Krzysztof “Critto” Sobolewski : Logika i etyka wolnościowej rewolucji – rozważania

Rewolucja wolnościowa to jedna z metod obalania tyranii i wprowadzania wolności. Może to być rewolucja zbrojna, może też być i pokojowa.

Niezależnie od formy, jaką przybierze, rewolucja wolnościowa ma swoją etykę i swoją logikę. Przede wszystkim, każdy wolnościowiec-rewolucjonista, niezależnie od tego, w co wierzy poza tym, prywatnie, walcząc w rewolucji musi walczyć o Wolność i TYLKO o Wolność. Nie może być owładnięty żądzą władzy, ani chęcią narzucenia jakiegokolwiek światopoglądu — również wolnościowego, innym osobom. Tym, do czego może i musi on dążyć, jest obalenie tyranii, która uciska RÓWNIEŻ JEGO — ma wiec pełne prawo zniszczyć ją, aby odzyskać zrabowaną przez despotyzm swoją wolność, oraz pomóc w odzyskaniu wolności tym osobom, które go o to poproszą lub się z nim sprzymierzą.

Dlatego też, w przypadku rewolucji wolnościowej, wszelkie sojusze mogą być zawierane wyłącznie z osobami myślącymi podobnie – osobami, dla których JEDYNYM celem jest odzyskanie zrabowanej przez władze wolności. Rewolucja wolnościowa to NIE rewolucja socjalistyczna — libertarianie nikogo nie chcą uszczęśliwiać 'na siłę’ ani czynić z nich libertarian. Libertarianie po prostu chcą wolności, i jeśli podejmują się rewolucji, to znaczy to, iż uważają, że w danym okresie czasu nadszedł czas na gwałtowne zmiany.

Gdy wszystkie inne metody zawiodą

Rewolucja zbrojna dla wolnościowca musi być również ostatecznością — gdy wszystkie inne metody zawiodą. Wolnościowiec nie robi rewolucji dlatego, że „coś mu się nie podoba”. Obalanie rządu z przyczyn błahych i mało znaczących nie przyniesie nic dobrego; nie przyniesie nic, poza cierpieniem dla wielu (setek, tysięcy, milionów) ludzi — cierpieniem takich, jak śmierć, zniszczenie mienia, okaleczenie, itd.

Jak to napisał Thomas Jefferson w Deklaracji Niepodległości, „Roztropność, jednakże, dyktować będzie, aby rządy dawno ustanowione obalanymi nie były z przyczyn lotnych i chwilowych(…)”

Dla każdego działacza libertariańskiego ma to ogromne znaczenie. Czy obalenie aktualnego rządu zawsze przynosi wolność? Historia pokazuje, iż często jest inaczej — wystarczy spojrzeć na rewolucję francuską, która doprowadziła do wielu lat krwawego terroru Robespierre’a, Trybunału Bezpieczeństwa Publicznego i ich następców. Rewolucja lutowa w Rosji, choć bardzo wolnościowa, byla tylko preludium dla totalitarnej, bolszewickiej rewolucji październikowej.

Również naród kubański, który rzeczywiście i ciężko uciskany był przez dyktatora Batistę, myślał że 'walczy o wolność’, gdy wybuchła prowadzona przez Fidela Castro rewolucja socjalistyczna. 50 następnych lat pokazało, jak bardzo ci ludzie zostali oszukani, gdy na miejsce starego dyktatora przyszedł nowy, znacznie gorszy (i skrajnie głupi) despota.

Ciągnie jednakże dalej Thomas Jefferson, „(…)i, jak wykazują doświadczenia wszelakie – gdy zło do zniesienia jest, to bardziej na cierpienia jest wystawion rodzaj ludzki, niż na zmianę swego losu poprzez obalenie tych form rządu, do których jest przyzwyczajon(…)”

Jakby tak więcej ludzi czytało Klasyków, do których zalicza się Tomasz Jefferson! O ile krzywd ludzkich byłoby mniej? To „zło do zniesienia” to mogą być np. utrudniające życie przepisy biurokratyczne, z którymi jednak da się żyć. Powodują one cierpienia, ale czy ktoś będzie wszczynał rewolucję z ich powodu? Bardzo wątpliwe …

W przytoczonym fragmencie, Tomasz Jefferson opisał bardzo ważny aspekt natury społeczeństw i jednostek: z jednej strony — roztropność, która dyktuje umiar w rewolucyjnym zapale, gdy wprowadzanie nowego rządu (lub anarchii) oznacza NIEZNANE, niekoniecznie lepsze. Z drugiej zaś strony — ta roztropność staje się przyczyną cierpień, trwających już od wieków i tysiącleci — tak długo, jak długo trwa Ludzkość. Wystawiając się na małe cierpienia ze strony swoich SŁUG — rządów i godząc się na nie, społeczeństwa otwierają im bramę do skrajnych, gigantycznych nadużyć. Wtedy, wolnościowiec po prostu MUSI powiedzieć „NIE” i wypowiedzieć posłuszeństwo takiej władzy — co pisze dalej Jefferson:

„Lecz gdy ciąg długi nadużyć i uzurpacyji, do tego samego celu niezmiennie dąży – podporządkowania ludności tyranii absolutnej, to jej prawem, jej obowiązkiem jest obalić takowy Rząd, i zapewnić nowych Strażników przyszłego bezpieczeństwa swego.”

Gdyż NIE jest przeznaczeniem Człowieka — potężnej istoty stworzonej przez Boga, bycie czyimkolwiek niewolnikiem — zwłaszcza niewolnikiem drugiego człowieka. Człowiek może być ograniczony przez prawa natury i własne słabości — ale nie przez drugiego, ograniczonego przez swoje słabości i złe skłonności człowieka, który zechce narzucić mu swoją wolę i użyje w tym celu przemocy i/lub oszustwa. Kim bowiem jest dyktator, jak nie takim właśnie człowiekiem, ograniczonym i wrednym?

Cofnijmy się jednak prawie na sam początek Deklaracji. Tomasz Jefferson napisał tam:

Uważamy te prawdy za oczywiste same w sobie, że wszyscy ludzie równymi stworzeni zostali, i obdarzeni przez Stwórcę swego pewnymi nienaruszalnymi prawami, wśród których znajdują się: Życie, Wolność i Poszukiwanie Szczęścia.

I, że do zabezpieczenia tych praw, pomiędzy ludźmi Rządy utworzone zostały, czerpiące swą sprawiedliwą władzę ze zgody rządzonych.

Przeto, kiedy jakakolwiek Forma Rządu staje się niszcząca dla rządzonych, Prawem jest Człowieczym takowy rząd zmienić lub go obalić, i powołać na jego miejsce nowy Rząd, opierać się mający na tych podstawach i takoż organizujący swoją władzę, aby jak najlepiej zapewnić im Bezpieczeństwo i Szczęście.

Choć to wspaniałe i słuszne stwierdzenie nie znalazło się niestety w Konstytucji USA, to znalazło ono swoje odzwierciedlenie w konstytucji stanu New Hampshire. Oto wspaniały art. 10 tej konstytucji:

„Art. 10, Prawo Rewolucji: Rzad zostal ustanowiony dla powszechnej korzysci, obrony i bezpieczenstwa calej wspolnoty, a nie dla interesu prywatnego lub zysku jakiegokolwiek pojedynczego czlowieka, rodziny lub grupy ludzi. Dlatego tez, gdy wypaczeniu ulegaja cele rzadu, a wolnosc publiczna jest jawnie zagrozona, i wszystkie inne srodki zaradcze zawioda, to LUDZIE MAJA PRAWO — i z tego prawa MUSZA zreformowac stary lub ustanowic nowy rzad. Doktryna braku oporu przeciw arbitralnej wladzy i opresji jest absurdalna, niewolnicza, oraz niszczaca dla dobra i szczescia ludzkosci”

Ojcowie Założyciele USA wiedzieli bowiem, iż NIE SĄ, ani NIE MOGĄ BYĆ DOSKONALI — ani oni, ani ich następcy. Prawo zaś do obalenia rządu, który zdradził swoje społeczeństwo i obrócił się przeciw niemu, jest tak samo podstawowe, jak prawo wyrzucenia z pracy stróża, który zamiast pilnować domu okrada mieszkańców, lub nawet podpala ich dom.

Możnaby się zastanowić: PO CO zapisywać prawo do rewolucji w akcie prawnym, którym jest konstytucja? Przecież to prawo jest naturalne, tak samo jak prawo do Życia, Wolności i Własności?

Myślę, iż intencją tworzących ten artykuł prawodawców było WSKAZANIE KIERUNKU — tego, w jakim dążyć ma społeczeństwo gdy wszystko jest w porządku, oraz tego, w jakim powinno pójść, gdy władza zechce ograbić je z jego praw (co świadczy o tym, iż ten artykuł jest rzeczywiście PRAWEM, a nie lewem — polecam esej „Znaczenie słowa 'prawo’ i jego przekręcanie (…)”) Dlatego też, postanowiłem poddać ten artykuł dokładnej analizie.

Po pierwsze, przeanalizujmy dokładnie słowa tego artykułu brzmiące: „gdy wszystkie inne środki zaradcze zawiodą”. Są one fragmentem artykułu, który jest fragmentem konstytucji — czyli stanowią PRAWO. Nie są napisane „ot tak sobie”, aby tekst legislacyjny wyglądał ładniej.

I wskazują one wyraźnie, iż NIKT NIE MA PRAWA wszczynać rewolucji dlatego tylko, iż zbyt dużo wypił w barze, a policjant na rogu wydał mu się niesympatyczny. Tyrania musi być skrajna, niereformowalna, i nie dająca się usunąć w żaden inny sposób (np. poprzez dialog, czy groźby) aby użyć przeciw niej skrajnych środków.

Teraz można się zabrać za analizę początku tego artykułu: „Rzad zostal ustanowiony dla powszechnej korzysci, obrony i bezpieczenstwa calej wspolnoty, a nie dla interesu prywatnego lub zysku jakiegokolwiek pojedynczego czlowieka, rodziny lub grupy ludzi.”

O ile jesteś minarchistą (zwolennikiem 'rządu-minimum’) to zgodzisz się w stu procentach z tą doktryną. Jedynym celem konstytucyjnej republiki-minimum jest ochrona życia, wolności i własności obywateli. Inne przypadki rządu (również obecna „demokracja”) zahaczają o system feudalny. Pisałem o tym w eseju „Dzisiejsze państwo — forma feudalizmu, a nie 'demokratyczna wspólnota’, do którego odsyłam.

Myślę, iż każdy libertarianin (minarchista i anarchista) może się zgodzić z tym stwierdzeniem w połowie: rząd, jeśli już jest, MUSI służyć interesowi ogółu w tym sensie, jak ten ogół stanowi zbiór jednostek, więc jego interes to konsensus między tymi jednostkami — co do nieinicjowania agresji ani oszustwa przeciw życiu, wolności i własności drugiego człowieka.

Prawie żaden natomiast libertarianin — również minarchista — nie zgodzi się ze stwierdzeniem, iż W RZECZYWISTOŚCI, W HISTORII jakikolwiek rząd spełniał taką rolę. Rządy w historii były wyłącznie sprawcami chaosu i nieszczęść ludzkich, NIGDY dawcami prawa i porządku.

Gdy zaś analizujemy następujące słowa tego artykułu:

„Dlatego tez, gdy wypaczeniu ulegaja cele rzadu, a wolnosc publiczna jest jawnie zagrozona, i wszystkie inne srodki zaradcze zawioda, to LUDZIE MAJA PRAWO — i z tego prawa MUSZA zreformowac stary lub ustanowic nowy rzad. Doktryna braku oporu przeciw arbitralnej wladzy i opresji jest absurdalna, niewolnicza, oraz niszczaca dla dobra i szczescia ludzkosci”

— to od razu przypomina się przytaczany już przeze mnie fragment Deklaracji niepodległości, mówiący o 'Ciągu długim nadużyć i uzurpacyj’

Różnica między rewolucją a jednostkowym oporem

Wszystkie te zdania mają jednakże zastosowanie wyłącznie dla całkowitej, totalnej, ogólnospołecznej rebelii czy rewolucji. Jak natomiast ma się zachować człowiek, przeciw któremu władza (albo jako system władzy jako taki, albo konkretni jej przedstawiciele) inicjuje agresję lub oszustwo, aby naruszyć jego Życie, Wolność lub Własność? Czy ma wywołać rewolucję? Czy też ma paść na kolana i żyć w pozycji klęczącej?

Odpowiedź brzmi … Domyślacie się jak? Oczywiście: ani jedno, ani drugie. Z jednej strony — dlaczego jedna osoba ma wciągać wszystkich, cały naród, cały region itd. w swoją prywatną wojnę? Z drugiej zaś: dlaczego ktoś, czyje prawa są gwałcone, nie ma ich bronić — również za pomocą czynnego oporu?

Jeżeli można się bronić przed bandytą prywatnym, to można i przed rządowym. Obrona przed bandytą nie oznacza tego, iż wszyscy mają się do niej przyłączać. Po prostu, należy UZNAĆ ZA SŁUSZNY akt jednostkowego sprzeciwu wobec nadużyć władzy (czytaj: wobec tyranii), i ewentualnie go poprzeć. Jeśli zaś z tego poparcia „wyjdzie” rewolucja na skalę masową — to wina leży po stronie władz, które postanowiły 'nie uginać się’ przed wolą społeczeństwa i dalej kontynuować swoje błędne i złe, tyraniczne praktyki. Tak było np. po zwolnieniu z przyczyn politycznych pani Walentynowicz — od tego zaczęły się sierpniowe (1980 r.) strajki. Kto wie, gdyby władza ustąpiła, może nie byłoby tych strajków (co, na marginesie, wcale nie byłoby korzystne dla naszej wolności, wobec wymagającej obalenia, skrajnej tyranii komunizmu PRLowskiego)?

Codzienne mycie zębów czy okresowe borowanie i wyrywanie?
(zdolność militarna społeczeństwa do oporu v. ciągłe rebelie)

Nie zagłębiając się w przyczyny i sensowność danej rewolucji wolnościowej — tego, CZY jest ona konieczna, czy też niezupełnie; dokładniej: CZY istnieją jakieś inne środki zaradcze, czy zostały już one wyczerpane, należy stwierdzić, iż REWOLUCJA JEST NIEPRZYJEMNA. To dla społeczeństwa gorzej, niż dla jednostki borowanie bądź wyrywanie zęba.

Rewolucja zbrojna ZAWSZE oznacza, iż ktoś zginie, i rzadko kiedy są to tylko siepacze Systemu. Rewolucja pokojowa oznacza zaś często zgodę dysydentów (pokojowych rewolucjonistów) na uwięzienie i inne szykany, co z kolei naraża ich na tortury, zagrożenie zdrowia, a nawet śmierć. Tak było w każdym państwie totalitarnym i autorytarnym, i nadal jest w niektórych (Kuba, Chiny Ludowe, Wietnam, Korea Północna, totalitarne państwa teokratyczne).

Dlatego też, należy UNIKAĆ rewolucji — ale czynić to w taki sposób, aby nie oznaczało to niewolniczego życia na kolanach i „braku oporu przeciw despotycznej władzy”, który to brak — jak wskazała konstytucja NH „jest absurdalny, niewolniczy i szkodliwy dla dobra i szczęścia ludzkości”.

Jak to osiągnąć? Metoda jest tak naprawdę jedna i bardzo prosta: być uzbrojonym tak, jak na rewolucję, ale nie przeprowadzać rewolucji. Posiadać wszystkie: techniczne (broń), legalne (prawo do rewolucji) i organizacyjne (militia) środki czynnego oporu wobec władzy, ale ich nie wykorzystywać, o ile to nie jest konieczne — a jeśli już stanie się konieczne, to ograniczyć się do JEDNOSTKOWEGO buntu przeciw władzy, niejednoznacznego z rewolucją (o czym pisałem w poprzednim akapicie). W takiej sytuacji — gdy pomiędzy państwem (władzą) a społeczeństwem (krajem, ludźmi) panować będzie „równowaga sił”, to stosunki między nimi będą zdrowsze (można rzec: bardziej partnerskie 🙂 ) a groźba przyciskającej do muru tyranii — oddalona. Rządy nie odważą się wtedy na tyranię, nie trzeba więc będzie jej obalać.

Doktryna ta przypomina troszkę codzienne mycie zębów, jedzenie jabłek i żucie obniżającej PH w ustach gumy do żucia — jest to forma ochrony przed złem (w przypadku zębów — przed bakteriami i próchnicą, w przypadku społeczeństw – przed siepaczami systemu i tyranią), która jest ZNACZNIE lepsza, niż środek 'radykalny’ i okresowy — taki, jak wyrwanie zęba lub siłowe obalenie tyrana.

W tej doktrynie ważne jest jeszcze jedno: gdy społeczeństwo nie korzysta z prawa do rebelii, mimo posiadanych środków, to znaczy, iż AKCEPTUJE rządy władzy. Nie ma w tym nic dziwnego, gdy szanse społeczeństwa v. szanse państwa są wyrównane. Występując nie z pozycji klęczącej, ale z pozycji RÓWNEGO państwu, społeczeństwo może łaskawie zgodzić się na to, aby ta grupa szachrajów nim rządziła; i tańczyła tak, jak społeczeństwo zagra.

To dlatego prawo do posiadania broni, uzbrojenie i zorganizowanie społeczeństwa jest tak potrzebne. Nie ma to nic wspólnego ze sportem strzeleckim czy polowaniami — tak samo, jak pasta do zębów nie służy li tylko malowaniu twarzy na różne imprezy sportowe.

Rutyna nudzi?

Ciągłe rebelie mają jeszcze jedną wadę: przyzwyczajają i nudzą. Rewolucja ma być SZOKUJĄCYM, NIEZWYKŁYM wydarzeniem, a nie jednym z wielu odcinków historii, nudnym jak kolejny epizod telenoweli.

I tu nasuwa mi się analogia między rebelią a demokratycznymi wyborami. Oczywiście, nie mam na myśli rebelii wolnościowej, tylko raczej socjalistyczną czy inną etatystyczną. Czym innym są wybory, gwarantujące np. co 4 lata „prawo” do rządzenia innej ekipie, jak nie ciągłą, okresową, ustatkowaną przez prawo rebelią? Jest to rebelia tak rutynowa, tak legalistyczna, tak typowa, iż przestała kogokolwiek fascynować.

Co to za różnica, czy rządzić będą 'czerwoni’, czy 'niebiescy’? Ich programy stają się coraz bardziej podobne (w każdym państwie), i tak naprawdę można dojść do wniosku, iż ta rebelia to już wcale nie rebelia — tylko kolejne 'dopływy świeżej krwi’ dla klasy rządzącej, która tymi pseudo-rebeliami daje społeczeństwom złudzenie, iż to one rządzą (było nie było, rebelia to przykład EKSPLOZJI WŁADZY SPOŁECZEŃSTWA, nie państwa).

Choć potencjał kartki wyborczej i wyborów jest gigantyczny – tak wielki może jak potencjał rebelii — to sposób przeprowadzania ich doprowadził właśnie do rutyny i „ugrzecznienia” tego systemu. Dowodzi to, iż — jak głosi tytuł tego akapitu — „rutyna nudzi”. Śmiertelnie.

Grzechy Ojców

Popularnym zarzutem wobec Ojców Założycieli USA jest, iż byli oni 'właścicielami niewolników’. Fakt, byli (niektórzy), również Jefferson. Czy jest jednak im co się dziwić? Nie robili tego ze złośliwości ani nawet z pobudek rasistowskich. Byli oni plantatorami i żyli z upraw bawełny, tytoniu i in. płodów natury. W XVIII wieku niewolnictwo stanowiło ważną część gospodarki, której nie można było 'ot tak sobie’ zbyć, podobnie jak obecnie ciężko jest rolnikom np. odrzucić subsydia rządowe, również wymuszone od niewolników – niewolników podatkowych (Odsyłam do eseju „Podatki a niewolnictwo — analiza porównawcza”).

Faktem jest też, iż niektórzy z nich uwolnili swoich niewolników; wszyscy dobrze ich traktowali, jak swoją własną rodzinę i pracowników najemnych.

Faktem jest jednak również, iż Tomasz Jefferson zgłosił do Deklaracji propozycję artykułu POTĘPIAJĄCEGO prowadzone przez Króla Jerzego porwania niewolników w Afryce (najgorszą część systemu niewolniczego), jako „piracki proceder, niegodny żadnego chrześcijańskiego władcy” (źródło: Zofia Libiszowska, „Tomasz Jefferson”, [[podać dokładne info strona itd.]] ) Propozycja ta została, niestety, odrzucona przez resztę Kongresu. Pewnie była „zbyt radykalna”. Czy obecnie, propozycja zniesienia wszystkich podatków — lub choćby określenia ich 'z wysokości urzędu’ jako 'rabunkowego, typowego dla bandytów procederu, niegodnego żadnego przywódcy wolnego społeczeństwa’ zostałoby przyjęte przez innych parlamentarzystów oklaskami? Bardzo wątpliwe.

(nie zmienia to faktu, iż zakaz SPROWADZANIA niewolników z Afryki — najgorszy z całego niewolnictwa — został WYDANY w Konstytucji USA, i obowiązywał od roku 1807, zarówno w USA 1807 – … jak i CSA (1860-1865))

Nie na grzechy ojców (założycieli) należy więc zwracać uwagę — lecz na ich OSIĄGNIĘCIA. Grzechy takie jak niewolnictwo, były typowe dla epoki, w której żyli; osiągnięcia zaś — zaszczepienie Ludzkości WOLNOŚCI i jej POSZUKIWANIA; zaszczepienie traktowania władzy jako nędznych sług, a nie panów pochodzących od Boga; zaszczepienie ziarna Rewolucji Wolnościowej, jest czymś ponadczasowym — czymś, czego potrzebujemy również teraz, co należy pielęgnować i pozwalać się rozwijać.

O tym, CZY i JAKA rewolucja „zjada własne dzieci”

Należy też na ich przykładzie zastanowić się: CZY prawdą jest twierdzenie, iż 'rewolucja zjada własne dzieci’? To powiedzenie jest bardzo popularne i powtarzane jak slogan; niewątpliwie, było ono prawdziwe w stosunku do rewolucji etatystyxznych i socjalistycznych, od rewolucji francuskiej poczynając (gdy to powiedzenie zostało ukute). Czy jednak rewolucja wolnościowa zjada własne dzieci?

Odpowiedź brzmi: „bardzo wątpliwie’. A raczej — absolutnie NIE. Ojcowie Założyciele do końca swego życia chodzili w chwale, która ich też unieśmiertelniła. Uzyskali szacunek i sympatię narodu amerykańskiego i innych narodów i ludów, i stali się wzorami i drogowskazami (szczególnie Jefferson, Franklin i Waszyngton, czyli antyfederaliści). Dlaczego tak było?

Analizując poprzednie przemyślenia można dojść do wniosku, iż przyczyną tego jest to, iż ich rewolucja była WOLNOŚCIOWA — jej celem było wprowadzenie bliskiej libertarianizmowi republiki konstytucyjnej (amerykańscy Libertarianie to tak naprawdę tradycjonaliści konstytucyjni). Nie było nim narzucanie religii, 'patriotyzmu’, 'dumy narodowej’, socjalizmu, kapitalizmu czy czegokolwiek innego. Jej celem było stworzenie WOLNOŚCI — otwarcie zamykanych przez Króla Jerzego IIIgo i jego sługi wokół Ameryki bram więzienia, i zburzenie ich. Tylko tyle i aż tyle.

Był to czyn zacny, i oparty o prawa boskie — ludzie ci bali się Boga, w sensie, że nie ośmielali się łamać Jego praw, i powoływali się na nie. Rewolucja amerykańska NIE przyciągnęła więc szumowin, które chcą się wyżyć; to nie była 'rzeźnia ludu’ jak rewolucja francuska, tylko walka ludu o wolność. Szumowiny nie miały więc tam co szukać.

Podsumowanie i wnioski

Z niejakim żalem zamykam tak ciekawy temat; nie czynię tego jednak raz na zawsze. Celem tego, co przedstawiłem, było ukazanie podstaw wolnościowego rewolucjonizmu, co, mam nadzieję, udało mi się.

Pragnę również zaznaczyć, iż tekst który przeczytałeś/przeczytałaś NIE JEST nawoływaniem do rewolucji w jakimkolwiek państwie — a jedynie wyrażeniem pewnych moich przemyśleń, poglądów i wyobrażeń na temat, którym od kilkuset lat żyje spora część Ludzkości, raz na swoją chwałę (gdy rewolucje są wolnościowe, jak w Ameryce) a raz na zgubę (jak rewolucja bolszewicka). Znajomość tych faktów wzbogaca nas w wiedzę historyczną i humanistyczną. Jako stanowiące Ludzkość jednostki, powinniśmy wszyscy wziąć sobie to głęboko do serca.

W Imię Wolności !!!

Krzysztof „Critto” Sobolewski

(c) Copyright by Krzysztof „Critto” Sobolewski 24.IX.2001

Przedruk, kopiowanie, rozpowszechnianie i dystrybucja dozwolone bez żadnych ograniczeń w dowolnym celu. Modyfikacje dozwolone pod warunkiem ich wyraźnego zaznaczenia w tekście i poinformowania o tym, kto modyfikował, lub napisanie, iż modyfikacja jest anonimowa. W żadnym wypadku podpis autora, tj. wyrazy: Krzysztof „Critto” Sobolewski nie mogą być usunięte ani zmienione.

***

Tekst został wcześniej opublikowany na stronie autora http://liberter.webpark.pl/

2 thoughts on “Krzysztof “Critto” Sobolewski : Logika i etyka wolnościowej rewolucji – rozważania

  1. No to teraz monarchiści mogą mieć zgryz.
    Trudno będzie udowodnić, że Jefferson i inni padli ofiarą Heglowskiego Ukączenia, bo w momencie powstania USA Hegel miał zalednie 6 lat.
    Ojcowie założyciele mówią wyraźnie o TYRANII a ta pochodziła od absolutystycznych KRÓLÓW.
    Coś to jest nie teges z tym Rządem Prywatnym który głoszą konlibowie.

    To na razie

    Pozdro

  2. Tzn. oni większą uwagę zwracali, że panował nad nimi król, który był królem obcego państwa i podporządkowywał USA jego interesom.

    Tak naprawdę liczne było stronnictwo monarchistów , którzy chcieli obsadzić na tronie króla, który troszczylby się o ten konkretny kraj a nie inny.

    Dlatego też mówimy o Wojnie o Niepodległość Stanów Zjednoczonych, a nie Wojnie o Demokrację Stanów Zjednoczonych. Wg mnie wtedy dla narodu amerykańskiego jako ogółu i wolności jako prawu przysługującemu jednostce lepiej było, że wtedy wygrali demokraci i przywódcy byli wybierani. Jednak cóż z tego, skoro nie tak długo potem w skali historycznej do władzy doszli ludzie nawet przewyższający króla w skłonności do tyranii, a już na pewno w skłonności do złodziejstwa.

    Jak już gdzieś wspominałem, ocena moralna demokracji i monarchii jest niemożliwa, bo każdy lubi inne rodzaje wolności.

    Ja tylko wskazuje, że demokracja nie jest remedium na wszystkie problemy. I jak powiedział pewien kolega w innych komentarzach, demokracja byłaby świetna gdyby uznać nienaruszalne prawo do secesji. Jeżeli jednak większość będzie miała władzę, łatwo mniejszości nie popuści! Myślę, że uznanie takiego prawa byłoby bardziej radykalne niż przywrócenie monarchii. W praktyce oznaczałoby to podążanie ku agoryzmowi, a na to establishment nigdy się nie zgodzi. Oczywiście mówię o prawdziwym prawie do secesji, a nie tylko większych obszarów. Wyobraźmy sobie, gdyby każda dzielnica, każda ulica mogła się oddzielić… Ha! warto pomarzyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *