Bartłomiej Kozłowski „Przyczynek do historii cenzury w Polsce”

Ustawa z dnia 8 IV 1938 r. o Ochronie Imienia JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO, Pierwszego Marszałka Polski

[Artykuł opublikowany pierwotnie (pod innym tytułem) w ramach działu „Kartka z kalendarza” na portalu Polska.pl]

Uchwalona jednogłośnie przez polski sejm Ustawa o Ochronie Imienia Józefa Piłsudskiego, Pierwszego Marszałka Polski, była jednym w historii Polski prawem, zabraniającym obraźliwego wyrażania się o konkretnej, wymienionej z imienia i nazwiska osobie. Ustawa ta obowiązywała nie tylko przed wojną, gdy postać Piłsudskiego była otaczana kultem, lecz również w okresie powojennym, gdy osoba Pierwszego Marszałka Polski była jedną z najbardziej szkalowanych postaci z historii naszego kraju.

Przedwojenna Polska nie należała do krajów szanujących w sposób szczególny wolność słowa. Choć w okresie II RP nie istniała cenzura prewencyjna, to ówczesne władze nader ochoczo wykorzystywały istniejące w ustawodawstwie karnym przepisy, grożące karami więzienia lub grzywny za zniesławienie, zniewagę, „obrazę władzy, urzędu, lub wojska”, „rozpowszechnianie fałszywych wiadomości”, „lżenie lub wyszydzanie Narodu lub Państwa”, względnie „podburzanie do obalenia istniejącego ustroju państwa” albo nawoływanie do popełnienia przestępstwa w celu represjonowania swoich krytyków i przeciwników politycznych.

Wiadomości czy opinie?

Przepisy te interpretowane były przez Sąd Najwyższy w absurdalnie szeroki nieraz sposób. I tak np., za „publiczne rozpowszechnianie fałszywych wiadomości, mogących wywołać niepokój publiczny” uznane zostały stwierdzenia, że „Prezydent (Mościcki) nie został wybrany przez przedstawicieli Narodu” i że „władze, aby osiągnąć swój cel, posługują się nawet niedozwolonymi środkami”. Z tego samego paragrafu skazano autora zdania „jak Chrystus cierpiał, tak Naród cierpi, i kamieniem go przygnietli” – Sąd Najwyższy uznał, że (będące na zdrowy rozum opinią, a nie stwierdzeniem faktu) twierdzenie, że „Naród cierpi, tak jak Chrystus” jest fałszywą wiadomością, mogącą wywołać niepokój publiczny.

Władza nie popełnia przestępstw

Jednym z ciekawszych przykładów przedwojennego orzecznictwa w sprawach o takie przestępstwa, jak zniewaga, zniesławienie, czy „obraza władzy” był wyrok, jaki w latach 30 zapadł wobec autora wypowiedzi, że „policja strzelała ludziom w plecy”. Choć skazany (za obrazę władzy z art. 127 k.k. z 1932 r.) był w stanie udowodnić prawdziwość tego twierdzenia, Sąd Najwyższy uznał, iż przyzwolenie na to byłoby niedopuszczalne, gdyż…policja – jako taka – ex definitione nie może popełnić przestępstwa (choć może je popełnić konkretny policjant).

Podburzanie?

Owo nietolerancyjne wobec politycznych dysydentów stanowisko przedwojennych władz nie było zresztą wyłączną cechą rządzącej Polską od 1926 r. Sanacji. Od samego początku istnienia niepodległej Polski organy ścigania i sądy wyjątkowo ostro zwalczały np. propagandę partii komunistycznej, wykorzystując w tym celu m.in. nader szeroko interpretowany przepis o „podburzaniu do obalenia siłą istniejącego ustroju społecznego”, jaki figurował w obowiązującym na terenie byłego zaboru rosyjskiego kodeksie karnym z 1903 r.

Jednym z przykładów ilustrujących rozciągliwość tego przepisu może być wydany we wczesnych latach 20 wyrok na pewnego uczestnika manifestacji zorganizowanej przez (nielegalną) partię komunistyczną. Choć jedyną jego winą było niesienie sztandaru z napisem „Niech żyje Polska Republika Rad! K.P.R.P” (Komunistyczna Partia Robotnicza Polski) – co (niezależnie od kontrowersyjności wyrażanej w ten sposób opinii) raczej trudno byłoby w sposób uczciwy uznać za bezpośrednie wezwanie do użycia siły w celu obalenia istniejącego porządku, Sąd Najwyższy orzekł, że treść niesionego przez skazanego napisu była przestępstwem. Wyrok, skazujący manifestanta na rok ciężkiego więzienia za „podburzanie do obalenia siłą istniejącego ustroju” został utrzymany.

Nie tylko margines

Represje nie ograniczały się do marginalnych politycznie i powszechnie przy tym pogardzanych grup – takich, jak komuniści. Dobitnym tego przykładem był najsłynniejszy z przedwojennych procesów politycznych – tzw. „Proces Brzeski”. W sprawie tej sanacyjne władze aresztowały i uwięziły w twierdzy w Brześciu nad Bugiem, a następnie doprowadziły do skazania na kary od 1, 5 do 3 lat więzienia 11 opozycyjnych posłów z rozwiązanego w 1930 r. na życzenie Piłsudskiego Sejmu.

Groźny precedens

Rozumowanie, w oparciu o które działacze tzw. „Centrolewu” zostali oskarżeni a następnie skazani za szykowanie zamachu stanu było w istocie rzeczy bardzo zbliżone do tego, w oparciu o które za analogiczne przestępstwo zapadały wieloletnie wyroki więzienia w czasach stalinowskich – sąd uznał, że atakujące politykę rządu wypowiedzi oskarżonych stanowiły przestępstwo „podjęcia czynności przygotowawczych do obalenia rządu siłą” gdyż wywoływały one w masach „rewolucyjne nastroje”, mogące sprzyjać ewentualnej próbie antyrządowego przewrotu.

Polska (nie) jak obwarzanek

W 1938 r.wybuchła tzw. „sprawa Cywińskiego”. Stała się ona bodźcem do uchwalenia Ustawy o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego, Pierwszego Marszałka.

W styczniu 1938 r. na łamach „Dziennika Wileńskiego” Cywiński opublikował recenzję książki Melchiora Wańkowicza na temat powstającego wówczas Centralnego Okręgu Przemysłowego. W recenzji tej znalazło się określenie, że „Polska nie jest obwarzankiem, jak powiedział pewien kabotyn”. Była to aluzja do wypowiedzi Piłsudskiego, który zwykł był mawiać, że „Polska jest jak obwarzanek – to warta, co po brzegach”.

Artykuł nie wywołał z początku żadnej reakcji. W kilka dni później napisała jednak o nim inna gazeta – i wkrótce potem Cywiński został w swoim własnym mieszkaniu pobity przez bojówkę, złożoną z oficerów WP.

Piłsudski = Naród

Do akcji wkroczyła policja. Zajęła się ona jednak nie sprawcami napaści, lecz…samym Cywińskim, który na mocy sądowego nakazu aresztowania został osadzony w ciężkim więzieniu w Wilnie i oskarżony o … znieważenie Narodu Polskiego (w oparciu o art. 152 kodeksu karnego z 1932 r.: „Kto lży lub wyszydza Naród lub Państwo Polskie, podlega karze więzienia do lat 3 lub aresztu do lat 3”).

W jaki jednak sposób wypowiedź, która do Narodu Polskiego – jako takiego – w ogóle się nie odnosiła mogła zostać potraktowana jako przestępstwo z ówczesnego art. 152 k.k.? Przy odpowiednim „giętkim” rozumowaniu sposób się znalazł. Sąd Okręgowy w Wilnie, przed którym pod zarzutem znieważenia Narodu stanął Cywiński, wywodził:

„Naród zaś, to nie tylko zespół jednostek mówiących tym samym językiem. To zespół ludzi złączonych krwią i duchem. Z tej krwi Narodu Polskiego i tego ducha wyrósł Józef Piłsudski i będąc tego ducha najdoskonalszym wcieleniem, stał się królem – duchem swego Narodu, stał się jego miłością i wzorem, stał się symbolem. A imię jego w sercach Polaków na zawsze głęboko wyryte, tak ściśle z imieniem Narodu zostało związane, że jakakolwiek bądź jego zniewaga dotyka cały Naród Polski, tego Narodu jest wyzwaniem i obrazą”.

Cywiński został skazany na maksymalną karę, jaką przewidywał art. 152 obowiązującego wówczas kodeksu karnego z 1932 r. – 3 lata więzienia.

„Kto uwłacza imieniu JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO…”

Jeszcze w trakcie procesu Stanisława Cywińskiego, Sejm jednogłośnie uchwalił specjalną Ustawę o ochronie imienia JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO – Pierwszego Marszałka Polski. Składała się ona z czterech jednozdaniowych artykułów.

Art. 1 Pamięć czynu i zasługi JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO, Wskrzesiciela Niepodległości Ojczyzny i Wychowawcy Narodu, po wsze czasy należy do skarbnicy ducha narodowego i pozostaje pod szczególną ochroną prawa

Art. 2 Kto uwłacza imieniu JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO, podlega karze więzienia do lat 5

Art. 3 Wykonanie niniejszej ustawy powierza się ministrowi sprawiedliwości

Art. 4 Ustawa wchodzi w życie z dniem ogłoszenia.

Ze względu na zasadę nie działania prawa wstecz, Cywiński nie mógł zostać skazany w oparciu o Ustawę o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego. W więzieniu przebywał zresztą tylko 5 miesięcy – potem Sąd Najwyższy zmniejszył mu karę do 1,5 roku, zaś później wybuchła wojna.

Sama „Ustawa o ochronie imienia Piłsudskiego” nie funkcjonowała w sposób realny zbyt długo – w mniej niż półtora roku od jej uchwalenia wybuchła wojna. Zdążyła jednak zdobyć sobie złą sławę – i szacunku dla postaci Marszałka raczej nie zwiększyła.

Zapomnieć o Piłsudskim w ogóle

Ciekawe, że Ustawa o ochronie imienia Piłsudskiego nie przestała obowiązywać wraz z końcem II RP. Przeciwnie – obowiązywała ona formalnie w okresie, w którym mało która z postaci z historii Polski była tak lżona i szkalowana przez oficjalną propagandę, jak właśnie Józef Piłsudski. O tym, jak daleko posunięta była nienawiść komunistów do postaci Józefa Piłsudskiego świadczyć może fakt, że w 1967 r. – kiedy to przypadała setna rocznica urodzin marszałka – o Piłsudskim pisać po prostu zakazano. Cenzura postawiła na jego nazwisko „zapis”. O Piłsudskim – wszystko jedno, czy źle czy dobrze, pisać po prostu nie było wolno.

Ustawa o ochronie imienia Józefa Piłsudskiego przestała obowiązywać dopiero w 1970 r., kiedy to uchyliły ją przepisy wprowadzające uchwalony w roku 1969 kodeks karny. W ten sposób, jedyne w dziejach Polski (i jedno z niewielu na świecie) prawo chroniące cześć i godność konkretnej, wymienionej z imienia i nazwiska osoby, odeszło do lamusa historii.

***
Tekst był opublikowany wcześniej na stronie Bartłomieja Kozłowskiego

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *