Jakub Bożydar Wiśniewski: Antyegalitaryzm w pigułce

Rozważania dotyczące swobody działania oraz jej ekonomicznej i etycznej oprawy to prawdopodobnie ostatni temat, o którym moglibyśmy powiedzieć, że nie poświęcamy mu wystarczająco wiele czasu. Równie ważne co przemyślenie stosownych spraw we własnym zakresie jest jednak również zachęcanie innych, żeby wstąpili na drogę logiki i zdroworozsądkowego oglądu ludzkiego działania. Nie byłoby sensowne zalecanie jakiejkolwiek wyłącznej metody uprawiania podobnej dydaktyki – poza może ogólnym wskazaniem, że należałoby uczynić ją możliwie życzliwą, nienatarczywą i dotykającą wyłącznie faktów, a nie ich czysto ocennych zabarwień. Warto też mieć na podorędziu wypreparowany rdzeń najistotniejszych argumentów, w którym zwięzłość łączy się z dosadnością i perswazyjną mocą – rdzeń, który, jak sądzę, w pierwszej kolejności należy skierować przeciwko tym pojęciom, których zewnętrzny powab najłatwiej zjednuje sobie poparcie osób nie grzeszących rzetelnym zgłębianiem bliskich nam tematów.

Jednym z takich pojęć jest równość, a ideologią, która powołuje się na nie najczęściej – egalitaryzm. Wiemy oczywiście, że egalitaryzm jedynie marginalnie dotyka właściwego i naprawdę istotnego wymiaru równości, czyli równego statusu wszystkich ludzi jako podmiotów moralnych, czy też równego prawa do pełnego dysponowania owocami własnej pracy w ramach wytyczonych przez aksjomat nieagresji. Zamiast tego doktryna egalitarna zwraca się w kierunku tak szkodliwych propozycji, jak polityczna (a więc wymuszona) redystrybucja własności oraz krępowanie wybitności w imię zaspokajania resentymentów przeciętności. Jednym ze znaczących elementów uświadamiania „niewinnych” powinno być zatem obnażenie logicznej i moralnej miernoty egalitarystycznego pojmowania równości oraz wskazanie jej pojmowania libertariańskiego jako pożądanej i spójnej alternatywy.

Poniższą listę opracowałem w tym właśnie celu, zarówno z nadzieją na zadowalające uporządkowanie własnego myślenia w rzeczonym temacie, jak też z myślą o zachęceniu naszej społeczności do takiego przedstawiania stosownych argumentów w stosownych okolicznościach, by zawsze przybierały one formę najbardziej zwięzłą, przejrzystą – i w konsekwencji, jak przypuszczam – najskuteczniejszą w uczeniu prawdy.

Jakie są więc powody, żeby stanowczo odżegnać się od egalitaryzmu? Są wśród nich powody etyczne:

1. Opowiedzenie się za jakąkolwiek formą działania zakłada implicite uznanie wyłącznej własności swojego ciała i umysłu (jako podmiotu wykorzystującego swoje ciało i umysł w celu konkretnego działania). Stąd wynika, że opowiedzenie się za jakimkolwiek działaniem opartym o inicjację agresji (jakim jest np. wymuszone wyrównywanie stanu posiadania różnych osób) zakłada przyznanie działającym dokładnie tych swobód, jakich pozbawiają oni osób, względem których działają. Założenie równego statusu wszystkich ludzi jako podmiotów moralnych obnaża tu natychmiast sprzeczność logiczną – a jeśli rozum traktujemy jako najwyższą i ostateczną sankcję moralności – również sprzeczność moralną. Tak właściwe rozumienie równości ujawnia etyczną niespójność egalitaryzmu.

2. Egalitaryzm niszczy wszelkie naturalne więzi społeczne – m.in. więź rodzinną, sąsiedzką, koleżeńską i wreszcie najogólniej rozumianą solidarność gatunkową. Najzdolniejsi, najpracowitsi i najhojniejsi tracą nie tylko środki, ale też i pobudki do tego, ażeby angażować się w działalność samarytańską, z definicji opartą na dobrowolności dawania. W jej miejsce pojawia się zniechęcenie i resentyment względem pożądliwych mas i ich agresywnych pretensji – tam, gdzie swoboda działania oraz podział pracy niwelują społeczne podziały, tam egalitaryzm pogłębia je i rozjątrza ich najgorsze skutki.

3. Poza powodowaniem zaniku postawy filantropijnej oraz etosu uczciwej i solidnej pracy, egalitaryzm potęguje również szereg przywar i słabości charakteru: m.in. zazdrość, roszczeniowość, lenistwo, niedbalstwo, nieodpowiedzialność, lekkomyślność, mierność i niezaradność. Moralny odpowiednik prawa Kopernika-Greshama odnajduje tu swoje najpełniejsze i najbardziej złowieszcze urzeczywistnienie.

4. W przeciwieństwie do egalitaryzmu, wolnorynkowy woluntaryzm jest systemem w pełni merytokratycznym, a więc sprawiedliwym – każdy otrzymuje wynagrodzenie wprost proporcjonalne do swoich umiejętności zaspokajania potrzeb innych; zatem to zakres wdzięczności innych ludzi, a nie zakres ich zawistnej roszczeniowości, jest w systemie swobody działania ostatecznym wyznacznikiem stanu posiadania poszczególnych członków danej społeczności.

5. Jako że użyteczność jest wielkością psychologiczną, a więc niewymierną, niemożliwe jest określenie, w jakim stopniu i czy w ogóle całkowity poziom użyteczności w społeczeństwie został podniesiony w wyniku danego aktu egalitarystycznej redystrybucji. Z odmienną sytuacją mamy do czynienia w wolnorynkowym woluntaryzmie, w którym każde działanie międzyludzkie przypieczętowane jest obustronną zgodą uczestniczących stron. Obie strony demonstrują więc, że preferują stan potransakcyjny od stanu przedtransakcyjnego – całkowita użyteczność społeczna wzrasta, choć nie ma potrzeby wyliczania, w jakim stopniu.

6. Nie istnieje jakikolwiek powód moralny, aby równość zasobów uważać za coś właściwego i pożądanego. Jeśli uznać, że stanem moralnie optymalnym jest taki, w którym wszystkie nieagresywne (nie uderzające w potrzeby innych) potrzeby i pragnienia ludzkie są zaspokojone, to wynika z tego, że w stanie optymalnym każdy posiada tyle zasobów, ile jest mu niezbędne w celu zaspokojenia tychże potrzeb i pragnień; a że ludzkie potrzeby i pragnienia są bardzo różne i często niewspółmierne, sytuacja w której wszyscy dysponowalibyśmy równymi środkami nie mogłaby być optymalna. Nawet tych potrzeb, które intuicyjnie bylibyśmy gotowi uznać za najbardziej podstawowe i nieodzowne (a więc takie, które rzekomo wszyscy powinniśmy móc zaspokoić w równym stopniu), nie można oderwać od ich subiektywnych wycen – nietrudno przecież wyobrazić sobie osobę, której nie zależy na zdrowiu i życiu, jeśli miałoby być to życie pozbawione tego, co dla rzeczonej osoby stanowi jego sens – np. ponadprzeciętnej fizycznej pełnosprawności, intelektualnej przenikliwości czy obecności bliskich. Nie ma też sensu krytykowanie natury jako obdarzającej środkami do życia w sposób niesprawiedliwy, gdyż cokolwiek innego bylibyśmy gotowi powiedzieć o naturze, z pewnością nie można zarzucić jej stronniczości – natura, w przeciwieństwie do egalitarystycznych ideologów i ich politycznych stronników, nie wykorzystuje niczyjej osoby ani niczyjej własności jako środka do osiągnięcia cudzych celów.

Są także powody ekonomiczne:

1. Rozwój gospodarczy pochodzi w największej mierze z oszczędzania oraz budowania na bazie oszczędności struktury kapitałowej. Im bardziej okrężne są procesy produkcyjne w danej gospodarce (tzn. im więcej wykorzystują kapitału), tym bardziej rośnie krańcowa produktywność pracy, tym więcej istnieje miejsc pracy, tym większa i jakościowo doskonalsza jest produkcja dóbr konsumpcyjnych, oraz – jeśli przyrost demograficzny jest wolniejszy niż przyrost kapitału – tym wyższe są realne płace. Aby jednak poziom oszczędności wzrósł, obniżyć się musi preferencja czasowa – ludziom musi zacząć w mniejszym stopniu zależeć na dobrach teraźniejszych, a w większym na dobrach przyszłych. Innymi słowy, konsumpcja musi być w pewnym stopniu opóźniona w czasie, ale by mogło się to dokonać, każda jednostka musi mieć możliwie największą swobodę w zakresie pełnego dysponowania całością swojej własności. W momencie, gdy egalitarystyczne regulacje będą stwarzały groźbę wymuszonego wywłaszczania, każdy właściciel dysponował będzie bądź to mniejszymi zasobami możliwymi do zaoszczędzenia i zainwestowania, bądź też będzie się starał możliwie szybko skonsumować ich całość celem uniknięcia wywłaszczenia. Nastąpi wzrost preferencji czasowej i spadek tempa przyrostu kapitału, lub nawet zjawisko „przejadania” istniejącej struktury kapitałowej. Tym samym ogólny rozwój gospodarczy zostanie zahamowany, lub nawet obrócony w regres.

2. Intuicyjna konkluzja i prawdziwa obserwacja uczy nas, że to, co wymaga wysiłku, a jest penalizowane, ulega zanikowi, natomiast to, co nie wymaga wysiłku, a jest subsydiowane, ulega rozrostowi. Egalitaryzm nakłada kary pieniężne za pracowitość i przedsiębiorczość, wynagradza natomiast bezczynność i niezaradność. Naturalnym wynikiem tego procederu jest wzrost wartości bezczynności i niezaradności w stosunku do wartości pracowitości i przedsiębiorczości. Innymi słowy, egalitaryzm wypłukuje podstawowe siły napędowe zdrowej gospodarki, służące ogółowi konsumentów, wzmacnia zaś siły działające na ekonomię destrukcyjnie, służące wyłącznie tzw. klasom próżniaczym.

3. W celu rzekomego wyrównania dostępu do pewnych dóbr i usług, uznanych przez klasę panującą oraz jej zauszników za niezbędne do życia, egalitaryzm może zechcieć uciec się do środków takich jak kontrola cen bądź ustanowienie płacy minimalnej. Ceny ustawowo ustalone na poziomie niższym od kosztów produkcji danego towaru bądź usługi doprowadzą do zniknięcia tychże artykułów z rynku, zaś ustalone na każdym innym poziomie – do zaburzenia rachunku ekonomicznego i pojawienia się niedoborów. Jeśli natomiast płaca minimalna ustalona zostanie na poziomie wyższym niż ten, który odpowiada krańcowej produktywności pracy danego potencjalnego pracownika w danym zawodzie, dostęp do tego zawodu zostanie dla niego permanentnie zablokowany. Zjawisko to tyczy się zawsze głównie niewykwalifikowanych, początkujących pracowników, a więc najuboższych spośród osób zdolnych do pracy. We wszystkich powyższych scenariuszach praktyka egalitarystyczna zamiast zwiększonej dostępności określonych towarów, usług i możliwości zarobkowych skutkuje ich zwiększonym lub całkowitym uniedostępnieniem.

4. Zbudowanie, utrzymywanie i nadzorowanie potężnej machiny redystrybucyjnej wymaga znacznych kosztów, np. kosztów zbierania i księgowania wpływów pochodzących z „wyrównawczych” podatków, a także kosztów wymuszania ich zapłaty w razie oporu ze strony opodatkowanego. Można się spodziewać, że koszty te zwiększy dodatkowo „wertykalizacja” aparatu urzędniczego, czyli podejmowanie najważniejszych decyzji na poziomie centralnym i późniejsza konieczność nadzoru ich implementacji na poziomie lokalnym. Kształt powyższego modelu stwarza nie tylko istotne koszty transakcyjne (zwłaszcza koszty czasowe), ale również obniża skuteczność centralnie podejmowanych decyzji z uwagi na nieznajomość przez decydentów szczegółowych okoliczności miejsca i czasu właściwych dla danego obszaru lokalnego, która to nieznajomość nie może zostać zlikwidowana przez dostarczenie decydentom upośrednionych opisów. System wolnorynkowy nie jest obciążony żadnym z powyższych kosztów, a jego horyzontalna struktura, składająca się z mnóstwa niezależnych, lokalnych ośrodków decyzyjnych umożliwia natychmiastowe pozyskiwanie odnośnych informacji.

Tu zamyka się moja lista dziesięciu ostrzeżeń. Przyznaję, że mimo chęci nie jestem w stanie przyjąć roli adwokata diabła i rozważyć możliwych zalet egalitaryzmu, które należałoby położyć na przeciwnej szali, gdyż zalet takich po prostu nie widzę. Nie sądzę przy tym, że wynikać by to mogło z nieostrości mojego wzroku, gdyż w rzeczoną kwestię staram się wpatrywać możliwie przenikliwie i przy użyciu rzetelnych narzędzi obserwacyjnych.

Z chęcią przywitam, rzecz jasna, rozwinięcia, uzupełnienia bądź korekty powyższego zbiorku. Miło też będzie mi się dowiedzieć, że okazała się ona dla kogokolwiek pożyteczna w zakresie porządkowania i uzwięźlania antyegalitarystycznej, pro-wolnościowej i, co może najważniejsze, pro-różnorodnościowej argumentacji.

Pozostaje mi tylko życzyć wszystkim przyjaciołom swobody działania wielu sukcesów na drodze pomagania niewinnym i nieświadomym.

13.04.2009
Jakub Bożydar Wiśniewski

11 thoughts on “Jakub Bożydar Wiśniewski: Antyegalitaryzm w pigułce

  1. 1. Aż się nie chce komentować z dwóch powodów. Raz, zdanie o rozumie i moralności jest po prostu głupie i przypomina twierdzenia Giertycha o nieistnieniu ewolucji. Wniosek taki, że jeżeli czytelnik nie jest kantystą (a większość egalitarystów to antykantyści), to może sobie ten tekst schować. Kto jest więc jego adresatem?
    Poza tym wyrównywanie stanu posiadania w świetle nie tylko marksizmu, ale też proudhonizmu i następnych faz myśli anarchistycznej jest procesem przeciwnym do inicjacji agresji (inicjacją agresji jest posiadanie-na-wyłączność). Co łatwo udowodnić w filozofiach antyesencjalistycznych.

    2. Po pierwsze egalitaryzm jest jedną z najwyższych wartości RODZINNYCH i sam w sobie jest solidarnością gatunkową. Oczywiście autor mówi tylko i wyłącznie o egalitaryzmie „przymusowym”, ale i tu występują zwykłe idiotyzmy. Np. założenie, że najwięcej pieniędzy mają „najzdolniejsi i najpracowitsi”. Cóż, nie trzeba być Einsteinem, żeby uznać to za zwykłe brednie. Co zaś do dalszej części to są to jak zwykle w przypadku scholastyki niczym nie poparte tezy.

    3. Jak wyżej. Zresztą zaczynam się zastanawiać o jakim my egalitaryzmie mówimy? Bo pełny egalitaryzm w ortodoksyjnnym marksizmie jest zwykłą utopią i z tego to chyba tylko LBC nie zdaje sobie sprawy (nawet Chavez jest w tej kwestii postępowy ;)). Większość socjalistów albo uznaje parecon za najwyższy stopień egalitaryzmu realnego, albo jest nim zwykła solidarność społeczna. Więc do kogo jest ten tekst?

    4. Odnosi się do świata, którego nie ma. Na przykład jakoś trudno stwierdzić, że Texaco, Standard Oil to przedsiębiorstwa, które dostały pieniądze dzięki temu, że służyły społeczeństwu (bo powiedziałbym, że nawet odwrotnie).
    No, ale dobra, tu są państwowe konotacje. A co z facetem, który jest tylko i wyłącznie właścicielem firmy, siedzi na dupie i dostaje pieniądze? Ok, zarobił na firmę, ale dalej tylko siedzi i siedzi, nic do społeczeństwa nie wnosząc. Kolejna z technik dyskursywnych neoliberalizmu… sprawiedliwość=rynek, a przez to udowadniamy, że rynek=sprawiedliwość. I na odwrót. Czyli idiotyzm (choć w logice to ma swoją nazwę :)). Acha, no i stwierdzenie, że ludzie dostają pieniądze zgodnie z tym jak zaspokajają potrzeby innych leży na przykładzie kooperatyw pracowniczych.
    Robotnik w prywatnym zakładzie dostaje za wyprodukowanie danej rzeczy mniej niż taki sam robotnik za wyprodukowanie takiej samej rzeczy w kooperatywie. Mało tego, często ten sam robotnik z jednej prywatnej firmy zarabia mniej niż taki sam robotnik z innej firmy (przy produkcji tego samego towaru); to akurat w przypadku outsourcingu; nie mówiąc już o tym, że takie idiotyzmy powstają też w obrębie jednego zakładu. A, że robotnik w Chinach dostaje ileśset razy mniej niż ten sam robotnik w Polsce (i to jest wartość realna, siła nabywcza) to już też oczywistość. Więc ja się pytam, o jakim świecie autor pisze?

    5. Tu jest jakiś bezsens. Ogólnie to bardzo łatwo jest zmierzyć, czy redystrybucja jest użyteczna dla człowieka. Np. samotna matka dostaje bardzo użyteczne pieniądze na wychowanie dziecka. Dziecko dostaje bardzo użyteczną publiczną edukację. Itd.
    I w sumie gówno mnie obchodzi, czy coś można zmierzyć, czy nie. Zresztą jak sam autor przyznał, nie ma takiej możliwości, ani w przypadku rynku, ani egalitaryzmu. Z tymi umowami to też nie jest tak słodko jak się wydaje autorowi. A to dlatego, że rynek sam z siebie ustanawia jedną stronę w umowie jako stronę dominującą.

    6. Ok, potrzeby są zróżnicowane, ale jak już powiedziałem, ortodoksyjny egalitaryzm jest udziałem może trzech osób w całej Polsce. Rozmawiamy o współczesnym egalitaryzmie, który ma świadomość, że do końca nigdy nie zrówna, ale może zacierać ekonomiczne różnice.

    O ekonomicznych aspektach, albo napiszę później, albo w ogóle nie napiszę, bo coś mi się widzi, że jest jak w pierwszej części, czyli teoria, teoria, teoria, bez dbania o rzeczywistość.

  2. „5. Tu jest jakiś bezsens. Ogólnie to bardzo łatwo jest zmierzyć, czy redystrybucja jest użyteczna dla człowieka. Np. samotna matka dostaje bardzo użyteczne pieniądze na wychowanie dziecka.”

    Krótkowzrocznie patrząc owszem.

    „Dziecko dostaje bardzo użyteczną publiczną edukację. Itd.”

    Wprost przeciwnie. Mnóstwo regułek i definicyj wkuwane na pamięć, to nie jest nawet edukacja.

  3. „4. Odnosi się do świata, którego nie ma. Na przykład jakoś trudno stwierdzić, że Texaco, Standard Oil to przedsiębiorstwa, które dostały pieniądze dzięki temu, że służyły społeczeństwu (bo powiedziałbym, że nawet odwrotnie).”

    Mówić możesz co chcesz, tylko z łaski spróbuj to wpierw udowodnić, buttersiku. 😉

  4. „o z facetem, który jest tylko i wyłącznie właścicielem firmy, siedzi na dupie i dostaje pieniądze? Ok, zarobił na firmę, ale dalej tylko siedzi i siedzi, nic do społeczeństwa nie wnosząc.”

    Skoro nie wnosi, to za co ludzie mu płaca? Rachunek ekonomiczny się kłania – ludzie płaca za coś co daje im większą korzyść niż trzymanie pieniędzy lub wydawanie ich na coś innego. Dochód – koszta = zysk. A więc to „siedzenie na dupie” daje społeczeństwu większa korzyść niż inne rzeczy które mogliby kupić.

    Jean Baptise-Say pisał – >>Ponieważ każdy z nas kupuje płody drugich za swoje własne płody, albo, ponieważ wartość , którą możemy kupić , jest równa wartości, którą możemy utworzyć ; a zatem ludzie, tym więcey nabywa będą, im więcey płodów utworzą . Ztąd ten drugi wniosek, którego, WPan nie chcesz przypuścić : że, jeśli niektóre towary nie zbywają się , to dla tego, że się inne nie tworzą ; i że samo tworzenie płodów daje odbyt płodom.<<

    Wielkość kapitału jaki możemy kupić jest równa wielkości kapitału jaki wyprodukowaliśmy

    „A to dlatego, że rynek sam z siebie ustanawia jedną stronę w umowie jako stronę dominującą.”

    Jak wyżej. Nikt nie podejmuje pracy jeśli jej ekwiwalent nie jest więcej wart niż sytuacja,w której pozostajemy bezrobotni

    Uczyć się ekonomii, bo większość tutejszych tekstów i komentarzy to emocjonalny bełkot.

  5. Z Kamilem to mi się dyskutować nie chce, bo w sumie nie widzę sensu. Odpowiem tylko na jedną ripostę.

    „Mówić możesz co chcesz, tylko z łaski spróbuj to wpierw udowodnić, buttersiku.”

    Nie muszę. Robi to za mnie corpwatch, tysiące niezależnych dziennikarzy i w ogóle cała masa róóóóóżżżżnych osób.

    „Skoro nie wnosi, to za co ludzie mu płaca?”

    Heh… nie wierzę. Najlepiej jest udowadniać to samo przez to samo, tak?
    Czyli jak mamy stwierdzić, że ktoś coś wnosi do społeczeństwa? Bo ludzie mu płacą.
    Dlaczego ludzie komukolwiek płacą? Bo ten ktoś coś wnosi do społeczeństwa.
    Paranoja.
    Wyobraź sobie taką sytuację, że nagle ten facet, który siedział na dupie zostaje strącony, a jego pieniądze przejmuje np. kooperatywa pracownicza. Albo ktokolwiek inny, nie wiem, jakiś kurwa nawet drugi totalny obibok.
    Nic się nie zmienia. I absolutnie nic się nie zmieni, jeśli będzie dostawał te pieniądze ktokolwiek, bo to w żaden sposób ani nie zapewni większej ilości towarów na rynku, ani właściwie niczego nie zapewni. NIC SIĘ NIE ZMIENI. I nikt nie będzie o niczym wiedział (poza tym naszym grubym fajfusem) Więc na pytanie, dlaczego ludzie mu płacą, jest tak naprawdę jedna odpowiedź: bo są do tego zmuszeni przez system irracjonalnych zależności.

    „Jak wyżej. Nikt nie podejmuje pracy jeśli jej ekwiwalent nie jest więcej wart niż sytuacja,w której pozostajemy bezrobotni”

    No i fajnie. Jeżeli ktoś ci daje alternatywę, robisz mi loda, albo śmierć, to mu zrobisz loda, bo to lepsze niż umrzeć.
    Tyle razy już te brednie słyszałem, że aż żal o tym dyskutować.
    Przed bezrobotnym stoi niestety podobna alternatywa. Może przyjąć uwłaczający kontrakt albo zdychać z głodu i w myśl libertarianizmu wszystko jest ok.

  6. Robisz się coraz bardziej śmieszny, choć sądziłem, że to niemożliwe..

    Bo ja tego nawet dyskusją by nie nazwał. Cóż to za dyskusja, gdzie jest się skazanym na wysłuchiwanie „oczywistych dogmatów” w twoim wykonaniu?

    >bo są do tego zmuszeni przez system irracjonalnych zależności.

    Ja nie jest przez nikogo zmuszany do kupowania płatków śniadaniowych firmy innej niż Nestle (jakiejś mało znanej). Kupuję je, bo lubię i chcę.

  7. „Bo ja tego nawet dyskusją by nie nazwał. Cóż to za dyskusja, gdzie jest się skazanym na wysłuchiwanie “oczywistych dogmatów” w twoim wykonaniu? ”

    Jakich oczywistych dogmatów? ;D

    „Ja nie jest przez nikogo zmuszany do kupowania płatków śniadaniowych firmy innej niż Nestle (jakiejś mało znanej). Kupuję je, bo lubię i chcę.”

    No i fajnie, tylko po co to piszesz?
    Twoja decyzja zatrzymuje się na kupnie płatków i nie masz pojęcia, gdzie dalej idą te pieniądze, więc jak możesz orzekać o tym, że jakiemuś facetowi, który nic nie robi, się one należą?
    Ach, na mocy rynku:)
    Czyli znowu to samo przez to samo.

  8. Butters, sorry mógłbys mi po krótce wytłumaczyc na czym polega anarchia kolektywistyczna? Wybacz mi ignorancje, ja na prawdę prosty chłop jestem i nawet teorię libertarianizmu mam opanowaną cienko.

    Jak rozumiem na starcie zostaję wywłaszczony (mozna porównac do 100% podatku od dochodu, nieruchomosci itp.) i, chociaż nie mam zbyt wiele, nie ukrywalem swojego dochodu, nie robiłem melonów na styku „prywatno-publicznym”, moja wlasność staje się wlasnościa społeczeństwa, tak to z grubsza ma wyglądać w anarchistycznej nibylandii?

    Wiesz, materialnie na takiej zamianie więcej bym pewnie zyskal niż stracił. Ale nie kupuję tego. Ze wzgledu na zasady.

  9. No ja nie wiem, na czym polega anarchia kolektywistyczna. To znaczy nie powiem ci, jak ma wyglądać takie anarchistyczne społeczeństwo, bo nie mam zielonego pojęcia. Już w założeniu anarchizmu każda organizacja powinna być dynamiczna, tak samo jak każda własność. Nie znaczy to oczywiście, że ktoś miałby prawo wyrzucić cię z domu w imię rzekomego, społecznego dobra. Generalnie z czymś takim ruch anarchistyczny walczy 🙂 Hmmm… jak tak myślę, to anarchizm zdecydowanie bardziej ufa odczuwaniu niż sztywnym regułkom racjonalizmu. Czegoś potrzebujesz? Powinniśmy ci to zapewnić. A jeśli chcesz pozbawić jakiejś potrzeby innych, musisz z nimi negocjować. To nie kolejna utopia, ale pewna wizja świata, według której anarchiści działają w TYM ŚWIECIE.

    Wypiłem drinka i półokiem oglądam Obcego, więc wybaczcie nieskładnię.

  10. Tak jak myślałem, butters jako typowy przedstawiciel tzw. ideowców woli posługiwać się emocjami zamiast ekonomiczną analizą. I jeszcze jego przekonanie,że jest w stanie przewidzieć zmiany w systemie cen, oraz popycie i podaży pisząć ” i tak się nic nie zmieni”. Teoria katalaktyki opanowana w zerowym stopniu.

  11. wykonaniu? ”

    >Jakich oczywistych dogmatów? ;D

    Tych, które powinienem przyjąć bez dowodu, o które pytałem przy innym tekście.

    >No i fajnie, tylko po co to piszesz?

    Bo obalam twoje powyższe, zacytowane, twierdzenie młotku. 😛
    Nie jestem zmuszany przez system irracjonalnych zależności, lecz – można rzec – sam dobieram, które zależności mi odpowiadają, bo posługuję się intelektem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *