Stefan Blankertz: Wzrost państwa – przeceniony wpływ ideologii

Perspektywa socjologiczna

Najczęściej rośnie państwo. Rzadko zanika rozrastająca się biurokracja.
Jaki wpływ na rozrost państwa bądź prędkość tego wzrostu ma ideologia? Czy ideologie lewicowych i prawicowych socjalistów są tymi, które przyczyniają się do szybszego rozrastania się państwa, a te prezentowane przez liberałów i konserwatystów są czynnikami opóźniającymi ten wzrost? Każdorazowo w aktualnie prowadzonych dyskusjach i sporach politycznych zakłada się bezpośredni wpływ ideologii na rozwój państwa. Z takiego założenia skuteczności ideologii wyrasta nie tylko bezwzględność debat, ale również często życzenie, aby aktualnym przeciwnikom wystawić cenzurkę.

Kto krytykuje rodzinę, zagraża podstawie egzystencji społeczeństwa, powie ten czy inny. Kto reprezentuje gospodarkę rynkową, przyczynia się do wychowania generacji aspołecznych egoistów, powiedzą inni. Wspólnie utrzymują na przykład, iż rodzi się nowy faszyzm, odnosząc się do tych, którzy głoszą opinię, iż Oświęcim był kłamstwem.

W niniejszym artykule pokażę z perspektywy socjologicznej, iż wpływ ideologii jest o wiele mniejszy, niż objawia się to w trakcie prowadzenia debat politycznych: założenie, iż ideologia ma wpływ na społeczeństwo, jest podejrzane już z ideologicznego punktu widzenia, albowiem zasłania spojrzenie na rzeczywiste czynniki zmian społecznych.

Przykład 1: Ronald Reagan

Czterdziesty z kolei prezydent Stanów Zjednoczonych (1981-1989) jawi się ciągle jeszcze jako figura symbol: w ostatnich dniach cytowany był ponownie chętnie przez socjaldemokratów jako kozioł ofiarny neoliberalizmu, który definitywnie zdyskredytował się w czasie i w wyniku kryzysu finansowego. Przeciwnie do tego konserwatyści wskazują na bohatera, który ponownie wprawił w ruch amerykańską gospodarkę. Na poziomie realnej polityki obraz ten wygląda jednak zupełnie inaczej. I tak cud gospodarczy reaganoekonomii bez wątpliwości był bańką inflacyjną: stały za tym gigantyczny deficyt budżetowy oraz silne rozmnożenie pieniądza. Ideologia reaganoekonomii oczywiście nie miała żadnego wpływu na politykę realną. Jeżeli dzisiejsi krytycy neoliberalizmu wskazują na to, iż w czasach prezydentury Ronalda Reagana zwiększyła się przepaść między biednymi i bogatymi, nie należy się temu dziwić, albowiem jest to ciągle ten przypadek, kiedy to państwo wtrąca się do gospodarki. Tylko zamiana na poziomie ideologii i rzeczywistości może podtrzymywać twierdzenie, iż Reagan uznawany jest za kozła ofiarnego w fałszywej kwestii. Również z innego względu Reagan uczynił jeszcze mniej w kwestii stłumienia państwa niż jego następca Bill Clinton z innego obozu politycznego.
Jaka jest zatem przyczyna rozejścia się ideologii i realnego politycznego działania w przypadku Ronalda Reagana? Reagan mógłby w pewnej sytuacji, w której duża część społeczeństwa nastawiona jest sceptycznie do państwa, świadomie skłamać, aby przy pomocy liberalnego programu zdobyć głosy, a następnie realizować powszechnie przyjętą politykę. Niniejsza teza skłaniająca się ku teorii spisku ma problem, albowiem nie idzie wyjaśnić, dlaczego naród biorący udział w wyborach i sceptycznie nastawiony do państwa po odkryciu tego kłamstwa nawet się nie obruszył, a w każdym razie podczas następnych wyborów nie wybrał prawdziwego liberalnego kandydata.
Naród dokonujący wyboru zachował się jednak zupełnie inaczej: w roku 1992 wybrany został kandydat z programem socjalno-demokratycznym, a mianowicie Bill Clinton. Z politycznego środka wypłynęło zupełnie inne wyjaśnienie: przeciwko radykalnym ideologiom, które formułował kandydat z opozycji, wypłynęła siła ciężkości realiów jako forma zdyscyplinowania. Wspomniana siła ciężkości spowodowała powrót do pragmatyzmu. Tego rodzaju wyjaśnienie jest jednak równocześnie utwierdzeniem, iż polityka nie pozwala się zmienić przez politykę, szczególnie zaś przez politykę demokratyczną: obojętnie co polityk mówi i tak uczynione zostanie to, co zrobione zostać musi według logiki systemu.

Przykład 2: upadek rodziny

W ostatnim czasie konserwatywni autorzy uznają wrogą rodzinie ideologię roku 68 za przyczynę wysokiego wskaźnika rozwodów, upadek wartości i obyczajów, wzrost liczby matek samotnie wychowujących dzieci, niski wskaźnik urodzin oraz wszelkie inne rzeczywiste bądź przypuszczalne zło. Również autorzy publikujący w ef (eigentümlich frei), jak na przykład Roland Baader, André Lichtschlag i Guido Hülsmann, wydają się przyłączać do tego poglądu.
Jak możemy sobie to wyobrazić? Dziewczyna i chłopak, którzy marzą o tym, aby się pobrać, pozostać sobie wiernymi przez całe życie i mieć wiele dzieci ze względu na interwencję ideologiczną dystansują się do realizacji swojego marzenia. Szczęśliwi rodzice ze szczęśliwymi, dobrze radzącymi sobie dziećmi ze względu na krytyczne uwagi ze strony lewicowych ideologów podejmują decyzję o rozstaniu się i dalszego życia w nieszczęściu. Jeżeli jest to takie proste, decydować o szczęściu bądź nieszczęściu ludzi, pojawia się pytanie, dlaczego w równie prosty sposób nie można ponownie doprowadzić do szczęścia? Dlaczego ludzie w ogóle podążają ścieżką prowadzącą ich do nieszczęścia?
Łagodnie mówiąc musieliby zostać określeni jako niedojrzali i ubezwłasnowolnieni. Najlepiej można by im pomóc, gdyby z daleka od nich utrzymywać uwodzicielskie wpływy teorii prowadzących ich do nieszczęścia. W rzeczywistości krytyka rodziny podążała za realnymi problemami. Odpowiedzi pokolenia 68 roku były z pewnością nieprawidłowe pod takim względem, iż nie oferowały żadnych życiowych rozwiązań. A jednak mniej ideologiczny nie jest powrót do propagandy sytuacji w roku 1950: jest to ideologiczne, albowiem w tak samo niewielkim stopniu prowadzi do rozwiązania problemu.

Przykład 3: szkoła

Podobnie dzieje się zakresie polityki edukacji. Reforma szkolnictwa w latach 70-tych, rzekoma przyczyna upadku wykształcenia i oświaty widziana jest przez konserwatywnych autorów jako skutek działania lewicowej krytyki. Zupełnie wyłącza się z tego rzeczywistość szkolną w latach 50-tych i 60-tych XX wieku. Ideał wykształcenia wg Humboldta, który gimnazja opanowały w wynaturzonej formie, nastawiony był ekstremalnie wrogo do ekonomicznej i gospodarczej przydatności. Prymat wiodły nauki humanistyczne ponad naukami przyrodniczymi. Wymuszony przez monopolistów rodzaj kształcenia był nieelastyczny i nie odpowiadał wymaganiom społecznym i ekonomicznym.
W takiej sytuacji, kiedy to coraz więcej dzieci otrzymywało wykształcenie gimnazjalne, technokraci zażądali fundamentalnej reformy szkolnictwa. Technokraci ci widzieli się jako zdecydowani antyideologiczni orędownicy potrzeb społecznych i ekonomicznych. Również i w tym wypadku należy stwierdzić, iż lewicowa krytyka w latach 80-tych była nieprawidłowa, albowiem nie rozpoznała przyczyn problemów i nie zaoferowała żadnych lepszych rozwiązań niż system. Interesujące jest spojrzenie, dlaczego udało się przeforsować niektóre elementy ruchomej dekoracji lewicowej krytyki, a inne zaś się nie przyjęły. Do tych, których przeforsować się nie udało, należy szczególnie projekt pochodzący z początku lat osiemdziesiątych: wyłączenie szkoły spod kurateli państwa i stworzenie samodzielnie zarządzanych, nie podlegających państwu instytucji. À propos jest to jeden z liberalnych ideałów Wilhelma Humboldta. Przeciwnie do tego udało się świetnie wdrożyć wszystkie te pomysły, które zawierały rozszerzenie wpływu państwa oraz zwiększenie ilości państwowych miejsc pracy. Wybór tego, co pozwala się wdrożyć politycznie, nie wynika jednak z ideologii, ale z interesu aparatu państwowego.

Rozwój państwa: tezy

Pierwsza: państwo rośnie z dwóch powodów. Pierwszy, albowiem jest to w interesie przedstawicieli państwa. Drugi, ponieważ konieczne jest rozwiązywanie problemów powstałych w wyniku wcześniejszych interwencji. Socjaldemokratyczne interwencje ekonomiczne lat 70-tych nie były zburzeniem dobrego dziedzictwa, które pozostawił nam Ludwig Erhard, ale kontynuacją tego, co z niego nieuchronnie wynikło.
Druga: ideologia nie jest siłą napędową rozwoju, ale służy do tego, aby prawdziwe przyczyny nie zostały rozpoznane. W tym celu konserwatyzm i socjaldemokracja tworzą perfekcyjnie wzajemnie harmonizujące widowisko, które w żadnym wypadku nie znajduje odniesienia do realnych wydarzeń politycznych.
Trzecia: również te nieliczne, rzadkie i najczęściej połowiczne próby ograniczenia państwa nie są realizowane zgodnie z jednorodną koncepcją. Służą one tylko i wyłącznie temu, aby utrzymywać czynności funkcjonowania systemu kiedy w procesie wzrostu państwa pojawiają się jakieś kryzysy, które zagrażają utrzymaniu systemu. Do tej kategorii zaliczyć można reformy tak różnych ideologicznie polityków, jak Margaret Thatcher i Bill Clinton.

Stefan Blankertz
***
Niniejszy artykuł opublikowany został po raz pierwszy w 87 numerze eigentümlich frei – 29 października 2008 r.

Tłumaczenie : Anna Muszkieta-Buszka

One thought on “Stefan Blankertz: Wzrost państwa – przeceniony wpływ ideologii

  1. @A jednak mniej ideologiczny nie jest powrót do propagandy sytuacji w roku 1950: jest to ideologiczne, albowiem w tak samo niewielkim stopniu prowadzi do rozwiązania problemu.

    Jakiego problemu? Co było wtedy z rodziną „nie tak”?

    @Ideał wykształcenia wg Humboldta, który gimnazja opanowały w wynaturzonej formie, nastawiony był ekstremalnie wrogo do ekonomicznej i gospodarczej przydatności.

    Może się mylę, choć na pewno fragment wymaga korekty, ale trza by zmienić szyk słów. 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *