Thomas E. Woods Jr. „Zabić bestię”

Wielu ludzi zdaje się wierzyć, że pomimo iż gospodarka rynkowa to wspaniały system, wymaga ona odpowiednika sowieckiego komisarza zarządzającego pieniądzem i stopami procentowymi. Pogląd ten jest w całości chybiony. System Rezerwy Federalnej, w skrócie „Fed”, jest zarówno szkodliwy, jak i niepotrzebny.
Od powstania Fed w 1913 roku dolar stracił przynajmniej 95 procent swojej wartości. Gdyby oszczerczo potępiany standard złota przynosił takie rezultaty, narzekaniom nie byłoby końca, jednak w naszym systemie Fed dziwnym trafem jest wyjęty spod wszelkiej krytyki. Pod jego rządami ludzie stracili zatem możliwość niegdyś oczywistą: akumulacji oszczędności w gotówce. W warunkach standardu pieniądza towarowego można było zabezpieczyć się na przyszłość, po prostu gromadząc monety z metali szlachetnych, które, w czasach gdy funkcjonowały jako pieniądz, utrzymywały lub nawet zwiększały swoją wartość. Nikt już nie ma takiej możliwości. Innymi słowy, jedynie głupiec próbowałby oszczędzać poprzez zbieranie banknotów. Zamiast tego wszyscy są zmuszeni do przyjęcia roli spekulantów i inwestowania w papiery wartościowe, o których mało wiedzą i które mogą całkowicie ich zrujnować, gdy nadejdą gorsze czasy.

Już w osiemnastym wieku Richard Cantillon zauważył, że efekty redystrybucji to kolejny ze sposobów, jakimi inflacja szkodzi ogółowi społeczeństwa. Nowo utworzone pieniądze trafiają w konkretne miejsca w systemie gospodarczym. Ktokolwiek odbierze je pierwszy – to znaczy ludzie, którym udało się zaangażować w układy polityczne – może wydać je zanim dojdzie do współmiernego wzrostu cen. Tym sposobem, ta szczęśliwa garstka odnosi łatwy zysk. Z drugiej strony, w czasie, gdy fundusze te docierają do zwykłych ludzi, ogół jest zmuszony do płacenia wyższych cen spowodowanych tworzeniem nowego pieniądza.
W systemie tym dług prywatny i publiczny eksplodował, zwłaszcza po upadku układu z Bretton Woods w 1971 r. Nikt nie ma prawa być zaskoczonym galopującym zadłużeniem, gdy kredyt można tworzyć wręcz z powietrza.
Samo istnienie banku centralnego tworzy instytucjonalny problem pokusy nadużycia. Pokusa nadużycia opiera się na gotowości aktorów rynkowych do działania przy sztucznie podwyższonej tolerancji ryzyka, ponieważ mogą oni uznać, że straty jakie poniosą zostaną pokryte przez kogoś innego. Z racji tego, że nie ma żadnych fizycznych ograniczeń dla produkcji papierowego pieniądza, aktorzy wiedzą, że jego producent może ich wyciągnąć z ewentualnej tragicznej sytuacji. Cały czas utwierdzano ich w tym przekonaniu. Będą więc dokonywać mniej rozsądnych inwestycji i spekulacji niż w wypadku braku takiego systemu.
Powiedziano nam niegdyś, że cykl boom-bust to rzecz miniona, gdyż dzięki Fed podaż pieniądza jest regulowana w sposób naukowy. Konia z rzędem za wskazanie kogoś, kto nadal w to wierzy. Sztucznie niskie stopy procentowe, jakie zawdzięczamy Fed, nie sprawiły, że żyjemy w mlekiem i miodem płynącej utopii. Wręcz przeciwnie, wywołują one sztuczną stymulację produkcji dóbr kapitałowych i długoterminowych inwestycji. Tym sposobem struktura gospodarki zostaje zniekształcona tak, że wolne decyzje społeczeństwa co do proporcji między oszczędnościami a konsumpcją nie będą w stanie jej utrzymać. Gdy ten fałszywy boom ostatecznie upada, kozłem ofiarnym zostaje „kapitalizm” – mimo iż prawdziwym winowajcą jest instytucja nierynkowa, Fed.
Nie obchodzą mnie słodkie obietnice ani techniczne detale dotyczące rzekomej wyższości monopolu pieniądza fiducjarnego. Fed jest rdzeniem imperium, drogą do przeistoczenia dawnej amerykańskiej republiki w największy i najpotężniejszy rząd świata. Nawet jeśli bank centralny przynosiłby nam korzyść netto, a pogląd ten w heroicznych wysiłkach obalili wielcy austriaccy ekonomiści F. A. Hayek i Ludwig von Mises (za swoje starania Hayek otrzymał Nagrodę Nobla), nie jest możliwe by domniemane zyski równoważyły cenę, jaką jest upadek ducha amerykańskiego.
Jak się okazuje, nie musimy podejmować takiego wyboru. Jeśli chodzi o Fed – sprawiedliwość, gospodarczy dobrobyt i pierwotne wartości amerykańskiej republiki stoją po naszej stronie.
Fed, jego akademiccy obrońcy i klakierzy z rzekomo wolnej prasy, demonizujący jakiekolwiek odchylenie od monetarnego status quo, wyrządzili już wystarczające szkody gospodarce. Dla dobra amerykańskiej wolności i pomyślności, najwyższy już czas byśmy, w duchu Andrew Jacksona*, zabili bestię.

* – Siódmy prezydent USA, doprowadził do upadku Drugiego Banku Stanów Zjednoczonych – [przyp. tłum.]

Źródło: lewrockwell.com

Tłumaczenie: Jacek Słupecki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *