Michał Gozdera: Kilka uwag dotyczących 100% rezerwy od depozytów bankowych

W odpowiedzi na krytykę propozycji 100% rezerwy ze strony zwolenników teorii wolnej bankowości postaram się wyjaśnić jasno i klarownie parę spraw.

Po pierwsze propozycja 100% rezerwy dotyczy tylko i wyłącznie bankowości depozytowej. W przypadku bankowości kredytowej (inwestycyjnej) rezerwa może sobie wynosić nawet 0%. To już zależy od banku. Na czym polega różnica miedzy tymi dwoma rodzajami bankowości.

Bankowość depozytowa polega na tym, że klienci wpłacają pieniądze do malutkich prywatnych skrytek albo jednej wielkiej skrytki, w której miesza się banknoty albo sztabki. Bank gwarantuje im bezpieczne przechowanie i obiecuje nie pożyczać środków tam zgromadzonych. Ludzie jedynie oczekują ochrony a nie inwestycji. W ramach tej bankowości mogą istnieć czeki czy przelewy i będzie to polegało na zwyczajnym przeniesieniu własności. O tym jednak może decydować jedynie właściciel a nie bankier. Taka działalność oczywiście będzie się wiązała z pewnymi kosztami i brakiem oprocentowania. W przypadku bankowości nie następuje przeniesienie własności na bankiera.

Bankowość kredytowa, polega na zwyczajnym pośrednictwie finansowym. Klienci zanoszą pieniądze na oprocentowaną lokatę a następnie bank udziela za pomocą tych pieniędzy nowych kredytów. Następuje przeniesienie własności z klienta na bankiera na zasadzie umowy pożyczki. Taka bankowość wiąże sie jednak z ryzykiem, które jest de facto ryzykiem kredytowym oraz ryzykiem plenności.

Skoro mamy omówione dwa rodzaje bankowości to należy przystąpić do analizy dzisiejszego systemu bankowego. W przypadku wszelkich lokat nie mamy wątpliwości, że podpadają one pod bankowość kredytową. Co jednak w przypadku ROR? Zakładając ROR otrzymujemy gwarancję natychmiastowej wypłaty środków, kiedy tylko chcemy. Nie mamy jednak żadnych zapewnień, że nasza gotówka będzie non-stop w skarbcu. Podpisując umowę z bankiem zgadzamy się na prawo bankowe oraz kodeks cywilny. Godzimy się tym samym, że z tych pieniędzy bank będzie udzielał kredytów i akceptujemy pewne minimalne ryzyko, z powodu, którego dostajemy odsetki. Jeśli wkładamy pieniądze na ROR i godzimy się, na to, że bank będzie nimi rozporządzał to następuje de facto przeniesienie własności. ROR tym samym nie jest depozytem a jeśli ktoś tak uważa to niech pamięta zasadę: Ignorantia iuris nocet. ROR w moim rozumieniu jest czymś w rodzaju 1-sekundowej odnawialnej lokaty i podpada również pod bankowość kredytową. Bank gwarantuje nam natychmiastową wypłate gotówki ale nie mówi, skąd ta gotówka będzie pochodzić. W takim razie gdzie jest problem? W bankowości centralnej.

Kiedy klient x wpłaca na ROR 1000PLN a bank udziela z tych pieniędzy kredytów na kwotę 950PLN dając kredytobiorcom do podpisania np. weksle. W skarbcu pozostaje jedynie 50PLN należące do x. Następnie x chce wypłacić z banku kwotę 300PLN. Bank jednak tych
pieniędzy nie ma. Udaje się tym samym do banku centralnego, przedstawia mu weksle do dyskonta na kwotę 250PLN. Bank centralny te weksle skupuje i wypłaca bankowi 250PLN. Pomijam oczywiście stopę dyskontową. Po całej operacji w banku centralnym bank wypłaca 50+250=300PLN klientowi. Umowa dotrzymana. Bank jest tym samy czysty. Nasuwa sie jednak następne pytanie: Skąd bank centralny miał pieniądze na skup weksli? Z nikąd. Po prostu je wydrukował albo sobie dopisał na odpowiednim koncie własnych aktywów. W przypadku monopolu prawnego środka płatniczego oznacza to nic innego jak nałożenie podatku inflacyjnego na posiadaczy złotówek. Odbywa się to za pomocą rozmycia wartości pieniądza poprzez jego zwyczajny dodruk. Idźmy dalej. Bank centralny drukując pieniądz nałożył na nas podatek i zainwestował w weksle. Praktycznie niewiele się to różni od sytuacji gdyby bank pobrał od każdego z nas pewną kwotę pieniędzy i skupił te weksle. Podatek inflacyjny różni sie od innych sposobem poboru i nierównomiernym ciężarem. Skąd w takim razie pochodziły pieniądze dla klienta x? Z naszych kieszeni. Dlatego trudno mówić o oszustwie w wykonaniu prywatnego bankiera, ale o kradzieży dokonywanej przez bankiera centralnego. Jest to nic innego jak państwowa inwestycja dokonywana za nasze pieniądze.

W przypadku braku banku centralnego sytuacja wygląda nieco inaczej. Jeśli znowu mamy sytuację z klientem x co wpłaca 1000PLN z gwarancją natychmiastowej wypłaty środków. Następnie bank udziela z tych pieniędzy kredytów na 950PLN a dzień później przychodzi x i chce swoje 300PLN to bank jest bankrutem. Może się ratować na kilka sposobów:

1. Próbować sprzedać klientowi x weksle.
2. Pożyczyć pieniądze na rynku pieniężnym.
3. Wyemitować nowe złotówki.

Zauważmy, że sytuacja nr 3 niczym się nie różni od sytuacji dzisiejszej. Bank emitując złotówki tym samym opodatkowuje inflacyjnie ich posiadaczy. Dlatego austriacy poza likwidacją banku centralnego postulują także demonopolizację pieniądza. Oznacza to, że każdy ma prawo emitować pieniądz, jaki chce i następnie używać go w dobrowolnych transakcjach na rynku. Pieniądz, który będzie nieustannie deprecjonowany będzie wypierany z obrotu w przeciwieństwie do pieniądza o względnie stabilnej sile nabywczej. Jeśli chodzi o pieniądz podlegający aprecjacji to nie będzie on akceptowany przez dłużników i będzie używany głównie w celach tezauryzacji. Prawo Kopernika przestanie obowiązywać, bo przestanie istnieć monopol prawnego środka płatniczego. Zgodnie z doświadczeniem historycznym austriacka szkoła ekonomii twierdzi, że takim pieniądzem najbardziej popularnym i powszechnie akceptowalnym będzie złoto. Nie oznacza to jednak, że ASE jest za przymusowym stosowaniem złota. Wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś będzie chciał rozliczać się srebrem, miedziakami, kamykami, tytoniem to, do kiedy jest dobrowolne jest w jak najlepszym porządku. W przypadku weksli to pamiętajmy, że one też będą wyrażone w jakieś walucie a jeśli nie to będzie tam obietnica wykonania
określonej pracy w przyszłości. Tym samym będzie to pieniądz oparty na czyjeś pracy albo na jakimś towarze.

W takim oto zdemonopolizowanym systemie istniałyby banki obracające różnymi pieniędzmi. Jeśli jakiś bank gwarantował natychmiastową wypłatę środków i jednocześnie z tych samych środków udzielał kredytów narażając sie na ryzyko niewypłacalności to jeśli byłby to bank obracający złotem musiałby zapewne ogłosić bankructwo w przypadku braku pomocy ze strony innych banków złotowych albo kopalni. Bank obracający pieniądzem papierowym uciekałby się do metody dodruku i podatku inflacyjnego. Powodowałoby to utratę klientów posługujących się jego pieniądzem. W ramach konkurencji banki inflacyjne traciłyby klientów i stopniowo upadały. Z kolei banki złotowe bankrutowałyby. Mowa oczywiście cały czas o bankach świadczących usługi na zasadach dzisiejszego ROR. Klienci chcący zachować gwarancję natychmiastowej wypłaty środków na żądanie a tym samym zachowanie sily nabywczej swoje pieniądza wybierałyby banki stosujące bankowość depozytową a za swój pieniądz najprawdopodobniej używaliby złota.

Należy jednak pamiętać, że nawet gdy zdeponujemy złoto z gwarancją 100% rezerwy to wciąż istnieje ryzyko inflacji. Wystarczy, że ktoś nagle odkryje wielkie złoża o wielkości powiedzmy 50% dotychczasowych wydobytych zasobów. Ale wtedy to już należy mieć pretensje do natury a nie do ludzi i stanowionego przez nich prawa. Mając na uwadze taki właśnie sytuacje austriacy nie opowiadają się za przymusowym monopolem złota.

Kolejny problem powstaje przy wyborze waluty, w której mają być płacone podatki. W interesie rządu byłoby wybrać pieniądz ulegający ciągłej aprecjacji. Mogłaby by to być nawet platyna zamiast złota. Zresztą kwestia podatków i ich poboru w szlachetnych metalach nie jest argumentem przeciwko standardowi złota ale przeciwko samemu opodatkowaniu.

Problem „kreacji” pieniądza kredytowego w systemie bankowym.

Czy w przypadku bankowości kredytowej jest możliwa kreacja pieniądza bez jego dodruku? Uważam, że nie.
Rozważmy prosty mechanizm rzekomej „kreacji” pieniądza. Zakładamy, że wszyscy używają lokat zamiast depozytów, wszystkie banki mają rezerwę od lokat 10%, która ma służyć na pokrycie złych kredytów. Wpłacam 1000zł do banku A i następnie bank A udzieli z tych pieniędzy kredytu na kwotę 900zł jakiemuś Mieciowi. Miecio kupi u stolarza mebel za 900zł, które wpłaca do banku C a tam z kolei bankier udziela kredytu na kwotę 810zł etc. Księgowo wygląda, że znacznie wzrosła podaż pieniądza w systemie bankowym. Część z tego wzrostu jest niwelowana przez spłatę kredytów. Nie następuje jednak rozwodnienie wartości, dopóki nikt nie wydrukuje nowych złotówek. W przypadku rezerwy 10% system bankowy po wpłacie 1000zł do jednego z banków może wytworzyć aż 9000zł kredytów. Fizyczne banknoty o wartości 1000zł będą sobie leżeć w skarbcach, jako 10% rezerwy na kredyty. Ale zakładaliśmy na początku, żekażdy odkłada pieniądze na lokaty – nieprawdaż? Czyli system bankowy de facto nic nie tworzy a jedynie pośredniczy. W obiegu jest najpierw 1000zł, następnie 900zł, 810…. i każdy, kto otrzyma pieniądze pochodzące ze sprzedaży jakiegoś produktu jakiemuś uprzedniemu kredytobiorcy wpłaca kasę na lokatę. Czyli zanim udzielono kredytów na łączą sumę 9000zł to ludzie złożyli pieniądze na lokatach o łącznej wartości 10000zł. Innymi słowy – dzięki pożyczkom z lokat udzielono sporo kredytów, a wystarczyła do tego pierwsza lokata w wysokości 1000zł. Banki były w takiej sytuacji jedynie pośrednikami finansowymi.

Jeśli kredyty są udzielane z lokat to ilość pieniądza w obiegu jest stała. Jeśli zaś bank udziela więcej kredytów niż ma na lokatach (plus kapitał własny) to znaczy, że drukuje pieniądze. Jeśli mam 1000zł i mogę kupić za to buty ale mogę także włożyć pieniądze na lokatę, dzięki czemu ktoś dostanie kredyt i kupi sobie butki to co za różnica dla szewca komu sprzeda? Nie występuje problem inflacji i popyt jest ten sam. Wszystko oczywiście przy założeniu, że wkładając pieniądze na lokatę tym samym pozbawiam się prawa do rozporządzania gotówką przez cały okres trwania lokaty.

Jeśli jakiś bank udzieli złych kredytów to nie będzie mógł wypłacić kasy posiadaczom lokat i upadnie. No chyba, że sobie dodrukuje własny pieniądz. W systemie wielu konkurujących ze sobą walut i braku banków centralnych takie zachowanie skutkowałoby inflacja i utratą klienteli.

Rozważmy jednak podobną sytuację z punktu widzenia bankowości kredytowej gdzie walutą jest złoto. Tutaj następuje sytuacja podobna z tą róznicą, że złotka nie można dodrukować.

Podsumowując: W przypadku bankowości kredytowej nie następuje, żadna kreacja pieniądza dopóki bankier nie dodrukuje nowych banknotów. Następuje jedynie przenoszenie własności określonych pieniędzy z posiadaczy lokat na kredytobiorców i odwrotnie a bank zarabia, jako zwykły pośrednik.

Co w przypadku 1-sekundowych odnawialnych lokat czyli dzisiejszych ROR? 1-sekundowe odnawialne lokaty, czyli dzisiejsze ROR. Cały wyżej opisany sobie system trwa dopóki bank zachowuje się zgodnie z pewnymi zasadami dyscypliny finansowej. Mam na myśli zasadę, że zapadalność należności (kredytów) musi być krótsza od zapadalności zobowiązań (lokat). Jeśli zaś bank udziela lokat na sekundę a udziela z tego powodu kredytu na 2 lata to jest to prosta droga do bankructwa. Wtedy albo upada albo drukuje albo próbuje upłynnić swoje kredyty. Tak czy owak traci renomę. Dopóki jednak bankier oferujący takie rozwiązania nie dodrukowuje nowych banknotów to nie następuje żadna kreacja pieniądza. Zdajemy sobie jednak sprawę, że prędzej czy później stanie przed wyborem: druk albo bankructwo.

Takie 1-sekundowe lokaty będą korzystne dla bankierów oraz dla kredytobiorców dostających kredyt dzięki pieniądzom pochodzącym z tych lokat. Będą jednak zupełnie nieatrakcyjne dla posiadaczy lokat a na dłuższą metę doprowadzą bankiera do bankructwa.

Jeśli bank drukuje pieniądze w przypadku braku płynności a następnie jak przychodzi spłata kredytu to niszczy gotówkę dbając, aby ilość pieniądza w obiegu była stała to sytuacja jest podobna do wystawienia weksla trasowanego gdzie remitentem będzie posiadacz lokaty a trasatem – kredytobiorca. Równie dobrze może być to weksel własny, gdzie bankier staje się dłużnikiem posadacza lokaty i zostaje on spłacony po spłacie uprzednio udzielonego kredytu przez kredytobiorcę.

Jest jednak wielka pokusa nadużycia związana z takim działaniem polegającym na rozmywaniu własnej waluty przez bankiera. To czy i kiedy bankier odczuje brak płynności zależy przede wszystkim od wielkości rezerwy. Im mniejsza tym większe zyski z kredytów, ale tym samym większe ryzyko niewypłacalności.

Jeśli chodzi o kreację pieniądza za pomocą weksli to pamiętajmy, że są one przyrzeczeniem zapłaty pewnej sumy pieniędzy w jakieś walucie, której ilość pozostaje względnie stała. Emisja weksli powoduje wzrost cen, ale tak samo spłata weksli powoduje spadek cen. Na rynku długu oba procesy dążą do długookresowej równowagi.

Wnioski

Zwolennicy 100% rezerwy mają na myśli rezerwę od depozytów. Nie mogą zabronić dodruku waluty przez bankiera. Jeśli zakazuje dodruku pieniądza to tym samym naruszam własność i prawa emitenta. Co innego zakaz naruszania pieniędzy leżących w depozycie. To można zakazać, bo umowa między bankierem(depozytariuszem) a deponentem tego zabrania. Możliwe byłoby zakazanie emisji pieniądza, jeśli kredytobiorca lub deponent dałby bankierowi umowę do podpisania, z której wynikałoby, że bankier nie mógłby tego robić, ale tym samym bankier ograniczałby swoje prawa do emisji. Poza tym ciężko byłoby takie coś udowodnić dopóki nie nastąpiłby kryzys płynności w banku komercyjnym. Dlatego najlepszym mechanizmem ograniczającym złe skutki dodruku pieniądza jest mechanizm rynkowej konkurencji na rynku walutowym czyli demonopolizacja pieniądza krajowego.

3 thoughts on “Michał Gozdera: Kilka uwag dotyczących 100% rezerwy od depozytów bankowych

  1. To trudny temat. Zacznijmy od końca.

    Zwolennicy 100% rezerwy mają na myśli rezerwę od depozytów. Nie mogą zabronić dodruku waluty przez bankiera.

    Nakaz istnienia 100% pokrycia w gotówce dla depozytów nie ma sensu, jeśli jest to gotówka nie oparta o jakieś realne dobro. Załóżmy, że mam swój bank i zastrzegam sobie pełną wolność drukowania własnej waluty – powiedzmy tymfów. Przychodzi klient i wpłaca mi 1000 tymfów na konto. Jaka to różnica, czy z tego powodu suwerennie zadecyduję o wydrukowaniu 900 tymfów, czy powiem, że rezerwa wynosi 10% i „zabiorę” twoje tymfy? Prawie żadna, z tą uwagą, że zwiększanie podaży pieniądza przez dodruk gotówki to rozwiązanie skrajnie prymitywne.

    ROR – y nie mogą być uznane za instrumenty działalności banku kredytowego, dlatego że, niezależnie od matematycznych definicji, jest to zasób pieniężny gotowy na żądanie. NIe można więc mówić, że gotówka, którą wpłacono na ROR jest wycofana z obiegu. Możesz nią obracać tak samo, jak papierkami, a nawet szybciej.

    Jeśli będziemy płacić wekslami, czy czymkolwiek, co nie miałoby natychmiastowego pokrycia w realnych dobrach, ale byłoby zobowiązaniem do wypłaty w przyszłości, to jest to droga do zaistnienia rezerwy częściowej przez konkurencję walut. Spór między zwolennikami rezerwy 100% i częściowej przybiera teraz postać pytania, czy powinniśmy taką konkurencyjną, wekslową walutę akceptować. Według zwolenników rezerwy 100%, np. Jesusa Huerta de Soto czy Hansa Hermanna Hoppego, nie jest prawdą, że Emisja weksli powoduje wzrost cen, ale tak samo spłata weksli powoduje spadek cen. Na rynku długu oba procesy dążą do długookresowej równowagi. Emitowanie zobowiązań bez pokrycia w realnych dobrach powoduje zaburzenia koniunktury i prowadzi do powstawania kryzysów.

  2. Co do pierwszego paragrafu: dodruk 900 tymfów powoduje automatycznie inflację a rezerwa 10% stwarza dopiero jej zagrożenie. DLatego zawsze jest tak, że obniża się rezerwę od wkładów na żądanie a potem dodrukowuje.
    Co do ROR to zauważ, że ludzie zakładają lokaty na 2, 3 lata a masa ludzi bierze kredyty hipoteczne. Jeśli ktoś po okresie trwania lokaty nie podejmie pieniędzy a bank ma to nadal utopione w nieruchomościach to co? A co jak zamkniesz lokatę z jakimiś odsetkami karnymi a bank nie ma pieniędzy? Zakazujemy wiec kredytów? Tym samym doszlismy do ostatniego paragrafu i okazuje się , że rzeczwyiście – trzebaby zakazać weksli. To już jednak fantazja.

  3. Te sytuacje niczym się nie różnią na zewnątrz -ktoś dostaje twoje pieniądze. Być może będzie je przelewał na konto, może będzie obracał nimi papierowo – nie ma na to wpływu fakt, w jakiej formie je dostał. Co innego dzieje się tylko w środku banku – czy marnujesz trochę farby i papieru na wydrukowanie stuprocentowego pokrycia, czy zadowolisz się mniejszym. Tak zwana inflacja, przez które to pojęcie rozumiemy wzrost cen wybranych dóbr, pojawia się wtedy, kiedy pieniądze wchodzą w obieg – niezależnie od tego, czy trzymałeś je wcześniej w skarpecie, na koncie czy u babci na strychu.

    Jeśli ktoś założył lokatę i zapomniał o niej, to bank powinien chyba wycofać pieniądze z inwestycji i mu przypomnieć, a jeśli by się nie zgłosił po jakimś czasie, skonfiskować pieniądze. Ja tam nie jestem specjalnie za zakazywaniem czegokolwiek – ale pewne działania przynoszą określone kosekwencje. Zbyt nachalne używanie weksli może wywołać jakiś kryzysik, ale na pewno nie taki, jak obecnie w USA czy Europie, a wkrótce i u nas.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *