Politycy przerzucają się odpowiedzialnością za kryzys, wskazując palcem to na opozycję, to na winnych poza granicami kraju. Tymczasem należałoby z większą uwagą zająć się swoim własnym podwórkiem, bowiem w każdym państwie mamy do czynienia z rodzimą odmianą kryzysu. W Polsce świadczy o tym choćby gwałtowna dewaluacja złotego, spowodowana zbiegiem szeregu niekorzystnych zjawisk. Należy do nich pogłębiający się i wysoki deficyt na rachunku bieżącym, spiętrzenie płatności budżetowych w walutach obcych w końcu marca, wysoki poziom zakupionych kontraktów terminowych na WIG 20, które również wygasają z końcem marca, eskalacja problemu opcji walutowych i swapów na stopy procentowe, pogarszająca się jakość portfeli kredytowych banków czy otwarta ekspozycja banków do franka szwajcarskiego, aby wymienić tylko te najbardziej palące.
Źródło
Na początku dekady Polska otworzyła szeroko drzwi dla kapitału spekulacyjnego. Wysokie stopy procentowe i aprecjacja złotego powodowały, że z perspektywy Londynu zyski z inwestycji w rządowe papiery wartościowe sięgały nawet kilkudziesięciu procent w skali roku. Można zaryzykować twierdzenie, że ówczesne władze monetarne zbudowały coś na kształt piramidy finansowej, a z Polski uczyniły Mekkę dla żądnych szybkiego zysku. W tym też czasie odsprzedano inwestorom zagranicznym polskie banki. Nowi właściciele okazali się aroganccy do tego stopnia, że na czele jednego z nich postawili wpływowego polityka, co w krótkim czasie doprowadziło do absurdu cały system polityczny ( wieść niesie, że minister finansów uzyskuje obecnie swoją tekę z rekomendacji tegoż prezesa banku). Powstał nieprzejrzysty system, w którym polityka miesza się z biznesem i razem żerują na państwie, obywatelach i uczciwych przedsiębiorcach.
Casus Pekao
Owa arogancja przebijała choćby z wystąpienia Jana Krzysztofa Bieleckiego, prezesa Pekao SA, podczas prezentacji sprawozdań finansowych z IV kwartał. Prezes oświadczył, że bank „odstąpi od strategii zwiększania dywidendy” , co należy zapewne zrozumieć jako zapowiedź wypłaty akcjonariuszom w tym roku… „tylko” 2,5 miliarda złotych! Zyska na tym akcjonariusz większościowy –Unicredit, a pozostali – stracą, gdyż drenaż banku z gotówki na taką skalę wywoła spadek wartości akcji w stopniu jeszcze większym niż miało to miejsce rok wcześniej. Czy prezes Bielecki może przeforsować decyzje niekorzystne dla akcjonariuszy mniejszościowych ? Może! Udowodnił to rok wcześniej, gdy nie pomogły apele, a nawet nagana ze strony KNF i gdy wykorzystał bierność sądu gospodarczego. Zawartość sprawozdań finansowych banku nie jest prawdą wyrytą w skale, a jedynie odzwierciedleniem strategii aktualnego zarządu. Można np. z góry założyć niski poziom ryzyka kredytowego czy walutowego lub też zastosować takie techniki wyceny instrumentów pochodnych, które w danych okolicznościach, nie bacząc na konserwatyzm finansowy, są najkorzystniejsze. Sprawozdania finansowe Pekao SA i wycena instrumentów finansowych wzbudzają wątpliwości nie tylko mniejszościowych akcjonariuszy, ale i analityka sektora bankowego w trakcie wypowiedzi dla TVN CNBC. W tym samym programie redaktor prowadzący wywiad z Janem Krzysztofem Bieleckim, zadał pytanie dotyczące umowy Banku z Pirelli – włoskim deweloperem. Prezes uchylił się od odpowiedzi, twierdząc, że informacja zawarta w pytaniu wydaje się „przekłamana”. Jaka to informacja ? Czy ta, że prezes podpisał tę umowę, uzależniając w ten sposób bank na całe 25 lat od włoskiego dewelopera? Przyznanie się do tej umowy musi być dla prezesa niezwykle kłopotliwe, bowiem nie zostały o niej dotychczas poinformowane rynki finansowe. Krótko mówiąc –arogancja wobec mediów, akcjonariuszy i wymiaru sprawiedliwości.
Diagnoza
Sytuacja jest, mówiąc oględnie, niewesoła. Sztuka polega na tym, aby postawić prawidłową diagnozę i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Nie ulega wątpliwości, że powodem słabości złotego są również poważne błędy popełniane w systemie bankowym. O wpływie asymetrycznych opcji na realną gospodarkę i sektor bankowy można by mówić bez końca i nie znajdzie się chyba nikt, kto byłby w stanie obronić pogląd, że banki są bez winy. A co z kredytami hipotecznymi, które sami bankowcy nazywają „polskimi sub-primes”? Warto pamiętać, że rynek nieruchomości w USA budowany był na prostej i bezpiecznej zasadzie: kredyty hipoteczne w rodzimej walucie ze stałym oprocentowaniem. Kredytobiorca, gdy podpisywał umowę, wiedział jakiej wysokości raty przyjdzie mu płacić jutro, za rok i za 20 lat. Zgoła inaczej wygląda sytuacja nabywców mieszkań w Polsce, którzy zaciągnęli kredyty w obcej walucie ze zmiennym oprocentowaniem. Pod względem ryzyka kredytowego, jakie ponoszą, przypominają oni graczy w ruletkę, bo przecież na przestrzeni 15 do 30 lat może się zdarzyć wszystko: od dewaluacji złotego po okresy wysokiej inflacji i wysokich stóp procentowych . Co zrobi przysłowiowy Kowalski, gdy stopy procentowe wzrosną np. do 20% ? Dlatego też warto zadać podstawowe pytanie: Gdzie były organa nadzoru nad rynkiem finansowym, gdy bez opamiętania wciskano klientom banków kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich czy wspomniane wcześniej opcje walutowe? Dlaczego nie dochowano podstawowego pryncypium w bankowości – konserwatyzmu finansowego, i dopuszczono do sytuacji, gdy w bilansach banków pojawiły się otwarte pozycje walutowe ( gdy równocześnie koszty hedgingu rosną z dnia na dzień)? Czy możemy skutecznie bronić się przed skutkami rodzimego kryzysu, jeśli nasz nadzór finansowy zaniedbuje swoje obowiązki i zapomina o celach, do których został powołany ? W zeszłym roku Centralny Bank Szwajcarii ostrzegał Polskę przed wysokim ryzykiem ekspozycji do franka szwajcarskiego …. Gdzie wtedy była KNF, NBP, rząd? Czyż nie powinny posypać się dymisje?
Przejrzysty rynek
Kryzys ujawnił to, co dotychczas skrzętnie zamiatano pod dywan, i w rezultacie dla wszystkich stało się jasne, że nie tylko instytucje gospodarcze ale i struktury państwa wymagają gruntownej naprawy. Należy ją rozpocząć od przewartościowania dotychczasowych reguł i przywrócenia w życiu publicznym wymiaru przejrzystości, etyki zawodowej i moralności. Pora przywrócić znaczenie takich słów jak interes narodowy czy racja stanu, zbudować niezależne instytucje kontroli nad rynkiem finansowym , reanimować wymiar sprawiedliwości, bo bez niego życie gospodarcze nie może funkcjonować sprawnie.
Kryzys szansą naprawy
Przede wszystkim Polskę trzeba odzyskać dla Polaków. Nie chodzi o wrogość do kapitału zagranicznego, ale o wyegzekwowanie podjętych zobowiązań, choćby tych, które zagraniczni właściciele banków podjęli podpisując umowy prywatyzacyjne. Rząd powinien zadbać o pełną suwerenność własnych decyzji, bo tylko tak może odzyskać kontrolę nad gospodarką kraju i przywrócić bezpieczeństwo naszej walucie. Zaś w sferze polityki do władzy dojdą te ugrupowania dla których okrągły stół jest tylko historycznym wydarzeniem beż wpływu na bieżącą strategię, prawo i interpretacje rzeczywistości. Te partie, które przyczyniły się do stworzenia naszej rodzimej odmiany kryzysu zasługują na niebyt. Inaczej dalej będziemy płacić wysoką cenę.
Jerzy Bielewicz, prezes Stowarzyszenia „Przejrzysty Rynek”, były doradca Goldman Sachs współautor strony internetowej:
www.unicreditshareholders.com
Jan M Fijor
10.03.2009 r.
***
Wszelkie kopiowanie i wykorzystanie w celach publicystycznych dozwolone za każdorazową zgodą autora oraz za podaniem źródła
Tekst był wcześniej opublikowany na stronie autora