Wolność wypowiedzi w Polsce wygląda niestety tak, że można zostać oskarżonym – a możliwe, że i skazanym – za przedstawianie czegoś, co samo w sobie wcale nie jest karalne. Ostatnio przekonał się o tym pewien pan, który założył stronę internetową ze zdjęciami i filmikami o tematyce BDSM i zaczął sobie na niej zarabiać. Po jakimś czasie prokuratura oskarżyła go o przestępstwo z art. 202 par. 3 kk – rozpowszechnianie “treści pornograficznych związanych z prezentowaniem przemocy”.
Oczywiście praktyki BDSM, takie jak np. chłostanie, wiązanie, zakuwanie w kajdanki, polewanie gorącym woskiem, nakłuwanie igłami czy deptanie butami na szpilkach 🙂 same w sobie nie wiążą się z żadną realną przemocą i są jak najbardziej legalne. Nie są gwałtem. Odbywają się za zgodą zainteresowanych stron. (Pewnie, że można zrobić to komuś bez jego zgody, podobnie jak można kogoś zgwałcić w tradycyjny sposób. To się też zdarza. Ale w takiej sytuacji istotny jest brak zgody, a nie fakt, że kogoś się chłoszcze lub wiąże). Co więcej, wiele scen “sado-maso” na zdjęciach czy w filmach jest udawanych i tak naprawdę nie przedstawia rzeczywistych praktyk BDSM.
W wymienionym przypadku nie wiadomo nic na temat tego, by oskarżenie dotyczyło tego, że zdjęcia i filmiki znajdujące się na stronie tego pana przedstawiały sceny rzeczywistej przemocy czy gwałtu. Jak można wnioskować z informacji prasowej, prokuratura po prostu uznała, że przedstawianie praktyk BDSM (rzeczywistych czy też nawet tylko inscenizowanych) to “treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy”, na tej samej zasadzie, na jakiej prezentowaniem przemocy jest na przykład film gangsterski albo karate.
Pytanie, czy aby na pewno było to intencją ustawodawcy? Wspomniany art. 202 par. 3 kk przewiduje również karalność rozpowszechniania treści pornograficznych “z udziałem małoletniego” lub związanych “z posługiwaniem się zwierzęciem”. Jak się wydaje, sensem tych zakazów jest ochrona realnych małoletnich i zwierząt, których udziału wyprodukowanie takich treści wymaga – i tak one są interpretowane. Nie “podpada” tu np. rozpowszechnianie pornograficznych rysunków przedstawiających dzieci – w tym celu zgodnie z dyrektywą UE przygotowywana jest dopiero nowelizacja kodeksu karnego. Tak samo można przyjąć, że sensem zakazu rozpowszechniania treści pornograficznych związanych z “prezentowaniem przemocy” jest ochrona potencjalnych “aktorów” przed realną przemocą, a więc powinno się go interpretować w ten spośob, że dotyczy on jedynie prezentowania aktów realnej przemocy (np. gwałtów).
Wiążącej interpretacji tego przepisu jednak nie ma – i prokuratury oraz sądy interpretują go różnie. Większość z nich postępowania nie wszczyna lub umarza – ale ta konkretna prokuratura postanowiła wnieść oskarżenie. Oskarżonemu grozi do 8 lat więzienia.
Najciekawsze w całej sprawie są przytoczone w prasie wypowiedzi seksuologa – znanego wszystkim prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza – oraz przedstawiciela Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, dr Adama Bodnara. Pierwszy z nich nie ma wątpliwości, że “upowszechnianie seksu ze scenami przemocy jest karalne. Nawet jeśli jest to tylko inscenizacja, to dla odbiorcy jest to oczywista przemoc. Jeśli ktoś rozpowszechnia takie treści w internecie, to musi mieć świadomość, że łamie prawo”. Drugi stoi twardo na stanowisku, że “prokuratura powinna konsekwentnie ścigać wszystkich, którzy umieszczają w internecie treści niezgodne z prawem”. Tak więc okazuje się, że zdaniem seksuologa jestem (podobnie jak większość internautów) tak głupi, że jeśli oglądam na stronie o tematyce BDSM na przykład zdjęcie kobiety spoglądającej z góry na zakutego w kajdanki mężczyznę, chłoszczącej drugą kobietę lub przykutej do kraty (wszystkie przykłady z anglojęzycznej Wikipedii), to jest to dla mnie “oczywista przemoc”. Z kolei “obrońca praw człowieka” z tytułem doktora nawet nie usiłuje wyrazić zaniepokojenia, czy aby interpretowanie art. 202 par. 3 kk w taki właśnie sposób (jeśli już nie sam fakt istnienia w kodeksie karnym tego artykułu) nie narusza wolności wypowiedzi, będącej wszak jednym z praw człowieka. Odwrotnie – zdaje się krytykować prokuratorów, którzy nie wszczynają w podobnych przypadkach postępowania. Ciekawe, czy gdyby prawo zakazywało np. krytyki rządu, religii panującej albo prowadzenia blogów bez specjalnego zezwolenia, to dr Bodnar też domagałby się, jako przedstawiciel Fundacji Helsińskiej, ścigania winnych złamania tych zakazów? Mam wrażenie, że p. Bodnar minął się z powołaniem – zamiast bronić praw człowieka powinien zostać prokuratorem albo policjantem, i to najlepiej w Iranie, na Kubie albo w Chinach.
Pozostaje tylko czekać, aż prokuratura, za namową seksuologów i ekspertów od “praw człowieka” zainteresuje się bibliotekami i księgarniami rozpowszechniającymi powieść Leopolda von Sacher-Masocha “Wenus w futrze”. W końcu i to klasyczne dzieło, skoro przedstawia relację BDSM, można uznać za “treści pornograficzne związane z prezentowaniem przemocy”…
Jacek Sierpiński
21 maja 2008 r.
***
Tekst był wcześniej opublikowany na blogu Jacka Sierpińskiego
Temat ten jest ciekawy i kontrowersyjny z pewnością.
Ale BDSM nie jedno ma imię. Stylów BDSM jest sporo, aczkolwiek interesujące jest to, że dominuje symbolika germańska i anglosaska.
Zwróćmy uwagę, że filmiki w stylu „english discipline” niewielu oburzają i nie słyszałem, zeby kogoś za to zamknęli. Trochę więcej osób oburza się na styl germański czyli „skóro-masko_pejczo-obrożo_skino_gestapo”. Ale i ten styl o dziwo się cieszy sporą tolerancją.
Ale niech ktoś z Was spróbuje założyć stronkę BDSM z odchyleniem wschodnim.
Dziewczęta w chustach i czarczafach i służba jak w tureckim haremie.
Wtedy dopiero rozległby się skowyt! Jakby ktoś samej Matce Ziemi pewną cześć ciała odgryzł. I wołanie o karę śmierci po trzykroć dla właściciela takowej stronki.
Abstrahując od BDSM westerny też ociekają przemocą a i sceny gwałtu na białogłowach nie są wcale rzadkością. I co? I nico! To samo filmy gangsterskie.
Kto ma krewnego w wieku szkolnym, ten wie, że nauczyciel krytykujący filmy z przemocą to już rzadkość. A dlaczego? A dlatego, że są to filmy AMERYKAŃSKIE. Czyli „święte” i „niekrytykowalne”.
Drogi Sierpie! Nad Leopoldem von Sacherem-Masochem nie musisz ronić łez. To AUSTRIAK i „von” na dodatek. A zatem włos mu z głowy nie spadnie.
Nie jestem za tym by Państwo kontrolowało naszą seksualność ani za tym by określało co jest moralne i piękne a co brzydkie.
Ale nie jestem też za tym by to samo robiły osoby prywatne uważające się za „możnych” i „autorytety”.
Nasza seksualność, nasza sprawa. Postawą niechaj będzie DOBROWOLNOŚĆ relacji seksualnych. I nic więcej! Bo poczucie smaku to kwestia indywidualna.
To i tyle na ten temat.
Bardzo mnie pan zaciekawił i to nie BDMS. Rozumiem, że jako zwolennik wolności słowa sprzeciwia się pan zakazowi rozpowszechniania filmów gdzie aktorzy udawali, że się biją, gwałcą, chłostają i zakuwają w kajdanki. Jak się jednak okazuje pan idzie dalej.
Oczywiście praktyki BDSM, takie jak np. chłostanie, wiązanie, zakuwanie w kajdanki, polewanie gorącym woskiem, nakłuwanie igłami czy deptanie butami na szpilkach same w sobie nie wiążą się z żadną realną przemocą i są jak najbardziej legalne. Nie są gwałtem. Odbywają się za zgodą zainteresowanych stron.
Twierdzi pan, że realne znęcanie się fizyczne nad drugą osobą nie jest przemocą, jeśli wyrazi ona na to zgodę, lecz gdzie jest granica? Jak rozumiem nie istnieje inna od śmierci, czyli mogę zabijać ofiary za ich zgodą. Taką zgodę mogę od niej kupić lub wymusić dzięki psychomanipulacji. Morderstwo doskonałe wszystko zgodnie z prawem.
Zamieszczę bardziej rażący przykład dozwolonego przez pana czynu:
W domu Anthony’ego Francisa Morleya (35) w Yorkshire znaleziono częściowo zjedzone zwłoki Damiana Oldfielda (33). Morley wpadł przez… głupie uwagi w restauracji. Ich treść zaniepokoiła obługę, która zawiadomiła policję. Ciału Oldfielda brakowało kawałka prawej nogi. Pokrojone w kostkę mięso znaleziono w rondelku na kuchence. Morleya zatrzymano pod zarzutem morderstwa. Policja zwróciła się do społeczności gejowskiej z prośbą o pomoc w ustaleniu okoliczności spotkania ofiary z mordercą. Nie jest to pierwszy głośny przypadek kanibalizmu wśród gejów. W roku 2001 wielkiego szumu narobiła sprawa Armina Meiwesa (44), który zabił i zjadł Bernda-Jürgena Brandesa. Brandes pozwolił się zjeść dobrowolnie. Mężczyźni spotkali się poprzez stronę internetową „The Cannibal Cafe”, poświęconą fetyszowi kanibalizmu. Meiwes wpadł, gdyż po spożyciu około 10 kilogramów Brandesa chwalił się tym w internecie, by przyciągnąć więcej ofiar. Zespół Rammstein poświęcił temu wydarzeniu piosenkę „Mein Teil” z płyty „Reise, Reise” z roku 2004. Uznając przypadek Meiwesa za naturalną konsekwencję paranoi konsumpcyjnego stylu życia. Meiwes odsiaduje obecnie wyrok dożywocia. Kolejny przypadek miał miejsce również w Niemczech, w roku 2005. Ralf M. zabił swego partnera, rozczłonkował i zamroził do dalszego spożycia. W tym samym roku inny Niemiec, Thomas S., udusił i zjadł swą młodszą kuzynkę. W zeszłym roku Luis Calva Zepeda, biseksualny mężczyzna z Meksyku, wraz ze swym partnerem zamordował i spożył swą byłą dziewczynę. Wywołało to wielką dyskusję na temat propagowania w internecie ekstremalnych fetyszy seksualnych. Najdrastyczniejszym przykładem tego zjawiska jest niewątpliwie Dolcett – legendarny grafik, skrzętnie ukrywający swą tożsamość. Publikuje on w internecie rysunki swych nieprawdopodobnie wręcz drastycznych fantazji seksualnych. Są one za to jak najbardziej heteroseksualne. W jego świecie kobiety ofiarują się jako pożywienie dla mężczyzn. Miłośnicy twórczości Dolcetta bronią jego trudnych do zaakceptowania, krańcowo sadystycznych wizji za pomocą argumentów o swobodzie wyrazu artystycznego. Podkreślają też, że jego twórczość to czysta fantazja, która nie ma nic wpólnego z rzeczywistością. Podobnie jak makabryczne filmy w rodzaju „Piły” czy „Hostelu”. Jednak z przypadków wiernego adaptowania tych wzorców w życiu rzeczywistym można wnosić, że pozornie nieszkodliwe fantazje mogą się stać inspiracją dla przerażających zbrodni. Co więc z odpowiedzialnością za twórczość, którą się upublicznia? Oczywiście najłatwiej jest wykreślić te przypadki ze świadomości jako przejawy obłędu, eliminującego sprawców ze zdrowego społeczeństwa. Jednak czy to nie łatwizna? Ostatecznie, wszyscy skazani ostatnio przez sądy kanibale byli jak najbardziej poczytalni. Współczesna cywilizacja medialna gloryfikuje przemoc, epatuje makabrą, usprawiedliwia wojny i wyznacza podwójne standardy wobec cierpienia. Czy nie jest przez to choć po części winna rodzeniu się podobnego „obłędu” w podatnych umysłach? I czy nie ponosi też pewnej odpowiedzialności ta najzupełniej „normalna” publiczność, dla której kręci się wciąż kolejne, wciąż bardziej makabryczne, sadystyczne i krwawe części „Piły”? Czy granica między fantazją a rzeczywistością nie staje się dziś zbyt cienka, byśmy mogli udawać, że nas, „normalnych”, to wszystko nie dotyczy?
Magda Hartman / pardon.pl
Z punktu widzenia libertarianizmu zabicie kogoś za jego zgodą (ale nie wymuszoną za pomocą psychomanipulacji!) powinno być legalne (bo każdy ma prawo dysponować samym sobą). Zjedzenie jego ciała też. Choć osobiście uważam takie praktyki za odrażające. Jest to jednak gdybanie – obecnie jest to zabronione. Nie wolno bowiem nikogo zabijać ani znieważać zwłok i od tego nie ma wyjątków.
Natomiast wymienione przeze mnie praktyki BDSM są z punktu widzenia obecnego prawa całkowicie legalne. Chyba że spowoduje się uszkodzenie ciała lub rozstrój zdrowia (art. 156 i 157 kk). Nawet jednak i wówczas, jeśli obrażenia trwają nie dłużej niż 7 dni, coś takiego może być ścigane jedynie z oskarżenia prywatnego. Albo jeżeli narazi się kogoś na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i tego niebezpieczeństwa dobrowolnie nie uchyli (art. 160 kk).
Standardowe praktyki BDSM niczym takim jednak nie grożą, jeśli tylko przestrzega się reguł bezpieczeństwa.
Dodatkowo, proszę zwrócić uwagę, że np. w walkach bokserskich czy K1 można spowodować ciężkie uszkodzenie ciała, a nawet śmierć przeciwnika (a obrażenia powyżej 7 dni są na porządku dziennym) i o ile wiem sprawca ani nawet sędzia (jeśli tylko nie zaniedbał swoich obowiązków) nie odpowiada za to karnie. Więc nie jestem pewien, czy nawet art. 156 i 157 kk stosują się do praktyk BDSM, jeśli tylko można udowodnić, że „ofiara” poddała się im dobrowolnie.
„Taką zgodę mogę od niej kupić lub wymusić dzięki psychomanipulacji”
A jeśli zgoda jest dobrowolna, to co wtedy? Choćby casus Meiwesa i Brandesa, wymieniony w arcie z pardon.pl. Obaj fetyszyści, przejawiający fascynację kanibalizmem, nawet poznali się przez „The Cannibal Cafe” – patrząc na kontekst, jakoś ciężko mi uwierzyć, że Meiwes, podle manipulując, nakłonił swojego partnera do zostania jego kolacją. Raczej „poznał swój swego”.
„gdzie jest granica?”
Pocieszne są te konserwy, wszędzie chciałyby kreślić granice. No tak, zapomniałbym – „pesymizm antropologiczny”. W końcu, gdyby nie Oko i Cyrkiel mędrca, wszyscy byśmy się nawzajem pozjadali. Wszyscy razem! „Dał nam przykład Meiwes, sialala…” 😀
Strona poświęcona sprawie:
http://bdsm.pl
Pozdrawiam
Marcin Sz.
Tu trzeba się zastanowić bo tu brakuje logiki.
Na tej samej zasadzie możemy pozwać połowe producentów gier komputerowych np „Wiedzmin” za szerzenie przemocy.
Ustalmy pewne zasady:
Filmy „ostre” telewizje publikują po godzinie 22 z odpowiednim znaczkiem
Gry komputerowe mają na okładkach napis że są grami od lat…….
Strony internetowe mają napis od Lat …………………………
Filmy w kinie mają napisane od lat………..
Alkohol w sklepach ma napisane sprzedaż dozwolona od ……….
Papierosy mają napisane……………………
Itd
Karać powinno się ludzi za złamanie tych przepisów
Art . 202 par. 3 kk – rozpowszechnianie “treści pornograficznych związanych z prezentowaniem przemocy”. jest artykułem martwym.
Czyli artykułem nie przemyślanym przez ustawodawcę.
Ukaranie właściciela tej strony było by precedensem nie zbyt logicznym.
Tworzącym niebezpieczny procedens do nadinterpretacji przy następnych sprawach.
Wierzę w logikę Sądu bowiem ukaranie własciciela tej strony nic nie rozwiązuje i nie ma skutku społecznego.
Takich stron bedzie nadal miliony i jesli nastąpi precedens Polacy zrobią to samo co z zakładami bukmacherskimi w internecie.
Tzn :
a)Ukryją dane własciceli stron w bazie whois
b)wyniosą hosting stron na Sewery Chińskie oferujące pełną anonimowość.
c)Ukryją zarobki i przejdą w tzw „Szarą strefę”
Myśle że złe prawo lub niedokładne prawo trzeba zmieniać.
I opowiadam się za pełną kontrolą Państwa nad szeroko rozumianą pornografią.
Tylko wtedy będziemy pewni że trafia ona do dorosłych i właściwych odbiorców.
A nie stanie się ukrytym „szarym rynkiem”
Każde prawo wymaga logiki i zdrowego rozsądku i mam nadzieje że tak sie stanie.
w innym przypadku musimy pozwać producentów gier filmów do sądu.
Prawda jest taka, że w bdsm wszystko dzieje się za zgodą obu stron, jeżeli uległej osobie coś nie odpowiada najzwyczajniej używa hasła bezpieczeństwa i zabawa się kończy. Nie rozumiem skąd całe oburzenie. Oczywiście, bdsm jest wyłącznie dla ludzi świadomych i zdrowych umysłowo, ale chyba nikt nie umówi się na sesję w ciemno z sadystą, którego wcześniej nie poznał?