Damian Moskovitz “Dlaczego obiektywizm jest zgodny z ateizmem bardziej niż z agnostycyzmem”

Obiektywizm utrzymuje, że aby zdobyć wiedzę, myślenie człowieka musi biec drogą obiektywnych procesów. Istotą myśli obiektywistycznej jest, po pierwsze, integracja dostrzegalnych danych w zgodzie z logiką, a po drugie, pozostawanie w zgodzie ze wszystkimi faktami i tylko faktami. Innymi słowy, jedyne myśli, które się rozpatruje przy tworzeniu wiedzy o rzeczywistości, to myśli wyprowadzone właśnie z rzeczywistości.

Ludzie formułują ogromną liczbę twierdzeń. Niektóre z nich posiadają niezbite wsparcie w postaci dowodów — dowód taki jest ostatecznie redukowalny do dostrzegalnych danych (przykład — dobrze znane — „świat jest okrągły” oraz „woda składa się wodoru i tlenu”). Inne twierdzenia nie posiadają dostatecznego wsparcia dowodów (przykład: „Lee Harvey Oswald zabił Johna F. Kennedy’ego” albo „uderzenie asteroidu było przyczyną wyginięcia dinozaurów”). Jeszcze inne twierdzenia nie posiadają jakichkolwiek dowodów (np. „gremliny są zielone” lub „dusza jest nieśmiertelna”). W wypadkach, gdy brak jest dowodów, ktoś może stwierdzić: „Ja nie wiem, czy to jest prawdą”. Jednak twierdzenia, które nie mają absolutnie żadnego wsparcia w postaci dowodów, powinny być odrzucone przez nas całkowicie jako arbitralne aniżeli możliwe do udowodnienia czy wręcz prawdopodobne. Taka jest właśnie podstawa naukowej procedury: każde twierdzenie musi mieć jakieś dowody na swoje poparcie, zanim naukowiec rozważy możliwość testowania tego twierdzenia. Zasadę tę stosuje się równie dobrze do dociekań nienaukowych. Twierdzenie, które nie ma jakichkolwiek dowodów na swoją korzyść, nie powinno być odrzucone jako fałszywe — lecz raczej sama myśl o tym, czy tego typu twierdzenie jest prawdziwe czy fałszywe powinna być odrzucona natychmiast, gdyż jest to samo w sobie twierdzenie arbitralne.

Z punktu widzenia generalnego podejścia do wiedzy, agnostycyzm odmawia odrzucenia arbitralnych propozycji. Taka jest także postawa agnostycyzmu w kwestii pytania o istnienie Boga. W agnostycyzmie twierdzenie udowadnia się na podstawie najprostszych faktów, ale nie odrzuca się go, aż do chwili gdy dowody przeciwko niemu będą wystarczające (innymi słowy, twierdzenie arbitralne nie powinno być odrzucone natychmiast, nawet gdy istnieją dowody zarówno dla poparcia tej tezy, jak i do jej odrzucenia).

Podstawowy problem agnostycyzmu jest taki, że pozwala on arbitralnym twierdzeniom wyznaczać swój poznawczy kontekst. Całkowicie racjonalny człowiek nie szuka dowodów dla poparcia albo obalenia arbitralnych twierdzeń, ponieważ nie ma powodu, aby wierzyć, że są one rzeczywiste.

Agnostycy najczęściej odpowiadają tym, którzy odrzucają arbitralne propozycje w następujący sposób: „Skąd wiesz, że to nie jest prawda?”. Właściwa odpowiedź powinna polegać jednak na wypunktowaniu, że ciężar dowodu spoczywa na tym, kto wyraża zgodę na przyjęcie fantastycznego twierdzenia. Nie przyniesie żadnych korzyści obalanie kolejnych tez, które przyjęte zostały arbitralnie — to strata czasu i marnowanie energii.

Obalanie arbitralnych propozycji jest nie tylko bezużyteczne, lecz najczęściej wręcz niemożliwe do wykonania. Odkąd ktoś wysuwa arbitralną propozycję, nie potrzebuje żadnych dowodów dla wsparcia swoich tez, gdyż może się powoływać na tak wiele arbitralnych propozycji, aby wesprzeć swoje stanowisko, że nie można wykazać fałszywości jego oryginalnej tezy. Dla ilustracji, wyobraź sobie, że ja powiedziałem, że gremlin jest w twoim pokoju. Jeśli przeszukasz cały pokój i nic nie znajdziesz, ja mogę wyjaśnić to tak, że gremlin biega tak szybko z miejsca na miejsce, że ty nigdy nie zdołasz go dostrzec ani go złapać. Mogę tak skonstruować swoją historię, żeby nie można było wskazać żadnych dowodów, że gremlin istnieje lub nie istnieje.

Pozycja agnostyka w kwestii istnienia Boga polega na ogólnej zgodzie z agnostycyzmem, który utrzymuje, że istnienie Boga jest niemożliwe do udowodnienia lub obalenia. Tak też sądzi większość ludzi — w powszechnym mniemaniu, w sprawie kwestii egzystencji Boga, nie można wykazać jego istnienia bądź nieistnienia z dwóch powodów. Po pierwsze, najczęściej modyfikuje się historię o Bogu ad hoc (tak jak ja modyfikowałem moją historię o gremlinie), odwołując się do zapewnień, że żadna obserwacja nie zaprzeczy jego istnieniu, interpretując tezę, że Bóg istnieje, jako nietestowalną. Po drugie, często charakteryzuje się Boga w sposób wewnętrznie sprzeczny, dla przykładu, jako istotę o nieskończonych wymiarach lub taką, która nie jest fizyczna i egzystuje w supernaturalnej rzeczywistości — czy generalnie jako istotę, która istnieje bez jakichkolwiek rzeczywistych charakterystyk lub zupełnie na „zewnątrz rzeczywistości”. Z perspektywy obiektywistycznej są to tendencje teistyczne, by obstawać przy sądzie, który jest sam w sobie sprzeczny, opierając się na realnych danych (np. człowiek jest omylny…), agnostyk stara się udowodnić, że może istnieć istota nieujmowana przez te dane (…”z tego wynika”, że może/musi istnieć nieomylny Bóg), jednocześnie wykluczając, że za pomocą tych danych można wykazać nieistnienie Boga! Widać tu wyraźnie, że odcięcie się, od rzeczywistości, za pomocą czczej spekulacji prowadzi do bezsensu, który można dowolnie modyfikować.

Ale nawet, jeżeli pojęcie Boga zostało sformułowane w sposób testowalny i koherencyjny, twierdzenie, że Bóg istnieje byłoby nie mniej arbitralne i nie zasługiwałoby na ocenę, gdyż propozycja taka nie została sformułowana na podstawie dowodów (zintegrowanych przez logikę dostrzegalnych danych) — mogła zostać sformowana wyłącznie przez wyobraźnię. I jeżeli ktoś wybiera wiarę w imaginacje aniżeli w empirię i logikę, to należy pokreślić, że poświęca tym samym wiedzę na rzecz tejże imaginacji. Teza głosi – Bóg istnieje — ale co się cytuje jako dowód na jej poparcie? W gruncie rzeczy nie ma żadnych dowodów (za wyjątkiem twierdzeń zupełnie dowolnych, jak np. „coś musiało być na początku”), zamiast tego proponuje się nam akceptację istnienia Boga na podstawie wiary. Doktryna wiary nie mówi, że powinniśmy dążyć do udowodnienia arbitralnych założeń, mówi wręcz coś przeciwnego, że powinniśmy akceptować je bez oceny. Wiedza jednak musi być oparta na faktach — wiara, że coś jest prawdą nie czyni tego rzeczywistym [_1_].

Ktoś może się zastanawiać, dlaczego agnostycyzm jest tak popularny, pomimo że w swoich założeniach jest tak nieobiektywny. Z pewnością niektórzy agnostycy „uczciwie” tkwią w błędzie, uznając wiarę w arbitralne twierdzenia jako niemożliwą do obalenia. Inni celowo unikają faktów, z których wynika, że nie ma powodów wierzyć, że ludzie są kochani i chronieni przez potężną istotę, lub że będą zbawieni po śmierci. Wiara daje poczucie bezpieczeństwa, jest to jednak fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Poprzez odmowę akceptowania rzeczywistości, nietraktowanie jej taką jaka ona jest, agnostycy podkopują indywidualną zdolność do wzięcia odpowiedzialności za własne życie i godzą się z takim światem, z jakim się stykają. Dla obiektywistów, z drugiej strony, ateizm nie jest negacją, ale afirmacją rzeczywistości oraz zdolności umysłu do jej poznania — jest to zdolność człowieka do skonstruowania znaczenia dla siebie.

+++

Tekst, który zamieszczamy za zgodą autora, pochodzi z witryny The Objectivist Center i jest częścią FAQu (Frequently Asked Questions) dotyczącego filozofii obiektywistycznej, której twórczynią była Ayn Rand.

***

Tłumaczenie: Przemysław Zonik

Tekst został wcześniej opublikowany w portalu Racjonalista

8 thoughts on “Damian Moskovitz “Dlaczego obiektywizm jest zgodny z ateizmem bardziej niż z agnostycyzmem”

  1. A czy istnieją dowody, że obiektywizm jest obiektywny? Albo że logika jest obiektywna? 🙂 I jaka logika? Logika klasyczna jest jedną z kilku mozliwości – najbardziej skuteczną, ale skuteczność nie może być kryterium obiektywizmu. Zresztą w nowej fizyce tradycyjna logika zawodzi. I skąd mamy wiedzieć, że „dostrzegalne dane” są obiektywne? To tylko przeczież nasze wrażenia, nawet jeśli statystycznie upewnione, to nie jest to żadne kryterium do absolutyzacji.

    I co, w świetle „obiektywizmu” z naukami historycznymi, w których „fakty” sprowadzaja się do sprawozdań?

    Twierdzenia bez dowodów można oczywiście odrzucać – ale ze swiadomością, że robi się to wewnątrz systemu (możemy go zwać obiektywizmem), który sam w sobie jest arbitralny. Bo innych nie ma. 🙂

  2. Oj Hoko, obiektywizm właśnie dlatego jest obiektywizmem, że zakłada swoją słuszność 🙂 . Na słuszność obiektywizmu zaś jest parę argumentów, nie są one jednak przytoczone bezpośrednio w tym artykule. Ma on raczej za zadanie „przekonywać przekonanych”, czyli udowadniać, że ateizm jest słuszny już tym, którzy zaakceptowali pewne prawidła.

    Oczywiście według obiektywistów każdy rozsądny człowiek te prawidła uznaje, a jeśli w jakimś wypadku tego nie robi, to dlatego, że jest niekonsekwentny.

    Co do nauk historycznych. tutaj właśnie chciałem skierować ostrze mej krytyki przeciw artykułowi. W naukach historycznych, jeżeli nie ma żadnych źródeł materialnych, źródłem okazują się przekazy (pamięć ludzka) zarówno w formie przekazów ustnych jak i pisma. Nie ma jednak żadnych dowodów, że wszystko to nie zostało po prostu zmyślone. „Wiara” w te źródła opiera się w pewnej mierze na ufności, że ich autor nie kłamał w przeważajej mierze. Bez takiej choćby minimalnej ufności daleko byśmy nie zajechali. Dlatego, jeżeli ktoś mówi, że on osobiście doświadczył Boga i jest całkowicie pewien, że on istnieje, a pokładamy w tej osobie znaczne zaufanie, można jej zawierzyć na słowo i także zacząć wierzyć w tego Boga. Następne osoby ufające nowo nawróconemu także mogą pójść jego śladem. Tak rodzi się religia. Oczywiście jej stopień oderwania od rzeczywistości jest równy jakimś legendom o kontaktach króla z demonami, których historycy nie traktują na serio, jednak jeżeli ktoś miałby calkowitą pewność, że dane źródło jest godne zaufania nic nie staloby na przeszkodzie, aby uwierzył, że król spotkał się z demonami, jeżeli wierzy temu samemu źródłu kiedy mówi, że król spotkał się z innym królem.

    Ja nikogo nie wierzę tak dużym zaufaniem i nie jestem tak łatwowierny, aby wierzyć komuś, gdy mówi, że „poznał Boga” i Bóg z pewnością istnieje. Nie wykluczam jednak, że istnieją ludzie darzący kogoś tak wielką estymą. Można krytykować ich za to, że zaufanie jakie pokładają w tej osobie jest zbyt duże, jednak nie można krytykować samego faktu, że jakieś zaufanie pokładają, bo to samo przecież każdy historyk robi ze źródłami .

  3. @Hoko

    >Zresztą w nowej fizyce tradycyjna logika zawodzi.

    W którym miejscu i w jaki sposób?

    >I skąd mamy wiedzieć, że “dostrzegalne dane” są obiektywne?

    Nie możemy twierdzić, że „widzimy wszystko”, ale możemy uznać, że to, co widzimy „obiektywnie” to prawda, bo potrafimy np. skonstruować rakietę kosmiczną tzn. umiemy na podstawie danych przedstawić hipotezę i przekształcić ją w teorię.

  4. Jak rozumiem, autor otwarcie przyznaje, że ateizm to udawanie, że się zna odpowiedź na pytanie, na które nie ma odpowiedzi („Obalanie arbitralnych propozycji jest nie tylko bezużyteczne, lecz najczęściej wręcz niemożliwe do wykonania”). Krytykując agnostycyzm, krytykuje on proste stwierdzenie faktu, że na pewne pytania nie da się odpowiedzieć (przynajmniej obecnie).
    Momentami można również odnieść wrażenie, że autor nie do końca wie, czym ten agnostycyzm jest:
    „…agnostyk stara się udowodnić, że może istnieć istota nieujmowana przez te dane…”
    Może autor spotkał tylko takich agnostyków, co wcale nie znaczy, że każdy agnostyk stara się to udowodnić. Agnostykiem może być każdy, kto stwierdzi, że nikt mu nie udowodnił, że taka istota nie istnieje.
    Podobnym błędem obarczony jest ten akapit:
    Agnostycy najczęściej odpowiadają tym, którzy odrzucają arbitralne propozycje w następujący sposób: „Skąd wiesz, że to nie jest prawda?”. Właściwa odpowiedź powinna polegać jednak na wypunktowaniu, że ciężar dowodu spoczywa na tym, kto wyraża zgodę na przyjęcie fantastycznego twierdzenia. Nie przyniesie żadnych korzyści obalanie kolejnych tez, które przyjęte zostały arbitralnie — to strata czasu i marnowanie energii.
    Jako agnostyk wiem, że ciężar dowodu spoczywa na tym, kto wyraża zgodę na przyjęcie fantastycznego twierdzenia. Dotyczy to zarówno twierdzenia, że Bóg istnieje, jak i twierdzenia, że nie istnieje. To drugie jest równie fantastyczne, ponieważ pretenduje do miana odpowiedzi na pytanie, na które nie da się odpowiedzieć. Czym innym jest odpowiedź: „nie mam powodów, by przyjmować, że Bóg istnieje i choć nie mogę tego wykluczyć, to nie zawracam sobie tym głowy”. Taką odpowiedź mogliby podać agnostycy, ale nie ateiści, pewni tego, że Boga nie ma.
    Nikt też nie mówi, że agnostyk nie może uważać, że nie uzyska żadnej korzyści z obalania arbitralnie przyjętych tez (choć dla mnie jest oczywiste, że czasem może to przynieść komuś korzyść – na przykład jeśli Agnieszka przekona babcię, że wiara w Boga nie ma sensu, to może ta babcia przestanie opłacać instytucje religijne, a za oszczędzone pieniądze sprawi Agnieszce jakiś miły prezent). Agnostyk MOŻE uważać, że to strata czasu i marnowanie energii, a ateista wcale NIE MUSI tak uważać. Jeśli spytamy Pawła i Gawła, czy Bóg istnieje i Paweł odpowie: „nie wiem i mnie to nie obchodzi”, a Gaweł: „nie istnieje i nie spocznę, póki nie wykażę każdemu, że mam rację”, to Paweł będzie agnostykiem, który nie chce obalić tej arbitralnie przyjętej tezy, a Gaweł ateistą, który najwyraźniej chce ją obalić.

    Najbardziej niezrozumiały jest ostatni akapit. W jakimż to błędzie tkwią agnostycy („Z pewnością niektórzy agnostycy „uczciwie” tkwią w błędzie, uznając wiarę w arbitralne twierdzenia jako niemożliwą do obalenia”), skoro „obalanie arbitralnych propozycji jest nie tylko bezużyteczne, lecz najczęściej wręcz niemożliwe do wykonania”? W którym momencie odmawiają zaakceptowania rzeczywistości i jak się ma ów brak akceptacji rzeczywistości do godzenia się ze światem, z jakim się stykają („Poprzez odmowę akceptowania rzeczywistości, nietraktowanie jej taką jaka ona jest, agnostycy podkopują indywidualną zdolność do wzięcia odpowiedzialności za własne życie i godzą się z takim światem, z jakim się stykają.”)?
    Link do oryginalnej wersji artykułu nie działa, więc nie wiem, czy takie zwięzłe zaprzeczenie sobie w jednym zdaniu występuje również w wersji anglojęzycznej.

  5. Jeśli spytamy Pawła i Gawła, czy Bóg istnieje i Paweł odpowie: „nie wiem i mnie to nie obchodzi”, a Gaweł: „nie istnieje i nie spocznę, póki nie wykażę każdemu, że mam rację”, to Paweł będzie agnostykiem, który nie chce obalić tej arbitralnie przyjętej tezy, a Gaweł ateistą, który najwyraźniej chce ją obalić.

    Paweł będzie apateistą. Samo „nie wiem i mnie to nie obchodzi” nie wyklucza wiary w możliwość dowiedzenia się czy Bóg istnieje, czy nie. Agnostycyzm, także w wersji słabej (w przypadku przeszłości i dnia dzisiejszego) – tak.

    Nie każdy apateista jest agnostykiem i nie każdy agnostyk jest apateistą.

  6. Kiedyś na blogu znajomego rozmawialiśmy sobie o religii w kilka osób i moja uwagę, odnośnie tego jak mało obchodzi mnie sama kwestia istnienia boga została przez niejakiego Bartka (ex-DB) określona jako opinia „impregnowanego na rzeczywistość ateisty”. A ponieważ Bartek jest w moim odczuciu ateistą, a na dodatek ateistą fest inteligentnym (i to tak fest fest, a nie po prostu fest), pozwoliłem sobie przyjąć taką wykładnię.

    tak, to była anegdotka gdzieś tam obok:)

  7. @FatBantha:
    Rzeczywiście, zbyt skrótowo to napisałem. Niech będzie, że Paweł może być agnostykiem, jeśli obecnie nie obchodzi go pytanie o istnienie Boga, ponieważ wcześniej już sobie przemyślał tę kwestię i stwierdził, że jego istnienia nie da się udowodnić ani obalić. Obecnie sam nikogo na ten temat nie zgaduje, a gdy ktoś go o to spyta, odpowiada: „nie wiem i mnie to nie obchodzi”.
    Wtedy będzie agnostykiem, który arbitralnie przyjętej tezy nie chce obalać – i być może nigdy nie chciał, bo samo zadumanie się nad jakąś tezą nie musi oznaczać chęci obalenia lub udowodnienia jej (gdyby oznaczało, to każdemu ateiście moglibyśmy zarzucić to samo, ponieważ skoro określa się jako ateista, to jakoś ustosunkował się do pytania o istnienie Boga, więc musiał się nad tym choć przez chwilę zastanowić).
    W skrócie: może bardziej opisałem apateizm niż agnostycyzm, ale apateizm nie wyklucza agnostycyzmu, więc przyjmijmy po małej poprawce, że jest agnostykiem apateistą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *