Kilka dni temu Komisja Europejska ogłosiła doroczny “Progress Report on the Single European Electronic Communications Market 2007″, poruszający między innymi kwestię dostępności do szerokopasmowych łącz internetowych w państwach Unii Europejskiej. Jak wynika z tego raportu, średni “wskaźnik penetracji rynku” wynosi tu 20% dla UE jako całości. Niestety Polska odstaje tutaj in minus – podobny wskaźnik dla naszego kraju wynosi zaledwie 8,4%. Wyprzedzamy jedynie Bułgarię, jesteśmy nawet za Rumunią, nie mówiąc o Litwie, Węgrach, Czechach czy krajach Europy Zachodniej. Najwyższym wskaźnikiem penetracji rynku mogą pochwalić się Dania, Finlandia, Holandia i Szwecja – ponad 30%.
Czyżby tylko 8,4% mieszkańców Polski miało dostęp do szerokopasmowych łącz internetowych? Tak też zostało to zrozumiane przez polską prasę. “Miażdżący raport Brukseli o rozwoju telekomunikacji w naszym kraju. (…) Według raportu Komisji Europejskiej, który zostanie przedstawiony dziś w Brukseli, tylko 8,4 proc. mieszkańców Polski ma dostęp do tego typu usługi” – ubolewała “Rzeczpospolita”. Za “Rzeczpospolitą” tę hiobową wieść podały “Puls Biznesu”, Gazeta.pl i rozmaite portale internetowe. Mało kto zwrócił uwagę na to, że raport Eurostatu z grudnia ubiegłego roku podaje zupełnie inne dane. Według tamtego raportu dostęp do szerokopasmowych łącz internetowych ma w Polsce 30% gospodarstw domowych. Jest to wprawdzie mniej, niż wynosi wskaźnik dla całej Unii wraz z Norwegią (42%), ale jak widać, nie odstajemy aż tak bardzo. Co więcej, za Polską jest tu sporo krajów – nie tylko Bułgaria, ale i Grecja, Rumunia, Słowacja, Czechy, Cypr, a nawet Włochy, w których tylko 25% gospodarstw domowych ma dostęp do łącz szerokopasmowych (choć ogólnie do internetu ma dostęp nieco więcej gospodarstw domowych niż w Polsce).
Czym wytłumaczyć taką różnicę w raportach Eurostatu (który według moich intuicyjnych odczuć jest bardziej zbliżony do prawdy) i Komisji Europejskiej? Nie wydaje się, by różnica polegała tu w definicji “łącz szerokopasmowych”, choć nigdzie w tych raportach nie jest to zdefiniowane. Prawdziwa przyczyna leży gdzie indziej – “wskaźniki penetracji rynku” w raporcie KE nie wskazują, ile gospodarstw domowych, czy też osób, korzysta z takich łącz. Tak naprawdę są to liczby powstałe z podzielenia liczby łącz przez liczbę mieszkańców w danym kraju. Można to wywnioskować pośrednio z informacji, że w całej UE “liczba stacjonarnych szerokopasmowych łączy abonenckich przekraczała 99 mln na dzień 1 stycznia 2008 r.”, a “średni wskaźnik penetracji rynku w UE wzrósł (…) do 20,0% w styczniu 2008 r.”. Liczba mieszkańców Unii Europejskiej wynosi trochę poniżej 500 milionów ludzi. Podzielmy podaną liczbę łącz przez tę liczbę mieszkańców i… pasuje. Wychodzi faktycznie 20%.
Tyle, że taki wskaźnik nie mówi wiele o faktycznej dostępności szerokopasmowych łącz internetowych. Mówi jedynie, jaki procent fizycznych osób zawarł umowy o takie łącza. A przecież łącze kupuje się zwykle jedno na mieszkanie, zaś w mieszkaniu mieszka zwykle więcej niż jedna osoba. W Polsce średnia liczba osób przypadająca na jedno mieszkanie jest stosunkowo wysoka w porównaniu z innymi krajami Unii – jak podaje np. firma Drągowski, “na jedno mieszkanie przypada w Polsce 3,4 osoby, podczas gdy w krajach europejskich wskaźnik ten wynosi od 2,1 do 2,7.”. Dodatkowo, sporo ludzi w Polsce korzysta z amatorskich sieci sąsiedzkich dzielących jedno szerokopasmowe łącze na kilka czy kilkanaście mieszkań. Tak więc jest całkiem możliwe, że dostęp do szerokopasmowych łącz internetowych ma w Polsce 30% mieszkańców, ale tylko 8,4% z nich jest stronami umów o takie łącza…
Posługiwanie się takim wskaźnikiem wypacza obraz wynikający z raportu i może prowadzić do fałszywych wniosków. Na przykład, Komisja postanowiła zwiększyć swój “wskaźnik penetracji” do 2010 r. do 30% w całej UE. Tylko, że co innego znaczy to w kraju, w którym w jednym mieszkaniu mieszka średnio 3,4 osoby, a co innego w kraju, w którym w jednym mieszkaniu mieszkają średnio 2 osoby. Czy urzędnicy Komisji zdają sobie sprawę, że w tym pierwszym przypadku jest praktycznie niemożliwe osiągnięcie wskaźnika penetracji wyższego niż 100/3,4=29,4%? Chyba, że powiążą to z kwestią budownictwa mieszkaniowego…
I tacy właśnie ludzie aspirują do coraz szczegółowszego planowania i regulowania życia Europejczyków. Ludzie, którzy z dużym prawdopodobieństwem nie rozumieją nawet sensu cyferek w swoich dokumentach.
Czy czekają nas rządy eurociemniaków?
Jacek Sierpiński
22 marca 2008 r.
***
Tekst był wcześniej opublikowany na blogu Jacka Sierpińskiego