Kel Thuz: Nieaustriacki Hayek?

W wydanej dwa lata temu znakomitej biografii Ludwiga von Misesa, pióra Jorga Guido Hulsmanna, „The Last Knight of Liberalism” (darmowa lektura możliwa na www.mises.org ), oprócz niezwykle szczegółowego opisu losów (nierzadko dramatycznych) genialnego ekonomisty i analizy jego życiowego dorobku w dziedzinie nauk społecznych, autor prezentuje również historię Szkoły Austriackiej w ekonomii od momentu wydania przez Carla Mengera „Zasad ekonomii” w 1871 r., co, jak wszyscy świetnie wiemy z historii myśli ekonomicznej, wywołało tzw. rewolucję marginalistyczną, do której w tym samym czasie dołożyli się jeszcze Brytyjczyk W. S. Jevons i Francuz Leon Walras. Wykładana na uczelniach historia myśli praktycznie nie akcentuje, czym wyróżniała się rewolucyjna koncepcja Mengera, skupiając się na matematycznych koncepcjach dwóch pozostałych ekonomistów. Jorg Guido Hulsmann klarownie wykazuje, jak bardzo Jevons i Walras zbłądzili, i dlaczego to Menger miał rację.

Problem tkwił w tym, iż Jevons i Walras oparli się na koncepcji UŻYTECZNOŚCI, a więc kategorii czysto psychologicznej, stanowiącej „poziom satysfakcji” dostarczanej przez dane dobro. Im więcej dobra skonsumujemy, tym coraz mniej „użyteczności” czerpiemy z każdej następnej jego jednostki. Zakłada to istnienie jakiejś policzalnej puli bądź poziomu potrzeb, gdzie każde skonsumowane dobro wywołuje ich zmniejszenie. Nie daleko stąd już do paranoi matematycznego wyliczania ogólnego poziomu równowagi użyteczności, mimo iż nijak tej użyteczności nie można zmierzyć.
Tymczasem podejście Mengera nie było psychologiczne, lecz PRAKSEOLOGICZNE, i opierało się na koncepcji WARTOŚCI. Człowiek wybiera między dostępnymi dobrami, opierając się na subiektywnej wartości każdego z nich, jako ŚRODKA do osiągnięcia danego subiektywnego celu. Nie ma tu miejsca na zaspokajanie jakiegoś poziomu satysfakcji – człowiek DZIAŁA poprzez wybór spośród dostępnych środków, by osiągnąć cel – ekonomisty nie interesuje psychologiczny aspekt „zaspokajania” potrzeby. Ekonomistę interesuje tylko homo agens, jednostka działająca. W takim wypadku nie ma miejsca na wykresy funkcji użyteczności i równania równowagi. Dobra są konkretne, w konkretnych ilościach, więc wszelkie wybory oparte są na dyskretnych wartościach (pomijam już niedopuszczalność stosowania przez ekonomistów neoklasycznych funkcji matematycznych do opisu przyczynowo-skutkowego działania człowieka), i dyktowane konkretnym w danym czasie i miejscu celem działania konkretnego człowieka. Oznacza to, że nie istnieje wspólny mianownik wartości poszczególnych dóbr. Nie można porównywać wartości np. jabłek i samochodu, każde wartościowanie jest unikalne i subiektywne. Nie ma tu miejsca dla matematycznych inżynierów społecznych pokroju Jevonsa, Walrasa i Pareto.

Co ma z tym wspólnego Hayek z tytułu? Za chwilę do tego dojdziemy.
Bystry czytelnik z pewnością zauważył już, że koncepcja Mengera nie była psychologiczna, tylko prakseologiczna. Zapyta, dlaczego więc w historii myśli ekonomicznej, Szkoła Austriacka, jeśli się ją w ogóle wspomina, ma przydomek „szkoła psychologiczna”, mimo, iż to raczej koncepcje Jevonsa i Walrasa były psychologiczne. Kolejne pytanie – dlaczego historia myśli ekonomicznej wymienia jako głównych przedstawicieli Szkoły Austriackiej Mengera i… Wiesera, pomijając niewytłumaczalnie Eugena von Bohm-Bawerka, autora znaczącego dzieła „Kapitał i zysk z kapitału”, oraz jego ucznia, Ludwiga von Misesa? Autor „The Last Knight” odpowiada na to pytanie.
Otóż Friedrich von Wieser, mimo iż był uczniem Mengera, w swej pisaninie (tak można ogólnie określić dorobek tego pana) opierał się głównie na pracach Jevonsa i Walrasa, z biegiem lat mocno odsuwając się od linii Mengera. Jako człowiek charyzmatyczny, ze znajomościami w austriackim świecie akademickim i naukowym, szybko wyrobił sobie pozycję jako „główny przedstawiciel Szkoły Austriackiej” w Europie, mimo, iż pisał w duchu Jevonsa-Walrasa, i praktycznie poza teorią imputacji, nie wniósł niczego sensownego do Szkoły Austriackiej sensu stricte. Jorg Guido Hulsmann jednakże słusznie przypisuje Wieserowi zsyntezowanie wczesnej szkoły austriackiej do szerokiego nurtu neoklasyki – i to właśnie dzięki temu na wykładach historii myśli ekonomicznej słyszymy tylko „Menger, Wieser”, gdyż już w latach 20. XX wieku dynamicznie rozwijająca się ekonomia głównego nurtu po prostu zaabsorbowała, dzięki Wieserowi, część teorii Mengera, odrzucając to, co nie było kompatybilne z jej matematyczno-modelowym, statycznym podejściem. Sam Wieser, co świetnie pokazuje autor, błądził w każdym temacie, jaki podejmował, nie różniąc się od ekonomistów neoklasycznych tego okresu.
Niestety, jako szef katedry ekonomii na Uniwersytecie w Wiedniu (zastąpił zmarłego Bohm-Bawerka, prawdziwego kontynuatora tradycji Mengera), Wieser skupił pod swymi skrzydłami wszystkich młodych i aspirujących ekonomistów Wiednia tamtej epoki, w tym właśnie Fryderyka von Hayeka, który pod Wieserem doktoryzował się.
Hulsmann przekonuje, że wpływ Wiesera na dopiero kształtującego swoje rozumienie ekonomii Hayeka był tak wielki, że nawet późniejsza wieloletnia nauka na seminarium Misesa i zażyła, dozgonna przyjaźń z wielkim Ludwigiem, nie mogły już zmienić tego, iż Hayek nie był w swym pojmowaniu ekonomii Austriakiem-mengerystą, jak Mises. Widać to choćby w słynnej debacie kalkulacyjnej odnośnie możliwości racjonalnego gospodarowania w socjalizmie. Podczas gdy Mises opierał swoją tezę o niemożliwości socjalistycznego planowania na bazie mengerowsko-dedukcyjnej:
brak własności prywatnej czynników produkcji oznacza brak rynku; to oznacza brak możliwości kształtowania się cen poprzez działania przedsiębiorców i właścicieli czynników; brak cen oznacza brak obiektywnej prakseologicznie miary wykorzystania zasobów, a więc chaos kalkulacyjny.
Natomiast Hayek wykoncypował, iż problemem jest brak dostatecznej wiedzy u centralnego planisty, by ustalać wszelkie parametry produkcji. Kwestia własności w ogóle nie jest podejmowana. Ale to właśnie własność prywatna jest warunkiem sine qua non, by w ogóle pojawił się rynek i ceny – nośniki informacji dla planowania. Poza tym, brak dostatecznej wiedzy doskwiera również na wolnym rynku u każdego przedsiębiorcy – wszak nie są to istoty wszechwiedzące. Ale rynek, oparty o własność prywatną i działanie ludzi, synchronizuje i harmonizuje wymianę informacji, zwłaszcza informacji „biernej” (ang. tacit), niejawnej, pozwalającej przedsiębiorcom dostosowywać plany produkcji do zmieniających się warunków. Centralny planista, nawet gdyby posiadał CAŁĄ wiedzę o danym stanie gospodarki, nie mógłby racjonalnie planować, ponieważ nie istniałby mechanizm synchronizacji informacji przy ZMIENIAJĄCYM SIĘ nieustannie stanie gospodarki.
Ta właśnie, typowo jevonowsko-walrasowska, statyczna wizja gospodarki, z myśleniem o której Wieser również się utożsamiał, i przekazał Hayekowi, stoi u podstaw nieaustriackiego podejścia Hayeka zarówno do kwestii debaty kalkulacyjnej, jak i wielu innych rzeczy.
Podsumowując:
Mises zrobił z Hayeka liberała. Ale nie udało się mu zrobić z Hayeka ekonomisty.

Dopiero w USA Mises tak naprawdę znalazł ludzi, którzy mogli kontynuować tradycję Szkoły Austriackiej, tradycję Menger-Bohm-Bawerk-Mises. Dzięki osobie Murraya N. Rothbarda, niewyobrażalny ich wkład w nauki społeczne nie został zapomniany, i przeżywa wreszcie należny renesans!

Kel Thuz
5.01.2010
***
Tekst pochodzi z bloga autora.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *