Adam Duda: Czy rzeka może być prywatna?

Na ostatnim spotkaniu KASE w Poznaniu została przygotowana debata anarchokapitalistów z przedstawicielem nurtu anarchokoletywistów. Anarchokapitaliści odrzucają potrzebę istnienia państwa i uważają, że wszelkie stosunki miedzy ludźmi mogą z powodzeniem być regulowane tylko miedzy nimi na zasadzie wolnych umów oraz prawa własności. Nie ma więc miejsca na państwową policje, sądy, straż pożarną, czy urząd skarbowy. Nie należy jednak utożsamiać słowa anarchia z bałaganem! Anarchia to sytuacja gdzie nie ma władcy, a sami anarchiści uważają, że właśnie wtedy będzie większy porządek.

Anarchokolektywiści wyznają odmienne wartości. Przede wszystkim odrzucają w całości prawo własności. Nie ma czegoś takiego w ich wizji świata. Anarchokolektywiści dążą do tego, aby wszystkie środki produkcji były w rękach pracowników danego zakładu. Jeżeli ktoś by chciał u nich założyć firmę, to w przypadku zatrudnienia jakiegoś pracownika, ten miałby równe prawa do firmy, w której by pracował, ale pamiętajmy, że nie istnieje coś takiego jak własność czy państwo… coś podobnego do żydowskich kibucy.

Ciekawe jest samo odrzucanie państwa. Rodzi to ciekawe implikacje, które moim zdaniem świadczą o utopiźmie obu koncepcji… Podjąłem temat zanieczyszczenia rzeki. Akurat świeżo na blogu o tym pisałem to się spytałem, co się stanie, gdy wyrzucę jakieś chemikalia do rzeki.? Odpowiedź prosta.. rzeka jest prywatna i jeżeli się umowie z właścicielem rzeki to nie ma problemu. I tu jest moim zdaniem problem. Bo co to znaczy, że rzeka jest prywatna? Jeżeli kupię sobie kawał ziemi razem z odcinkiem rzeki, to mogę do niej wywalać co chce? Pojawia się oczywiście problem, że ten kto jest w dole rzeki może zaprotestować, że chemikalia spływają na jego część. No ale co mnie to niby powinno obchodzić? Ja mam swój kawałek i mogę robić co chce, a to że woda leci tam gdzie niżej to nie mój problem. W końcu sąsiad kupił grunt, na której jest rzeka, a nie wodę przez nią przepływającą. A jeżeli kupił wodę, to akurat ta woda już dawno jest w oceanie. Stąd wniosek, że jeśli sąsiad nie ma prawa mi się wtrącać do tego co ja robię na swojej własności, to mogę robić co chcę. Nie wierzę, że właściciele wszystkich odcinków rzeki dogadaliby się w sprawie jej zanieczyszczania. A nawet jakby się dogadali lub ja kupiłbym całą Wisłę, to co na to właściciel morza? Naprawdę ciekawa jest sytuacja, gdy nie ma państwa. Nie ma państwa, to nie ma wojska; to znaczy jest wojsko ale prywatne. To kolejna rzecz ciekawa, ponieważ nie żyjemy przecież w próżni. Są inne kraje, które mogą nas wyleczyć z takiego podejścia do życia i przyjdą z milionami żołnierzy i wytyczą nowe granice i ustalą swoje państwo! Tak przecież było w czasie zaborów Polski. Istniała przecież armia ochroniarzy wielkich rodów czy magnatów, a jednak przyszła inna armia i powiedziała, że od dziś jest tutaj Rosja i płać pan podatki, albo fundujemy wycieczkę na Sybir.
CBDO.

Anarochkapitaliści twierdzą, że taki system jest naturalny, gdyż wynika z aksjomatu, że człowiek działa. Czyli wolny człowiek, zawsze wybierze dla siebie działanie, które uważa za korzystne. W związku z tym nie jest potrzebny żaden hegemon, żadne państwo, które w pewnych aspektach ogranicza jego wolność.

W tym momencie pojawił się ciekawy głos. Przecież ludzie nie krzyczą na ulicach, że chcą bezgranicznej wolności… mało tego, nie krzyczą, że chcą więcej wolności. Chcą pracy i zarobków, a nie więcej wolności. Czego chcą ludzie? Poczucia bezpieczeństwa zatrudnienia, a nie wolności i odpowiedzialności, która za nią idzie. Stąd głos anarcho-libertarian się pojawił, że Ci ludzie nie wiedzą, że pełna wolność jest dla nich dobra i że wtedy by było o wiele lepsze społeczeństwo i zdrowsze relacje miedzy ludzkie. Ale skoro nie wiedzą to co trzeba zrobić? Trzeba im to wytłumaczyć, trzeba zmienić mentalność ludzi… ale tutaj pojawiła się ciekawa zbieżność… anarchokolektywiści też przecież mówią, że trzeba zmienić ludzi, żeby zrozumieli, że życie w kolektywie bez własności jest dla nich dobre.. trzeba tylko zmienić ludzi… ale czy to nie jest sprzeczne z aksjomatem, że człowiek działa. Skoro żąda bezpieczeństwa to może jest to jego wybór… wybór, który on uważa za korzystny dla siebie. Stąd już wniosek, że skoro państwo gwarantuje bezpieczeństwo (nie wnikam już jakie – chodzi o genezę powstania państwa), to czy powstanie hegemona w postaci państwa nie jest wynikiem wolnego wyboru pochodzącego z aksjomatu, że człowiek działa i właśnie chce, żeby poświęcić trochę swej wolności dla bezpieczeństwa?

Każdy system ulega rozkładowi i dochodzi do postępującej degrengolady… być może dziś dochodzimy do ściany i po przesileniu wylądujemy w innym systemie, ale bardzo wątpię by był to anarchokapitalizm. W końcu zawsze pojawi się ktoś, kto powie, że za trochę podatków zagwarantuje trochę bezpieczeństwa. I ludzie się na to zgodzą, a potem cykl zaczyna się od nowa… aż do kolejnego przesilenia.

Czy istnieje gdzieś kraina, gdzie nie ma państwowości? Teoretycznie tak. Somalia, Rwanda, niektóre obszary Kolumbii. Nie wiem czy ludzie tam są zadowoleni z tego faktu. W końcu rządzi tam ten kto ma giwerę, a prywatnych firm ochroniarskich jakoś nie ma. Ale może tych ludzi trzeba zmienić, a to już prosty dowód, jak niewiele różni anarchokapitalistów od anarchokolektywistów.

19.04.2009
Adam Duda
***
Tekst pierwotnie ukazał się na blogu autora.

17 thoughts on “Adam Duda: Czy rzeka może być prywatna?

  1. Zanieczyszczenie rzeki jest takim samym problemem jak zanieczyszczenie, czyjegoś terenu które znajduje się np. koło huty. Huta musi płacić odszkodowanietym temu kto jest poszkodowany przez jej zanieczyszczenia. Podjerzewam że argument anarcho-kapialistó byłby podobny. Ten kto zanieczyscza rzeke musi płaćić odszkodowanie tym w dole. Ktoś kto ma działke u źródeł Nilu to pewnie by się nigdy nie wypłacił. 😛

  2. „ą inne kraje, które mogą nas wyleczyć z takiego podejścia do życia i przyjdą z milionami żołnierzy i wytyczą nowe granice i ustalą swoje państwo!”

    To jest tak głupi zarzut, że naprawdę…
    Co za różnica, kto nam ustali swoje państwo? Idąc tym tropem, powinniśmy modlić się o Kim Ir Sena… w końcu facet nawet Amerykę za nos wodzi.
    Czyli miejmy państwo, żebyśmy czasami nie mieli państwa. Głupota. Zbyt długie zdania. Nie lepiej po prostu napisać:
    „Ale przecież to się nigdy nie uda.”, żeby to każdy anarchista mógł sparować empirycznym dowodem społeczeństw anarchicznych?

    Hmmm… ale zastanawiam się, co by autor powiedział na sytuację katalońskich anarchistów w czasach wojny domowej.
    Mieli się poddać Franco, żeby czasami nimi Franco nie rządził? ;D

  3. „Trzeba im to wytłumaczyć, trzeba zmienić mentalność ludzi… ale tutaj pojawiła się ciekawa zbieżność… anarchokolektywiści też przecież mówią, że trzeba zmienić ludzi, żeby zrozumieli, że życie w kolektywie bez własności jest dla nich dobre.. trzeba tylko zmienić ludzi… ale czy to nie jest sprzeczne z aksjomatem, że człowiek działa. ”
    nie, skoro preferencje są zmienne w czasie.

  4. Niestety/stety twoja Adamie, twoja… ale nie chce mi się wchodzić w jakąś większą polemikę..

  5. „nadajesz się na polityka, skoro tak to tłumaczysz”

    I kto to mówi 🙂

    Adam może tutaj mi wytłumaczysz o jakich w końcu anarchokolektywistach ci chodzi , bo na twoim blog nie mogłem się doczekać odpowiedzi.

  6. Czytelnik…
    a nie wiem jakich… przyszedł jeden reprezentant i nakreślił wizje kibuc. Powiedziałem ze to tak samo jak w żydowskich kibucach, jednaj nie potwierdził tego bo nie wiedział co to są kibuce.

  7. „Pojawia się oczywiście problem, że ten kto jest w dole rzeki może zaprotestować, że chemikalia spływają na jego część. No ale co mnie to niby powinno obchodzić? Ja mam swój kawałek i mogę robić co chce, a to że woda leci tam gdzie niżej to nie mój problem.”
    Jeśli te chemikalia spłyną do kogoś, to ma prawo normalnie żądać rekompensaty. Jest to przecież sytuacja analogiczna do takiej:
    Dwa domy stoją obok siebie, mają różnych właścicieli. Jeden ze swojej posesji rzuca kamień „na wschód”, ale w praktyce wybija okno sąsiada. Sytuacja oczywista, czy pada pytanie „czy ziemia może być prywatna”?

  8. problem polega wtedy kiedy sytuacja jest sporna, czy zanieczyszczenia rzeczywiście zaszkodziły czy nie. dyskutowany już ten wątek pod oryginalnym wpisem a trafnie podsumował to Ender używając casusu firitzla 🙂

  9. Jeszcze tylko dopowiem że wątek ekologiczny w ogóle sprowokowany został dyskusją pod poprzednim wpidem o samochodach elektrycznych. Sądzę że ciekawy

  10. problem innych państw łatwo jest rozwiązać w teorii – mogą istnieć sprywatyzowane wojska i firmy ubezpieczeniowe będą oferowały ubezpieczenie od wojny/agresji z zewnątrz. ubezpieczyciel podpisuje umowę z prywatnym wojskiem i prywatnym sztabem dyplomatycznym (konsultanci, hehe), które mają za zadanie łagodzić konflikty ze światem zewnętrznym bądź odstraszać agresorów. w razie wybuchu konfliktu i ewentualnego zajęcia mienia ubezpieczyciel ma obowiązek wypłacić spore odszkodowanie, które może być z kolei częściowo spłacane także przez prywatne wojsko (na podstawie umowy z ubezpieczycielem), które nie wywiązało się ze swojego zadania. taka armia miałaby faktycznie charakter pokojowy – w przeciwieństwie do państwowych armii, jej generałowie nie szukaliby okazji do głupich zaczepek, prężenia muskułów itp. bo to tylko niepotrzebne ryzyko.

    z ubezpieczenia od agresji wojskowej korzystaliby tylko ci, którzy mieszkają w pobliżu państw.

    z tym zmienianiem ludzi – fakt, że dzisiejsi ludzie chcą państwa, tzn chcą złudzenia bezpieczeństwa. to pragnienie manifestuje się także jako poparcie dla związków zawodowych, które dają złudzenie ochrony pracy i zarobków. czy to znaczy, iż prawienie im o wolnym rynku jest bez sensu, bo to by była próba zmiany ich natury?
    jeśli człowiek nie wie, że nie potrzebuje państwa i że nie potrzebuje związków zawodowych, czy to znaczy, że już taki jest z natury i trzeba dać mu państwo socjalne?

  11. „to pragnienie manifestuje się także jako poparcie dla związków zawodowych, które dają złudzenie ochrony pracy i zarobków.”

    Łeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeezzzzzzzzzzzzzzzzzzzuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu… O TAKICH LIBERTARIANACH CAŁY CZAS MÓWIĘ -><-

    "eśli człowiek nie wie, że nie potrzebuje państwa i że nie potrzebuje związków zawodowych, czy to znaczy, że już taki jest z natury i trzeba dać mu państwo socjalne?"

    Ależ refleksja antropologiczna. JAcież…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *