Stefan Molyneux “Dyktatury bezpaństwowe – Jak wolne społeczeństwo zapobiega odrodzeniu się rządu”

Niewątpliwie najczęstszy zarzut wysuwany przeciw idei społeczeństwa bezpaństwowego wiąże się z poglądem, że jedna lub więcej Prywatnych Agencji Arbitrażowych [Dispute Resolution Organizations (DROs) – dosłownie: Organizacje do Rozwiązywania Sporów] pokona wszystkie pozostałe i utworzy nowy rząd. To wyobrażenie jest błędne pod każdym względem, ale powraca z uporczywością tak niestrudzoną, że niemal godną podziwu.

Zarzut brzmi następująco:

W społeczeństwie bez rządu jakiekolwiek agencje powstałe, aby pomagać w rozwiązywaniu konfliktów, w nieunikniony sposób przemienią się w zastępczy rząd. Agencje być może rozpoczną swoją działalność jako konkurenci na wolnym rynku, ale z czasem jedna z nich zdominuje inne pod względem militarnym i tym sposobem narzuci ludziom nowe państwo. Niestabilność i przemoc, które przyniesie ludziom wojna domowa, jest dużo gorsza niż jakakolwiek istniejąca struktura państwa demokratycznego. Zatem społeczeństwo bezpaństwowe to o wiele zbyt ryzykowny eksperyment – bo i tak w końcu powstanie jakiś rząd!

Ten zarzut wobec anarchicznej struktury społecznej uważa się za oczywisty, a zatem nigdy się go nie dowodzi. Naturalnie, dyskusja o społeczeństwie bezpaństwowym dotyczy teoretycznej sytuacji w przyszłości – przykłady empiryczne nie znajdują tu zastosowania.

Jednak – podobnie jak w przypadku wszystkich kwestii dotyczących ludzkiej motywacji – hipotezę „państwa zastępczego” można poddać logicznej analizie.

1. Założenia

Podstawa hipotezy „państwa zastępczego” to założenie, że ludzie preferują maksymalizację dochodu przy możliwie najmniejszym zużyciu energii. Tym, co motywuje PAA do użycia siły, jest fakt, że – eliminując całą konkurencję i przejmując militarną kontrolę nad jakimś regionem geograficznym, Agencja może zmaksymalizować swój dochód przy najmniejszym możliwym zużyciu energii.

Możemy w pełni zgodzić się z tym założeniem, pod warunkiem, że zastosujemy je konsekwentnie wobec wszystkich ludzi w społeczeństwie bezpaństwowym. Aby uczynić argumentację za hipotezą „państwa zastępczego” jeszcze silniejszą, założymy też, że w podejmowaniu decyzji nie przeszkodzą żadne skrupuły moralne. Redukując „pęd do dominacji” wyłącznie do kalkulacji efektywności ekonomicznej, możemy wyeliminować wszelkie możliwe hamulce etyczne.

1.1. Punkt wyjścia

Zacznijmy od społeczeństwa bezpaństwowego, w którym ludzie mogą dobrowolnie wybrać zawarcie z PAA kontraktu na ochronę mienia i rozwiązywania sporów. Każdy ma również prawo zerwać swój kontrakt z PAA.

Są w istocie trzy możliwe sposoby, w jakie PAA mogłaby militarnie opanować jakiś region w całości:

1. Gromadząc armię w tajemnicy, a następnie dokonując nagłego ataku na całą konkurencję.
2. Gromadząc armię jawnie, a następnie dokonując nagłego ataku na całą konkurencję.
3. Udając dobrowolną „Obronną PAA”, gromadząc broń przeznaczoną rzekomo do zgodnej z prawem ochrony ludzi, a następnie obracając tę broń przeciwko nim i ustanawiając siebie jako nowy rząd.

Jest też jedna dodatkowa możliwość: człowiek prywatny może podjąć próbę zbudowania własnej armii.

Zajmijmy się wszystkimi tymi scenariuszami po kolei.

1.2. Tajna armia

Według tego scenariusza menedżer PAA (nazwijmy go „Bob”) dochodzi do wniosku, że zmęczyła go współpraca z klientami na zasadzie dobrowolności. Bob postanawia, że wyda pieniądze firmy na zakup olbrzymich ilości uzbrojenia i wyszkolenie armii. (Przyjmijmy na razie, że Bob może podjąć tę decyzję całkowicie samodzielnie i nie musi jej przedstawić do akceptacji żadnemu zarządowi, bankowi ani inwestorowi.)

Załóżmy, że roczny dochód Agencji Boba wynosi 500 milionów dolarów, a zysk – 50 milionów.

Najpilniejsze wyzwanie, w obliczu którego stanie Bob, jest takie: jak ja, do licha, za to wszystko zapłacę? Biorąc pod uwagę, że w wolnym społeczeństwie nie wiadomo, ilu ludzi jest uzbrojonych – i jaką mają broń – dla ostrożności byłoby konieczne dokonać wstępnej kalkulacji na swoją niekorzyść i zgromadzić potężną armię, aby przejąć kontrolę nad całym regionem (w przeciwnym razie inwestycja przepadłaby wskutek porażki militarnej). Takie armie wcale nie są tanie! Dla potrzeb niniejszej dyskusji ustalmy, że w ciągu pięciu lat zgromadzenie armii będzie kosztowało Boba 500 milionów dolarów – to z pewnością zaniżony szacunek! Jak Bob zdobędzie pieniądze, aby za to zapłacić?

1.2.1. Podwyższenie stawek

Najoczywistszy sposób, w jaki Bob może zebrać dodatkowe 500 milionów dolarów, to zażądać wyższych opłat od swoich klientów. 500 milionów, których potrzebuje Bob, to ponad 10 lat zysków jego PAA, wynoszących 50 milionów na rok […]. Zatem w celu zapłacenia za swoją armię w przeciągu pięciu lat, Bob będzie musiał zwiększyć swoje ceny ponad dwukrotnie. Założyliśmy już, że to z powodu chciwości Bob chce stworzyć nowy rząd – i że ta chciwość jest powszechna wśród wszystkich ludzi w społeczeństwie. Możemy więc również przypuszczać, że klienci Boba mają taką samą motywację jak on. Zatem – tak jak Bob chce mieć armię, aby zmaksymalizować swój dochód, z równą pewnością możemy stwierdzić, że jego klienci nie chcą, żeby Bob miał armię – z dokładnie tych samych powodów! Z chwilą, gdy Bob poinformuje swoich klientów, że za dokładnie tę samą usługę będzie sobie liczył ponad dwa razy więcej, straci wszystkich klientów i wypadnie z branży. Nici z armii Boba!

1.2.2. Pełna jawność

Być może jednak Bob zdaje sobie sprawę z tego niebezpieczeństwa i planuje zatrzymać swoich klientów, mówiąc im, że podwyższa stawki w celu sfinansowania armii.

– Pomóżcie mi sfinansować armię, płacąc dwukrotnie wyższą cenę – mówi im – a ja podzielę się z wami łupem, który zdobędę, gdy opanuję taki to a taki obszar!

Nawet jeśli założymy, że klienci Boba wierzą mu i są gotowi sfinansować ten szalony projekt, tajemnica Boba wychodzi na jaw i całe społeczeństwo – włącznie ze wszystkimi innymi Prywatnymi Agencjami – w pełni zdaje sobie sprawę z nikczemnych zamiarów Boba. Wszystkie PAA natychmiast przestaną prowadzić interesy z Agencją Boba. Główną wartość każdej Prywatnej Agencji stanowi to, że może współpracować z innymi PAA – tak jak istota wartości firmy telefonii komórkowej polega na tym, że może ona współpracować z innymi firmami telefonii komórkowej. Agencja Boba zostanie zatem sparaliżowana. Innymi słowy, Bob na wiele lat podwyższy swoje ceny ponad dwukrotnie – dostarczając usługi o wiele gorszej jakości – w zamian za bardzo niepewny „zysk”.

W dodatku bank Boba natychmiast przestałby prowadzić z nim interesy, uniemożliwiając mu opłacenie pracowników, wynajętego biura albo rachunków. Dostawca elektryczności przestanie zaopatrywać Boba w prąd; Bob odkryje, że w jego kranach jest dziwnie sucho, odetną mu telefony; jeszcze wiele innych nieszczęść może go spotkać wskutek żądzy zostania nowym dyktatorem. Trudno wyobrazić sobie, że Bob przetrwa pięć dni, nie mówiąc już o zatrzymaniu wszystkich dotychczasowych klientów przy dwukrotnie wyższych stawkach – na pięć lat potrzebnych do zbudowania armii!

Nawet gdyby wszystkie powyższe problemy udało się jakoś pokonać, trudno wyobrazić sobie, że klienci Boba byliby zadowoleni, uzbrajając go w nadziei uczestnictwa w podziale łupu. W przeciwieństwie do rządu, który może nakładać podatki według swojego widzimisię, Prywatne Agencje Arbitrażowe muszą faktycznie chronić mienie swoich klientów, aby utrzymać się w branży. Biorąc pod uwagę, że osoby zawierające kontrakty z PAA mają największy interes w chronieniu swojej własności, finansowanie armii Boba nie miałoby dla nich zbytniego sensu. Z chwilą powstania armii kontrahenci Boba nie mieliby nad nią żadnej realnej kontroli, a zatem również żadnego sposobu na wyegzekwowanie jakiegokolwiek sporządzonego wcześniej „kontraktu rabunkowego” [„plunder contract”]. W wolnym społeczeństwie ludzie nie próbowaliby „chronić” swojej własności finansując potężną armię, która mogłaby im tę własność odebrać według własnego widzimisię. Tego rodzaju szaleństwo wymaga istnienia rządu!

1.2.3. Alternatywne źródła finansowania

Być może Bob spróbuje sfinansować swoją armię w inny sposób. Może starać się o kredyt, ale, oczywiście, jego bank pożyczyłby mu pieniądze, gdyby Bob przedstawił wiarygodny biznesplan. Jeżeli Bob jawnie zadeklaruje w biznesplanie chęć stworzenia armii, bank przestanie go wspierać w jakikolwiek sposób – bo mógłby wyłącznie stracić na tym, gdyby taka armia powstała. Gdyby Bob wziął od banku pieniądze, przedstawiwszy fałszywy biznesplan, bank dowiedziałby się o tym niemal od razu, odebrał pozostałe Bobowi pieniądze – i w dodatku nałożył na niego surową karę! I znów nici z armii Boba!

A gdyby Bob spróbował sfinansować armię, zmniejszając dywidendę wypłacaną udziałowcom swojej Agencji? Naturalnie, udziałowcy byliby bardzo niezadowoleni i doprowadzili do usunięcia Boba ze stanowiska albo po prostu sprzedaliby swoje udziały i zainwestowali pieniądze w coś innego, paraliżując w ten sposób PAA Boba. Być może Bob spróbowałby mniej płacić swoim pracownikom, co tylko popchnęłoby ich w ramiona innych PAA – również rujnując jego firmę.

Można bezpiecznie stwierdzić, że praktycznie niemożliwe jest, aby Bob zdobył pieniądze na sfinansowanie swojej armii – a nawet gdyby mu się to udało, jego firma nie przetrwałaby tak niebezpiecznego naruszenia norm społecznych i ekonomicznych. Są jednak inne zagrożenia, które warto przeanalizować.

1.2.4. Obronne PAA

Wydaje się, że najbardziej prawdopodobne zagrożenie pochodziłoby ze strony „Obronnych PAA”, ponieważ te agencje już posiadałyby broń i personel, których można by użyć przeciw ludziom. Jednak byłoby to bardzo trudne z dwóch głównych powodów. Przede wszystkim „Obronne PAA” potrzebowałyby inwestycji i współpracy z bankami, aby rozwijać się i prosperować. Biorąc pod uwagę, że inwestorzy i banki nie chcieliby finansować armii, która mogłaby ukraść ich własność, z pewnością umieściliby w kontraktach z „Obronnymi PAA” mnóstwo „przeciwawaryjnych” zapisów. Upewniliby się, że wszystkie zakupy broni są monitorowane, że w rachunkach wszystko się zgadza, i że nikt nie gromadzi żadnych tajnych armii.

„Obronnych PAA” dotyczyłyby te same problemy z finansowaniem, co Agencję Boba. Powiedzmy, że szefa „Obronnej PAA”, Dave’a, opanowała pewnego dnia przemożna chęć zgromadzenia własnej armii i ograbienia społeczeństwa. Przede wszystkim to mało prawdopodobne, aby ludzie zawarli kontrakt z jakąkolwiek „Obronną PAA”, która nie zgodziłaby się na regularne kontrole broni i finansów – w celu zapewnienia, że nie tworzy się żadnych tajnych armii. Jeśli Dave zdecyduje się ominąć ten kontraktowy obowiązek i zacznie w tajemnicy finansować własną armię, jak za nią zapłaci? Z chwilą gdy podwyższy swoje ceny bez poszerzenia zakresu usług, jego klienci będą dokładnie wiedzieli, o co mu chodzi i wycofają swoje poparcie. Żegnaj, armio. Do finansowania Dave’a odnosiłyby się też wszystkie inne wspomniane wyżej problemy.

Możemy zatem dostrzec, że w praktyce żadna PAA nie ma sposobu, aby sfinansować armię, nie niszcząc przy tym samej siebie. Armie mają tak naprawdę możliwość powstać tylko wtedy, gdy rząd zmusza podatników, aby je finansowali.

1.3. Własny majątek?

Być może zamiast Boba i Dave’a mamy do czynienia z dysponującą własnym majątkiem jednostką imieniem Bill, multimiliarderem, który postanawia stworzyć armię i ustanowić się nowym dyktatorem. Ze względu na swoje olbrzymie bogactwo Bill nie zależy od żadnych klientów, pracowników ani udziałowców. Powiedzmy, że może od ręki sfinansować armię z własnej kieszeni.

Wyzwanie, przed jakim staje Bill, polega na tym, że w wolnym społeczeństwie nie może iść i kupić sobie kompletnej armii w lokalnym Wal-Marcie. Armie są nieopłacalne ekonomicznie (w najlepszym wypadku drogie w utrzymaniu) – wydaje się zatem, że w wolnym społeczeństwie danego obszaru geograficznego ograniczyłaby się do paru tuzinów ładunków nuklearnych – aby odstraszyć potencjalnych agresorów. Zatem nawet gdyby Bill zdołał dostać w swoje ręce taki ładunek, niezbyt by mu to pomogło – nie byłby w stanie użyć go do zniszczenia wszystkich pozostałych „Obronnych PAA”.

Co z bronią bardziej konwencjonalną? Jedną z usług oferowanych kontrahentom przez „Obronne PAA” byłaby gwarancja, że Agencje uczynią wszystko, co w ich mocy, aby zapobiec powstaniu niezależnej armii – własnej roboty albo czyjejś innej. W związku z tym producenci broni musieliby przedstawiać dokładne rozliczenia dotyczące wszystkiego, co wytwarzają i sprzedają – aby upewnić się, że nie zaopatrują w broń jakiejś tajnej armii, być może u podnóży gór w Montanie. Gdyby ludzie naprawdę obawiali się tego, że ktoś może stworzyć prywatną armię, prowadziliby interesy wyłącznie z „Obronnymi PAA”, które gwarantowałyby, że kupują uzbrojenie od jawnych i legalnych sprzedawców – poddanych, oczywiście, niezależnej kontroli.

Zatem – gdyby Bill usiłował kupić broń o wartości 500 milionów dolarów i nająć armię liczącą dziesiątki tysięcy żołnierzy – pytanie brzmiałoby: skąd, u licha, by je wziął? Producenci nie siedzieliby na zapasach broni wartych 500 milionów z powodu ograniczonego popytu na takie produkty. W tej sytuacji musieliby nieźle podkręcić produkcję, czego nie dałoby się ukryć przed ludźmi ani przed Obronnymi PAA, dla których taka nadprogramowa produkcja stanowiłaby bezpośrednie zagrożenie. Aby wytworzyć całe dodatkowe uzbrojenie, producenci musieliby pożyczyć pieniądze. Skąd by je wzięli? Ich bank z pewnością odmówiłby finansowania tak niebezpiecznego przedsięwzięcia, natychmiast powiadomiłby inne Obronne PAA, z którymi wiązałyby go kontrakty, i zerwał kontakty handlowe z nieodpowiedzialnym producentem broni. Również Obronne PAA nie prowadziłyby już nigdy interesów z tak niebezpiecznym wytwórcą broni, doprowadzając go do wypadnięcia z branży.

Nawet gdyby Billowi udało się w jakiś sposób dostać w swoje ręce potrzebną broń, skąd wzięłyby się te dziesiątki tysięcy żołnierzy? Służba wojskowa nie byłaby dokładnie tak samo „pożądanym” zajęciem, co dziś. W celu zgromadzenia liczącej dziesiątki tysięcy osób armii, Bill musiałby przeprowadzić kampanię reklamową, dokonać rekrutacji żołnierzy, opłacić ich, wyszkolić itd. Byłoby to dość trudno ukryć. Stałoby się zupełnie oczywiste, że Bill tworzy armię – co ludzie w społeczeństwie mogliby zrobić, aby go powstrzymać?

Po pierwsze, gdyby istniało takie ryzyko [że Bill zacznie tworzyć armię], bank zawarłby w umowie o usługę klauzulę dającą mu prawo odmowy honorowania płatności jawnie przeznaczonych na finansowanie prywatnej armii. Po drugie, wszystkie Prywatne Agencje przestałyby prowadzić interesy z Billem – albo z jego żołnierzami – z chwilą, gdy stałoby się jasne, co ma zamiar zrobić. To oznaczałoby, że ani jeden z żołnierzy Billa nie miałby żadnej gwarancji, że dostanie wynagrodzenie; sklepy nie sprzedawałyby im jedzenia; firmy energetyczne odcięłyby im prąd; stacje benzynowe nie sprzedawałyby im paliwa itd. Gdy społeczeństwo jako całość chce przestać prowadzić z tobą interesy, przetrwanie staje się bardzo trudne!

2. Kwestia zysku

Powiedzmy, że PAA Boba udaje się jakoś zebrać armię. Pytanie brzmi: czy zdoła spowodować, że to się opłaci? Założenie stojące u podstaw hipotezy „państwa zastępczego” brzmi: ludzie preferują maksymalizację dochodu przy możliwie najmniejszym zużyciu energii.

Pamiętajmy, że zebranie armii kosztuje Boba 500 milionów dolarów w przeciągu pięciu lat. Powiedzmy, że podbicie rozsądnej wielkości obszaru kosztuje w okresie pięciu lat dodatkowy miliard dolarów – ze względu na straty w użytych do walki ludziach i sprzęcie. Jakiej rzędu zwrotu finansowego może spodziewać się Bob?

Jeżeli wiesz, że Armia Boba za dwa tygodnie będzie u ciebie w domu i nie ma sposobu, aby temu zapobiec, zastosowałbyś po prostu „rosyjską taktykę spalonej ziemi” i uciekł, prawda? Wziąłbyś ze sobą wszystko, co ma jakąś wartość i zniszczył to, czego nie mógłbyś zabrać. Tak więc co w końcu opanowałaby Armia Boba? Niewiele.

Wyobraźmy sobie jednak, że Armia Boba zdołałaby w jakiś sposób zagrabić majątek, który byłby coś wart. Ile musiałaby zagrabić, żeby osiągnąć zysk?

No cóż, spójrzmy na inne możliwości. Aby zbudować armię, Bob musi zainwestować co roku 100 milionów dolarów przez kolejnych pięć lat – ile kosztuje go to w sumie?

Wiemy, że – gdyby Bob zainwestował 100 milionów dolarów w swoją PAA – prawdopodobnie uzyskałby zwrot z inwestycji rzędu 10%. Biorąc pod uwagę procent składany, po pięciu latach oznacza to 832.612.000 dolarów.

Dalej: Bob musi w ciągu kolejnych pięciu lat zainwestować w napaści na szereg terytoriów dodatkowy miliard dolarów. Ile tak naprawdę będzie go to kosztowało? 1.665.224.000 dolarów (miliard dolarów zainwestowany na 10% na okres pięciu lat). Ale to nie wszystko – wspomniane wyżej 832.612.000 dolarów również pozwoliłyby Bobowi zyskiwać 10% rocznie przez pozostałe pięć lat, przynosząc mu w sumie prawie 1.340.930.000 dolarów.

Zatem pięć lat przygotowań i pięć lat wojennych szaleństw kosztują Boba ponad 3 miliardy dolarów. Biorąc pod uwagę olbrzymie ryzyko związane z takim przedsięwzięciem, inwestorzy przypuszczalnie zażądaliby gwarancji zyskowności rzędu co najmniej 1000% – tak jak w dziedzinie oprogramowania. Zatem Bob musiałby ukraść sporo ponad 30 miliardów dolarów, zakładając, że trochę pieniędzy chciałby prawdopodobnie zatrzymać dla siebie.

Skąd wzięłoby się tych 30 miliardów? Ze spalonych domów? Z porzuconych samochodów? Trudno wyobrazić sobie, że cokolwiek, na czym Bob położyłby łapę, przedstawiałoby jakąś większą wartość.

Historia świadczy o prawdziwości tego wniosku. Pod względem ekonomicznym imperializm to katastrofa – dla wszystkich z wyjątkiem osób związanych szczególnie bliską zażyłością z opartą na przymusie władzą państwa.

Co stałoby się, gdyby Bob przypuścił na ludzi atak i zaczął ich opodatkowywać? Gdyby zaistniała taka sytuacja, wszystkie inne Prywatne Agencje stanęłyby w obliczu utraty wszystkich klientów i podjęłyby wszelkie możliwe kroki, aby jej zapobiec. Dla zdobycia klientów, PAA musiałyby dostarczyć im innowacyjne rozwiązania pozwalające na kontrolę i nadzór [„checks and balances”].

Jednak nawet gdyby wszystkie powyższe problemy udało się jakoś rozwiązać, a stworzenie niekontrolowanej armii w wolnym społeczeństwie stało się jednocześnie możliwe i opłacalne, rozwiązanie jest proste. „Obronna PAA” po prostu zdobywałyby zaufanie klientów, obiecując im wypłatę sumy przekraczającej jakiekolwiek potencjalne zyski wojenne, gdyby kiedykolwiek odkryto, że gromadzi armię. Prywatne Agencje składałyby w depozycie 10 milionów dolarów – które wypłacanoby każdemu klientowi, który zdołałby zdobyć dowody, że trwa budowa niekontrolowanej armii. Problem rozwiązany.

Gdy przyjrzymy się serii kroków, które trzeba podjąć, aby uczynić budowę prywatnej „niekontrolowanej” armii działaniem ekonomicznie opłacalnym, widzimy, iż staje się to tak mało prawdopodobne, że właściwie niemożliwe do zrealizowania. Jeśli wydaje nam się, że ekonomiczny bodziec maksymalizacji zysku popchnąłby kogokolwiek do rozważenia takiego przedsięwzięcia, z łatwością zauważymy, że obawy przed „nieuchronnymi prywatnymi tyraniami” to po prostu urojenia. Mit „państwa zastępczego” to po prostu kolejna obliczona na przestraszenie nas bajeczka – wymyślona, aby trzymać nas w klatkach, których kraty są tylko fikcyjne.

_______

Tłumaczenie: Łukasz Kowalski
na podstawie:
Stefan Molyneux, Stateless Dictatorships: How a Free Society Prevents the Re-emergence of a Government, http://freedomain.blogspot.com/2007/06/stateless-dictatorships-how-free.html

Stateless Dictatorships: How a Free Society Prevents the Re-emergence of a Government opublikowano na stronie http://www.freedomain.blogspot.com/ 15 czerwca 2007 r.

***

Tekst pochodzi z bloga autora tłumaczenia, Luke7777777.blogspot.com

8 thoughts on “Stefan Molyneux “Dyktatury bezpaństwowe – Jak wolne społeczeństwo zapobiega odrodzeniu się rządu”

  1. 1) metoda z zewnątrz

    Społeczeństwo libertariańskie (co należy przyjąć z dużą dozą prawdopodobieństwa) nie będzie izolowane. Tzn. sąsiednie państwa mogą dofinansowywać jakieś agencje ochrony, żeby działały zgodnie z ich interesami. Może to być metoda wystarczająca do zdobycia wystarczającej ilości pieniędzy (dóbr) jako zaczątka prywatnej armii lub do wynajęcia takiej z zewnątrz.

    Nadwyżkę gotówki dałoby się również spożytkować na zapewnienie ochrony za darmo w zamian za zobowiązanie do lojalności wobec takiej „agencji”, co samo w sobie jest zaczątkiem „armii”.

    2) z wewnątrz

    Do zdobycia kontroli nad jakimś obszarem prywatna armia wcale nie jest niezbędna. Wystarczy (w przypadku lokalnym – wieś lub osiedle) zbudować niewielki gang wymuszający haracze i zobowiązujący do nie korzystania z usług dobrowolnie działających agencji. Połączenie gangów w strukturę wyższą daje zaczątek organizacji państwowej bardzo szybko.

    „Co stałoby się, gdyby Bob przypuścił na ludzi atak i zaczął ich opodatkowywać? Gdyby zaistniała taka sytuacja, wszystkie inne Prywatne Agencje stanęłyby w obliczu utraty wszystkich klientów i podjęłyby wszelkie możliwe kroki, aby jej zapobiec.”

    Czy to oznacza, że agencje dokonałyby niesprowokowanego ataku na obszar poza swoją kontrolą? Być może, ale to przeczy zasadzie nieagresji tzn. Agencje stają się nieodróżnialne od gangów.

  2. W nieuchwytny sposób autor przyjmuje założenie, że wszyscy mieszkańcy tego Wolnego społeczeństwa, obejmującego cały Świat nie chcą państwa i będą robić wszystko co w ich mocy, by jego powstanie powstrzymać. Że nie zgodzą się na zatrzymanie 50% swojego mienia, w zamian za nieniszczenie pozostałej części. Że nie dadzą się ogłupić propagandzie.

    Gdy będziemy mieli społeczeństwo, które przestanie płacić podatki (nawet ukrywając swoje dochody, a nie jawnie się buntując) i będzie wysadzać swój dom natychmiast, gdy pojawi się ryzyko, że ZUS i US ściągną swój haracz, osiągnęlibyśmy anarcho-kapitalizm bardzo szybko z obecnego stanu…

    Ewentualna grupa ludzi próbująca przejąć władzę, mogłaby się składać z ludzi na kluczowych stanowiskach w większości PAA (od ręki można zdelegalizować pozostałe, odmawiające płacenia podatków), bankach (Żadnych transakcji z osobami naruszającymi „Oświadczenie o pobieraniu podatków na obronę i pomoc słabszym”, początkowo banki mogą skrycie osłabiać określone grupy firm, później płacić 1 kg. złota za każdą pomoc w znalezieniu kogoś, kto łamie prawo, by wreszcie płacić 50 000 Jednostek Papierowej Waluty Bez Żadnego Pokrycia za znalezienie każdego, kto nie poddał się ustawie o kontroli obrotu złotem), firm produkujących broń (Nie damy wam amunicji, nasza ultra-nowoczesna broń nie strzelająca po skradzeniu dzięki odczytowi odcisków palców nie będzie działać również w rękach bandytów nie uznających państwa), firmach farmaceutycznych (nie damy szczepionek, na tą dziwną epidemię, która się ostatnio pojawiła przestępcom, którzy się nie poddadzą), czy mediów (Oszuści ponownie próbowali niszczyć naszą walutę próbując handlować złotem, oszust nie zapłacił podatku, przez co inni muszą płacić większe). Każdy z większymi wpływami mógłby się przyłączyć, nawet anonimowo, w razie fiaska nie ponosząc konsekwencji. Grupa próbująca przejąć władzę dotowałaby wszelkich liderów akceptujących państwo, z których część z pewnością robiłaby pożyteczne rzeczy. Wystąpienie przeciwko takiej zorganizowanej grupie, dla każdej pojedyńczej jednostki byłoby nieopłacalne, choć dla całego społeczeństwa mogłoby być korzystne.

    Może również dojść do stopniowego wzrostu przywilejów dobrowolnie nadawanych przez konkretne jednostki określonym organizacją, które w nieuchwytnym momencie naruszą w jakiś delikatny sposób zasadę nieagresji…

    Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że multimiliarder próbujący przejąć władzę może to robić dla samej władzy nie dla zysku. Że ludzie mogą chcieć państwa, po odpowiedniej porcji propagandy. I że dziś, jeżeli ma się pieniądze można kupić nielegalną broń, do celów, które nie opłacają się producentom broni i żaden wymieniony mechanizm ochronny nie zadziała, chociaż powinien.

  3. Jak Bob stworzy armię? Przy asymetrii w posiadanych z agregowanych środkach przymusu względem swoich „klientów”, kiedy „klient” nie będzie chciał „korzystać z jego usług”, BOB i jego siły wezmą sobie majątek „klienta” , a jego samego wcielą do niewolniczej armii i będą wysyłać na front pod przymusem.

  4. Przy obecnym stanie rzeczy Bob miałby niestety tylko jeden dylemat: czy zwrócić się o pomoc w organizowaniu armii do USA, czy do Rosji?

  5. Wydaje mi się raczej, że państwa tworzyłyby się stopniowo nie przez podbój, a przez prawo prywatne właścicieli terenów… Mam ulicę A, bogacę się i kupuję ich coraz więcej. W końcu czuję się na tyle pewnie, że stawiam właścicielom domów OTOCZONYCH przez moje ulice ultimatum: albo podpisujecie umowy na mocy których opodatkowuję was a wy wypełniać będziecie wszystkie moje dekrety, albo się wyprowadzacie i oddajecie mi domy, albo was na swoje ulice nie wpuszczę. Wszystko w zgodzie z libertarianizmem, wszak nie zamierzam nikogo własności naruszać – jeśli ktoś wybierze opcję niezależności, po prostu otoczę jego dom drutem kolczastym i się do sklepu ani miejsca pracy nie dostanie; jeśli nie ma naprawdę sporego ogródka, to pewnie umrze z głodu albo jednak się zgodzi na moje warunki. Tym sposobem tworzę coś BARDZO państwopodobnego (chociaż niby jest dobrowolność i prawo własności).

    Czy ktoś rozwiązał TEN problem ?

  6. Komentatorom kreślącym mniej lub bardziej fantastyczne scenariusze odradzania się państwa / instytucji parapaństwowych / działalności funkcjonariuszy państwowych w społeczeństwie libertariańskim w jednym punkcie należy przyznać rację: faktycznie, jeśli ludzie nie będą stale zatroskani o wolność, to nawet w społeczeństwie bezpaństwowym MOŻE powstać armia, społeczeństwo bezpaństwowe MOŻE zacząć przeradzać się w etatystyczne, ktoś MOŻE usiłować wprowadzać niesprawiedliwe przymusowe opłaty itd. To wszystko MOŻE się zdarzyć – może się też nie zdarzyć.

    Wiemy jednak, że – dopóki za powszechnym przyzwoleniem społecznym działają funkcjonariusze państwowi / istnieje państwo – armia ISTNIEJE NA PEWNO, ISTNIEJE NA PEWNO etatyzm, ktoś NA PEWNO żąda podatków. Te ISTNIEJĄCE NA PEWNO niesprawiedliwości to po prostu atrybuty państwa.

    Libertarianizm nie gwarantuje automatycznego i absolutnie trwałego rozwiązania wszystkich problemów / niepewności dręczących ludzkość w doczesnym świecie. Wskazuje pewne sprawiedliwe podstawy / zasady (zasada nieagresji), które pozwalają ludziom (większości ludzi? ludziom, którzy przyjmują te zasady?) na pokojową współpracę. Jeśli prawo do życia i własności prywatnej będzie się faktycznie lekceważyć, to – niezależnie od głoszonych poglądów – z libertarianizmu nici.

    Pytanie zatem: Czy włożymy wysiłek raczej w wymyślanie coraz to kolejnych mniej lub bardziej fantastycznych scenariuszy niszczenia społeczeństwa bezpaństwowego – czy raczej skupimy się na proponowaniu ludziom wolnościowej idei i zachęcimy do trzymania się jej (i np. niedziałania na złość innym w ramach społeczeństwa wolnościowego – „otaczanie cudzych domów moimi ulicami” itp.)?

    Nawet dziś – kiedy jeszcze istnieje państwo – oprócz narzucanych odgórnie przepisów rolę odgrywa również tzw. czynnik ludzki (może to w dużej części dzięki niemu jesteśmy jeszcze w stanie dość dobrze funkcjonować – mimo przeżarcia społeczeństw etatyzmem). Czy Komentatorom naprawdę wydaje się, że w społeczeństwie wolnościowym 25%, 50%, 75%, 90%, 99% ludzi skoncentrowałoby się na dumaniu o tym, jak by tu utrudnić życie bliźnim, opodatkować ich, napaść, skonstruować armię i trzymać innych pod butem?

    (To argument z efektywności, więc nie rozstrzygający (ważniejszy jest argument z moralności) – niemniej jednak wydaje się wart rozważenia.)

    Dopóki społeczeństwo wolnościowe oficjalnie nie zaistnieje, wszyscy obracamy się trochę w sferze domysłów co do jego możliwej formy / sposobów działania jego członków. Wiemy jednak NA PEWNO, że byłoby ono oparte o sprawiedliwą zasadę – zasadę nieagresji.

    _______

    Luke7777777.blogspot.com
    http://luke7777777.blogspot.com/
    CATHOLICISM > LIBERTARIANISM > INFOANARCHY

    LuckyLuke7777777.blogspot.com
    http://luckyluke7777777.blogspot.com/
    CULTURE, MEDIA & STUFF

  7. Co jeśli Bob kupi broń jądrową? Nawet nie musi jej użyć lub użyć z raz by spowodować panikę a przez to przychylność ludu do stworzenia rządu przez niego itp.
    Inne agencje w sumie też mogą zdobyć broń jądrową ale czy nie będzie za późno? Jest wiele możliwości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *