Tibor Machan w eseju Rząd vs. Państwo rozróżnia państwo i rząd twierdząc:
Nazywanie rzekomo ‘’prawie czysto’’ libertariańskiego przeciwnika, ‘’zwolennikiem państwa’’ czy ‘’etatystą’’ jest dosyć bolesne. Można by mieć jednakże nadzieje, że poważni uczeni opierają się tej pokusie.
Oczywiście jeśli rozróżnia się rząd od państwa, to nazywanie zwolennika rządu etatystą jest nie fair tak samo jak nie fair jest nazywanie anarchisty zwolennikiem chaosu. Jednakże, jeśli jeśli będziemy trzymać się tego rozróżnienia to wychodzi na to, że anarchizm jest antypaństwowy ale nie antyrządowy. No więc jeśli ostrożnie rozróżnimy rząd od państwa w taki sposób, że zgadzamy się jedynie na rząd ale już nie na państwo, wtedy według mnie stajemy się anarchistami. Chyba, że popieramy istnienie zarówno rządu jak i państwa, to w takim wypadku oskarżenie o etatyzm jest już bardziej adekwatne.
Czy anarchiści zgadzają się na ’’rząd,’’ w odróżnieniu od państwa? Sedno sprawy leży w tym co rozumiemy poprzez słowo ’’rząd’’. Jeśli wszyscy zgodzimy się, że libertarianie powinni być przeciwni ’’państwu,’’ oraz wszyscy zgodnie twierdzimy, iż nawet anarchiści nie mają nic przeciwko pewnym instytucjom oferującym obronę, prawo, sprawiedliwość, to wtedy powstaje pytanie: Czy rząd który orędujemy jest państwem, czy jedynie prywatną instytucją?
Wydaje mi się, że możemy odpowiedzieć na to pytanie, nie poprzez ciągłe roztrząsanie niuansów semantyki ale poprzez spojrzenie na fundamenty libertarianizmu. Anarchiści sprzeciwiają się państwu ponieważ są przeciwni agresji (zobacz: ”Co to znaczy być anarchokapitalistą” oraz ”What Libertarianism Is”). Jeśli istnieje jakakolwiek organizacja która dopuszcza się zinstytucjonalizowanej agresji, to wtedy są oni jej przeciwni, dokładnie z tego powodu. Trzeba także jakoś nazwać tę ’’organizacje dopuszczającej się zinstytucjonalizowanej przemocy’’: My nazywamy ja ’’państwo’’. W mojej opinii Hoppe podaje trafną definicje państwa:
Pozwolę sobie zacząć od definicji państwa. Czym musi być dana organizacja aby można było ją zakwalifikować jako państwo? Musi być zdolna do zagwarantowania sobie aby wszystkie konflikty pomiędzy mieszkańcami danego terytorium były przedkładane przed nią do ostatecznego rozpatrzenia lub być przedmiotem jej ostatecznej oceny. W szczególności, organizacja ta musi być zdolna do dopilnowania aby wszystkie konflikty dotycząc (zwłaszcza) jej były rozpatrywane przez nią samą albo kogoś kogo ona wyznaczy. Musi być także zdolna wykluczyć wszystkich innych działających jako ostateczny sędzia. Drugą cechą charakteryzującą państwo jest moc opodatkowania: aby jednostronnie określić cenę, jaką musi zapłacić za jej usługę ten który szuka sprawiedliwości.
Opierając się na tej definicji, nie jest trudno zrozumieć dlaczego istniej pragnienie sprawowania kontroli nad państwem. Ktokolwiek kto dzierży monopol nad ostatecznym wydawaniem wyroków na danym terytorium, może stanowić prawo, a ten kto może stanowić prawo, może również nakładać podatki. Jest to pozycja godna pozazdroszczenia. [Zobacz Hoppe, Reflections on the Origin and the Stability of the State].
No więc, kiedy mamy na myśli rząd, pytanie brzmi, nie jak go klasyfikujemy czy jakie słowa najlepiej pasują do państwa, rządu itp. w ujęciu semantycznym, ale raczej pytanie brzmi: Czy ’’rząd’’ ten ’’minarchistyczny’’(?) popiera angażowanie się w zinstytucjonalizowaną przemoc, czy nie? Jeśli nie, to wtedy nie jest on państwem i nie jest on nielibertariański. Jeśli jednak odpowiedź brzmi twierdząco , jest to jedynie rodzaj państwa .
Anarchiści wierzą, że można mieć prywatne instytucje oferujące prawo, sprawiedliwość czy ochrone bez zbędnego angażowania się w systematyczną i zinstytucjonalizowaną agresje, czyli bez państwa. Nazywanie lub nie, takich instytucji ’’rządem’’ wydaje mi się, czystą semantyką, szczególnie jeśli uznajemy, że istnieje różnica między rządem a państwem. Pozostałym pytaniem jest tylko, jaki rodzaj rządu preferują ’’minarchiści’’. Czy preferują oni rząd który posługuje się zinstytucjonalizowaną agresją, czy nie? Jeśli tak, wtedy są za istnieniem państwa, gdyż taki rząd jest właśnie państwem. Jeśli nie, to są oni anarchistami, ponieważ na moje oko prywatne, niepaństwowe, nieagresywne instytucje prawa, sprawiedliwości i obrony, są dokładnie tym co faworyzują anarchiści.
Stephan Kinsella
29.03.2010
***
Tłumaczenie: Daniel Głowiński
na podstawie: Stephan Kinsella: Machanarchy
rząd bez państwa, państwo bez rządu
Budda radził, żebyś wyciągnął strzałę którą ktoś ci wcześniej bił
a nie zastanawiał się miesiącami kto to był, kim był jego jego dziadek, jak się nazywa,….itd
,,Rząd vs. Państwo”? Naprawdę nie dało się przetłumaczyć na polski słowa ,,vs.”? Nie chce mi sie wierzyć.
A po kiego? Post Sriptum też pan chciał tłumaczyć?
Wymyśliłem kiedyś koncepcję ustrojową, która byłaby czymś pośrednim pomiędzy anarchizmem a minarchizmem. Teraz widzę, że to ma sens. Przynajmniej semantyczny, a może również jako pewnego rodzaju etap przejściowy czy nawet szkielet dla funkcjonowania w pełni dobrowolnego rządu. Powiedzmy, że istnieje sobie takie minarchistyczne państwo, które dzieli się, zgodnie z liberalnymi ideałami, na trzy części: stanowiącą prawa, egzekwującą ich przestrzeganie i rozsądzającą konflikty. Udaje się po prostu przeciąć wszelkie zależności formalne między władzami wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą w rodzaju mianowania, nominowania; mogą one tylko kontrolować się nawzajem w ten sam sposób, w jaki kontrolują obywateli. Wtedy nie będzie już istniała organizacja, która może „być zdolna do dopilnowania aby wszystkie konflikty dotyczące (zwłaszcza) jej były rozpatrywane przez nią samą albo kogoś kogo ona wyznaczy”. Nakładaniem podatków i stanowieniem praw zajmować się będą też zupełnie inne instytucje. Wymyślił może ktoś kiedyś taki wariant pośredni?
Artykuł dotyka istotnej kwestii. Tylko, że jeśli uporządkujemy semantykę co do słów „państwo: i „rząd” to pozostanie jeszcze równie kontrowersyjne pojęcie „zinstytucjonalizowanej agresji” – wtedy wracamy do punktu wyjścia i nadal nie wiemy kto anarchista a kto etatysta 😉