Karol Mazur: O fachowe zdefiniowanie anarchizmu

Głośno ostatnio zrobiło się o anarchokapitalizmie i jego przynależności do nurtu zwanego szerzej anarchizmem. Wielu anarchistycznych publicystów odżegnuje się od jakichkolwiek konotacji z doktryną anarchokapitalistyczną sugerując, że jest ona niewiarygodna i zaprzecza podstawowym tezom wolnościowym. W niniejszym tekście postaram się przeanalizować te zarzuty i nakierować krytyków „akapu” na właściwy tok myślenia wolnościowego.

Na portalu Centrum Informacji Anarchistycznej pojawił się niedawno esej autorstwa niejakiej Babci Wandzi krytykujący Murray’a Rothbarda i zarzucający jego idei fałszywość kryjącą się za hasłami wolnościowymi. Dialog anarchokapitalizmu z pozostałymi nurtami anarchistycznymi przebiega dosyć burzliwie, wierzę jednak, że nurty te są w stanie prowadzić twórczą i pełną pasji polemikę, osiągając przy tym jakiś ideowy konsensus.

Na pierwszy rzut czytamy, że Rothbard – Postulował w skrócie zniesienie państwa na rzecz systemu agencji ochrony współzawodniczących na wolnym rynku, które byłyby wynajmowane przez biznesmenów. Takie agencje zastępowałyby policję i sądownictwo.[1]

Przede wszystkim ten chybiony zarzut ma za zadanie uzmysłowić czytelnikom, że anarchokapitaliści owszem są przeciwko państwu ale postulują jedynie zamianę ucisku państwowego na ucisk prywatny, przez co tak naprawdę niczym się nie różnią od obecnej władzy. Anarchiści obawiają się, że prywatny ucisk prowadzić musi do sytuacji, w której jedynie przedsiębiorcy będą w społecznej strukturze faworyzowani, będą mogli bez skrępowania ciemiężyć lud pracujący i naginać ich do swoich potrzeb. Taki pogląd wynika z kompletnej nieznajomości doktryny anarchokapitalistycznej jak i samej myśli Rothbarda. W istocie, Rothbard pisze o prywatnych agencjach ochrony mających za zadanie dbać o interes swojego klienta, niemniej jednak nie to jest głównym przedmiotem omawianej doktryny, dlatego nie bardzo rozumiem skupienie się autora tekstu na tym tylko aspekcie anarchokapitalizmu. Propozycja, nad którą rozwodzi się Rothbard wynika po prostu z podjęcia przez niego pewnej analizy prób teoretycznych, chodzi przecież o stworzenie spójnej teorii, w której każdy szczegół musi mieć odpowiednie podłoże merytoryczne składające się z rzetelnych argumentów popartych realnym odwzorowaniem w rzeczywistości. W przypadku zniesienia monopolu państwowego, ktoś musi chronić własność prywatną i w tę lukę Rothbard wprowadza koncepcję rywalizujących prywatnych agencji ochroniarskich działających na tym wolnym już rynku. Mało tego, ta rywalizacja, przejawiać się będzie podnoszeniem jakości świadczonych usług przez takie firmy. Gwoli ścisłości – Marks zakładał, że w takiej strukturze w konsekwencji dominującą rolę przejęłyby grube ryby – monopoliści. Zdaje się, że podobnie myślą anarchiści. Minęło już blisko kilkadziesiąt lat od koncepcji Marksa i nic takiego nie miało miejsca.

Widzimy, że grube ryby padają, dzielą się lub też są zjadane przez inne, najwyraźniej rynek posiada mechanizm regulujący takie kwestie.

Dalej w tekście czytamy, że Rothbard – stwierdza, iż stan w którym wszystkie środki produkcji są uwolnione od wpływu rynku i bezpłatne jest irracjonalny i nie ma nic wspólnego z wolnością.

Należy postawić autorowi pytanie, skoro anarchiści [anarchokomuniści w tym przypadku] postulują uwolnienie środków produkcji od wpływu rynku to w jaki sposób chcą aby ów rynek funkcjonował ? Przez regulacje ? Jeżeli tak, to dusząc rynek nie będą się oni różnić niczym od obecnej, interwencjonistycznej władzy, pytanie tylko jaką mają na to receptę. Jeżeli chodzi im o dobrowolne, oddolne regulacje zainicjowane przez jakąś społeczność to wypadałoby ten rys nieco uściślić. Trzeba zdać sobie sprawę, że własność prywatna wynika z tzw. naturalnych praw ekonomii, a to oznacza to, że każdy człowiek ma prawo do swojej własności, do rozporządzania nią i zarządzania wedle własnego uznania. W tym kontekście zawiera się też pojęciowy imperatyw znany szerzej pod siódmym przykazaniem dekalogu – „Nie kradnij”[2] Obawiam się, że negując te prawa anarchokomuniści nawet na potrzeby debaty nie są w stanie spojrzeć na ten problem innym okiem.

Nasuwa się kolejna kwestia – przyjmując koncepcję Babci Wandzi – że dana społeczność [jakkolwiek by to zrobiła] dobrowolnie uwalnia środki produkcji od rynkowego wpływu, tworząc kolektyw z iście anarchistycznego zdarzenia, to co zrobić z osobą, która nie będzie chciała w tym przedsięwzięciu uczestniczyć ? Jaka jest recepta na osobę, która zdecyduje się wyizolować z takiej społeczności ? Anarchiści, podobnie jak marksiści zakładają dobrowolność na zasadzie tzw. komun, pytanie tylko gdzie w tym miejscu będziemy mieli do czynienia z poszanowaniem zgoła odmiennej decyzji, co z własnością prywatną ? co się stanie z kimś kto wyłamie się z kolektywu ? Zniesienie własności prywatnej, totalne odrzucenie przy tym środków produkcji nie będzie przecież akceptowane przez wszystkich ludzi. Przyjmijmy na chwilę, że w tej komunistycznej społeczności pojawia się jednostka, która dąży do maksymalizacji swojego kapitału i niechętnie będzie chciała dzielić się swoimi wypracowanymi dobrami z resztą ludzi, jak wówczas powinni zachować się anarchokomuniści ? Pogląd Rothbarda w tej sprawie, bodaj jako jedyny, uczciwie stawia sprawę, taka nieścisłość i niedopasowanie może być rozwiązane jedynie za pomocą mechanizmów rynkowych. Zapominają o tym lewicowi anarchiści, rynek cechuje się tzw. samoregulacją. Redystrybucja dóbr w komunie czy też kolektywie zabija ducha dobrowolności a w konsekwencji i samą wolność. Dlaczego? ponieważ nie ma wolności bez dobrowolności, dyktując pewien schemat anarchiści przyczynią się jedynie do powstania tzw. dyktatury kolektywu, a w rezultacie prowadzić musi ona do zubożenia społecznego i opłakanych skutków gospodarczych, przerabialiśmy to już w swojej historii.

Dostrzegam jeszcze jedną niepokojącą tendencję w poglądach zawartych w tekście Babci Wandzi – cała ta polemika z anarchokapitalizmem motywowana jest po prostu odrzuceniem przez autora mechanizmów rynkowych na rzecz filozofii marksistowskiej. Problemem lewicowych anarchistów jest po prostu ich niechęć do kapitalizmu kojarzonego dziwnym trafem jedynie z wyzyskiem i chciwością. Uprzedzenie do kapitalizmu wynika nie z jakiejś rzetelnej oceny zaszłych faktów a jest raczej efektem ideologicznej lokomotywy, którą od samego początku podążają anarchiści. Ich złość i gniew w stosunku do kapitalizmu ma podłoże natury psychologicznej o czym świetnie pisał Ludwig von Mises w „Mentalności antykapitalistycznej”

Na bazie takiej argumentacji trudno jest zbudować rozsądną teorię, zwłaszcza jeśli w ocenie rzeczywistości kierujemy się jedynie emocjami. W dużej mierze myśl ignorująca mechanizmy rynkowe wywodzi się z uboższej warstwy społeczeństwa, jestem skłonny zaryzykować, że to po prostu żal wobec tych, którym powiodło się lepiej.

Ciekawe jest stwierdzenie, że –posiadanie (…) mieszkania w celu jego zamieszkiwania nie równa się posiadaniu kamienicy w celu wynajmowania jej lokatorom i zarabiania na niej.

Zastanawiam się czy lewicowi anarchiści biorą w ogóle pod uwagę, że kapitalizm w swej istocie zakłada nie tyle wyzysk co prywatne zyski jak i prywatne straty. Jeżeli zatem ktoś wynajmuje komuś mieszkania po to tylko aby na tym zarobić, znaczy to tyle, że jest on gotów świadczyć usługi na rzecz społeczeństwa i otrzymuje od niego godziwe za to wynagrodzenie. Innymi słowy osoba, która posiada kamienice i udostępnia ją potencjalnym lokatorom, którzy chętnie z tego skorzystają, wychodzi naprzeciw rynkowemu zapotrzebowaniu. Podobnie jest zresztą z prywatnym przedsiębiorcą, który mając np. fabrykę gwoździ, jest gotów zatrudnić kilkudziesięciu ludzi dając im pracę, co w konsekwencji powoduje obopólną korzyść.

Anarchokapitalizm Rothbarda to filozofia anarchicznego rynku. Z niewiadomych mi przyczyn lewicowi anarchiści z uporem maniaka starają się zanegować wolnościowy dorobek i tradycję libertariańską, która przecież wywodzi się XIX-wiecznych koncepcji anarcho-indywidualizmu, nurtu zapoczątkowanego przez takie postaci jak Lysander Spooner czy Benjamin Tucker. Owszem socjalizm w Ameryce rzeczywiście walczył z rządem i wielkim biznesem, nie znaczy to jednak, że był w tej walce osamotniony i że tylko on jeden miał sukcesy w tym zakresie.

W tekście pojawia się kolejna próba ataku na „akap”, gdzie czytamy, że – Anarcho-kapitalizm w praktyce można było swego czasu oglądać w Polsce. W marcu 2012 roku mieszkańcy kamienicy na ulicy Dzierzby w Warszawie zostali obudzeni hukiem z ulicy. Właściciel, który przejął ich kamienicę stosował już wobec nich nielegalne środki przymusu tak jak niezgodne z prawem budowlanym odcięcie wody. Tym razem wynajął firmę ochroniarską. O szóstej rano pojawili się tam ubrani na czarno ochroniarze w kaskach.

Kiepska retoryka. Zarzut ten jest o tyle niesprawiedliwy, że w ogóle nie bierze pod uwagę przypadków odwrotnych, mianowicie kiedy państwo zawłaszcza prywatne mienie uzasadniając to tzw. dobrem wspólnym. Historycznie można wskazać takich przypadków miliony, w Polsce mieliśmy z nim do czynienia podczas tzw. dekretu Bieruta z 1945 r. Anarchokomunizm w działaniu. Dekret Bieruta zlikwidował własność prywatną gruntów. Powody takiej decyzji były podobne do powodów o których piszą anarchiści – chodziło rzecz jasna o szybsze odremontowanie zrujnowanej Warszawy dla rzekomego wspólnego dobra.

Dlaczego przykład ten jest wart omówienia ? Dlatego, że w taki właśnie sposób różnego rodzaju anarchokomuniści, kolektywiści i wrogowie własności prywatnej walczą z dobrowolnością – siłą i pod przymusem odbierając czyjś majątek. Grabież czyjegoś mienia, własności prywatnej z reguły w teorii motywowany jest chęcią sprawiedliwej redystrybucji, w rzeczywistości jednak nie mamy do czynienia z żadnym sprawiedliwym podziałem, taka redystrybucja dóbr tylko i wyłącznie prowadzi do redystrybucji owszem… ale biedy [ co dało się zaobserwować wszędzie tam gdzie nie istniała własność prywatna a rynek duszony był przez państwowe regulacje ]

Jest jeszcze jedna istotna rzecz o której zapominają anarchokomuniści, że największym obrońcą konsumenta na rynku jest konkurencja. Logicznie i racjonalnie myślący klient, jeśli zostanie źle potraktowany skorzysta z oferty konkurencyjnej, która zapewni mu o niebo lepszej jakości usługi i świadczenia. Na wolnym rynku ludzie zawsze będą mieli wybór. Natomiast trudno jest przewidzieć efekty rozwiązań lewicowego anarchizmu.

Babcia Wandzia uważa, że –Policja i państwo stały po stronie własności prywatnej. Takie sytuację mają miejsce codziennie na całym świecie i jest to niezbity dowód na fałszywość założeń Rothbarda.

Niestety takie sytuacje to nie dowód na fałszywość argumentacji Rothbarda a raczej argument za tym, że państwo ingeruje wszędzie tam gdzie samo odnosi korzyść i jest mu to na rękę. O skradzione mienie ludzie walczą z państwem latami, rzadko kiedy wygrywają. Anarchizm rynkowy takiego problemu mieć nie będzie.

Autor krytyki „akapu” pisze jeszcze, że według anarchistów państwo to instytucja, która istnieje po to żeby legalizować przemoc dokonywaną przez klasę posiadającą na klasie pracującej. Kapitalizm nie może istnieć bez państwa, a państwo bez kapitalizmu.

Owszem anarchokapitalizm mógłby się zgodzić z pierwszym zdaniem, jednak wypada je nieco uściślić – owa klasa pracująca o której pisze autor to również klasa dążąca do polepszenia warunków swojego bytowania, niektórzy z tej klasy będą też zwolennikami akumulacji kapitału, wielu z nich będzie oczekiwało zysku, każdy pracuje nie dla dobra innych tylko dla dobra siebie. I ta praca, owszem może w rezultacie przekładać się na polepszenie warunków życia wszystkich ludzi, ale musi ona funkcjonować w sferze kapitalistycznej, która gwarantuje swobodny przepływ transakcji i bezproblemową wymianę.

Niechęć anarchistów do kapitalizmu wynika z rzekomej hierarchizacji, w myśl której kapitalizm po prostu z definicji tworzyć ma hierarchię, uzależniając jednych ludzi od drugich.
W rzeczywistości argument ten jest pozbawiony jakichkolwiek obserwacji na tym polu.
Ta koncentracja władzy ekonomicznej w jednych rękach jest niemożliwa na wolnym rynku ponieważ blokuje ją istnienie konkurencji. Efekt ten byłby bardziej widoczny w realizacji założeń anarchokomunistycznych, które przecież kompletnie pomijają mechanizmy rynkowe, w takiej strukturze mogłyby dopiero pojawić się problemy związane z monopolem na świadczenie pewnych usług. Takie postawienie sprawy powoduje, że anarchiści zdają się nie dostrzegać korzyści jakie daje realne istnienie konkurencyjności a co za tym idzie wolnej przedsiębiorczości.

Anarchiści wciąż zapominają, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Anarchokapitalizm o jakim pisał Rothbard doskonale rozumie ludzkie motywacje i stara się wyjść im naprzeciw. Perfekcyjnie istotę problemu przedstawia prof. De Soto, który pisze, że – Anarchokapitalizm to jedyny system który w pełni sprzyja wolnej, kreatywnej naturze istot ludzkich, oraz ich niezmiennej zdolności do szerzenia coraz to bardziej moralnych zachowań w obszarach, w których, z definicji, nikt nie może rościć sobie prawa stosowania monopolistycznej, systematycznej przemocy. W skrócie, w systemie anarchokapitalistycznym, każdy przedsiębiorczy projekt, pomysł może zostać wypróbowany, jeśli tylko będzie dobrowolnie wspierany w wystarczającym stopniu, co pozwoli na powstanie wielu kreatywnych, alternatywnych rozwiązań danego problemu wypływających ze stale zmieniającego się środowiska współpracy społecznej.[3]

Drugie zdanie Babci Wandzi, jakoby kapitalizm nie mógł istnieć bez państwa wynika z błędnie postrzeganej natury wolnego rynku. Jest to klasyczne pomieszanie z poplątaniem, w którym zarzuca się kapitalizmowi błędy popełnione przez państwo. Anarchokomuniści uważają, że rynek z natury jest czymś złym i niedobrym. Jeżeli, dajmy na to Afryka głoduje, wówczas anarchiści za nierówność pomiędzy czarnym kontynentem a Europą, obarczają winą kapitalizm. Tak jakby państwowe interwencje w rynek nie miały dla nich żadnego znaczenia sądząc, że państwo i kapitalizm stanowią jedno i to samo. Odrzucają więc oni możliwość, że tak naprawdę to tylko i wyłącznie państwo przyczynia się do powstałych anomalii. W rzeczywistości problem tej natury zainicjowany jest przez regulacje handlowe, które skutkują w efekcie końcowym ubożeniem warstw najniższych. Anarchokomuniści nie dostrzegają więc różnicy pomiędzy naturalnymi mechanizmami rynkowymi a ich dodatkami, które serwuje nam państwo. To rządy nakładają na rynek bariery, kontrolują ceny i wartość pieniądza. Kapitalizm, który mógłby wiele z tych ubogich państw wynieść z marazmu napotyka problem ze strony rządzących, którzy rzecz jasna w całej tej rozgrywce mają sporą korzyść. W Afryce jest to przypadek dosyć szczególny ponieważ w większości tych krajów winę za opłakane skutki tłamszenia gospodarki ponoszą rządy socjalistyczne tych państw.

Babcia Wandzia ciągnie swój wywód, sugerując, że Rothbard- Nie zakłada oczywiście, że gdyby człowiek miał do wyboru żyć samemu, pracować i dostać tylko niewielki odsetek wypracowanej wartości aby móc zaspokoić potrzeby, a otrzymywać środki na zaspokojenie wszystkich podstawowych potrzeb w zamian za pomoc innym wedle swoich możliwości wybrałby to drugie.
Znów mamy do czynienia z porzuceniem wiedzy na temat natury ludzkiej jak i tego co tak właściwie daje ludziom kapitalizm. Przede wszystkim w warunkach wolnego rynku osoby, które chciałyby pomagać biednym i ubogim na pewno znalazłyby swoje miejsce, ponieważ zasadą prawdziwego kapitalizmu jest dobrowolność. Wolny rynek to swoboda dokonywania wyborów. Jednostka nie podlega przymusowi kupna lub sprzedaży czegokolwiek, sama o tym decyduje. Jeżeli Babcia Wandzia wybiera drugą opcję, to nikt nie będzie jej tego bronił.
Na koniec autor krytyki poglądów Rothbarda podsumowuje, że –
Społeczeństwa bliskie społeczeństwu anarchistycznemu, opierające się na wolności osobistej, wolnych relacjach między ludźmi i pomocy wzajemnej istnieją na świecie, a próby budowania takiego społeczeństwa również nie pozostawały bez perspektyw.

Zgadzam się w pełni, niemniej jednak na wolnym rynku takie społeczeństwa również by istniały, bo co zostało już wspomniane, jedną z podstawowych cech kapitalizmu jest dobrowolność. Jeżeli znalazłaby się grupa ludzi, która utworzyłaby kolektyw o jakim marzy Babcia Wandzia, to taka działalność z powodzeniem mogłaby się realizować ale tylko i wyłącznie w strukturze wolnego rynku, który gwarantowałby jej trwałość i wolność. Inaczej takiej struktury, pozbawiając ją praw do własności prywatnej, zbudować się nie da. W społeczeństwie leseferystycznym własność prywatna musi mieć charakter uświęcony, w przeciwnym razie jednostki nie będą mogły w pełni się realizować na wolnym rynku.

Na koniec mojej polemiki, podsumowując całą dyskusję, posłużę się słowami wcześniej wspomnianego już tutaj prof. De Soto – Przesłanie anarchokapitalizmu jest wyraźnie rewolucyjne. Jest rewolucyjne w swoim celu: demontażu państwa i zastąpienia go konkurencyjnym procesem społecznym, w którym partycypuje szereg prywatnych agencji, stowarzyszeń i organizacji. Jest także rewolucyjne pod względem środków, zwłaszcza w sferze naukowej, ekonomiczno-społecznej i politycznej.[4]

I to właśnie w takim świetle należy rozpatrywać anarchokapitalizm, który w moich oczach jako jedyny zasługuje [jeśli możemy tak to ująć] na miano tzw. prawdziwego anarchizmu.
Anarchokapitalizm stwarza przyczynek i uruchamia lokomotywę ideową do stopniowej eliminacji państwa na rzecz odpowiedzialności i wolnej przedsiębiorczości, której jak widać brakuje ulicznym anarchistom notorycznie psioczącym na libertarianizm. System ten nie tylko ma potencjał rozwojowy ale i gwarantuje jako jedyny, że jest w stanie skutecznie blokować aspirację państwowych monopoli, które powodują, że jedne grupy uciskają drugie.
Musimy przyjąć, że ten spontaniczny ład rynkowy jest w stanie samorzutnie regulować i bez odgórnych restrykcji normować wszystkie przejawy życia społecznego, z korzyścią dla osób uczestniczących w tej wymianie. Pewne idee i pomysły wyznaczają dalsze wytyczne, stopniowe wypieranie państwa z rynkowej gry może odbyć się jedynie w oparciu o rynkowy anarchizm.

Karol Mazur

______________________________

Tekst Babci Wandzi, z którym polemizuję znajduje się tutaj:
http://cia.media.pl/murray_rothbard_i_jego_poglady_a_libertarianizm


[1] Murray Rothbard i jego poglądy, a libertarianizm [W:] centrum Informacji Anarchistycznej http://cia.media.pl/murray_rothbard_i_jego_poglady_a_libertarianizm (dostęp 18.06.2012).

[2] Zob. J. M. Małek, O prawach naturalnych w ekonomii, PAFERE, Warszawa 2012, s. 34.

[3] J.H. De Soto, Klasyczny liberalizm a anarchokapitalizm, [W:] Instytut Misesa http://mises.pl/blog/2011/04/17/huerta-de-soto-klasyczny-liberalizm-a-anarchokapitalizm/ (dostęp 18.06.2012).

[4] Tamże.

23 thoughts on “Karol Mazur: O fachowe zdefiniowanie anarchizmu

  1. Z niewiadomych mi przyczyn lewicowi anarchiści z uporem maniaka starają się zanegować wolnościowy dorobek i tradycję libertariańską, która przecież wywodzi się XIX-wiecznych koncepcji anarcho-indywidualizmu, nurtu zapoczątkowanego przez takie postaci jak Lysander Spooner czy Benjamin Tucker.
    Nie negują, pamiętają i chcą przypominać o tym że obaj panowie byli socjalistami, tylko po prostu mają do anarchoindywidualizmu w stylu amerykańskim (a także nawet Proudhonowskiego mutualizmu) pewne zastrzeżenia. Polecam poczytać AFAQ.

    Resztę skomentuję tak:
    hihihihihihihihihihihihihihihi
    hohohohohohohohohohoho
    HUEHUEHUEHUEHUEHUEHUE

  2. PPS.
    W niniejszym tekście postaram się przeanalizować te zarzuty i nakierować krytyków „akapu” na właściwy tok myślenia wolnościowego.
    Nie, dziękuję, już nas kiedyś leniniści próbowali nawracać na właściwą drogę 🙁

  3. Wczoraj jeszcze przed przeczytaniem miałem ochotę się wziąć i napisać jakąś replikę. Ale jak przeczytałem, to ograniczę się tylko do pointy.

    Otóż Ewa Domańska w „Historii egzystencjalnej” napisała tak:
    Pojawiający się często w wypowiedziach metodologów i historyków historiografii topos tak zwanego tradycyjnego historyka, który uosabia modelowy typ pozytywistycznego badacza hołdującego kultowi faktów, fetyszowi genezy, transparentnej idei źródła historycznego i przeświadczeniu o jednej Prawdzie, jest wynikiem wygodnego uproszczenia. Pozwala on budować obraz bardziej „nowoczesnego” historyka poprzez negację – jako kontestującego tradycyjny sposób widzenia i uprawiania historii. Teoretykom historii pozwala też formułować argumenty dotyczące różnych kwestii poznania historycznego (problemu prawdy, zagadnienia wyjaśniania i rozumienia) w formie paleopozytywizmu, to jest stereotypowego, uproszczonego rozumienia pozytywizmu w historiografii, zarzucając historykom filozoficzną naiwność i brak świadomości tego, co właściwie robią, badając i pisząc historię” [s. 98].

    Pozwoliłem sobie na ten cytat, żeby całe jego tło było widoczne. Na wzór bowiem „paleopozytywizmu” proponowałbym stworzenie kategorii „paleoanarchizmu” i wrzucenie tam libertarian pokroju autora.
    Dziękuję,
    to wszystko.

  4. @Oblomow

    Nie anarchiści, tylko anarchistyczne komuszki, które zapisaly swoje zastrzeżenia na faq. Wilbur, Carson czy ja raczej staramy się rozwijać mutaulizm, jako coś najciekawszego w anarchizmie (moje podejście uprasza się o dodanie: ciekawego dla mnie). Zwaszcza Wilbur.

  5. Anarchizm rozumiany jako brak władzy to utopia.

    Nazwa anarchokapitalizm jest z tego powodu kulawa i jeśli warto jej używać, to ze względu na papę Murraya, który ją wymyślił i wypełnił treścią. Im szybciej akapy oleją walkę o anarchistyczną etykietę tym lepiej.

    Czerwoni też sobie wierzą, że są anarchistami, na zdrowie im. Im bardziej w to wierzą, tym bardziej są wewnętrznie sprzeczni, a im bardziej są wewnętrznie sprzeczni, tym bardziej są nieszkodliwi. Niech sobie idą w prawo i w lewo jednocześnie. Im życzę, żeby wierzyli w „anarchizm” do końca świata 😉

  6. @ Maciek

    Osiągnąeś szczyt pustosowia. Najpierw sobie go wybudowaeś. Np. takim zaożeniami, zgodnie z którymi można iść albo w „lewo”, albo w „prawo”. Co jest faszem, większość praktycznie zrealizowanych rodzajów politycznych nie jest tylko „prawa” lub „lewa”. Anarchiści po prostu zauważyli to jakieś paręsetek lat temu, a Ty dalej nie widzisz i to jest twój problem, nie anarchistów.

    Brak wadzy jest utopią, dokadnie tak samo, jak wiele innych pomysów. To jest po prostu inspirująca utopia, pozwalajaca zaplanować dzialanie wedlug takich zasad, jak akcja bezpośrednio, dobrowolność, pomoc wzajemna, reówność – a są to zasady będace warunkiem kontrolowania ruchu politycznego przez jednostki uczestniczace w nim. Ich przestrze4ganie daje spore szanse na to, że to co robisz nie zmieni siew kolejną tyranię. Domyślam, że nie potrafisz tego docenić, bo jako „libertarian” brak tyranii to nie jst dla Ciebie coś ważnego, liczy się „symetria”.

    A i pozdrawiam Twoją Starą.

  7. „Co jest faszem, większość praktycznie zrealizowanych rodzajów politycznych nie jest tylko „prawa” lub „lewa”. ”

    Brak e, ale to probelmy z klawiaturą. I mia być rodzajów polityki.

  8. Szczyt pustosłowia? Rzeczy nie są tak wielkie jak ich recenzje 🙂

    Tam, gdzie występuje dobrowolność nie trzeba niczego planować ani niczym się inspirować, bo tam akurat władzy nie ma. Żadna wartość w wyważaniu drzwi, których nie ma.

  9. @jaś skoczowski
    Mówiłem o anarchistach tzw. społecznych, a to przede wszystkim ich poglądy odzwierciedlone są w FAQ. Sam zacząłem przygodę z lewicą i tradycyjnym anarchizmem od czegoś z pogranicza agoryzmu i mutualizmu (chyba najbliżej mi było do Tuckera), ale z czasem nabrałem wątpliwości. Chyba mam jednak po prostu trochę inne fetysze. Ale mutualistów szanuję i nie chcę sekciarstwa (no chyba że wobec takich grup jak akapy czy narodowi anarchiści). A tego dopuszcza się niestety i jedna (Tucker), i druga (Bookchin któremu na starość odjebało z [i]lifestyle anarchism[/i]) strona.

    @Maciej Dudek
    Anarchizm rozumiany jako brak władzy to utopia.
    My dzięki Sztyrnerowi to już dawno zrozumieliśmy. Co nie obala anarchistycznych postulatów.

  10. Znaczy, tam w nawiasie kursywą miało być słowo anarchiści. Bo narodowi są i dlatego o anarchizm bym ich nie posądzał.

  11. @”Mówiłem o anarchistach tzw. społecznych, a to przede wszystkim ich poglądy odzwierciedlone są w FAQ.”

    Ja bym upiera sie, że to jest taka platforma kompromisowa. Ale mogę keipsko znać to FAQ, bo choć się zgadzam prawie calkiem z tym, co tam jest napisane, to dlaej mn ie wkurwia, tak mi zostao po tym, jak byem wojującym, internetowym anarchokapitalistą. 🙂

    „Ale mutualistów szanuję i nie chcę sekciarstwa (no chyba że wobec takich grup jak akapy czy narodowi anarchiści). ”

    Anarchiści niestety mają fetysz anarchizmu, dlatego nie potrafią powiedzieć – tak, to jest forma anarchizmu. Ta glupia, idiotyczna i debilna. 🙂

    „A tego dopuszcza się niestety i jedna (Tucker), i druga (Bookchin któremu na starość odjebało z [i]lifestyle anarchism[/i]) strona. ”

    Gdyby tak tye misie pojęy, że anarchizm jako ideologia mia prawie zawsze najwyżej średnie znaczenie polityczne. Za to wspasowuje się adnie w to, jak się dzieje polityka, stąd być anarchistą na tym świecie oznacza szanse bycia spelnionym politycznie – bo nagle np. ja pojmuję, że i tak to co anarchiści nazywają akcją bezpośrednią, jest fundamentem polityki jako takiej, także tej autorytarnej, wiec ostatecznie i tak pozostaje mi bezpośrednio wplywać na innych na codzień (lajfstajlizm się momentalnie zlewa z socjalnym przy takiej perspektywie)nawet jakbym ideologicznie zrobil zwrot o 180 stopni. Co zresztą mnie od takiego zwrotu ratuje.

  12. @Olomow

    Jja będę jednak upiera się przy mojej manierze nazywania gupiego anarchizmu anarchizmem.

  13. To nie o to chodzi, że umywam od nich rączki, tylko o to, że ciężko za anarchistę mi uznać kogoś, kto chce władzę skupić w ręku bogatych elit, a nie ją rozproszyć, czy kogoś kto ignoruje konflikty klasowe na rzecz abstrakcyjncyh narodowych (nacjonalizm w praktyce chce godzić prola z kapitalistą stwierdza że istnieje jakaś metafizyczna więź między nimi i że lepszy swój wyzyskiwacz niż obcy).

  14. Rothbard też przecież nie do końca był przeciwko wywłaszczaniu, vide cytat z podpisu Cokemana na lib.net 😀

  15. @”nacjonalizm w praktyce chce godzić prola z kapitalistą stwierdza że istnieje jakaś metafizyczna więź między nimi i że lepszy swój wyzyskiwacz niż obcy”

    Jednak to ten nacjonalizm zwycieży np. podczas pierwszej wojny światoweja nie interesy klasowe i socjaliści poparli, często i gęsto „swoje” rządy w ich walce.Że o zwykych ludziach nie wspomne.

  16. No tylko co anarchiści mogą z tym fantem zrobić? Mówić że rząd i burżuje to żydomasoni narzuceni prawdziwym X przez igreków? Przecież nie bez powodu Abramowski dał sobie spokój z PPS jak ta okazała się bardziej polska niż socjalistyczna. Zresztą, nacjonalizm jako taki przynajmniej w Polsce się raczej wyczerpuje. Co prawda to i tak o 200 lat za długo 😉

  17. bo to o to chodzi że kłócą się o intencje zarzucając sobie intencje. myślę że jednak intencje są najważniejsze. intejcą wielu „anarchistów” lewicowych, jest tylko to żeby zapanował „komunizm wolnościowy” = równa dystrybucja własności oraz atak na kapitalizm deregulowany i własność prywatną – reszta to dodatki. druga grupa to zwykli posiadacze kapitału, bądź marzyciele o posiadaniu kapitału albo marzyciele o posiadaniu wystarczającego kapitału dla realizacji własnych aspiracji którzy nazywają siebie kapitalistami. maksymaliści kapitaliści chcieliby mieć taki anarchokapitalizm żeby nie musieć mieć żadnych praw poza prawem do kapitału (prawem własności i jego ochroną). to są ich intencje.

    próbuję wytłumaczyć że intencje „chcę mieć swój kapitał i jak najwięcej go chcę i chcę go chronić i móc nim dysponować jak mi się chce i wypierdalać od mojej własności w kosmos” i intencje „chcę mieć tyle samo co Ty i tak samo jak Ty bo powinniśmy mieć tak samo i wypierdalać z nierównością” to są intencje KAPITALISTYCZNE I KOMUNISTYCZNE a NIE ANARCHISTYCZNE.

    teraz należy wytłumaczyć jakie są intencje Anarchistyczne. te intencje to takie intencje, w których chodzi o to że na świecie jestem ja SAM a inni dla mnie się NIE LICZĄ ani bardziej ani mniej niż SAM nadaję im SWOJĄ WARTOŚĆ. dopiero to jest myślenie Wolnościowe, i jestem Indywidualistą. kiedy jestem Indywidualistą pierdolę wszystko co jest inne niż ja SAM. żeby pierdolić wszystko co jest inne niż ja SAM chcę też być nietykalny. chcąc być nietykalny, nie chcę prawa, systemu, kultury, reguły i innych ograniczeń. nie chcąc ich mogę ich nie chcieć NIGDZIE a więc jest Anarchia. albo mogę ich nie chcieć W Ramach Domniemania Paktu O Nieagresji. Pakt O Nieagresji oznacza że siłą i przemocą nikt mnie nie będzie zmuszał do czegoś ani ja do czegoś nie będę tego kogoś chyba że postanowimy że zmieniamy Pakt dobrowolnie (tu ja się zapisuję do tej drugiej opcji bo ja lubię kurwa agresję). Pakt O Nieagresji jest domyślny. nie trzeba go ustanawiać. Równość Anarchistyczna oznacza równość wobec braku kryteriów regulujących cokolwiek. czy z tych Intencji da się coś wybudować tak żeby przeżyć w personę +1? da się. kwestia intencji właśnie.

    problem z AnarchoKapitalizmem i AnarchoKomunizmem i innymi głupotami polega na tym że są to suche doktryny przypisujące do nich ludzi, a nie Ludzie z których wynikają postawy które zdradzają się intencjami właśnie. taki jegomość co chce mieć w chuj kapitału ale jeszcze do tego zero praw go ograniczających poza prawami które zabezpieczają jego kapitał i wszystkie inne „przywileje” nazwie siebie AnarchoKapitalistą ale nie jest Anarchistą tylko Kapitalistą w wydaniu maksymalistycznym. taki Komuch który chce żeby wszyscy mieli równo i kolektyw ponad jednostkę chce wpierdolić, nie jest Anarchisą tylko Komunistą.

    na koniec są fani i fanatycy teoretycznych teorii, którzy uwielbiają tak zwany kurwa dyskurs. dla nich Anarchizm to teoretyczna teoria którą rozważają w ramach czystych idei fantastycznych myśli i wybierają sobie która idea jest fajniejsza, albo po prostu o której się fajniej dyskutuje. generalnie to nie znam za wielu Anarchistów wśród „anarchistów” a tym bardziej „libertarian” i „anarchokapitalistów”. prędzej widzę ich w środowiskach które bym zaliczył do szeroko rozumianego undergroundu kulturowego i marginesu społecznego, w tym wszelkich socjopatów, większość nie definiuje się jako Anarchiści ale po prostu Alternatywa albo Indywidualiści.

    intencje są ważne, bo co mnie obchodzi to że ktoś chce mieć w chuj kasy, albo chce żeby zrobić demokrację bezpośrednią i uwspólnienie własności produkcji, skoro ja nie chcę tego liczyć i się z tym liczyć, co mnie też obchodzi to że komuś podoba się teoria, styl argumentowania czy pisania za tym i o owym, tamtym owamtym sramtym. chuj mnie to oczywiście obchodzi i to dodam duży chuj. albo Wolność albo Interesy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *