Jakub Bożydar Wiśniewsk: Imperatyw kontroli

Centralną zagadką etatyzmu, a tym samym najpoważniejszym intelektualnym wyzwaniem, jakie stoi przed każdym przyjacielem wolności, jest kwestia streszczająca się w pytaniu: dlaczego etatyzm bezspornie zawładnął światem, skoro jest to stanowisko zarówno niemoralne, oparte na niemożliwej do uzasadnienia przemocy, jak i ekonomicznie niewydajne?

Na to pytanie istnieje wiele odpowiedzi pomysłowych, ale nieadekwatnych. Odnosząc się do kilku z nich, w tekście niniejszym chciałbym naszkicować pewną nową perspektywę, która, być może, pozwoli rzucić choć mdłe światło na kilka odnośnych, a dotychczas niewyjaśnionych zagadnień.

Jedną ze zbyt prostych i zdecydowanie niewystarczających jest odpowiedź wskazująca na rolę aparatu propagandy, w tym koncesjonowanych mediów oraz upaństwowionego szkolnictwa. Owszem, rzeczony aparat pełni rolę ważną w ugruntowywaniu etatyzmu w świadomości społecznej oraz neutralizowaniu alternatyw poprzez psucie i bakierowanie pojęć, ale nie wyjaśnia swojej własnej żywotności. Dlaczego wielkie masy ludzkie pozwoliły stosunkowo niedużej grupie o mentalności despotyczno-pasożytniczej na założenie sobie tego rodzaju ideologicznego kagańca? Po istotach będących z natury rzeczy niezależnymi podmiotami można by przecież oczekiwać większego oporu. Innymi słowy, można by oczekiwać, że etatyzm i przywiązanie do ładu naturalnego rozprzestrzenią się w świecie w co najmniej równych proporcjach.

Nieprzekonująca jest też odpowiedź, zgodnie z którą agresja i przemoc stanowią zawsze ścieżkę szybszą, łatwiejszą i korzystniejszą. Może szybszą, ale niekoniecznie mniej ryzykowną. Może łatwiejszą i korzystniejszą, ale tylko w krótkiej perspektywie. Agresor może czerpać niezaprzeczalne zyski z agresji, ale niewątpliwe straty przyniesie mu zantagonizowanie całego otoczenia. Innymi słowy, optymalnym środowiskiem nie jest dla niego dżungla, w której każdy czyha na każdego, nawet wśród członków tej samej grupy rozbójniczej. Wierzący w mit hobbesowski odpowiedzieliby, że właśnie to jest powodem tryumfu etatyzmu – dżunglę zastępuje wymuszony pałką i łańcuchem ład. Bardziej wyrobieni wiedzą jednak, że scedowanie możliwości inicjacji przemocy w ręce monopolu nie tylko nie likwiduje dżungli, ale też pogłębia panującą w niej dzikość i brutalność – bo oto z plemienia drapieżników wyłaniani są arcy-drapieżnicy, rugujący wszelkie możliwości naturalnej obrony poprzez rozbrojenie swych poddanych, a także obciążający tychże poddanych kosztami wszystkich swych agresywnych działań. Inną sprawą jest to, że również pomniejsi, „prywatni” agresorzy w dalszym ciągu prosperują w etatystycznej dżungli, gdyż ich liczna obecność w społeczeństwie jest dla rządzących agresorów głównym pretekstem dla nakładania na swych poddanych coraz większych danin (przeznaczanych – nie trzeba dodawać – na „wzmacnianie bezpieczeństwa” i „walkę z przestępczością”).

Dlaczego zatem żyjemy w etatystycznej puszczy, wyrosłej na glebie, mówiąc całkowicie literalnie, „najgorszego z możliwych ustrojów”? Jak wiadomo, szacunek dla praw własności, swobodna konkurencja oraz malejąca preferencja czasowa, pociągająca za sobą budowanie struktury kapitałowej, będą w ujęciu długofalowym służyły wszystkim, włączając jednostki o umysłowości pasożytniczej i kryminalnej. Dlatego nawet ci ostatni nie powinni mieć interesu w dławieniu powyższych zjawisk w zarodku, co jednak odbywało się przez wieki, z drobnymi tylko w skali historycznej przerwami. Co więcej, nawet w gruncie rzeczy samolubne i niezorientowane masy powinny zachowywać świadomość, iż minimum uczciwej pracy w systemie swobody działania zapewni im w nie natychmiastowej, ale też nie bardzo odległej perspektywie dobrobyt wielokrotnie przekraczający to, na co mogą liczyć wskutek stworzenia wielkoskalowych systemów redystrybucyjnych, czyli wskutek gremialnego zaproszenia do podziału (rzadkich i szybko wyczerpujących się) łupów. Nie jest wreszcie tak, że w wyżej wspomnianych masach drzemie zła wola, czynna chęć szkodzenia drugiemu i rutynowego podstawiania mu nogi – skąd zatem tak rozpowszechnione wśród zasadniczo niezdeprawowanych osób poparcie dla etatyzmu?

Na ławie oskarżonych, obok sobkowskiej natury ludzkiej, propagandowego tumanienia, „życiowej krótkowzroczności” oraz szeroko rozpowszechnionej, a rzekomo nieuleczalnej ekonomicznej ignorancji (których winę sam uważam tylko za częściową, a nawet niekonieczną), chciałbym posadzić kolejnego winowajcę – ten element natury ludzkiej, który nazwałbym „imperatywem kontroli”. Imperatyw kontroli opisałbym jako naturalną skłonność większości ludzi do wyrażania aprobaty względem kontrolowania cudzych poczynań oraz do samodzielnego uprawiania podobnej praktyki. Co ważne, nie musi być to oczywiście kontrola fizyczna – najczęściej jest to kontrola wizualna czy, szerzej, informacyjna. Prawdopodobnie najpospolitszymi przykładami rzeczonego zjawiska są wścibstwo i plotkarstwo. Wielkie rzesze ludzkie lubią zaglądać w cudze żywota – zarówno w te należące do znajdujących się za miedzą sąsiadów, jak i w te należące do tzw. „osób publicznych” i ikon kultury masowej. Dla imperatywu kontroli znamienne jest to, że podległe mu osoby w coraz mniejszym stopniu zajmują się sobą i tym, co wystarczałoby do zaspokojenia ich własnych potrzeb, a w coraz większym stopniu tym, jakie potrzeby – i jakie możliwości ich zaspokojenia – znajdują się w zasięgu innych. Nie jest to więc zjawisko, które powinniśmy wiązać ze wspomnianym wcześniej egoizmem, gdyż wzorcowy egoista nie dba o życie innych i nie interesuje się nim, toteż wcale nie musi mieć jakichkolwiek zapędów kontrolerskich.

Jak słusznie wskazał w „Mentalności antykapitalistycznej” Ludwig von Mises, podstawowym źródłem tego, co nazwałem imperatywem kontroli jest zazdrość i zawiść, nierzadko połączona z obłudną racjonalizacją, zgodnie z którą lepsza pozycja jednych wynika z oszukańczego zawłaszczenia sobie tego, co (z bliżej nieokreślonych powodów) należało się drugim. Siła rzeczonej racjonalizacji jest często tak wielka, że racjonalizujący istotnie zaczynają wierzyć, że wyższy poziom życia innych nie jest zasłużoną nagrodą za pracowitość i przedsiębiorczość, albo nawet efektem pomyślnego losu, lecz nieuczciwie zdobytym przywilejem, który powinien być udziałem wszystkich. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, zwłaszcza, gdy to inni jedzą, a my oblizujemy się za szybą restauracji.

Ale – mimo wszystko – nawet najbardziej pokrętna i dwulicowa racjonalizacja nie jest zazwyczaj w stanie zlikwidować w danej osobie poczucia, że odebranie „uprzywilejowanym” ich własności przemocą byłoby rzeczą bądź to nikczemną i nielicującą z ludzką godnością, bądź to rzeczą niebezpieczną i grożącą społecznym ostracyzmem. Dlatego kontrolę wizualną czy informacyjną najłatwiej przekształcić w kontrolę fizyczną cedując zadanie jej stworzenia na siły zewnętrzne, najlepiej działające z ramienia bytu bezosobowego i de facto bezpańskiego. Żadne inne instytucje nie nadają się lepiej do podobnej cesji, niż instytucje demokracji przedstawicielskiej. Pozwalają one zawistnej i pożądliwej jednostce zlać swoją własną zawiść i pożądliwość z tą wyrażaną przez miliony innych, a następnie wykuć z niej system redystrybucyjny rękami tych, których nie można już nazwać rabusiami wynajętymi przez Leniwieckiego celem zagrabienia zasobów Skrzętnickiego, tylko egzekutorami Woli Ludu. I wówczas znikają wszelkie wyrzuty sumienia czy strach przez ostracyzmem – czynami rozbójniczymi i grabieżczymi (zwanymi odtąd czynami naprawczymi) nie kala się już żadna konkretna osoba, a jedynie wielki, kolektywny byt urojony, którego cieleśni przedstawiciele są już wyłącznie narzędziami sprawiedliwości dziejowej. Procesu dopełnia daleko posunięta rytualizacja działań rzeczonego bytu oraz towarzysząca jej neosemantyzacja, które sprawiają, że jednoznaczna identyfikacja agresji, przemocy, przymusu, złodziejstwa i zniewolenia (a co dopiero likwidacja tych zjawisk) staje się nieporównanie trudniejsza, niż wcześniej.

W tym miejscu należy zadać pytanie: skąd bierze się wspomniana zazdrość, zawiść i skłonność do porównywania się z innymi, powiązana z pragnieniem położenia ręki na cudzej własności? To oczywiście wielkie i trudne pytanie. Być może rolę grają tu względy ewolucyjne – dostrzegając, iż inni cieszą się wyższym poziomem życia, a tym samym większymi szansami na pomyślne przekazanie swych genów w przyszłość, w wielu budzi się naturalna ochota, aby w najdogodniejszy sposób zdobyć podobne szanse, choćby nawet przez siłowe odebranie ich innym. Możliwe też, że pewne znaczenie ma w tym kontekście zmysł terytorialny, podpowiadający, że lepiej wyposażone „terytorium” sąsiada stwarza potencjalne zagrożenie dla naszego własnego, które, będąc dużo uboższym, zostałoby niechybnie wchłonięte w razie ewentualnej konfrontacji. A może przyczyny powinniśmy upatrywać raczej w naszym szczególnym statusie bytów obdarzonych wolą, ambicją i miłością własną? Takie wyjaśnienie zdaje się sugerować opowieść o grzechu pierworodnym: pamiętajmy, że Ewa zerwała zakazany owoc celem pofolgowania swej informacyjnej zaborczości, nie mogąc znieść myśli, że Pan Bóg wie coś, czego nie wie ona i jej mąż. Imperatyw kontroli zdaje się być zatem najstarszą i najgroźniejszą przywarą człowieka.

Na koniec warto jednak zastanowić się, co mogłoby doprowadzić do uniwersalnego zaniknięcia tej przywary. Bo to, że możliwy jest jej zanik w skali jednostkowej czy nawet grupowej, nie ulega jakiejkolwiek wątpliwości – zwolennikami wolności i członkami stronnictw wolnościowych stajemy się przecież właśnie w wyniku zwalczenia w sobie rzeczonej słabości. Jedna, optymistyczna odpowiedź mogłaby brzmieć: rozwiązaniem jest edukacja, rzetelna i niezanieczyszczona etatystyczną indoktrynacją. Taka, jaką w coraz większej skali i w coraz większym zakresie oferuje Internet, bezgraniczny obszar informacyjnej swobody, nie znający widma akredytacji i cenzury. Ja jednak, o ile jestem jak najlepszej myśli co do rosnącego i intelektualnie zbawczego wpływu globalnej sieci, nie wierzę, że edukacja jest w stanie masowo unicestwić to, co zakodowane jest w ludzkiej naturze. Nie wszyscy rodzimy się z potencjałem zrozumienia pewnych rzeczy, i obawiam się, że tego nic nigdy nie zmieni.
Myślę za to, że zagładę imperatywu kontroli przyniesie ostatecznie dalszy rozwój technologii obronnej. Dysponujemy już dziś zarówno technologiami totalnego zniszczenia (broń jądrowa), jak i pewnymi sposobami obrony przed totalnym zniszczeniem (wyrzutnie antyrakietowe, schrony atomowe). Nie dysponujemy wciąż natomiast skutecznymi metodami obrony osobistej, jednostkowej. Feralna zasada „nec Hercules contra plures” wciąż sprawia, że pokojowo nastawiona jednostka nie jest w stanie efektywnie przeciwstawić się zmasowanemu naporowi etatystycznego aparatu przemocy. Wyobraźmy sobie jednak, czerpiąc przykłady choćby z najbardziej przechodzonych scenariuszy fantastyczno-naukowych, że wynaleziony zostaje wytwornik osobistego pola ochronnego, nieprzenikalnego dla jakichkolwiek znanych człowiekowi sił (na myśl przychodzi monolit z „Odysei Kosmicznej 2001”, ale również eksperymenty Nikoli Tesli). Choć na dziś dzień fikcyjny, nie jest to scenariusz logicznie niemożliwy. Rozpowszechnienie się takiego wynalazku doprowadziłoby de facto do ostatecznego zaniku wykonalności rozwiązań przemocowych, tak jak rozpowszechnienie się Internetu doprowadziło do zaniku wykonalności rozwiązań cenzorskich. Jedynymi alternatywami stałyby się wówczas: zabarykadowanie się w swej niezniszczalnej skorupie i powrót do siermiężnej samowystarczalności albo dobrowolna i kontraktowa kooperacja, oparta na podziale pracy, swobodnej konkurencji i nieskrępowanej przedsiębiorczości. To natomiast, jaki kształt nadaliby owemu systemowi dobrowolnej współpracy zwolennicy alternatywy drugiej, pozostaje kwestią otwartą – kluczową zmianą byłoby to, że imperatyw kontroli nie zostałby może wyrugowany z natury ludzkiej, ale stałby się w ogromnej mierze bezsilny, i czczym wysiłkiem byłyby dalsze próby kultywowania opartych na nim praktyk.

Pesymistyczna dopowiedź do powyższego scenariusza mogłaby brzmieć: globalny woluntaryzm trwałby tak długo, jak długo po jednym rewolucyjnym wynalazku nie pojawiłby się kolejny, niwelujący działanie pierwszego. Jak powyżej – taki rozwój wydarzeń również nie jest logicznie niemożliwy. Ale nawet mając na uwadze rozmaite czarne prognozy nie powinniśmy zapominać, że ostateczny ton powyższych spekulacji jest pozytywny – wyłaniający się z nich wniosek brzmi bowiem: „logika nie protestuje, a doświadczenie historyczne jest wręcz przychylne tezie, że owoce ludzkiego rozumu są nieraz w stanie wziąć w ryzy owoce ludzkich przywar”. I z tym pozytywnym wnioskiem chciałbym pozostawić wszystkich przyjaciół wolności.

9 czerwca 2009
Jakub Bożydar Wiśniewski

35 thoughts on “Jakub Bożydar Wiśniewsk: Imperatyw kontroli

  1. Autor mógł napisać wprost, że podobnie jak Rothbard nie wierzy w kluczową rolę grodzeń i reszty państwowego interwencjonizmu w genezie kapitalizmu, a taki Carson to zwykły fantasta i pewnikiem jeden z „zawistników”, usiłujący „zracjonalizować” swoje „kryminalne” zapędy podludzia. Że kapitaliści doszli do swoich majątków wzorem mrówki z pewnej bajki, a roszczeniowa postawa proli stanowi pokłosie ich własnej, wrodzonej pierdołowatości – tu z kolei mógłby się podeprzeć cytatami z Bohm-Bawerka i Misesa.

    I wsio. Nie musiałbym się męczyć z czytaniem 11 akapitów pretensjonalnego, moralizatorskiego, elitarystycznego gówna polanego sosem jakiejś domorosłej antropologii. I uniknąłbym rozczarowania po tym, jak autor obiecał naszkicować „nową perspektywę” (taka ona nowa i świeża, jak odgrzewany schabowy sprzed dwóch dni).

  2. Tak sądzisz? A czy Carson odpowiada na pytanie o to, skąd się wzięła u pierwszych agresorów zazdrość, która była motorem, podjęcia się przez nich kroków, ku ograbieniu i zniewoleniu produktywnych jednostek?
    v
    >Autor mógł napisać wprost, że podobnie jak Rothbard nie wierzy w kluczową rolę grodzeń i reszty państwowego interwencjonizmu w genezie kapitalizmu

    1. A tak jest?
    2. A cóż to jest „kapitalizm” i „feudalizm”? Czy dla analizy klasowej zajmowanie się formą, że pierwszy system był raczej nastawiony agrarnie, a drugi industrialnie, ma jakikolwiek sens? I nie próbuje odwracać problemu „niezrozumieniem wśród ludzi”, skoro tutaj nie ma innych ludzi poza „libertarianami i propertarianami”, więc mógłbyś się wysilić na drobne wyjaśnienie.

  3. @Kamil

    Tak sądzisz? A czy Carson odpowiada na pytanie o to, skąd się wzięła u pierwszych agresorów zazdrość, która była motorem, podjęcia się przez nich kroków, ku ograbieniu i zniewoleniu produktywnych jednostek?

    Niby czego utuczona na feudalnych przywilejach szlachta miała chłopom zazdrościć w sferze materialnej? Jasne, że pożądała ich gruntów, ale to się nijak ma do tezy autora, jakoby przyczyną takiej pożądliwości była „zazdrość i zawiść” wobec ludzi z „lepszą pozycją”. Chodziło raczej o zachowanie i wzmocnienie władzy, która szlachcie zaczęła się stopniowo wymykać z rąk pod koniec średniowiecza, wraz z poluzowaniem feudalnych zależności. Gdybyś przeczytał Carsona ze zrozumieniem, to wiedziałbyś, że stawia prawie identyczną tezę.

    A tak jest?

    Nie, masz rację, nie trzeba było konfiskować ziemi żadnym chłopom. Prole spadły z księżyca, wprost do fabryk i manufaktur.

    A cóż to jest “kapitalizm” i “feudalizm”? Czy dla analizy klasowej zajmowanie się formą, że pierwszy system był raczej nastawiony agrarnie, a drugi industrialnie, ma jakikolwiek sens?

    Oczywiście, że ma sens. Bo to oznacza zupełnie inne zależności między klasami dominującymi i podległymi. W europejskich społeczeństwach agrarnych doby średniowiecza chłop, choć zmuszony odrabiać pańszczyznę, zasadniczo zachował kontrolę nad środkami produkcji. Po „oddaniu cesarzowi co cesarskie” mógł z nich samodzielnie czerpać korzyści, dla siebie i swojej rodziny. W efekcie najemnictwo było dużo mniej rozpowszechnione, niż w czasach po rewolucji przemysłowej. Np. w Anglii w 1381 r. tylko 2% chłopów pracowało najemnie (za Against the Market).

    I nie próbuje odwracać problemu “niezrozumieniem wśród ludzi”, skoro tutaj nie ma innych ludzi poza “libertarianami i propertarianami”, więc mógłbyś się wysilić na drobne wyjaśnienie.

    Ale o co Ci biega? Jakie niezrozumienie wśród ludzi?

  4. >Niby czego utuczona na feudalnych przywilejach szlachta miała chłopom zazdrościć w sferze materialnej?

    Ale autorowi chodzi o okres, zanim powstały jakakolwiek hierarchia społeczna bazująca na przywilejach, o sam moment powstania pierwszych struktur, o sam pierwotny motor agresji skłaniający jednych ludzi do użycia siły przeciwko innym..

    >Ale o co Ci biega? Jakie niezrozumienie wśród ludzi?

    O twój argument przeciwko odrzucaniu pustych pojęć, tj. „kapitalizm” czy „socjalizm” („feudalizm” też).

    >Oczywiście, że ma sens. Bo to oznacza zupełnie inne zależności między klasami dominującymi i podległymi. W europejskich społeczeństwach agrarnych doby średniowiecza chłop, choć zmuszony odrabiać pańszczyznę, zasadniczo zachował kontrolę nad środkami produkcji. Po “oddaniu cesarzowi co cesarskie” mógł z nich samodzielnie czerpać korzyści, dla siebie i swojej rodziny. W efekcie najemnictwo było dużo mniej rozpowszechnione, niż w czasach po rewolucji przemysłowej. Np. w Anglii w 1381 r. tylko 2% chłopów pracowało najemnie (za Against the Market).

    Zatem dlaczego w ogóle pojęcie „kapitalizmu” ma opisywać takie system? Ja tego nie rozumiem. Krzysiek w „prekarium” ładnie wykazał zasadniczy brak różnic pomiędzy tymi „systemami”. Zresztą to były systemu ograniczone do pewnych państw, jak w Anglii panował „dziki kapitalizm”, w Rosji wciąż był „feudalizm”.

  5. I tym „dzikim kapitalizmie” też chłop, juz robotnik, nie musiał oddawać wszystkiego, co wypracował, to znaczy oddawał, ale za to miał jakieś wynagrodzenie, które procentowo było zapewne zbliżone do produktów rolnych, jakie udało zachować dla siebie. Jedyną różnicą było by, że wtedy mógł coś zatrzymać od razu, zaś w fabryce wpierw „jego czesc” zostawala „redystrubuowana” przez kapitaliste.

  6. @Kamil

    Ale autorowi chodzi o okres, zanim powstały jakakolwiek hierarchia społeczna bazująca na przywilejach, o sam moment powstania pierwszych struktur, o sam pierwotny motor agresji skłaniający jednych ludzi do użycia siły przeciwko innym..

    Aha. I w związku z tym cały akapit poświęca medialno-szkolnemu drenażowi mózgów jako potencjalnej przyczynie? No popatrz, jestem na archeologii, a nie wiedziałem że w paleolicie były mass-media i szkoły.

    Zatem dlaczego w ogóle pojęcie “kapitalizmu” ma opisywać takie system? Ja tego nie rozumiem.

    Nie rozumiesz, czym się różni system A, w którym ponad 70% populacji, lekko licząc, pracuje najemnie od systemu B, w którym najemnictwem para się 2% populacji?

    Krzysiek w “prekarium” ładnie wykazał zasadniczy brak różnic pomiędzy tymi “systemami”.

    Pod względem własności, a nie organizacji produkcji.

    Zresztą to były systemu ograniczone do pewnych państw, jak w Anglii panował “dziki kapitalizm”, w Rosji wciąż był “feudalizm”.

    No i?

    I tym “dzikim kapitalizmie” też chłop, juz robotnik, nie musiał oddawać wszystkiego, co wypracował, to znaczy oddawał, ale za to miał jakieś wynagrodzenie, które procentowo było zapewne zbliżone do produktów rolnych, jakie udało zachować dla siebie.

    Zapewne? Skąd Ty takie dane bierzesz?

    Jedyną różnicą było by, że wtedy mógł coś zatrzymać od razu, zaś w fabryce wpierw “jego czesc” zostawala “redystrubuowana” przez kapitaliste.

    Twoje wybielanie początków kapitalizmu z postu na post robi się coraz bardziej żenujące.

    Jedyną różnicą? Czy dla Ciebie miernikiem wartości jest tylko pieniądz? Wypędzenie bogu ducha winnych ludzi z ich domów, narzucenie im fabrycznego reżimu (dla porównania poczytaj sobie, jak wcześniej chłopi gospodarowali na wspólnych ziemiach – pisał o tym choćby rzeczony Carson w „Niewidzialnej ręce…”), handel kobietami i dziećmi, zapierdol dzieci w kopalniach, Prawo Ubogich i Prawo Włóczęgów – to wszystko nic?

  7. Autor omawia zagadnienie od najmniej interesującej strony. Dla mnie największą zagadką jest, dlaczego bogaci popierają redystrybucję. Widząc daremność powszechnej edukacji, marnotrawność świadczeń socjalnych, groteskę w opiece zdrowotnej, ciągle wierzą, że taki model rzeczywistości jest moralnie usprawiedliwiony. Czemu?

    Zapewne wynika to z tego, że nie zasłużyli na swoje bogactwo i są tego świadomi. Nie jest tu najistotniejsze dowodzenie jakichś historycznych zależności. Lepszy ma zawsze dużo lepiej. Ta zasada nie dotyczy tylko sztywnej hierarchii w historycznie ukształtowanym modelu zarządzania, również spraw kulturowych i wpływu na struktury państwowe, który jest zawsze większy, jeśli ma się wykształcenie czy znajomości. Hierarchia ogarnia nas ze wszystkich stron.

  8. @Dyskordian, nie dogadamy, zostań wolantariuszem, działaj aktywnie, bo dyskusji naukowo-teoretycznych się nie nadajesz w ogóle, gdyż ciągle patrzysz przez jedno, emocjonalne stanowisko podczas, gdy ja (nie tyle je neguje) je pomijam, tzn. w ogole mowie o czyms innym, i niczego nie wybielam, co najwyzej probuje zanegowac „powstanie” odrebnego systemu zwanego „kapitalizmem”, poniewaz nie widze sensu takiego rozroznienia. Niewolnictwo masowe trwalo i trwa nadal, i niewazne jest, jaka forme przybiera, jesli mechanizm przymusu jest ten sam.

  9. Jeszcze raz. To, że Ty nie widzisz sensu rozróżnienia kapitalizmu od pozostałych historycznie uchwytnych i nazwanych form niewolnictwa, nie oznacza jeszcze, że inni powinni przyjąć Twój punkt widzenia. Ja akurat dostrzegam różnicę, choćby z uwagi na inną organizację produkcji. Tobie ta kwestia może zwisać i powiewać – ok, rozumiem, masz swoje powody.

    Dla mnie jest jednak ta zmiana jest o tyle istotna, bo powołała do życia nowe (w stosunku do średniowiecza) relacje władzy i podporządkowania – wg mojego rozumienia tych terminów. Stłoczenie ludzi w fabrykach, w „sztucznym” miejskim środowisku, narzucenie paramilitarnej dyscypliny pracy i przemieszczania się – to jest coś, co w średniowieczu prawie nie występowało i w ogromnym stopniu, jak sądzę, zmieniło nasze nawyki życiowe, w tym sposób odnoszenia się do innych ludzi.

    I nie pisz mi, że się nie nadaję do teoretycznej dyskusji, bo emocjonalnie coś tam, coś tam, blablabla. Po pierwsze primo, sam pozostawiłeś kilka moich argumentów, całkiem konkretnych jak sądzę i bardzo na temat, bez odpowiedzi. Tak wygląda Twoim zdaniem teoretyczna dyskusja „na poziomie”? Po drugie primo, nie siedzisz w mojej głowie i nie jesteś w stanie stwierdzić, czy rzeczywiście piszę w afekcie. Nie piszę, – przynajmniej nie w tej chwili. Mam po prostu takiego stajla, lubię trochę pokpiwać z adwersarzy (z jednych mniej, z innych bardziej) i prowokować, ale z zachowaniem pewnych granic. Po trzecie primo, wiesz, co sobie z takim imperatywem możesz zrobić, nawet jeśli jednak masz rację odnośnie poprzednich dwóch punktów? 😀

    @Dobrze Urodzony

    Trafne spostrzeżenia! Trafiłeś, jak to się mówi, w samo sedno 🙂

  10. Jeszcze do Kamila. Naprawdę uważasz, pomimo zarysowanych przeze mnie różnic, że „mechanizm przymusu” pozostaje ten sam? Że to, jak pracujemy (czy wg własnego rytmu, w słabo przekształconym przez człowieka środowisku, na dużej i otwartej przestrzeni – czy w tłoku i ścisku fabrycznym, w hałasie, pod dyktando innych, w mocno przekształconym przez człowieka środowisku), jak mieszkamy, jak spędzamy czas wolny etc w ogóle nie ma wpływu na nasze relacje międzyludzkie, w tym – a może przede wszystkim – relacje władzy?

    Po lekturze różnej maści prymitywistów, teoretyków anarchitektury, ekologii społecznej itp i wielu własnych przemyśleniach, wcale nie jestem pewien. A takie wrzucanie wszystkich systemów przymusu do jednego worka jest IMO nie tylko gwałtem na rozumie, ale też grozi zamknięciem drogi dla refleksji praktycznej, szukania sposobów zwalczenia różnych, współczesnych form opresji. Mimo wszystko nie żyjemy całkiem w średniowieczu – chyba za bardzo wziąłeś sobie do serca tezę Trikstera.

  11. „Jak słusznie wskazał w „Mentalności antykapitalistycznej” Ludwig von Mises, podstawowym źródłem tego, co nazwałem imperatywem kontroli jest zazdrość i zawiść, nierzadko połączona z obłudną racjonalizacją, zgodnie z którą lepsza pozycja jednych wynika z oszukańczego zawłaszczenia sobie tego, co (z bliżej nieokreślonych powodów) należało się drugim.”

    Tako rzecze Mises , klękajcie narody 🙂 Litości , mam nadzieję że autor tego tekstu nie jest libertarianinem , bo inaczej zrozumieć takiej ignorancji nie mogę.

    ” Jak wiadomo, szacunek dla praw własności, swobodna konkurencja oraz malejąca preferencja czasowa, pociągająca za sobą budowanie struktury kapitałowej, będą w ujęciu długofalowym służyły wszystkim, włączając jednostki o umysłowości pasożytniczej i kryminalnej.”

    Litości , a gdzie jest ta swoboda , konkurencja , i malejąca preferencja czasowa ??? Niema i nie było.

    „Na ławie oskarżonych, obok sobkowskiej natury ludzkiej, propagandowego tumanienia, „życiowej krótkowzroczności” oraz szeroko rozpowszechnionej, a rzekomo nieuleczalnej ekonomicznej ignorancji (których winę sam uważam tylko za częściową, a nawet niekonieczną), chciałbym posadzić kolejnego winowajcę – ten element natury ludzkiej, który nazwałbym „imperatywem kontroli”.”

    Ale owijanie w bawełnę , przecież wiadomo o kogo chodzi , o ten ciemny lud , zacofane społeczeństwo żądane igrzysk , chleba i podwyżki 🙂 No i jeszcze trzeba dorzucić przewodnią rolę po trzykroć tfu tfu tfu demokracji. I po co było się tak rozpisywać panie autorze ??? Jak to mieści się w dwóch zdaniach.

    Wracając do meritum , to chyba nawet prawicowi libertarianie przyznają że za etatyzmem stoją elity finansowe ( choćby powołanie FED ) i to im służy głównie taka polityka. Zwykli ludzie dostają z tego co najwyżej ochłapy by się nie buntowali.

    „W tym miejscu należy zadać pytanie: skąd bierze się wspomniana zazdrość, zawiść i skłonność do porównywania się z innymi, powiązana z pragnieniem położenia ręki na cudzej własności?”

    To tak samo jak obarczać ludzką chciwość winą za kryzys gospodarczy – taka sama retoryka. Pomieszanie z poplątaniem. I jeszcze o zawiści i podejrzliwości względem bogatych , to czy ona nie jest uzasadniona ??? Czy zwykły człowiek byłby w stanie dorobić się tyle co Kulczyk czy Bill Gates pracując zgodnie z maksymą : „oszczędzaniem i ciężką pracą ludzie się bogacą ” chyba nawet gdyby harował ze 100 lat to by się mu nie udało. Więc apeluję o trochę więcej zrozumienia dla tych zwykłych ludzkich postaw , bo nie biorą się znikąd.

  12. Powiem krótko, bo przede mną już wszystko powiedziano.
    Autor jest skończonym idiotą i ignorantem.

  13. @Dyskordian: Odpowiem jutro, bo teraz muszę się uczyć do egzaminu.

    @Administracjo, kiedy zablokujecie tego buttersa!? Nie wystarczająco obniża poziom merytoryczny, chcecie dobić ten portal ostatecznie?

  14. @Czytelniku: Dlaczego tyle ślepych i irracjonalnych uprzedzeń wykazujesz wobec tego tekstu? Gdzie „twoja otwartość” i „tolerancja”?

    Po raz kolejny okazuje się, że ci co najgłośniej krzyczą o miłowanie bliźniego, tak naprawdę sami mają problem z pozbyciem się uprzedzeń, dopatrywaniu wszędzie spisku (jak powyżej, Czytelnik na siłę doszukuje się akcentów, których tam wcale nie ma); ja przynajmniej staram się być wobec siebie szczery.. zdrowiej tak.

  15. Jak widac, teza tekstu dosc szybko sie potwierdzila – trolle od razu dostaly wscieklizny.

  16. @Kamil:

    „Po raz kolejny okazuje się, że ci co najgłośniej krzyczą o miłowanie bliźniego, tak naprawdę sami mają problem z pozbyciem się uprzedzeń, dopatrywaniu wszędzie spisku”

    Jaki spisek ??? Śmieszny ten zarzut zważywszy na to że ja zazwyczaj pomstuję na spiskowe manie prawicowców w kwestiach GO , NWO , czy 11 września. Co do Billa Gatesa to uważasz że zdobył on swój majątek zgodnie z wolnościowymi pryncypiami ???

    @qed”

    „Jak widac, teza tekstu dosc szybko sie potwierdzila – trolle od razu dostaly wscieklizny.”

    Spójrz w lustro człowieku , a nie pierdzielisz od rzeczy.

  17. No wlasnie, co Ty z tym Gatesem, przeczytaj az zrozumiesz o co chodzi w tekscie, bo to az zal tlumaczyc – jest czarno na bialym!

    Twoje sugestie sa calkowicie nietrafione.

  18. „Jak widac, teza tekstu dosc szybko sie potwierdzila – trolle od razu dostaly wscieklizny.”

    Mogłem wśród zarzutów wymienić domorosłą antropologię, zero przygotowania humanistycznego, wulgarny wymiar analizy społecznej, potoczność przemyśleń jak z imprezy rodzinnej… ale uznałem, że tekst nie jest warty marnowania takiej energii.

  19. „Jak słusznie wskazał w „Mentalności antykapitalistycznej” Ludwig von Mises, podstawowym źródłem tego, co nazwałem imperatywem kontroli jest zazdrość i zawiść”

    Nie no… to musiałem skomentować, bo normalnie… ;D
    Ciekawe jak długo musiał Mises myśleć, żeby powtórzyć po ludowych mądrościach, że ludzie są zawistni? ;D

  20. @Dyskordian, Nie rozumiesz, czym się różni system A, w którym ponad 70% populacji, lekko licząc, pracuje najemnie od systemu B, w którym najemnictwem para się 2% populacji?

    Nie, a już zwłaszcza nie pojmę, czemu miałby się zwać „kapitalizmem”, bo z nazwa jest calkowicie pozbawiona OBIEKTYWNEGO sensu.

    >Po lekturze różnej maści prymitywistów, teoretyków anarchitektury, ekologii społecznej itp i wielu własnych przemyśleniach, wcale nie jestem pewien. A takie wrzucanie wszystkich systemów przymusu do jednego worka jest IMO nie tylko gwałtem na rozumie, ale też grozi zamknięciem drogi dla refleksji praktycznej, szukania sposobów zwalczenia różnych, współczesnych form opresji. Mimo wszystko nie żyjemy całkiem w średniowieczu – chyba za bardzo wziąłeś sobie do serca tezę Trikstera.

    I niby w jaki sposób różnią się te współczesnego formy od dawniejszych? Przymus, ogolnie, opiera sie na sile, a wolnosc absolutna, do ktorej tak chcialbys dazyc, jest utopijna i niemozliwa do zaistnienia. Zrozum, ze NIGDY nie bedzie mogl robic wszystkiego, co bys CHCIAL, zawsze i wszedzie znajda sie jakies „przeszkody”, chocby przeszkody twoich wlasnych cielesno-bytowych przypadlosci, wiec taka koncepcja wolnosci nie ma najmniejszego sensu.

  21. @Dyskordia

    Forma przymusu bylo i jest jednak panstwo, w roznych rekach, przez rozne stronnictwa iwspierane oraz kierowane roznymi interesami, lecz zawsze za posrednictwem przymusu. To dzieki niemu byla mozliwa taka gwaltowna industrializacja i narzucanie „miejskiego srodowiska” chlopom, i nam obecnie.
    > butters:

    Buahahaha… nawet gdybys jakim cudem mial tytul doktora, to bylbys ostatnia osoba do referowania cudzych prac z punktu widzenia wymogow metodologiczno-naukowych. :)))

    >Czytelnik,

    Nie, to Ty nie potrafisz wyjsc z pewnej klatki myslowej i widzisz rzeczy, ktorych nie ma.

  22. Nie chce mi sie rozpisywac, ale historia to potwierdza przeciez, ze za kazdym aktem przymusu stala zinstytucjonizowana agresja (w roznej skali w zaleznosci od wielkosci panstwa etc.), doliczac niekompatybilnosc twojej teorii wolnosci, wychodzi na libertarianska racje.

  23. „Buahahaha… nawet gdybys jakim cudem mial tytul doktora, to bylbys ostatnia osoba do referowania cudzych prac z punktu widzenia wymogow metodologiczno-naukowych. :)))”

    Niczego nie referuję. Po prostu u Misesa nie ma ani metodologii, ani nauki :)))

  24. „Nie, a już zwłaszcza nie pojmę, czemu miałby się zwać “kapitalizmem”, bo z nazwa jest calkowicie pozbawiona OBIEKTYWNEGO sensu. ”

    Powiedziałbym coś w swoim stylu, ale do Kamila po prostu pewne rzeczy nie trafiają.

  25. butters napisal:
    Powiem krótko, bo przede mną już wszystko powiedziano.
    Autor jest skończonym idiotą i ignorantem.

    Trolujesz kolego. Tym wpisem pokazales swoje chamskie oblicze. Nie zgadzasz sie z autorem, ok. Ale wytocz jakies kontrargumenty a nie uciekaj sie do obelg. A skoro nie potrafisz kulturalnie dyskutowac to zamilcz. Liberalis to nie miejsce na tego typu odzywki.

  26. @Kamil :

    „Nie, to Ty nie potrafisz wyjsc z pewnej klatki myslowej i widzisz rzeczy, ktorych nie ma.”

    Ale o co chodzi ??? 🙂 Zadałem ci proste pytanie o Billa Gatesa , a ty mi tu ściemniasz o nie wiadomo czym.

  27. @Kamil

    Nie wiem, na podstawie czego sobie ubzdurałeś, że pragnę jakiejś wolności „absolutnej”. Nie pragnę. Obadaj jeszcze raz ostatnią dyskusję w Nierządzie, na forum libertarian. Ile jeszcze razy mam wyłuszczać, że anarchizm nie znosi władzy, że władzy nie da się nigdy całkowicie znieść, można ją co najwyżej „rozpraszać”?

    Za każdym aktem przymusu stała zinstytucjonalizowana, państwowa agresja, powiadasz? I historia to niby potwierdza? Hmm. Czyżbyś twierdził, że np. w paleolicie i mezolicie, przed ustanowieniem pierwszych instytucji okołopaństwowych, ludzie żyli ze sobą w niezakłóconej harmonii?

    Jaka niekompatybilność? Wtf?

    Zdania o „obiektywnym” sensie nazwy „kapitalizm” nie skomentuję, bo co mnie obchodzi czyjaś parareligijna wiara w istnienie „obiektywnego” języka…

  28. @Kamil:

    „Nie chce mi sie rozpisywac, ale historia to potwierdza przeciez, ze za kazdym aktem przymusu stala zinstytucjonizowana agresja (w roznej skali w zaleznosci od wielkosci panstwa etc.), doliczac niekompatybilnosc twojej teorii wolnosci, wychodzi na libertarianska racje.”

    Zależy jaką teorię genezy państwa się przyjmie. Ale chyba wszystkie podkreślają że za powstaniem państwa stoją bardziej zorganizowane , majętne , silniejsze jednostki czy mniejszości. Nawet taki Hoppe to przyznaje , podkreślając że za powstaniem państwa stoi proces degeneracji naturalnych elit :

    „Taką właśnie teorię zaprezentował Bertrand de Jouvenel. Według niego państwa powstają w wyniku rozrastania się naturalnych elit. Naturalny rezultat sumy nieprzymuszonych wymian między prywatnymi właścicielami jest nieegalitarny, hierarchiczny i elitarny. W każdym społeczeństwie z racji swoich talentów nieliczne tylko osoby zyskują status elity. Dysponując przewagą bogactwa, mądrości czy męstwa, osoby owe stają się naturalnymi autorytetami, a ich opinie i sądy wszędzie znajdują posłuch. Ponadto, z powodu specyficznego doboru małżeństw, praw społecznych i praw dziedziczenia, pozycja autorytetu skupia się w rękach nielicznych szlachetnych rodzin. Ludzie składają sprawy swoich konfliktów i wzajemnych roszczeń przed oblicza głów tych właśnie rodzin, które mogą pochwalić się długą tradycją wybitnych osiągnięć, dalekowzroczności oraz wzorcową postawą osobistą. Owi liderzy naturalnych elit występują w roli sędziów i rozjemców, często robiąc to za darmo, nie podlegając żadnemu obowiązkowi, jak osoby reprezentujące władze; nie są też obciążeni zobowiązaniami jak sądy cywilne, stanowiąc niejako prywatne „dobro publiczne”.

    Mały, lecz decydujący krok w procesie przekształcania się w formy państwowe polegał na zmonopolizowaniu funkcji sędziego i rozjemcy. Działo się tak wówczas, gdy któryś z członków dobrowolnie uznawanej elity był w stanie, wbrew opozycji innych członków elity, przeforsować pomysł, aby konflikty na określonym terytorium przedkładano właśnie jemu. Odtąd strony sporów nie mogły już dłużej wybierać dla siebie innego rozjemcy.”

    http://mises.pl/94/94/

  29. @kapron

    Nie sądzę, żeby to było rzeczywiście trolowanie. Po prostu dałem sygnał, że ten tekst nie zasługuje na nic więcej. Z czymś takim, podobnie jak z Mein Kampf i innymi bredniami żerującymi na zaściankowości wręcz nie należy dyskutować, bo dyskutowaniem przydajemy tym tekstom jakąś wartość. A jeżeli odezwę się tak, jak się odezwałem, to jest szansa, że autorowi chociaż mignie, że dla pewnych ludzi, jako tako zorientowanych w naukach społecznych, tekst jest na poziomie (góra) liceum.

    Ale już nic nie piszę 🙂
    Pozdrawiam.

  30. Oczywiście, że to trollowanie – natychmiastowe redukcje ad hitlerum czy ad mein kampfum, epitety całkowicie pozbawione uzasadnienia (brednia, zaściankowość itp.), czcze licytowanie się na znajomość jakichś nauk, widzenie świat przez pryzmat szkolny (najczęściej sugerujące, że piszący sam jeszcze ze szkoły nie wyszedł) – stały repertuar trolli. Naprawdę szkoda tego portalu na takie zachowania.

  31. Litości człowieku sam nie piszesz na temat , tylko dajesz zdawkowe oceny pt. „trolle sie odezwały” , zainwestuje se w lusterko boś sam troll jak się patrzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *