Pani Patrycja Szyszko w swoim artykule Od państwowych lasów wara! ma dużo racji. Leśnicy mają osiągnięcia. Polskie lasy są piękne (tam gdzie je widać spod góry śmieci). Pytanie brzmi: czy z tymi samymi leśnikami i przy tych samych środkach nie lasy mogłyby być jeszcze piękniejsze?
To prawda, że las „pełni także wiele funkcji społecznych. Lasy są dostępne dla wszystkich. Społeczeństwo może korzystać z większości ich zasobów: ciszy, świeżego powietrza, jagód i grzybów” – pisze pani Szyszko. Prawda. Ale dalej dodaje: „Z natury rzeczy lasy prywatne nie mogą pełnić ww. funkcji”. Czy napewno nie mogą?
Zróbmy eksperyment myślowy. Załóżmy, że pani Szyszko jest prywatną właścicielką Puszczy Białowieskiej. Dostaje 100 mln zł rocznie za to, że utrzymuje puszczę w stanie pierwotnym, udostępnia Park Narodowy turystom, pilnuje, żeby zwierzęta były zdrowe itd. Czy w tej sytuacji pani Szyszko będzie miała ochotę wyciąć tysiącletnie dęby, wyłapać bobry na skórki i wystrzelać żubry? Nie, bo za dęby, żubry i skórki nie dostanie 100 mln rocznie przez kolejnych ileś lat. Nie – ponieważ pani Szyszko zapewne została właścicielką Puszczy Białowieskiej nie przypadkowo, lecz dlatego, że kocha przyrodę i las. Wobec tych faktów musielibyśmy uznać, że albo państwowa własność lasów nie jest „z natury rzeczy” jedynym i najlepszym rozwiązaniem, albo że pani Szyszko jest absolutnie wyjątkową, niepowtarzalną, wręcz nienaturalną, bo przeczącą „naturze rzeczy” właścicielką lasów.
Oczywiście powstaje pytanie, kto zapłaci pani Szyszko 100 mln zł rocznie za jej usługi. Sprawa jest prosta: jeśli społeczeństwo, czyli konsumenci, cenią sobie walory puszczy tak wysoko, to znajdą sposób na to, żeby zapłacić te 2,50 zł rocznie od łebka (czyli tyle, co bilet tramwajowy). To może być abonament wnoszony przez osoby fizyczne i podmioty instytucjonalne, to może być opłata za wstęp, to mogą być grzywny za łamanie przepisów, sprzedaż praw do badań naukowych, do filmowania, nagrywania… Jestem spokojny, że pani Szyszko wyszłaby na swoje, a puszcza i leśnicy byliby dopieszczeni jak nigdy dotąd.
Swoją drogą, bardzo byłbym wdzięczny pani Szyszko (jak rozumiem – specjalistce w tej dziedzinie) za kilka danych statystycznych, np. o tym, jaki jest roczny koszt utrzymania BPN, a jakie są przychody z jego istnienia. Wiele problemów bierze się stąd, że na pewne zasoby państwo (jako właściciel) ustala zbyt niską cenę. Podejrzewam, że korzystanie z uroków BPN jest po prostu zbyt tanie! Dlatego opłaca się raczej wyciąć tysiącletnie dęby niż sprzedawać ich widok i szum ich liści milionom turystów z kraju i zagranicy. Dlatego NIE opłaca się reklamować puszczy na całym świecie i przekształcić jej w dobro estetyczno-ekologiczne. Właśnie dlatego, że państwo narzuca zbyt niską cenę na sprzedaż jej prawdziwej wartości, jaką jest unikalność, pierwotność etc., a zamiast tego traktuje ją jak ileś tam miliardów metrów sześc. drewna plus trochę jagód i ryb.
Witold Falkowski
(17 maja 2004)
***
***
Artykuł wcześniej ukazał się na Stronie Prokapitalistycznej
Witajcie!
To wszystko nie jest takie proste jak się z pozoru wydaje.
W zasadzie prywatny właściciel jest lepszym gospodarzem niż Państwo ale jak prześledzimy uważnie historię feudalizmu patrzać na każdy folwark z osobna, to okaże się, że Cezar Klaudiusz miał rację z tym swoim „Władza deprawuje. Władza absolutna deprawuje absolutnie”.
Na dodatek mamy zwyczaj mysleć bardzo płytko i mechanicznie.
Pamiętacie „porażające” zdjęcia łysych Gór Izerskich w Sudetach? Nieraz agitatorzy podawali je jako przykład straszliwego skażenia środowiska w wykonaniu komuny.
Nie zaprzeczam że zanieczyszczenie faktycznie miało miejsce ale… na moim rodzinnym Podlasiu stoi Puszcza Knyszyńska. To nieco zapomniany ale spory kawałek terenu gdzie porasta jeszcze kompleks pierwotnej puszczy. Niedaleko usadowił się paskudny i toksyczny zakład barwników syntetycznych w Fastach. Smrodził i kaził nie mniej okrutnie niż polskie, czeskie i NRD-owskie elektrownie w Sudetach. I co? Gdy Fasty wreszcie zlikwidowano okazało się, że szkody poczynione w Puszczy Knyszyńskiej są nieduże. Naturalny drzewostan mieszany okazał się bardzo odporny na działanie wszelakiego syfu dzięki bioróżnorodnosci.
A czemu w Sudetach są takie a nie inne lasy? Czemu tam nie ma naturalnego górskiego lasu?
Czy sprawił to Lenin czy może Hegel?
Otóż nie moi mili! Regiel dolny w Sudetach wycięto i nasadzono alpejskich specjalnie wyselekcjonowanych świerków z rozkazu… tego co niby jego władza od Boga pochodzi. Czyli Franza Josefa von Habsburga.
To jemu zawdzięczamy lasy szybkorosnących świerków, stojących jak żołnierze na defiladzie. Patrzac na taki las nie sposób nie mieć skojarzeń z koncepcją „Czystości Rasy”.
Która narodziła się wbrew pozorom nie w Niemczech ale w Austrii.
Ale jak przychodzi co do czego, nagle okazuje się, że taki las jest bardzo mało odporny na przeciwnosci losu.
Drzewostany jednogatunkowe są atakowane przez szkodniki. Skala szkód jest niewyobrażalna dla kogoś kto całe życie przeżył tam gdzie są drzewostany naturalne.
No i byle kwasny deszcz powoduje, że taki jednogatunkowy las w przyśpieszonym tempie gubi igliwie.
A potem zwala się wszystko na komunistów zapominając ( programowo? ), że ten las ma około 80-100 lat i że to nie komuniści go posadzili.
Nie jestem za żadną totalną nacjonalizacją. Spoglądam ciepło na własnośc prywatną. Tyle że nie wierzę aż tak cielęco i tak bezkrytycznie w prywatnego właściciela jak co poniektózy na tym forum.
Pozdro,
Prywatny właściciel nie ma władzy absolutnej. Jeżeli chce wyjść 'na swoje’ musi robić to, co pośrednio nakazują mu konsumenci.
Państwo natomiast – nad nim nie ma suwerena. Naród odzywa się raz na cztery lata, i akurat problematyka lasów obchodzi go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Władza absolutne korumpuje więc jedynie urzędników państwowych, praktycznie nigdy prywatnych właścicieli.