W tym krótkim tekście zajmę się postulatem anarchokapitalistów, budzącym największe kontrowersje – kwestią sądownictwa. Jak wiadomo, skoro nie byłoby państwa, wszelkie formy ochrony przed agresją musiałyby być zapewniane w anarchistyczny sposób. Zapewne wielu ludziom skojarzy się to z chaosem, tak samo, jak sam wyraz „anarchizm”.
Żeby jednak rozwiać ten mit, trzeba podejść do tej sprawy głównie w sposób prakseologiczny oraz na podstawie konstrukcji myślowych odnoszących się do człowieka. Dla tych, co nie wiedzą o co chodzi, przytoczę krótki schemat, będący podstawą ekonomii austriackiej: człowiek implikuje działanie w celu usunięcia dyskomfortu, w celu zmiany cześci rzeczywistości, na którą ma wpływ i która w teraźniejszej formie powoduje dyskomfort. Również dobra i usługi są w stanie usunąć dyskomforty poszczególnych ludzi. Pojedynczy człowiek, w celu zdobycia tego dobra lub usługi, może dokonywać również wymiany. Wymiana następuje, kiedy klient bardziej preferuje A (które chce kupić), niż B (które daje w zamian sprzedawcy. I vice versa, sprzedawca bardziej preferuje B, niż A (które sprzeda klientowi).
Wypadkową tych wszystkich działań, mających na celu usunięcie dyskomfortów, jest rynek. Wolny rynek jest najbardziej racjonalnym systemem społecznym. Nie wymaga on ingerencji państwa. Interwencjonizm zaburzają ów racjonalny porządek, zaś socjalizm jest urojeniem, do którego ma dążyć zwiększający się interwencjonizm lub rzekomy „nieunikniony upadek wewnętrznie sprzecznego leseferyzmu”. Problemem nie do przezwyciężenia dla socjalizmu jest oczywiście rzadkość dóbr oraz subiektywizm/indywidualizm jednostek, co czyni ową ideologię wydumaną wiarą, nijak mającą się do rzeczywistości.
Prakseologia tyczy się również sytuacji, gdy człowiek odczuwa dyskomfort ze względu na naruszenie jego wolności bądź własności. Jednostka, na której dokonano agresji, będzie dążyła do zmniejszenia dyskomfortu, czyli do udowodnienia winy agresora i pokrycia szkóg. Tego typu dyskomfort mogą usunąć usługi sądownicze.
„Ale jak to będzie działać? Czy to nie doprowadzi do chaosu? Przecież każdy będzie sobie ustalał prawo, takie jak chce i może zacząć faworyzować przestępców!” Za chwilę udowodnię, iż tego typu obawy są bezzasadne. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, iż głównym zadaniem przedsiębiorcy na rynku jest dogodzenie konsumentom. Skoro więc wola konsumentów ma wpływ na wszelkiego rodzaju dobra i usługi, które można nabyć na rynku, to będzie to dotyczyć również prawa w prywatnych sądach.
Zanim przejdę do szczegółów, opiszę pokrótce, jak mogłaby wyglądać przykładowa sprawa, z uwzględnieniem różnym komplikacji.
Sytuacja 1: Przestępca i ofiara zgadzają się na zwrócenie się do jednego sądu i sprawa jest prosta – wyrokiem zajmuje się ten jeden wybrany sąd.
Sytuacja 2: Obie strony chcą zwrócić się do różnych sądów, więc sprawa byłaby rozpatrywana najpierw w pierwszym, potem w drugim sądzie. Jeżeli wyroki byłyby takie same, to nie ma problemu, Jeżeli różniłyby się, to ci dwaj sędziowie musieliby się dogadać i wybrać trzeci sąd, który ostatecznie rozstrzygnąłby sprawę.
Sytuacja 3: Przestępca nie chce iść do żadnego sądu, więc ofiara zwraca się do takiego sądu, jakiego chce i jeżeli wina przestępcy, który się nie pojawił, zostanie udowodniona, to zostaje wydany wyrok. Wbrew pozorom, przestępca traciłby na nie pojawieniu się w sądzie, gdyż nie miałby szansy obrony przed sądem i odpierania zarzutów.
A co jeżeli przestępca nie egzekwowałby wyroku? Wtedy ofiara mogłaby się zwrócić z tym problemem do sędziego, który wydał wyrok. Przestępca mógłby zostać poddany społecznemu ostracyzmowi w przeróżny sposób: internetowe czarne listy, bojkoty towarów i usług, zerwanie kontaktów handlowych, dyskryminacja, lincz, banicja itd. Poza tym dostosowanie się do wyroku, zadośćuczynienie ofiarze i poprawa byłyby jedynymi sposobami ratunku dla godnego życia i reputacji przestępcy.
Dość ciekawa może być kwestia więzień. Możemy się z pewnością domyślić, że nie wyglądałyby one tak jak dzisiaj. Prawda jest taka, że więźniowie otrzymują coraz lepsze warunki kosztem uczciwych ludzi, którzy muszą płacić podatki. Możliwe, że w anarchii, gdzie przestępca ma przede wszystkim pokryć szkody i sam się utrzymać bez państwowo-podatkowego pasożytnictwa, więzienia byłyby czymś w rodzaju zakładów pracy.
„Co w przypadku, jeżeli przestępca zmieni wygląd, ucieknie lub w jakikolwiek inny sposób będzie chciał uniknąć wyroku?” Wtedy do akcji będą musieli wkroczyć jeszcze inni usługodawcy – detektywi. Już dziś są oni zatrudnieni w celu zidentyfikowania przestępcy, co niewątpliwie świadczy o fakcie, że państwo gorzej pełni swoją rolę w tej sferze (jak zresztą w każdej innej).
Kolejne kontrowersje mogą wyniknąć w przypadku samego prawa, a dokładniej jego pluralizmu w takiej wizji społeczeństwa. Rzeczywiście, nie byłoby gwarancji, że „wszyscy będą równi wobec jednego prawa”. Ale czy to źle? Jeżeli jedno, państwowe prawo jest wadliwe, to i tak wszyscy są na nie skazani. Zaś firmy sądownicze stanowiące złe prawo mogłyby wypadać z rynku. Ponadto ów pluralizm przyniósłby jeszcze inną korzyść. Przedtawiciele grup etnicznych, religijnych, których prawo byłoby surowsze od innych, mogliby mieć swoich sędziów obdarzonych autorytetem, którzy mogliby karać według takiego mniejszościowego prawa.
Rozwiązuje to również dzisiejsze, jałowe problemy z umowami międzyludzkimi, które obowiązuje jedno prawo. Np. śluby cywilne są odgórnie ustalane przez państwo, co rodzi problemy wśród homoseksualistów lub poligamistów. Tymczasem w wolnym społeczeństwie mogliby się zwrócić do sędziów, którzy jako jedną ze swoich usług, przeiwdują również formalizowanie togo typu związków międzyludzkich.
Mam nadzieję, że rozwiałem wiele wątpliwości na temat prywatnego sądownictwa i wykazałem korzyści płynące również z uwolenia tego typu usług od interwencji państwa.
Michał Rostecki
27 sierpień 2008
Tekst wcześniej ukazał się na blogu autora antyetatyzm.salon24.pl
Rozumiem, że koszty procesu pokrywałby przegrany. To dobre rozwiązanie, bo przy okazji zmniejszyłoby liczbę procesu (ludzie by je wytaczali tylko przy pewności swojej racji, nie chcąc stracić). Jednakże martwi mnie kwestia detektywów i policji. Po pierwsze: osób mało zamożnych nie byłoby może stać na ich usługi. Po drugie: jeśli będą rózne policje, to czy jedna będzie mogła występować przeciw drugiej? To by oznaczało, że grupy przestępcze mogłyby wynajmować sobie prywatną policję. Oczywiście, do dawna mafie przekupują organy ścigania, jednakże nie mogą od nich wymóc, by otwarcie stawały przeciwko nieprzekupionym funkcjonariuszom.
Osobiście jestem bardzo sceptyczny wobec wizji anarchistycznego kraju.
abdul76, gdybyśmy nie płacili podatków zarbialiśmy więcej.
Policja prywatna pilnowała by terentu a nie ludzi, nie kazała by przedstawić dowodów jej opłaty. Jeśli chodzi o usługi, to mało zamożni mogliby się zwrócić z prośbą, żeby to przestępca zapłacił za koszty jego poszukiwania; gdyby nie został znaleziony to mało zamożni płaciliby w ratach.
A co robią teraz zorganizowane grupy przestępcze? Rozprowadzają narkotyki, nielegalnie przewożą pewne towary, dostarczają broń i przewoża broń. A czy organizacje, które okradają ludzi są zorganizowane w dziesiątki osób?
Masz wiele racji godlark jednak z systemem bezpaństwowym jest jeden problem. Jak można go pogodzić z pluralizmem poglądów? To znaczy albo istnieje jakiś jeden kodeks prawny i wszyscy się muszą do niego odwoływać, a gdy sprawa wykracza poza jego ramy istnieje jakiś ostateczny arbiter np. Sąd Najwyższy, czyli zostaje przynajmniej minimalny kawałek państwa (monopolu państwowego) składający się z ostatecznej instancji, albo zostaje jedynie vendett. Sytuacja wiecznych vendett zamiast procesów sądowych mnie przeraża.
Panie Apfelbaum, prywatne zemsty zawsze beda, sa czescia tradycji, ale watpie zeby byly one stosowane tak powszechnie, by na kazdym rogu ulicy lala sie krew etc. etc. :]
arbitraz jest znacznie bardziej korzystniejszy, a sedzia panstwowy zawsze bedzie mniej skutecznie i obiektywnie wydawal wyroki niz prywatny
i nawet prawo ustanowione przez monopol panstwowy tego nie zmieni, bo to, musi wyplywac z nas samych……………… bla bla bla
nie, ale pozostajac realista arbirtraz sie oplaca obu stronom, monopol bedzie mniej efektywny jesli nie poczuje presji konkurencji.
„Rozumiem, że koszty procesu pokrywałby przegrany. To dobre rozwiązanie, bo przy okazji zmniejszyłoby liczbę procesu (ludzie by je wytaczali tylko przy pewności swojej racji, nie chcąc stracić). Jednakże martwi mnie kwestia detektywów i policji. Po pierwsze: osób mało zamożnych nie byłoby może stać na ich usługi. Po drugie: jeśli będą rózne policje, to czy jedna będzie mogła występować przeciw drugiej? To by oznaczało, że grupy przestępcze mogłyby wynajmować sobie prywatną policję. Oczywiście, do dawna mafie przekupują organy ścigania, jednakże nie mogą od nich wymóc, by otwarcie stawały przeciwko nieprzekupionym funkcjonariuszom.
Osobiście jestem bardzo sceptyczny wobec wizji anarchistycznego kraju.”
1. co to jest 'anarchistyczny kraj’? :> cos jak sprawiedliwosc spoleczna sprawiedliwa..
2. prywatne sady nie musza byc wcale w stanie bez panstwa! za czasow Ancient Regime prywatne sadownictwo wiodlo prym!
Furiuszu, nie przesadzaj z tym „prywatnym sądownictwem” w czasach słusznie minionych:)
Natomiast warto wiedzieć, że gros przedsiębiorstw w USA udaje się do prywatnych agencji arbitrażowych, a nie do prywatnych sądów, z wiadomo jakich powodów. Oczywiście sprawa u nas niemożliwa z powodu nie tylko innego systemu prawnego:)
nie przesadzam, ale to fakt, ktory warto znac.
poza tym kwestia prywatnego sadownictwa jest nierozlaczna z samym prawem prywatnym lub zwyczajowym, zatem wystarczy przyjrzec sie krajom, regionom gdzie takie systemy funkcjonowaly i ludzie jakos mimo wszystko zyli :>
Cóż, jeżeli sytuację taką, że chłop nie ma innego wyboru, jak udać się do sądu feudała po sprawiedliwość nazywasz prywatnym sądownictwem, to chyba inaczej pojmujemy cel, do którego dążymy. To, że panów feudalnych było wielu, nijak nie oznacza, że sądownictwo było prywatne, a tym bardziej – wolnościowe. Analogia? To, że każdy feudał produkował piwo i gorzałkę nie oznacza, że każdy mógł sobie wybrać, od kogo ją kupić. Tym bardziej, że feudał, czyli ten nasz producent swą pozycję zdobył poprzez namaszczenie władcy. To średniowiecze.
W wiekach renesansu, gdzie „na nowo” odkryto handel i wraz z tym rozwinęły się miasta, kupcy (główni mieszkańcy miast) a rzadziej rzemieślnicy zrzeszali się początkowo w dobrowolne stowarzyszenia zawodowe, by przekształcić się w rady miejskie i utworzyć cechy wraz z przymusowym monopolem. Kontrolowali nie tylko sądownictwo w mieście. A to, że w jakimś tam mieście setki kilometrów dalej był inny sąd i inny cech, nijak nie znaczy, że sądownioctwo w takiej postaci było wolnościowe.
A później? A później to się scentralizowało to i owo.
Autor poczynił bardzo silne założenia:
– Prowadzenie sądu się opłaca.
– Bojkot, ostracyzm, itd. opłacają się pozostałym członkom społeczeństwa.
Czy te założenia będą spełnione zależy od indywidualnych preferecji członków danej społeczności i niczego tu prakseologicznie nie udowodnimy. Nie ma się co czarować, anarcholapitalizm może przetrwać tylko i wyłącznie wśród ludzi, którzy w niego wierzą. Na dłuższą metę tyczy się to zresztą wszystkich innych ustrojów.
Prowadzenie sądu będzie się opłacało, bo na tego typu usługi będzie dość duży popyt. Zresztą już teraz arbitraż się rozwija. A co do ostracyzmu, to:
1.Ludzie czuliby zagrożenie ze strony przestępców.
2.Patrz na system komentarzy w aukcjach – opinia nieuczciwego człowieka potrafi wykreślić takiego kogoś z transakcji handlowych.
Prowadzenie sądu będzie się opłacało, bo na tego typu usługi będzie dość duży popyt.
Taka tautologia nie jest dowodem.
Panie Metalurg87 arbitraż może mieć miejsce jedynie, gdy:
A). Obie strony uzgodnią, kto ma być arbitrem.
B). Obie strony oceniają swój sukces za bardziej prawdopodobny niż porażkę.
C). Zgadzają się, co do istoty sprawy.
I tak komunista nigdy nie zgodzi się na arbitraż w sprawie kradzieży gdyż według niego może mieć ona jedynie charakter klasowy, czyli zajęcie mienia wspólnego przez pewną grupę, klasę.
Autor twierdzi, że coś udowodnił, ale wg mnie tylko twierdzi i nic poza tym.
Odnośnie sytuacji gdy obie strony zwracają się do różnych sądów i wyroki się różnią. Autor napisał „Jeżeli (wyroki – przyp.mój) różniłyby się, to ci dwaj sędziowie musieliby się dogadać i wybrać trzeci sąd, który ostatecznie rozstrzygnąłby sprawę.”
A co jeśli te sądy się nie dogadają i nie wybiorą ostatecznie trzeciego sądu???
Kolejna kwestia:
„Przestępca nie chce iść do żadnego sądu, więc ofiara zwraca się do takiego sądu, jakiego chce i jeżeli wina przestępcy, który się nie pojawił, zostanie udowodniona, to zostaje wydany wyrok. Wbrew pozorom, przestępca traciłby na nie pojawieniu się w sądzie, gdyż nie miałby szansy obrony przed sądem i odpierania zarzutów.”
Autor twierdzi, że oskarżony traci na nie pojawianiu się w sądzie. Pamiętajmy przy tym, że z tego iż sąd wyda wyrok skazujący nie oznacza, że skazany był faktycznie winny. Zatem sytuacja ta może doprowadzi do absurdu, iż jakaś osoba może być lawinowo przez wiele osób niesłusznie podawana do sądu. Sądy z chęci zysku nie będą odrzucać oskarżeń, a niewinnie oskarżona osoba będzie tracić czas (i nie tylko czas) na odpieranie zarzutów i obronę.
Pojawia się w tym miejscu inna sprawa. Czy sądom w takiej sytuacji (mając jedną osobą przeciwko wielu innym) będzie bardziej opłacało się zawyrokować wedle interesów większej ilości klientów czy wedle interesów jednej osoby stającej przeciwko wielu innym?
W końcu sam autor pisze o systemie, w którym „zadaniem przedsiębiorcy na rynku jest dogodzenie konsumentom”. A chodzi przecież o to, żeby zdobyć jak największą ilość konsumentów. Wg mnie taki system to zwykła demokracja. Sądy by utrzymać się na rynku będą raczej starały się wyrokować tak jak chce większość konsumentów, bez względu na to czy większość ma rację czy nie. Stąd też nie przyłączam się do tych krytyków powyższego tekstu, którzy w takim systemie upatrują uprzywilejowania bogatych – nielicznym bogatym trudno byłoby wygrać z masami biednych.
> Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, iż głównym zadaniem przedsiębiorcy na rynku jest dogodzenie konsumentom.
W tym momencie można dalej nie czytać.
>zatem wystarczy przyjrzec sie krajom, regionom gdzie takie systemy funkcjonowaly i ludzie jakos mimo wszystko zyli :>
Ludzie jakoś żyli i pod okupacją radziecką, hitlerowską itp. Przywróćmy te czasy może?
wszystko pienie, ale do momentu az jedna ze stron (mylnie nazwana w tym poscie przestepca) jest na tym samym poziomie majatkowym co druga. ale jak jedna ze stron bedzie posiadala zasoby pozwalajace na utrzymanie wlasnych sadow, to druga strona bez takich zasobow jest bezsilna.