwierząt stadnych” na ustach), to po co jej używamy? Żeby nadać twierdzeniu naukowy ton. Dziwna technika propagandowa, typowa dla konliberalizmu.
Odniosę się zatem do zdania: „Biologicznie, po chamsku mówiąc mamy alfy, bety i gammy – no taki lajf, żadna ideologia choćby nie wiem jak bardzo się napinała tego nie przeskoczy” i odpowiem. Czego ideologia nie przeskoczy, to logika zburzy.
Odpowiem też na parę innych wypowiedzi:
„To zwyczajnie stwierdzenie faktu że potrzebujemy interakcji z innymi ludzmi.”
Wystarczyło napisać więc, że „człowiek jest zwierzęciem stadnym” i dalej tego nie ciągnąć.
Co zaś do intelektualnych elit, to też nie rozumiem, o co tu się rzecz rozchodzi. Pan Ponimirski na siłę próbuje zrównać elitaryzm w zakresie społeczno-ekonomicznym z elitaryzmem intelektualnym, a przecież każdy ma chyba świadomość, że to dwie różne bajki, których utożsamiać nie można. (no chyba, że znów przyjmiemy libertariański kryptoidealizm za pewnik, z którym się nie dyskutuje)
„W grę wchodzi tylko indukcja. Czyli najpierw należy zaobserwować, że człowiek (i inne gatunki) potrzebuje elit, a dopiero potem można przyjmować, że każde zwierzę stadne potrzebuje elit(…)”
No tu zgoda – tzn. ja ten wniosek tak właśnie formułuje. Ogólnie nie wiem o co w zasadzie się spieramy – nie podoba ci sie sformułowanie że człowiek to „zwierze stadne”? Że to uogólnienie? Pewnie że tak. Spójrz po mojemu to trochę tak jak z ASE – wyciąganie wniosków na podstawie obserwacji człowieka. Bo tak samo jak nie udowodnisz że ściśle naukowo że człowiek rodzi się wolny, że bardziej dba o swoje niz o cudze etc. tak samo nie udowodnisz bez indukcji, bez obserwacji interakcji miedzy ludzmi tego że jakoś tak się składa że ci ludzie lubią się łączyć w grupy itd.
„Więc kiedy mówisz, “no lajf taki”, mając na myśli świat sam w sobie, to po prostu bezrefleksyjnie przyjmujesz za pewnik coś, co ktoś sobie WYMYŚLIŁ.”
po raz drugi naprawdę ja nie wiem o czym ty do mnie rozmawiasz – jaka pseudonaukowość? Ja patrze wokół siebie i widze. Nawet wśród ludzi o wybitnie indywidualistycznym podejściu do życia, w grupach całkowicie dobrowolnych kształtuje sie hierarchia. Nie wiem z jakich powodów – tzn. wiem, jeden ma silniejszy charakter, inny słabszy i to wychodzi na kazdym kroku. Gucio mnie obchodzi jak do tego podchodzi nauka. To jest prawidłowość którą widzę i uwazam że można ja nazwać w rózny sposób. Mozna okreslic to jako stado z własnie samcami alfa itd i uważać że w sposób naturalny wytwarza się cos na kształt elit które w ten czy inny sposób wiodą w danej grupie prym.
To co mnie denerwuje to pietnowanie tego naturalnego stanu i jakies takie negatywne go nacechowanie. Się wmawia że ci którzy mówią o tym że tak funkcjonujemy z natury (i tu nie chodzi o nazywanie tego w pseudonaukowy czy naukowy sposób) to szarlatani którzy chcą sobie ludzi podporządkowywać. Ci co słuchają takich proroków to taka nowa klasa robotnicza. To mniej więcej idzie tak: jesteś według nich gorszy, bo cos tam coś tam, uważają że musisz się im podporządkować własnie dlatego że jesteś gorszy ale nie my wrażliwi społecznie mówimy ci jesteś wyjątkowy, jesteś taki sam jak inni, wszyscy są równi intelektem, charyzmą etc. I my będziemy walczyć o to. Na ludzki przekładając to jest mniej więcej tak: jesteś gorszy bo jesteś betą, ale wcale tak nie musi być my ci pozwolimy abyś miał takie same przywileje jak te alfy. Prawda jest jednak taka że to jest perfidne wykorzystywanie naturalnych odruchów – łechce się człowieka po jego ego, mówi mu my cie poprowadzimy żebyś nie musiał sie podporzadkowywać a tak de facto zwyczajnie się go dyma bez mydła. Wykorzystuje się to o czym mówia wstrętni „zoologiczni prawacy” w najbardziej perfidny sposób – tak jak komunizm wykorzystał klase robotniczą, tak dziś demokracja wykorzystuje masy lemingów – lemingów których sie tworzy tymi samymi mechanizmami przeciwko którym sie ponoć wystepuje.
Dobra bo się wkręcam.
„Pan Ponimirski na siłę próbuje zrównać elitaryzm w zakresie społeczno-ekonomicznym z elitaryzmem intelektualnym, a przecież każdy ma chyba świadomość, że to dwie różne bajki, których utożsamiać nie można.”
Nie Pan Ponimirski jedynie pokazuje ten mechanizm gdzie elitaryzm intelektualny jest spychany na margines, że praktycznie w dziejszych czasach on juz nie istnieje. Nie istnieje dzięki temu społeczno-ekonomicznemu elitaryzmowi. Dziś Michnik i jemu podobni roszczą sobie prawo do bycia intelektualistami. Ale to własnie wynika z tego że wytworzono elity takich panów Michników które kłamstwem i hipokryzją kształtuja nowego wspaniałego człowieka. Kształtują go mechanizmem o którym mówimy – tą potrzebą hierachii i porządku. To że to hierarchia i porzadek totalitarny – to kwestia dla dzisiejszych elit drugorzędna.
W każdym razie – jako że mój wywód chyba wychodzi trochę chaotycznie – ja nie widze w tym nic złego gdy wytwarza sie spontaniczna, dobrowolna hierarchia. Tacy jesteśmy. Świat nie składa się z ludzi wybitnych i naturalnym jest to że ludzie jednak poszukują autorytetów. Potrzebują ochrony i poczucia bezpieczeństwa. Ideologie takie czy siakie robią w tym wszystkim złą robotę – bo albo masz skupienie sie na sile i wyzuciu z wszelkich skrupułów jak w przypadku konserwatyzmu albo hołubienie słabości poprzez wychwalanie homoseksualizmu, feminizmu i innych takich nowoczesnych filozofii zycia w czym prym wiedzie lewica.
Ogólnie wydaje mi sie jednak że ludzkośc w swej zbiorowości jednak ma to w nosie – i w tym nasza siła :D.
Więcej wniosków nie ma bo troszke w niedoczasie jestem…
>jesteś gorszy bo jesteś betą, ale wcale tak nie musi być my ci pozwolimy abyś miał takie same przywileje jak te alfy.
nie jestes ani gorszy, ani lepszy. jestes po prostu rozny, przez co nierowny z innymi, ale tez niewyzszy, bo w roznych sytuacjach i okolicznosciach „alfy” zamieniaja sie miejscami z „betami”
hierarchie istnieja, ale jako zjawisko czasowe i dynamiczne
no właśnie otóż to Kamilu…
Elity są , były i będą i żaden system tego nie przeskoczy. Ważne jest jednak żeby tworzyły się oddolnie, a nie odgórnie jak w obecnej sytuacji…
Michnik i jego zgraja to wogóle kuriozum, z jednej strony niosą na sztandarach egalitarne hasła a z drugiej sami siebie określają mianem „inteligencji” (nie „elity” tylko „inteligencji” właśnie) i otwarcie gardzą ciemnym, zacofanym, nie wystarczająco postępowym i nie wystarczająco wykształconym ludem…Nawet jak popierają egalitarne postulaty to raczej na zasadzie „macie brac i dziękowac z pocałowaniem w rękę, bo My, Inteligencia wiemy lepiej od was czego wy, ciemny lud potrzebujecie”…. Komedia jak dla mnie.