Robert Gwiazdowski: Pakiet teleinwigilacyjny

Parlament Europejski pracuje nad nową Dyrektywą Telekomunikacyjną, nazywaną „Pakietem Telekomunikacyjnym”.

Tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w całej Europie (także w Polsce) wybuchły protesty przeciwko zapisom „Pakietu” pod hasłem Blackout Europe.

Na jednym z ostatnich głosowań w poprzedniej kadencji Parlamentu Europejskiego w dniu 5 maja 2009 roku wprowadzono do „Pakietu” słynną poprawkę 138/46. Mówiła ona wprost: „żadna restrykcja nie może być nałożona bez uprzedniego wyroku sądu – z wyjątkiem zagrożenia publicznego” (czyli np. aktów cyberterroryzmu, nawoływania do popełnienia poważnego przestępstwa, szerzenia podofilii itp.)

„Głosowanie powinno być przestrogą, że wybory do Parlamentu Europejskiego naprawdę mają znaczenie, gdyż tu decydują się losy nas wszystkich” – powiedział ówczesny eurodeputowany Dariusz Rosati, komentując głosowanie nad „Pakietem”

Potem odbyło się głosowanie do Parlamentu Europejskiego. No i mamy dziś nową poprawkę która brzmi: „jakiekolwiek kroki mogące ograniczyć podstawowe prawa i wolności mogą być podejmowane jedynie w szczególnych przypadkach”, pod warunkiem że są „właściwe, proporcjonalne i potrzebne w społeczeństwie demokratycznym”.

Powinni wziąć to sobie do serca ci, którzy jeszcze uważają, że warto chodzić „:głosować”.

We Francji już jest gotowy projekt ustawy przewidującej, że ruch w sieci będzie monitorować specjalna agenda rządowa. Jeśli wykryje, że ktoś ściąga nielegalnie filmy albo muzykę – wyśle do tej osoby e-maila ostrzegawczego. Jeśli ostrzeżenie nie poskutkuje, agencja wyśle list polecony, z „ostatecznym ostrzeżeniem”. Jeśli i ono będzie zlekceważone, sprawa trafi do sądu, który będzie mógł nałożyć na sprawcę grzywnę, albo postanowić o odcięciu pirata od Internetu.

Pan Konrad Niklewicz z GW stwierdził na blogUE, że „słomiant ogień obywatelskiego protestu nie wystarczył, unijne rządy zwyciężyły, bo były cierpliwe „. Uważa jednak, ze Internauci nie mają powodu do niepokoju, gdyż „Unia Europejska to jednak nie Chiny. Unijne rządy poruszają się w obszarze demokratycznego państwa prawa i nie będą próbowały wprowadzać cenzury w Internecie”.

Przy całej nadziei, że być może tak jest, dręczy mnie pytanie, dlaczego unijne rządy nie chcą podstawowej idei „państwa prawa” – czyli wymogu uzyskania uprzedniej zgody niezawisłego sądu na zastosowanie sankcji – zapisać wyraźnie w akcie prawnym? Wytłumaczenia mogą być tylko dwa: albo mają niecne zamiary, albo uważają, że coraz bardziej opieszałe sądy będą procedowały zbyt wolno w „szczególnych przypadkach”. Tylko że w „państwie prawa” trzeba skoncentrować się na przywróceniu odpowiedniej pozycji sądom i wyeliminować przepisy, które utrudniają sądowe procedury i je niebotycznie wydłużają, a nie zwiększać zakres władzy rządom.

Zdaniem Pana Konrada Niklewicz wystarczy, że „prędzej czy później niezależny sąd musi się pojawić” i używa w obronie Pakietu Telekomunikacyjnego argumentu per analogiam: „jakoś możemy żyć z tym, że przepisy prawa o ruchu drogowym pozwalają policji zatrzymać nasz samochód i arbitralnie odebrać nam prawo jazdy i dowód rejestracyjny gdy – zdaniem policjantów – są do tego podstawy. My oczywiście możemy mieć pewność, że policja się myli, nie ma racji – ale dopiero potem będziemy musieli to udowodnić. I ewentualnie przed sądem wykazać głupotę policjantów, żądając rekompensaty”. Panie Konradzie – stosowanie analogi w prawie jest przez doktrynę krytykowane, a w prawie karnym wręcz zakazane. Całkiem słusznie. Bo policjanci mogą nas zatrzymać, ale nie mogą przeprowadzić rewizji osobistej zanim wsiądziemy do samochodu, czy przeczytać korespondencji, którą ze sobą wieziemy. Nie musimy się im tłumaczyć dokąd jedziemy i po co. A żeby móc ścigać „piratów internetowych” musi powstać agencja, która będzie „monitorować ruch w sieci”. Żeby „agencja monitorująca” mogła sprawdzić, czy nie ściągam nielegalnie plików z muzyką Carli Bruni, musi sprawdzać co ściągam.

Kilka lat temu gorąco protestowałem przeciwko rozszerzaniu prawa różnych służb do stosowania podsłuchów i zmuszaniu operatorów telekomunikacyjnych do nagrywania wszystkiego dla potrzeb owych służb w celu przeciwdziałania „przestępczości zorganizowanej”. Dziś nie tylko podsłuchują takiego „zorganizowanego przestępcę” jak Pan Bogdan Rymanowski, ale jeszcze upowszechniają, co podsłuchali.

Prawo Murphy’ego powiada: „jak cos może pójść źle, to na pewno pójdzie”. Dodatek mój do prawa Murphy’ego powiada, że „jak w coś jest zaangażowany rząd, prawdopodobieństwo, że pójdzie źle, rośnie w postępie geometrycznym”.

Robert Gwiazdowski
30.10.2009
***
Tekst był wcześniej opublikowany na blogu autora

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *