Wieki temu (już grubo przeszło dwadzieścia wieków temu) wierzono, iż dobro, prawda i piękno są ze sobą złączone w sposób iście nierozerwalny, zaś nauka jako jedność bada świat jako całość. Innymi słowy myśl człowiecza dąży do poznania prawdy o świecie, co samo w sobie jest etycznie dobre i estetycznie dla oka przyjemne. Było to rzecz jasna naiwne spojrzenie na otaczający nas świat – niczym bajka z Hollywood, w której czarne charaktery rozpoznaje się po odstręczającej aparycji nim dostrzeże się niegodziwości ich charakterów – niemniej pozwalało ono posiadać pewien wspólny wszystkim ludziom punkt odniesienia i zmuszało do szanowania dorobku przodków. Wraz z rozwojem cywilizacji co krnąbrniejsi lub tradycji mniej przychylni mieli przyjemność skończyć na stosach płonąc ku uciesze wiwatującego tłumu. Postęp skłaniał wciąż ludzi do ryzyka, tworząc powiększającą się rysę na panującym uniwersalizmie, co dla niektórych jak Giordano Bruno kończyło się tragicznie, ogólnie jednak prowadziło do rozkwitu cywilizacji.
Wraz z kolejnymi wiekami dostrzeżono jednak, iż posługiwanie się logiką głównego nurtu myśli nowożytnej jest nieskuteczną strategią. Lepiej będzie zanegować to, co powstało i to, co istnieje – ale nie tak, po prostu odrzucić – wszak było by to zbyt banalne – lepiej stworzyć Nową Jakość, precedens wyrywający myśl z koleiny w której ugrzęzła. Spowodować, aby współcześni otworzyli usta ze zdumienia, po czym natychmiast zamknąć je raz na zawsze posługując się nowymi terminami i nową metodą. Choć zmiana słownika była zawsze taktyką w filozofii obecną lecz nigdy nie przyjęła form tak radykalnych, bezczelnie zrywając ze zdrowym rozsądkiem.
Przyzwolenie do nadużyć przyszło od strony Hegla, który nadał sprzeczności wartość w sensie logicznym, tym samym negując istnienie prawdy jako czegoś stałego i niepodważalnego. Myśl przestawała być dążeniem do prawdy i stawała się intelektualną strażą przyboczną domu Hohenzollernów, zaś głos jednostki został zredukowany do roli współgrania z harmonią historii. Marx wyrażał swój polilogizm bardzo jasno, twierdząc, że ludzie, przynależąc do odmiennych klas społecznych są na tyle różni, iż mogą się posługiwać wyłącznie ideologią, a abstrahowanie od realiów klasowych lub obiektywność nie jest im dostępna. Przyznawał racje swojej ideologii prostym wybiegiem, głosząc że ideologia proletariatu zwycięży w procesie historycznym walki politycznych przeciwieństw – choć miał na to dowody li tylko retoryczne – więc musi być Prawdą przez duże P jak Proletariat. Tą drogą poszedł Kelsen twierdząc, że prawo również winno kierować się inną logiką: to nie prawo powinno być sprawiedliwe i dostosowane do rzeczywistości – lecz odwrotnie wszystko to, co jest prawem (pozytywnym) jest z definicji sprawiedliwe. Pod pozorem pozostawienia podstaw etycznych prawa samym sobie w rzeczywistości uznał on władzę, za jedyną kompetentną siłę mogącą je określać. Takie stanowisko musiało zaowocować najkrwawszą z polilogicznych dyktatur – hitleryzmem. Naziści sprzedali stary produkt w nowym opakowaniu – podzielili świat na przeciwstawne obozy i wywołali ducha rewolucji głosząc, że racja stoi po ich stronie. Nie potrzebowali przy tym korzystać z merytorycznych argumentów, wystarczały im argumenty ad personam – Freud, Einstein, von Mises czy Edyta Stein nie mają racji gdyż są Żydami, a von Bismarck, Hegel i Nietzsche mają rację, gdyż są Niemcami.
Na szczęście pozytywizm prawniczy jest w odwrocie od czasów procesów norymberskich, w których zdecydowano, że wola suwerena (np. do ludobójstw, wysiedleń, cenzury i represji) może być niewystarczającą przesłanką sprawiedliwości. Nie był to jednak kres polilogizmu jako strategii intelektualnej, polegającej na wyróżnianiu na podstawie obserwacji empirycznych grup z całości do których te należą i głoszeniu niemożliwości ich poznawczego porozumienia z resztą. Taka forma negacja harmonii świata i uniwersalności nauki wiąże się z postulatem politycznym do budowania ładu społecznego na podstawie tego co dzieli, a nie tego, co ludzi łączy. Jest to wciąż żywe obosieczne narzędzie o ogromnej sile występujące w każdej debacie o prawach pracowniczych, wszelkiej maści parytetach i innych przywilejach grupowych, wszechobecnie stosowane jako wytłumaczenie co bardziej lichych rządowych ustaw lub ministerialnych rozporządzeń.
PS.
Tych którzy uwierzyli, że polilogizm raz na zawsze wsiąkł we współczesną kulturę odsyłam do generatora tekstów postmodernistycznych.
http://www.elsewhere.org/pomo/
@Papaj
Proszę o cytat z Marksa, w którym coś takiego twierdzi.
Innymi słowy autor żąda, żeby pracownicy w imię jakiejś mgławicowej „harmonii świata” zarzucili walkę klasową i zapałali gorącą miłością do kapitalistów, nawet jeśli w praktyce przekładałoby się to na imperatyw ślinienia stóp całkiem niewąskim skurwielom. Innymi słowy autor przyznaje wprost, że propertarianizm jest ideologią samoumartwiania i samopoświęcenia jednostki w imię kolejnego zakichanego bożka (bożka „wolnego rynku”), nawet jeśli w praktyce przekładałoby się to na akceptację grupowych przywilejów kapitalistów, istniejących w dużej mierze dzięki państwowej machinie przymusu.
A teraz najlepsze: gdyby z tego szkicu programu politycznego dla klasy pracującej wyjebać „wolny rynek” i wstawić „naród”, „rasę” czy „tradycję”, to stawiam dukaty przeciwko orzechom, że bez wahania podpisaliby się pod nim faszyści, naziści i reszta ultra-prawicowego tałatajstwa. Jakby nie było, już von Mises ciepło wypowiadał się o włoskich faszystach – właśnie w kontekście zdławienia przez nich klasowo-zorientowanych, radykalnych włoskich ruchów pracowniczych – więc wcale bym się nie zdziwił, gdyby tym razem z inicjatywą wspólnych amorów wyszła druga strona…
Dobre! 😀
>Innymi słowy autor żąda, żeby pracownicy w imię jakiejś mgławicowej “harmonii świata” zarzucili walkę klasową i zapałali gorącą miłością do kapitalistów, nawet jeśli w praktyce przekładałoby się to na imperatyw ślinienia stóp całkiem niewąskim skurwielom.
Dla dobra swoich kolegów zakładowych, przyszłych i obecnie pracujących oraz pozostałych z tej samej branży, to powinni przynajmniej nie utrudniać i zwiększać kosztów zatrudnienia.
Miłość czy pożądanie (np. do cudzych stóp) są naprawdę zbędne. :>
Tym skurwielom, co im utrudniają wegetowania na jakimś zasiłeczku. No racja, to toż dopiero „skurwiele”. 😀
Hehe, widzę że ostatnie spotkanie KASE zrobiło wrażenie ; ))))))))))))
Nie kryje, że tekścik w sporej mierze w oparciu o KASOWY występ szanownego pana Ultrarechta
@SzLZ
Jestem za! Najlepiej niech zaczną od obalenia oligarchicznej władzy właścicieli, udziałowców i managementu, generujących największe koszty i utrudnienia… 🙂
Czyżby kolega wziął sobie do serca hasło „Arbeit macht frei”? A brunatny mundurek już sobie kolega sprawił?
@Papaj
Doczekam się tego cytatu z Marksa?
@LBM
Wziąłem pierwszy tekst który wpadł mi w ręce czyli Manifest Komunistyczny. Dwa fragmenty:
1.
Spośród wszystkich klas, które są dziś przeciwstawne burżuazji, jedynie proletariat jest klasą rzeczywiście rewolucyjną. Pozostałe klasy upadają i giną wraz z rozwojem wielkiego przemysłu, proletariat jest tego przemysłu nieodłącznym wytworem…
[Stany średnie] o ile są rewolucyjne, to tylko w obliczu oczekującego je przejścia do szeregów proletariatu, to bronią nie swych obecnych, lecz swoich przyszłych interesów, to porzucają własny punkt widzenia, aby przyjąć punkt widzenia proletariatu.
2.
Czy potrzeba szczególnej przenikliwości, by zrozumieć, że wraz z warunkami życia ludzi, ich stosunkami społecznymi, bytem społecznym, zmieniają się także ich wyobrażenia, poglądy i pojęcia – słowem, także ich świadomość?….
Nic więc dziwnego, że świadomość społeczna wszystkich stuleci, wbrew wszelkiej różnorodności i odmienności, porusza się w pewnych formach wspólnych, formach świadomości, które zanikną doszczętnie dopiero wówczas, gdy ostatecznie przestanie istnieć przeciwieństwo klasowe…Rewolucja komunistyczna jest najradykalniejszym zerwaniem z przekazanymi nam stosunkami własności; nic dziwnego, że w swym przebiegu przyniesie ona również najradykalniejsze zerwanie z przekazanymi nam ideami.
Odzierając z warstwy literacko-propagandowej: Inne grupy jedynie trzymają lub konserwują władze rozpowszechniając własną świadomość klasową (a zatem idee, style życia) tworząc „swoje prawdy” (w pragmatycznym rozumieniu tego słowa). Te ostatnie upadną, gdy władze przyjmą komuniści i proletariusze. Klasa ta jest wyróżniona, gdyż ma skłonność do rewolucji, zaś jej „prawdy” są wyróżnione gdyż mają zdolność znoszenia przeciwieństw. Zniesienie przeciwieństw jest równoznaczne z usunięciem lub zakneblowaniem ust innym klasom, teoretycznie mogłoby się to stać się ewolucyjnie, ale historii trzeba pomóc. Historii należy pomóc, gdyż należy przyspieszyć to, co nieuchronne. Nieuchronne jest stworzenie monopolu przez klasę robotników. Stworzenie monopolu klasowego robotników jest równoznaczne ustanowieniem prawdy absolutnej. Prawdzie absolutnej najlepiej uwierzyć już teraz, nim nadejdzie.
BTW: osobiście ex cathedra mógłby nadać zdolność znoszenia przeciwieństw np. dyktaturze wojskowej. Ta sobie zazwyczaj dość dobrze sobie radzi z propagowaniem swojej wizji.
@Papaj
W tym samym „Manifeście” dalej jak byk stoi napisane, że „[k]omuniści nie stanowią żadnej odrębnej partii w stosunku do innych partii robotniczych” (ważne: przez „partię” Marks rozumiał tu rewolucyjne frakcje i stowarzyszenia w łonie klasy pracującej, a nie organizacje „reprezentujące” pracowników w walce parlamentarnej, tudzież „awangardę” w Leninowskim rozumieniu). Więc raczej „komunistyczni proletariusze”, a nie „komuniści” i „proletariusze”.
1. Tylko z usunięciem, czytaj: zniesieniem kapitalistycznych stosunków produkcji. Nie wiem, skąd ci się uroiło to „kneblowanie ust”. Jeśli miałeś na myśli praktyki okresu przejściowego między kapitalizmem a komunizmem („dyktaturę proletariatu”), to miej na uwadze, że dla Marksa najbliższa pod tym względem była Komuna Paryska. Koncepcje realizowane później przez bolszewików – rządy monopartii, cenzura itp – były mu raczej obce, o czym świadczy ostra krytyka, jakiej poddał idee Louisa Blanqui i jego zwolenników (o których można powiedzieć, że swoim programem w dużym stopniu antycypowali politykę bolszewików).
2. W którym miejscu swojej teorii Marks dopuszczał ewolucyjne przejście od kapitalizmu do komunizmu?
Bredzisz.
Ani w „Manifeście”, ani w innych pismach Marksa nie ma takiej sugestii, a jego metoda (niefortunnie nazywana „materializmem historycznym”) wręcz wyklucza takie idealistyczno-uniwersalistyczne wartościowanie. Pomijam już fakt, że „monopol (Marksa „dyktatura”) proletariatu” ma mieć charakter przejściowy i służyć umacnianiu nowych, niekapitalistycznych relacji społecznych w walce z resztkami starego porządku. Celem jest zniesienie porządku klasowego, w tym – czy raczej przede wszystkim – proletariatu.
Reasumując, to ni chuja Marksa nie rozumiesz, podobnie jak twój guru Ultrarecht.
>Jestem za! Najlepiej niech zaczną od obalenia oligarchicznej władzy właścicieli, udziałowców i managementu, generujących największe koszty i utrudnienia… 🙂
Nie zrozumiałeś, jak zwykle, związki zawodowe sztucznie zwiększają koszty zatrudnienia i pracy przez, co zwiększają bezrobocie, bo właściciel zamiast polepszyć warunki w zakładzie lub polepszyć jakość produktu, musi się powstrzymywać, gdyż pewna grupa pracowników mu na to nie pozwala i zagarnia całą śmietankę dla siebie, nie przynosząc żadnej korzyści firmie (czyli de facto zarówno kapitaliście jak i pracownikom).
>Czyżby kolega wziął sobie do serca hasło “Arbeit macht frei”? A brunatny mundurek już sobie kolega sprawił?
Odbiło Ci?
@LBM
Komuniści i proletariusze… Jest taki sofizmat: Komuniści, a także sam Marx nie mogą mieć racji bo nie przynależą do proletariatu jako wąskiej klasy, są pochodzenia zazwyczaj burżuazyjnego, to intelektualiści nie robotnicy. W związku z tym łatwo dostrzec wewnętrzną sprzeczność w ich poglądach – wszak tworzą nadbudowę nad burżuazje do której należą, z której się wywodzą.
Możemy przyjąć, że to jedna klasa – okej, jednak łatwo dostrzec, że nie wszyscy robotnicy to komunistyczni proletariusze, rewolucyjny lud robotniczy. A w takim razie kogo klasa proletariacka u Marxa ma opisywać? Wyłącznie zwolenników rewolucji komunistycznej. Czy ona reprezentuje całość proletariatu (socjologicznie rozumianego)? Nie, ale to komuniści zwyciężą i narzucą swą „prawdę” reszcie ludu (sposobami dowolnymi, choć niekoniecznie retorycznymi).
Jak chodzi o kneblowanie ust – trzeba być naiwnym, jeśli się uważa, że gdy upadną klasy społeczne, nastąpi koniec historii a wszyscy ludzie pokornie przyjmą zastany ład społeczny niczym owce idące na rzeź.Proletariat (nowy proletariat/postproletariat/lud komunistyczny) będzie musiał się przeciwstawić kolejnym inicjatywom i tendencjom politycznym. Jest to jednoznacznie przesądzone. W tym celów będzie stosował, to co tyrania stosuje począwszy od czasów starożytnych. I marzenia Marxa że będzie inaczej pozostają tylko jego swawolną fantazją.
Marx nie dopuszczał ewolucyjnego przejścia między ładami społecznymi. Wszak za sprawę trzeba oddać krew. Najlepiej kilku pokoleń, wtedy sprawa staje się donioślejsza. Zgadzam się, ewolucyjne (z umiarkowanym rozlewem krwi) przejście nie jest możliwe. Z tym, że proponowany, bezpaństwowy i bezklasowy ład komunistyczny w pełnej krasie raczej oznacza przejście ewolucyjne – nie jak chodzi o bazę ekonomiczną a jak chodzi o naturę ludzką (choć Marx się do tego nie przyzna, wszak natura ludzka to wyłącznie wynik nadbudowy)
Podsumowując. Jeśli wyjdziemy poza sferę oczekiwań i wejdziemy do świata realnego to, co najwyżej możemy mieć do czynienia z monopolem władzy przywódców proletariatu i uciskiem, a nie z pokorną akceptacją nouveau regime’u (tak, sam wymyśliłem ten termin).
@SzLZ
Oczywiście zrozumiałem, jak zwykle. Za to ty najwyraźniej nie kminisz, co to „subwersja” (przechwytywanie i przerabianie ideologicznych haseł, w celu a) przemycenia odmiennych w stosunku do pierwotnie zakładanych treści i/lub b) zdyskredytowania pierwotnych treści i stojącej za nimi ideologii).
Masz brzydką, typową dla „wulgarnych ekonomistów”, manierę bezmyślnego operowania wolnorynkowym modelem w realiach kapitalizmu, w którym państwo działa na rzecz ograniczania konkurencji między kapitalistami (ustanawianie licznych barier wejścia na rynek itp), sprzyjając tworzeniu się rozmaitych monopoli i oligopoli. W takim systemie Misesowski ideał „demokracji konsumentów” nie za bardzo ma rację bytu, więc niby czemu zaoszczędzone kosztem pracowników środki kapitaliści mieliby przeznaczać np. polepszenie jakości oferowanych dóbr/usług? Konsument z braku laku i tak kupi co mu się wciśnie.* W jeszcze większym stopniu dotyczy to rzekomej poprawy warunków zatrudnienia – jeśli pracownicy mają w warunkach monopolu/oligopolu ograniczone pole do „głosowania nogami”, a ich siła stowarzyszeniowa została osłabiona, to niby czemu kapitaliści mieliby inwestować w poprawę warunków zatrudnienia, zamiast po prostu zwiększyć swoje i udziałowców zyski?
Przy okazji, to zupełnie pomijasz podstawowy fakt: rezerwowa armia bezrobotnych jest konieczna dla podtrzymania i zwiększania stopy zysku kapitalistów, jako narzędzie dyscyplinujące siłę roboczą. Stąd, mimo że twoja teoria jest od początku do końca błędna, to powinieneś błogosławić bezrobocie, skoro identyfikujesz się z interesami twoich kapitalistycznych panów.
[więcej: anarchism.pageabode.com/afaq/secC9.html i w ogóle cała sekcja C]
*A jak nie kupi, bo np. za drogo (a za drogo, bo np. pracodawca obciął płace lub wywalił z roboty), to mamy kryzys nadprodukcji/podkonsumpcji opisywany m.in. przez Marksa i lądujemy z deszczu pod rynnę.
Stosujesz antyzwiązkową retorykę, pod którą spokojnie mogliby podpisać się naziści (jeśli nie wierzysz, to mogę polecić odpowiednie źródła). Więc nie, nie odbiło mi.
@Papaj
Klasa u Marksa nie wiąże się z pochodzeniem, to raz. Dwa, nie przypominam sobie żeby Marks gdzieś twierdził, że jakąkolwiek ideę „wyprodukowaną” przez burżuazję należy z automatu uznać za „fałszywą”, z powodu samej tylko genezy i – analogicznie – że jakąkolwiek ideę „wyprodukowaną” przez proletariat należy z automatu uznać za „prawdziwą”, z powodu samej tylko genezy. Więc nie wiem, czego ten sofizmat miałby dotyczyć, bo na pewno nie Marksa i jego poglądów.
No i co z tego? Przecież ani ja nie pisałem, ani tym bardziej Marks, że komuniści = cała klasa pracująca.
Zważywszy na to, że jednym z najsłynniejszych stwierdzeń Marksa jest „the emancipation of the working classes must be conquered by the working classes themselves”, to śmiem twierdzić, że dalej nie kumasz o co dziadowi chodziło. Czytałeś w ogóle moje uwagi nt. stosunku Marksa do blanquistów, znaczenia „dyktatury proletariatu” itp, czy może taktycznie przemilczałeś z racji tego, że niezbyt współgrają z twoim schemacikiem „Marks = bolszewizm”?
No chyba że przez „lud” rozumiesz np. kapitalistów i administrację kapitalistycznego państwa, w takim razie zgoda.
Trzeba być naiwnym ignorantem, żeby takie idee wiązać z Marksem – jak myślisz, po co w takim razie postulował „dyktaturę proletariatu”? Oczywiście tego terminu nie należy odczytywać przez bolszewickie okulary (tak jak ty to robisz), o ile chcemy pozostawać na gruncie oryginalnej myśli Marksa.
A w ogóle, to każdy ład społeczny wymaga stosowania środków przymusu, o ile nie zakładamy naiwnie 100% jednomyślności wszystkich ludzi. Propertarianizm w wydaniu np. Rothbarda nie stanowi żadnego wyjątku od tej reguły. Stąd, jeśli potraktować to co napisałeś jako zarzut, to jest on pozbawiony sensu – równie dobrze mógłbyś czepiać się słońca, że świeci. Lepiej już oceniać dany system, doktrynę polityczną whatever pod kątem np. strukturalnej i funkcjonalnej specyfiki aparatu przymusu. Niestety dla ciebie, nawet w takim ujęciu nie da się zredukować szeroko rozumianej myśli Marksa do bolszewizmu – co więcej, widać raczej zbieżność z anarchizmem społecznym, niż z koncepcjami i polityką Lenina, Trockiego i s-ki.
Co to jest „natura ludzka”?
Skąd wziąłeś te rewelacje nt. Marksa i jego twierdzeń odnośnie natury ludzkiej?
Chapać: „Marks, teoretyk anarchizmu” by Maximilien Rubel
libcom.org/library/marx-theoretician-anarchism
@ LBM
… poprzez dyktaturę proletariatu – a zatem władza klasy znajdującej się najniżej ma znieść konflikty klasowe o środki produkcji itd. Ma je znieść zgodnie z koniecznością praw historycznych, których świadomość ma uzyskać proletariat. Ergo: proletariat ma mieć dostęp do prawdy, która jest niedostępna dla burżujów, tworzących „ideologie” przesłaniające prawdę.
Nie wiem przed czym ty się tutaj bronisz, bo albo nie rozumiesz Marksa, albo go nie czytałeś, albo ci się nudzi i koniecznie musisz wpierdolić swój komentarz tam, gdzie biją komunistów.
Oczywiście, że się wiąże z pochodzeniem, a zatem: patrz uwaga wyżej.
Otóż burżuazja tworzy według Marksa ideologie – fałsze, które mają ogłupić biednych proletariuszy – aby służyć własnym interesom klasowym. A zatem – patrz uwaga wyżej.
@SzLZ
Jeszcze a propos związków, to bądź łaskaw nie ekstrapolować patologii w rodzaju OPZZ i „Solidarność” na działalność związkową w ogóle.
Bojowe związki zawodowe – takie, które faktycznie walczą o interesy szeregowych pracowników, zwłaszcza o powszechne podwyżki płac realnych (tudzież o wysoką płacę minimalną) lub przeciwko ich obniżaniu – i osłony socjalne nie są głównymi przyczynami bezrobocia (bowiem stanowi ono strukturalną cechę kapitalizmu), ani nie zwiększają jego poziomu ponad domniemany „naturalny” poziom.
Wręcz przeciwnie, historycznie rzecz biorąc kapitalizm z tego rodzaju „buforami” (a może wentylami bezpieczeństwa?) cechował się większą stabilnością niż kapitalizm „złotej ery laissez-faire”, dzięki zwiększaniu skumulowanego popytu klasy pracującej (miażdżąca większość konsumentów!), które umożliwiało ekspansję produkcji i (w efekcie) wzrost zatrudnienia.
@Ultrarecht
Praw historycznych, które według Marksa podlegają zmianom wraz z rozwojem historii w jej materialnych i ideologicznych przejawach. Więc nie, nie ma u niego mowy o żadnej „prawdzie absolutnej”, o której pisał Ludwik Papaj w odniesieniu do klasy pracującej. Lub ujmując rzecz jeszcze inaczej: skoro zaniknie klasa pracująca, to zaniknie też jego „prawda”. Gdzie tu więc miejsce na „proletariacki Absolut” (pomijając pewną markową wódkę)?
Bronię nie siebie, tylko Marksa, gdy jakiś ignorant usiłuje wystroić go w idealistyczne piórka. A samego Marksa, zapewniam cię, czytałem więcej i staranniej niż ty kiedykolwiek zdołasz, ze swoim zakutym w idealizm łbem.
Nie wiąże się, a przynajmniej nie w tym sensie, że stanowi podstawę podziału klasowego. Ten wyznacza u Marksa stosunek do środków produkcji, które owszem, mogą, ale nie muszą podlegać dziedziczeniu wraz ze statusem kapitalisty.
No więc mamy tu odrzucenie ideologii – ja pisałem o „ideach”, ale widzę, że to dla ciebie jeden chuj (najwyraźniej manipulowanie wypowiedziami oponentów weszło ci w nawyk). Odrzucenie, jeśli służą ogłupianiu biednych proletariuszy – ja pisałem o „genezie”, ale widzę, że to dla ciebie… a zresztą, co ja się będę powtarzał.
W ogóle to ciekaw jestem, jak w świetle swoich wynurzeń nt. rzekomego stosunku Marksa do burżuazyjnych ideologii wytłumaczysz taki mały „szczegół”: Marks nie jeden i nie dwa razy, a wielokrotnie przyznawał rację tym apologetom kapitalizmu, którzy wskazywali na niebywały postęp cywilizacyjno-techniczny, jaki przyniósł ten system.
Jeszcze a propos związków, to bądź łaskaw nie ekstrapolować patologii w rodzaju OPZZ i “Solidarność” na działalność związkową w ogóle.
>Bojowe związki zawodowe – takie, które faktycznie walczą o interesy szeregowych pracowników, zwłaszcza o powszechne podwyżki płac realnych (tudzież o wysoką płacę minimalną) lub przeciwko ich obniżaniu – i osłony socjalne nie są głównymi przyczynami bezrobocia (bowiem stanowi ono strukturalną cechę kapitalizmu), ani nie zwiększają jego poziomu ponad domniemany “naturalny” poziom.
Nie pisałem, iż są _głównymi_ przyczynami, ale że się przyczyniają.
>Wręcz przeciwnie, historycznie rzecz biorąc kapitalizm z tego rodzaju “buforami” (a może wentylami bezpieczeństwa?) cechował się większą stabilnością niż kapitalizm “złotej ery laissez-faire”, dzięki zwiększaniu skumulowanego popytu klasy pracującej (miażdżąca większość konsumentów!), które umożliwiało ekspansję produkcji i (w efekcie) wzrost zatrudnienia.
Nie obchodzi mnie analiza historyczna, a ekonomiczna, która mówi, że związki zawodowe są w najlepszym razie zbędne, a w najgorszym szkodliwe dla funkcjonowania przedsiębiorstwa oraz dobra ogółu jego pracowników.
@SzLZ
Czyliś skończony ignorant. Bo nawet jednym zdaniem nie odniosłeś się do moich argumentów – np. tego o zwiększaniu skumulowanego popytu klasy pracującej przez bojowe związki zawodowe i osłony socjalne – lub innych z linkowanej przeze mnie sekcji C @faq.
PS. Ekonomiczno-historyczna, jeśli już.
@LBM,
do czego miałem się odnieść, skoro to Ty nie odniosłeś się do tego, o czym ja mówiłem?
I niczego mi nie linkowałeś.
@LBM,
do czego miałem się odnieść, skoro to Ty nie odniosłeś się do tego, o czym ja mówiłem?
I niczego mi nie linkowałeś.
>Wręcz przeciwnie, historycznie rzecz biorąc kapitalizm z tego rodzaju “buforami” (a może wentylami bezpieczeństwa?) cechował się większą stabilnością niż kapitalizm “złotej ery laissez-faire”, dzięki zwiększaniu skumulowanego popytu klasy pracującej (miażdżąca większość konsumentów!), które umożliwiało ekspansję produkcji i (w efekcie) wzrost zatrudnienia.
1. Nie wiem, co to jest „kapitalizm” bez buforów i jakiegoś laissez-faire. Mogę przyjąć jakąś jakościową różnice między feudalizmem a tym, co było potem, ale w samym „tym co było potem” (obojętnie jak to nazwiemy, może być kapitalizm) nie widzę już różnic, zmian.
2. I ok, nie rozumiem co to jest „zwiększanie popytu k.p.” (popytu na co?).
@SzLZ:
„a ekonomiczna, która mówi, że związki zawodowe są w najlepszym razie zbędne, a w najgorszym szkodliwe dla funkcjonowania przedsiębiorstwa oraz dobra ogółu jego pracowników.”
Analiza ekonomiczna jednej szkoły a nie ekonomii jako takiej, tak więc proszę nie generalizować.
Czytenik,
a znasz jakąś analizę ekonomii jako takiej??
Nie, bo w ekonomi nie ma konsensusu, a Kamil wypowiadał się tak jakby ten konsensus istniał choćby w sprawie oceny związków zawodowych.
@Analiza ekonomiczna jednej szkoły a nie ekonomii jako takiej, tak więc proszę nie generalizować.
Ja nie generalizuję, to fakty i rzeczywistość weryfikujące „inne szkoły” lub „niektóre ich teorie”. :>
@SzLZ
Odniosłem się, w poście nr 13 chociażby. Jeśli twierdzisz, że moje zarzuty są chybione, to proszę bardzo, uzasadnij.
O rly? A w poście nr 13 to niby co masz, jak nie link do sekcji C.9 @faq?
Kapitalizm sprzed początków welfare state, czyli kapitalizm pozbawiony ustanowionych przez państwo osłon socjalnych i penalizujący działalność związkową.
Eee…? Czyli że co, w takiej Anglii kapitalizm od dajmy na to XVII wieku nic a nic się nie zmienił?
Wiesz, co może jednak zostaw w spokoju ekonomię historyczną, bo tak jakby się ośmieszasz.
Dobra konsumpcyjne przede wszystkim. Teraz coś zaczyna świtać?
Dowód proszę.
„Nie, bo w ekonomi nie ma konsensusu”
A w jakiejś nauce jest?