Jaś Skoczowski: Dlaczego moralny obiektywizm jest nieistotny.

Libertarianizm (o czym często libertarianie nie wiedzą) jest poglądem, zgodnie z którym każdy, kto może decydować o sobie ma do tego też pełne prawo. Tak podaje Stanfordzka Internetowa Encyklopedia Filozofii, a ją tworzą mądrzy ludzie, którzy na swoją mądrość mają Bardzo Ważny Papier, ja więc im wierzę. Libertarianizm więc to nie pogląd zgodnie z którym macie obowiązek przestrzegania jakiś zasad, lub – prawo domagania się ich przestrzegania. To pogląd zgodnie z którym macie prawo działać w zgodzie z dowolnie wybranymi przez siebie zasadami.

Należy się spytać, czy taki pogląd musi być prawdziwy (prawdziwość poglądu normatywnego utożsamiam ze słusznością wyznawanej normy) dla libertarianina w sposób obiektywny? Odpowiem na to pytanie wychodząc od innego – kim jesteśmy? Moim zdaniem jesteśmy stworzeniami posiadającymi tożsamość. Nasza tożsamość kieruje nami, nie my nią, bo nasza tożsamość określa, kim jesteśmy, więc także, co zrobimy. Wyznacza w ten sposób nasze preferencje, czyli określa nasze wartości (i w drugą stronę – to co cenimy określa, kim jesteśmy). To wyznaczanie nie jest tylko urojonym procesem, który, gdyby nie zachodził, byłoby tak samo. Człowiek który ulegnie pokusie, niezgodnej z tym, co myślał o sobie, może stwierdzić, że nie był sobą albo mylił się co do siebie oraz może co najwyżej, poza tymi alternatywami, porzucić w ogóle wiarę w to, że jest z czymkolwiek tożsamy. A to jest dosyć niewygodny pogląd. Jest niewygodny, bo wtedy zasadnym jest pytanie, co w ogóle wiąże go z rzeczami, które nie są nim? Dlaczego np. dba o realizacje własnych celów, skoro go nie określają? Oczywiście, może dokonywać swobodnej decyzji, by tak robić, ale to znowu pogląd zakładający kompletny brak ukierunkowania, związania, określenia człowieka. Wydaje mi się naiwny i przez to błędny. Stąd trzecią opcję porzucam, jako pogląd, przynajmniej w granicach tego tekstu. Stąd wiara w istnienie tożsamości ludzkiej, jakkolwiek rozumianej, wydaje się zasadna.
Stanowimy więc o sobie w zgodzie z projektami tkwiącymi w naszych głowach. Ale to nie musi się odbywać w sposób bezrefleksyjny. Ludzie są w stanie rozważać siebie i świat, a potem działać pod wpływem rozważań. To zmienia ich tożsamość, bo przez refleksję ustalają co jest dla nich ważne i są wtedy zdolni do dążenia do tego. I tu możemy wrócić do pytania, czy pogląd libertariański musi być dla libertarianina obiektywnie prawdziwy, czy jest to dla niego koniecznie ważne. Moim zdaniem nie. Libertarianin dąży do spełnienia w jak największym stopniu swojej autonomii, w zgodzie z poszanowaniem jak najszerszych granic autonomii innych jednostek. Zasada libertarianizmu nie narzuca nikomu kim ma być, postuluje tylko, by był całkiem sobą. Nie jest ważne dla niego więc, czy jest obiektywnie słuszna, ponieważ ktoś, przynajmniej odpowiednio wytrenowany, może subiektywnie postrzegać i oceniać też siebie, kształtując ze względu na taki opis swoje postępowanie, które świadczy o jego tożsamości i kształtuje ją. Jeśli na skutek refleksji nad samym sobą przyswaja on sobie zasadę libertariańską, uznaje ją za swoją, nic więcej nie jest potrzebne – także nie jest potrzebne potwierdzenie, że zasada ta jest słuszna niezależnie od jego rozumienia jej i oceny. Nie ma potrzeby ustalania tego, czy nie odbiegł od prawdy w tej kwestii, ponieważ nie może od niej odbiec – w końcu to on na skutek refleksji znajduje coś, co jemu odpowiada. To jest fakt. Nie byłoby też istotne, gdyby libertarianizm był obiektywnie niesłuszny, o ile byłby świadomy wyborem jednostki (można natomiast zadać, czy w ogóle libertarianizm może być obiektywnie niesłuszny). Libertarianizm nie musiałby zresztą być nawet słuszny subiektywnie według jednostki, by być poprawnym, jeśli jednostce kwestia słuszności poglądu jest obojętna.
Pobocznym wnioskiem z tych rozważań nad obiektywną słusznością zasad jest ten, że dla libertarianina poznanie siebie ma charakter pragmatyczny – libertarianin szuka takiego siebie, jaki pozwoli mu żyć szczęśliwie i szanować autonomię innych. To czy jego pogląd na samego siebie będzie jakiś jeszcze jest istotne tylko w tym kontekście – czy pogląd ten przyda mu się w budowaniu swojego szczęścia w zgodzie z innymi, realizacji celów, które są przez niego obrane w taki sposób, by to nie zaburzało życia innym. Jest tak, bo tworzenie samego siebie jest całkiem do pogodzenia z libertarianizmem.

Jaś Skoczowski
22.06.2010

4 thoughts on “Jaś Skoczowski: Dlaczego moralny obiektywizm jest nieistotny.

  1. „Libertarianizm (o czym często libertarianie nie wiedzą) jest poglądem, zgodnie z którym każdy, kto może decydować o sobie ma do tego też pełne prawo.”

    „To pogląd zgodnie z którym macie prawo działać w zgodzie z dowolnie wybranymi przez siebie zasadami.”

    Te dwa zdania nie są tożsame.
    Z pierwszego wynika, że KAŻDY ma prawo decydować o SOBIE (a więc, logicznie wynika stąd, że nie może decydować o INNYCH bez ich zgody).
    Z drugiego wynika, że każdy (?) ma prawo działać zgodnie z DOWOLNYMI wybranymi przez siebie zasadami (a więc, logicznie wynika stąd, że również zgodnie z takimi zasadami, które akceptują, by się wtrącał w sprawy innych).

    Przykładowo, z pierwszego zdania nie wynika, że mam prawo spalić świątynię wyznawcom jakiejś religii, a z drugiego tak, o ile wyznaję takie zasady (np. jeśli uznam, że ta religia to dzieło szatana).

    Poza tym drugie zdanie jest wewnętrznie sprzeczne. Nie można jednocześnie przyznać prawa do działania komuś, kto chce z kogoś innego uczynić niewolnika (bo ma takie zasady) i temu innemu, który nie chce być tym niewolnikiem.

  2. Jacek Sierpinski

    Te dwa zdania nie są tożsame.

    Tak, ale ja ich nie utożsamiałem. One są ze sobą o prostu związane, bo jeśli mogę o sobie stanowić, to też – mogę działać zgodnie z zasadami, która sobie uroję.

    Poza tym drugie zdanie jest wewnętrznie sprzeczne. Nie można jednocześnie przyznać prawa do działania komuś, kto chce z kogoś innego uczynić niewolnika (bo ma takie zasady) i temu innemu, który nie chce być tym niewolnikiem.

    To nie jest żadna sprzeczność, ja Cię proszę. Sprzeczne jest takie złożone twierdzenie, w którym zarówno twierdzi się, że cośtam i że nie prawda, że cośtam. A twierdząc, że ktoś ma prawo do czegoś nie zaprzeczam jeszcze, że ktoś nie ma do czegoś prawa. To, że np. pewnych praw nie da się zrealizować np. jednocześnie nie znaczy, że nie mogą one przysługiwać komuś. Mogą być najwyżej nie do wyegzekwowania.

    Przykładowo, z pierwszego zdania nie wynika, że mam prawo spalić świątynię wyznawcom jakiejś religii, a z drugiego tak, o ile wyznaję takie zasady (np. jeśli uznam, że ta religia to dzieło szatana).

    O wynika nieco więcej. Wynika też to, że wyznawcy x, jeśli chcą robić coś co jest niezgodne z twoją wolą, to jeszcze żadne z was nie ma lepszego prawa do czegokolwiek.

  3. „jeśli mogę o sobie stanowić, to też – mogę działać zgodnie z zasadami, która sobie uroję”

    No właśnie nie. Jeśli mogę stanowić o SOBIE, to nie znaczy jeszcze, że mogę działać zgodnie z dowolnymi zasadami, jakie sobie uroję – bo te zasady mogą wykraczać poza kwestię stanowienia o sobie.
    Z tego, że mogę stanowić o sobie nie wynika, że mogę realizować zasady, które mówią, że mogę np. robić z innych swoich niewolników. I ograniczenie mnie w tym zakresie nie narusza tego, że mogę stanowić o sobie.

    „twierdząc, że ktoś ma prawo do czegoś nie zaprzeczam jeszcze, że ktoś nie ma do czegoś prawa”

    Moim zdaniem w pewnych przypadkach właśnie tak jest. Jeśli twierdzę np., że mam prawo do trzymania kogoś zamkniętego w piwnicy, to tym samym zaprzeczam temu, że ten ktoś ma prawo do bycia niezamkniętym w piwnicy.

    „Wynika też to, że wyznawcy x, jeśli chcą robić coś co jest niezgodne z twoją wolą, to jeszcze żadne z was nie ma lepszego prawa do czegokolwiek”

    Czyli wynika, że mam prawo spalić im świątynię, a oni mają prawo chronić ją przed spaleniem. Jednak jednego i drugiego nie da się równocześnie urzeczywistnić, tak więc opowiadanie się za jednym i drugim naraz jest chceniem niemożliwego.

  4. Jacek Siepiński

    No właśnie nie. Jeśli mogę stanowić o SOBIE, to nie znaczy jeszcze, że mogę działać zgodnie z dowolnymi zasadami, jakie sobie uroję – bo te zasady mogą wykraczać poza kwestię stanowienia o sobie.

    To, że zasada może wykraczać poza samostanowienie czyjeś nie oznacza jeszcze, że w ogóle go nie dotyczy, jeśli ktoś postępuje według jakiejś zasady zgodnie ze swoją wolą zawsze decyduje o tym, co chce robić. To, że może też decydować o tym, co stanie się innym, tego nie unieważnia.

    Z tego, że mogę stanowić o sobie nie wynika, że mogę realizować zasady, które mówią, że mogę np. robić z innych swoich niewolników. I ograniczenie mnie w tym zakresie nie narusza tego, że mogę stanowić o sobie.

    Nieprawda, chyba, że człowiek niewolący drugiego człowieka sam przez to staje się niewolnikiem. A tak nie jest. Czyli jak najbardziej można stanowić o sobie i decydować o losie kogoś innego. I jeśli komuś się to uniemożliwi traci on ten zakres autonomii. A ktoś dzięki temu autonomię zyskuje – stąd wolność jednego może się kłócić z wolnością drugiego i stąd tak scharakteryzowany libertarianizm, jak ja go scharakteryzowałem, nie daje żądnych gotowych rozstrzygnięć co do zasad jeszcze. Ale daje dla nich tło. Bo oczywiście Ty masz prawo niewolić, ale ktoś ma prawo być wolny, jak więc usprawiedliwisz zasadę, zgodnie z którą Ty będziesz niewolić? Twoje prawo jej nie usprawiedliwia, choć dalej jest twoje – bo twoje prawo nie jest w żaden sposób ważniejsze samo z siebie, wręcz przeciwnie, Ty i ten, którego chcesz mieć za swojego niewolnika macie równe co do wartości prawa.

    Moim zdaniem w pewnych przypadkach właśnie tak jest. Jeśli twierdzę np., że mam prawo do trzymania kogoś zamkniętego w piwnicy, to tym samym zaprzeczam temu, że ten ktoś ma prawo do bycia niezamkniętym w piwnicy.

    Zarówno prawa rozumiane jako normy (czyli byty wskazujące jak powinno być) jak jako projekty (byty wskazujące, co dokładnie ktoś chce, by było) są niezależnie od tego, czy zostaną zrealizowane. Nawet jak zamkniesz mnie w piwnicy dalej mam prawo być niezamknięty, nawet jak Ci ktoś to uniemożliwi, dalej masz prawo mnie zamknąć. Problem w tym, że nasze prawa niczego nie mogą same z siebie usprawiedliwić, mogą natomiast być argumentem przeciwko jakimś zasadom.

    Czyli wynika, że mam prawo spalić im świątynię, a oni mają prawo chronić ją przed spaleniem. Jednak jednego i drugiego nie da się równocześnie urzeczywistnić, tak więc opowiadanie się za jednym i drugim naraz jest chceniem niemożliwego.

    Ale przecież ja nie mówiłem o tym, jak praktycznie realizować libertarianizm. Ja tylko go sformułowałem i to sformułowanie np. pokazuje, że propertarianizm nie musi być tożsamy z libertarianizmem, że może być co najwyżej jednym z wariantów libertarianizmu i nie da się go pozytywnie ocenić tylko dlatego, że jest wolnościowy. Bo kilka innych pomysłów może tez być wolnościowa, np. anarchokomunizm, w pewnych odmianach i to wcale nie tylko tych zgodnych z propertarianizmem (czy lockeanizmem). Bez dodatkowych ustaleń nie da się rozstrzygnąć, co należy wybrać, by być w zgodzie z libertarianizmem jako takim. A to ważne, bo libertarianie Polscy, w przeważającej większości propertarianie, uważają, że skoro coś łamie zasady propertarianizmu to z góry musi być zaklasyfikowane jako niewolnościowe.
    EDITH: ZDaję sobie sprawę z tego, że moje spostrzeżenia są oczywiste. Tyle, że są ważne jednocześnie i jakby pomijane, choćby w twórczości libertarian pojawiającej się tu, na liberalisie. Albo w twórczości wielu anarchistów, wcale nie prokapitalistycznych. Wszyscy zachowują się tak, jakby już przeskoczyli ten banalny paradoks, praktyczny paradoks, wynikający z zasady samostanowienia i związany z tym, że pewne zakresy ludzkiej autonomii są ze sobą nie do pogodzenia i nie przestają być zakresami autonomii ludzkiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *