Z zasady staram się unikać wysłuchiwania sporów fanatyków bo sam jestem fanatykiem i niebezpiecznie mi ciśnienie skacze jak czytam fanatyczne spory o to kto ma racja. Ja mam racje i to w żaden sposób nie ulega wątpliwości. Czytanie zatem takich pierdół przysporzyć może o skok ciśnienia a jak wiadomo podniecanie na sucho szkodzi zdrowiu fizycznemu i psychicznemu przede wszystkim.
Mimo to zdarzyło mi się dziś ulec i przeczytać najpierw polemikę Tomasza Sommera z Aleksandrem Majewskim a potem list dziękczynny jaki Adam Danek wystosował do Majewskiego z mrowiem dodatkowych argumentów ku pokrzepieniu konserwatywnych serc. No cóż – moja wina, moja bardzo wielka wina że nie posłuchałem jedynego prawdziwego autorytetu czyli siebie samego. No i mnie cholera wzięła.
Pomijam już tu cała dyskusję o libertarianizmie bo moim zdaniem to cała ta dyskusja sprowadza się do naparzania dwóch chłopców pt. który to lepiej zgłębił kobiece wdzięki Wiktorii podczas gdy obaj widzieli ją co najwyżej przez dziurkę od klucza w szatni podczas szykowania się tejże do zajęć wuefu.
Pozwolę sobie na kilka smacznych cytacików:
Ład jest tylko jeden, kosmiczny i przenikający cały wszechświat, tak jak tylko jeden jest Stwórca tego Ładu. Poszczególne kultury, wspólnoty, ustroje etc. są dobre w takim stopniu, w jakim realizują ten Ład. Nikt nie wie tego lepiej, niż konserwatysta, zwłaszcza katolicki. Nie istnieje zatem żadna „wielość porządków” (pluralizm), które ludzie „mieliby prawo wybierać” wedle własnego widzimisię.
Będąc konsekwentnym i przyjmując że faktycznie jest tak że jest ino ten jeden ład to ja się pytam na jakiej podstawie można stwierdzić że ten ład w który się wierzy jest tym właśnie jedynym ładem? Czyżby pan Danek miał kontakt z bogiem i ten go oświecił i rzekł: “Danek ty jesteś rycerz który oświeci tę swołocz co do istoty ładu jedynego.”?
Patrząc z mojej perspektywy mogę być pewnym jedynie swojej osoby i ewentualnie wnioskować na podstawie kontaktów z innymi co tak naprawdę godzi w człowieka. Tu żaden bóg nie jest potrzebny, żadne pojęcia dobra ani zła bo to są pojęcia wtórne i bardzo subiektywne, zależne od kultury w jakiej przychodzi nam żyć i twardości naszej własnej dupy. I mogę być pewnym że jak ktoś mnie pobije (w najbardziej ekstremalnej formie zwyczajnie zabije w ten czy inny sposób) to nie do końca jest to fajne (tzn. jeszcze zależy oczywiście od okoliczności – np. seria bolesnych klapsiorów w pupę jest bardzo stymulująca podczas zbliżającego się orgazmu – no ale na to można się zgodzić, podobnie jak na orgazmiczne przeżycie jakim jest przejechanie wiertłem dentystycznym po nerwie w zębowej dziurze), jak mi ktoś coś ukradnie to też nie jest to fajne i w zasadzie całość interakcji groźnych dla mojej osoby w stosunkach międzyludzkich się na tym kończy. Na tej podstawie wnioskować sobie mogę że i inni nie za bardzo chcieliby ode mnie takich rzeczy doświadczać co zasadniczo wydaje mi się dość logiczne i godne uszanowania.
Nie za bardzo wiem jak ma się do tego pojęcie ładu ale zawsze zdawało mi się że ład opiera się na takim minimum i każde tworzenie jakiś nowych praw, obowiązków, zakazów, nakazów zwyczajnie prędzej czy później wchodzi w konflikt z tym ładem. No ale ja z bogami nie gadam. Przestałem jak stwierdziłem że mnie ignorują i objąłem w stosunku do nich podobna strategię. Zobaczymy kto kogo przetrzyma.
Po trzecie, nie istnieje żadna „zasada wolnego wyboru”, przynajmniej nie w takiej postaci, jak ją opisuje p. Sommer. Ład zasadza się m.in. na tym, że Pan Bóg dał człowiekowi wolną wolę. Tzw. „wolnościowcy” często o tym gardłują, kiedy przychodzi im bronić różnych obrzydliwych i nieprzyzwoitych zachowań ludzkich. Ale zapominają, czemu służy wolna wola. Bóg dał człowiekowi wolną wolę, aby człowiek z własnej, nieprzymuszonej woli wybierał dobro, co nadaje jego działaniu wartość moralną. A nie po to, żeby wybierał cokolwiek. Dlatego nie istnieje żadne „prawo do wyboru zła”. Jak również „prawo do prostytucji”, „prawo do pornografii”, „prawo do bluźnierstwa”, „prawo do samobójstwa” i tym podobne lewackie hasełka, jakimi nierzadko szafują zarówno liberałowie, jak i libertarianie.
No więc tak – masz wolna wolę do tego abyś sam wybrał dobro albo zło, pod warunkiem że wybierzesz dobro. Inaczej nici z dilu i ognie piekielne – tylko czy wybór ogni piekielnych nie jest elementem tego dilu? Albo Danek nie gadał z bogiem albo jak gadał to bóg musiał sobie nieźle zakpić z jego człowieczego umysłu. Ale zawsze podejrzewałem go o bycie niezłym kpiarzem (tzn boga a nie Danka). Ta ignorancja którą od niego codzień doświadczam jest niewątpliwie również jednym z elementów dość wysublimowanego poczucia humoru.
Wartość moralna działaniom nadaje nie to że wybieramy dobro a to że nie wybieramy zła albo się mu sprzeciwiamy. Definiowanie dobra poprzez samo czynienie czynów zgodnych z panującym ładem (chodzi o ten jedyny, boski a nie ludzki) jest tak samo śmieszne jak definiowanie pieprzniczki nie wiedząc co to pieprz.
Aborcja jest morderstwem pierwszego stopnia ze szczególnym okrucieństwem i jako taka musi być bezwzględnie penalizowana i zwalczana przez każdą prawowitą władzę, czy będzie to władza państwa, czy jakiegoś innego ośrodka.
Zabicie z zimna krwią przeze mnie gościa który wejdzie do mojego domu bez mojego pozwolenia (względnie nie zechce go opuści w momencie w którym nie będzie mi odpowiadało juz jego towarzystwo) jest morderstwem pierwszego stopnia ze szczególnym okrucieństwem i jakby na to nie patrzeć zgodnie z dankowom oświeconą myślą tak postępuje dzisiaj władza. Gratuluję sprzymierzeńców i konsekwencji w logice.
Kończąc temat Kościoła, p. Sommer w swojej apologii libertarianizmu szereg razy powołuje się na św. Tomasza. Wyrwane z kontekstu poszczególne wyrażenia Doktora Anielskiego mogą niewątpliwie zamydlić oczy laikowi, ale nie komuś, kto miał choćby trochę większą (niż żadna) styczność z myślą Akwinaty. Prawdą jest, iż św. Tomasz był zdecydowanym przeciwnikiem tego, co dziś nazywamy etatyzmem, ale równie mocno sprzeciwiał się temu, co dziś nazywamy wolnym rynkiem;
Tu za miękka pyta ze mnie (podobnie jak i wyżej) aby polemizować. Ale z tego co zdarzyło mi się pogadać i poczytać Wyrusa który Akwinite “co nieco” zna to śmiem wątpić w słowa które napisał człowiek który rozmawia z bogiem.
I na koniec, zupełnie na poważnie. Dlatego nie lubię religii że daje niektórym ludziom możliwość wypowiadania się w imieniu sił których kompletnie nie rozumieją (bo nikt ich nie jest w stanie pojąć) a co najgorsze swym niezrozumieniem tych sił czyli samą w nich wiarą pozwalają sobie uzasadniać swą moralną wyższość i nieomylność.
Patryk Bąkowski
18 sierpień 2008
dodam jeszcze komentarz odnośnie ostatniego akapitu który wpisał u mnie na salonowym blogu pod tym postem Eine:
„1.religia zwana chrześcijaństwem nie daje takiej mozliwości nikomu.Zasady wiary określone tekstem Objawienia i Katechizmem danego kościoła chrześcijańskiego orzekają jednoznacznie że w imieniu Boga wypowiadał się i nadal sie wypowiada jedynie Chrystus.
2.Wiara w Boga nie wiąże się deterministycznie z nierozumieniem Boga.Rozumienie Boga nie jest rozumem lecz sercem a dokładnie miłością w Bogu.
3.jesli chrześcijanin uważa się za moralnie wyższym od innych lub nieomylnym to jest heretykiem lub łagodniej oceniając- nie autentycznym chrześcijaninem.”
z czym się w moim agnostycznym postrzeganiu religii zgadzam w całej rozciągłości.
Zaproszenie kogoś do swojego domu a później perfidne i brutalne jego zabicie z zimną krwią jest według mojego kodeksu moralnego skurwysyństwem które należy karać.
Mamusia i tatuś powinni wytłumaczyć, że jak się „uprawia sex” to się wysyła zaproszenie dla takiego malutkiego gościa. Można to zaproszenie pisać bardzo małą czcionką lub szyfrować (czytaj antykoncepcja) ale jak się jednak ten gość mimo wszystko pojawi to trzeba go przyjąć i ugościć.
Nie chcesz wysyłać zaproszenia – spotykaj się z Renią Rączyńską :), bądź usuń całkowicie funkcję wysyłania zaproszeń (czytaj podetnij/podwiąż sobie/koleżance co tam trzeba).
Innej możliwości nie ma i wypadałoby się z tym pogodzić a nie dorabiać teorie.
Jedyny przypadek gdzie faktycznie jest to nieproszony gość – i w którym ja akceptuję usunięcie ciąży – nazywa się gwałtem. Wtedy winą za zabicie tego małego człowieka należałoby obciążyć gwałciciela (czyli odpowiednio mu dowalić w wyroku jeżeli gwałt miał swój finał w aborcji za nieumyślne spowodowanie śmierci).
To tyle z mojej strony :), do reszty w zasadzie nie mam zastrzeżeń.
ignorant – dwa cytaty jeden ze mnie drugi z ciebie:
„Zabicie z zimna krwią przeze mnie gościa który wejdzie do mojego domu bez mojego pozwolenia (względnie nie zechce go opuści w momencie w którym nie będzie mi odpowiadało juz jego towarzystwo) jest morderstwem pierwszego stopnia ze szczególnym okrucieństwem i jakby na to nie patrzeć zgodnie z dankowom oświeconą myślą tak postępuje dzisiaj władza. Gratuluję sprzymierzeńców i konsekwencji w logice.”
„Zaproszenie kogoś do swojego domu a później perfidne i brutalne jego zabicie z zimną krwią jest według mojego kodeksu moralnego skurwysyństwem które należy karać.”
Widzisz różnice między tymi dwiema tezami czy nie widzisz i mam ci to krok po kroku tłumaczyć?
>z czym się w moim agnostycznym postrzeganiu religii zgadzam w całej rozciągłości.
no tak, bo Danek jest znany ze swojej pychy
nie wiem w jakim celu to podales, ale nie widze zadnego zwiazku z osoba-Chrzescijaniana-krytyka-Danka
FiuriuSz – wyjaśnijmy sobie jedną rzecz – to że ja piszę coś odnośnie tego co ktoś napisał to nie pisze tego dlatego że mam cos do tej konkretnej osoby, albo do jej konkretnych zachowań a jedynie pasuje mi do pewnej tezy którą prezentuje. I tyle. Jakbym miał sie przejmować tym co se ludzie roją to bym ześwirował od własnych rojeń.
Mówiąc prosciej – pewne tezy z tego artykułu wydają mi się bardzo charakterystyczne dla pewnej dość dużej grupy osób które uważają że ich INTERPRETACJA boga i porządku swiata jest jedynie słuszna. A ja nie lubie jedynie słusznych interpretacji.
Wreście jakiś bardziej zaczepny art, a nie smęcenie, aczkolwiek w formie trochę przerysowany, ale przynajmniej wyrazisty.
Co do samej treści:
Przy całej mojej niechęci do konserwatyzmu, to nie można zapominać, że, libertarianie też mają tendencję do absolutyzowania swojej moralności. Bo dla mnie libertarianizm to moralność oparta na aksjomacie nieagresji, czyli też założeniu wziętym z powietrza.
Jasne, jeśli ktoś uznaje ten aksjomat, a później bredzi, np. o tym, że fajnie jakby podstawą prawną była jakaś jedna religia, najlepiej z jednym władcą w państwie, to jest tutaj pole do polemiki.
Jeśli jednak tak nie jest, i ktoś całościowo wierzy w taki system, to ja mogę mu tylko współczuć, natomiast prowowanie libertariańskiej moralności jako tej właściwej, jest tak samo
debilne jak promowanie takich konserwatywnych rozwiązań.
Autor z resztą, nie kryje, że uważa, że to on ma rację, i ok, ale po co polemizować z kimś, kto wychodzi z innych założeń? No chyba, że te konserwy są jednocześnie wolnorynkowcami…
@3
Właśnie chodzi o to quatryku, że w tym konkretnym przypadku to jest gość z zaproszeniem (nawet może Ci podać całkiem dokładnie datę zaproszenia) a nie intruz.
Nie mam nic przeciwko zabijaniu intruza który wtargnął na mój teren – pod warunkiem, że był świadomy, że wchodzi na mój teren (znaczy się jakiś płot lub wywieszka) i bez mojego zezwolenia. Ale w tym konkretnym przypadku to zdanie które cytujesz jest wyrwane z kontekstu – oryginalnie odnosi się usuwania niechcianej ciąży i właśnie o to mi chodzi, że ciąża nie jest przypadkiem nieproszonego „bandyty”. Nota bene poniżej streszczam fajna historyjkę którą gdzieś na jakimś forum przeczytałem – jak traktują intruzów/złodziei na własnym terenie w stanach.
Kiedyś na budynku KC podobno wisiało hasło „więcej wolności, więcej odpowiedzialności” 🙂
Tego też życzę Tobie quatryku (i sobie też). Wiesz jakie są konsekwencje Twojej aktywności płciowej – tak jak napisałem jest to zaproszenie gościa (on może nie odczytać i się nie pojawić a też Ty możesz całkowicie usunąć funkcję wysyłania zaproszeń) ale jak się pojawi to wypada wziąć odpowiedzialność za swoje czyny a nie biadolić, że ja nie chciałem, że nie tak miało być, że ja mam egzaminy, że to dziecko jest nieproszone i … go zabić.
A teraz anegdotka:
Do jakiegoś Polaka mieszkającego w stanach przyjechał ojciec jego dziewczyny – emerytowany major. W nocy usłyszał hałasy na podwórku i zobaczył kogoś dobierającego się do jego samochodu. Niewiele myśląc wyciągnął broń i z okna domu załatwił gostka. Oczywiście później policja i sąd a po zakończeniu sprawy sędzia … pogratulował majorowi umiejętności strzeleckich, że w takich warunkach i z takiej odległości „zdmuchnął” złodzieja :).
oki. tylko widzisz cały pic polega na tym że ja jak najbardziej podzielam twój pogląd co do tej odpowiedzialności i tak dalej. Ale równiez uważam że własność a przede wszystkim samoposiadanie jest wartością nadrzędną.
Jeżeli zapraszam cię do mojego domu a nastepnie pod wpływem czegokolwiek zmieniam zdanie i nie życzę sobie cię widziec na tej mojej własności to mam do dyspozycji wiele środków – od poproszenia cię, poprzez naleganie i w ostateczności uważam że jeżeli zaczynasz w zasadzie okupować moją własność to mam prawo posunąć się do ostateczności. W ten sposób widze aborcje – to czy jest to moralne czy nie, nie ma znaczenia. Sam fakt okupywania mojego terenu przez mojego gościa jest dla mnie wystarczającym powodem do podejmowania działania w celu pozbycia się go jako intruza. Nie obchodzi mnie przy tym motywacja – mogę co najwyżej własnie odwoływać się do swojej moralności, do próby zrozumienia czemu nie chce opuścić mojego mieszkania (np jest to sympatyczny wampir który chciałby wrócić do postaci człowieczej i nie pija człowieczej krwi a wyjście z mego domu za dnia jest dla niego wyrokiem śmierci). Jednak to ja mam przed nim największe prawo do swej własności i nie musi mnie wcale obchodzić to że poza moim domem zginie.
I jeszcze raz powtórzę jest to dla mnie niemoralne ale zwyczajnie nie uważam żeby niemorlaność w tym przypadku była równoważna z popełnianiem przestępstwa. Nie podoba mi się to ale uważam to za logiczną konsekwencję swoich poglądów a zwyczajnie nie lubie nielogiczności.
Tak z ciekawości – od jakiego momentu, według Ciebie, człowiekowi przysługuje prawo samoposiadania?
Ogólnie to bym powiedział „znaj proporcjum mocium panie”.
Zaproszenie mówiło o okresie 9 miesięcy. Gość nie wyrządza Ci żadnej szkody, więc nie masz żadnego usprawiedliwienia na pozbawianie go życia (nie masz innej opcji bo nie jest w stanie on funkcjonować samodzielnie – i tak jestem trochę konserwatystą więc formułki typu „pacta sunt servanda” nie są dla mnie puste). Jeżeli Twój gość jest już w stanie żyć samodzielnie i nadal nie masz ochoty go widzieć to oczywiście możesz się go wyrzec (jakkolwiek moralnie jest to dla mnie naganne ale w żaden sposób nie powinno być karalne). Osobną kwestią jest przypadek gdy gość zaczyna szkodzić Twojemu życiu – wtedy masz oczywiście prawo do obrony.
Mam wrażenie, że żaden z nas nie przekona drugiego 🙂
Przepraszam, czy mógłby ktoś podać absolutystyczną definicję człowieczeństwa? Taką bezdyskusyjną?
Tak z ciekawości – od jakiego momentu, według Ciebie, człowiekowi przysługuje prawo samoposiadania?”
To jest w zasadzie bardzo dobre pytanie. Nie umiem na nie odpowiedzieć. Skłaniam sie jednak do tezy że póki jego życie jest zależne w bezpośredni sposób od innego człowieka to samoposiadanie jest ograniczone – to jest taka dzierżawa którą ktoś może mi wypowiedzieć. Ale de facto nie wiem. To jest chyba na zasadzie łysienia – wypadnie ci jeden włos łysy nie jesteś – wypadną ci wszystkie łysy jesteś. Ale jak to jest pomiędzy i po którym włosie stwierdzić można że ten a ten to już jest łysy?
„Zaproszenie mówiło o okresie 9 miesięcy.”
oki ale według mnie umowy można zrywac jednostronnie jezeli przestaja nam odpowiadać – oczywiście umowa wyznacza pewne konsekwencje – zabicie nienarodzonego dziecka niesie za soba wyrzuty sumienia.
W ogóle wychodze z bardzo takiego barbarzyńskiego przekonania chyba że jezeli jedynym poszkodowanym jest ten co stracił zycie to nikt nie powinnien żądać od zabójcy odszkodowania. I podkreslam to z moralnością nie ma nic wspólnego – jest to obrzydliwe, ale według mnie uczciwe.
„Mam wrażenie, że żaden z nas nie przekona drugiego ”
Pewnie że nie. Ale możemy sie wymienić argumentami – coś tam zawsze zostanie. Zresztą w tej kwestii akurat nie lubię się bardzo kłucić bo zawsze sprowadzam swoje polemiki do bycia adwokatem diabła co mi nie za bardzo odpowiada.
Przyszedł mi jeszcze na temat tego samoposiadania taki przykład – jak masz dziadka pod respiratorem za który musisz płacić i stwierdzasz że więcej płacić nie będziesz bo nie masz kasy/ochoty to co wtedy? Powinno się ciebie ukarać za to że nie masz ochoty opiekować się dziadkiem?
W tym przypadku jest o tyle lepiej że może się odnaleźć ktos kto przejmie od ciebie ten „obowiazek” ale nie musi. I według mnie tu jezeli odłączymy tego dziadka od respiratora i on umrze to tu nie ma niczyjej winy. Co najwyżej wyrzuty sumienia.
Ale możemy przecież w ogóle nie podłączać dziadka do respiratora, tylko zostawić go w jego chacie w lesie. A tak, to jest to wymóg pewnej konsekwencji.
Człowiek posiada to, nad czym sprawuje kontrolę. Środkiem sprawowania takiej kontroli może być umowa. Ale może to być też jakieś zdarzenie niezależne od naszej woli. Z tego punktu widzenia jestem przeciwny wypędzaniu Polaków ze Śląska – zostali tam umieszczeni wbrew swojej woli, a kto inny został stamtąd wypędzony przez kogo innego, tak więc mimo, że nie było między Polakami a Niemcami żadnej umowy, stan własności został zmieniony.
Podobnie w przypadku ciąży, czy to chcianej, czy gwałtem poczętej – stan posiadania zmienia się samoczynnie, bez udziału woli jednej i drugiej strony. Dziecko posiada, czy też samoposiada te elementy ciała matki, które są mu potrzebne do przeżycia i rozwoju. Rzeczy na świecie po prostu dzieją się – możemy to akceptować, albo zwalczać – ale jakim kosztem? Po co skupiać swoją energię na niszczeniu, zamiast tworzenia? Co stoi na przeszkodzie, aby zgwałcona kobieta urodziła dziecko? Będzie to zawsze dla niej jakieś doświadczenie, przekona się, że skutki złego czynu nie muszą być idealnie złe, że wszystko jest w cudowny sposób zmienne…
@quatryk
Przykład dobry ale … nie do końca. W przypadku dziecka takie obciążenie nie jest duże (trochę lepiej się odżywiać) i przejściowy (do 9 miesięcy). W przypadku dziadka-warzywka jest to duże obciążenie (specjalistyczna aparatura i zatrudnienie obsługi do niej) zwykle bezterminowe (lub przynajmniej bez znanej daty końcowej). Dziecko w łonie matki jest wynikiem (najprawdopodobniej :P) Twojej i (na pewno :D) jej działalności a dziadek w stanie śpiączki (najprawdopodobniej :P) nie.
Tutaj rozmawiamy w sumie nie o moralnej ocenie ale o „prawnym” karaniu przez społeczność pewnego zachowania, więc jeżeli społeczność chce podtrzymywać swoje istnienie to będzie dążyć do wywierania presji na rodzenie. Argument mało indywidualistyczny :). Popatrz na to co się dzieje np. w Niemczech. Nie są oni w stanie zasymilować Turków, więc za jakiś czas zostaną przez nich „zasypani czapkami” i wtedy oni mogą zechcieć narzucić Niemcom swoje zwyczaje. Tak samo w przypadku jakiejś libertariańskiej wspólnoty. Jeżeli nie będzie ona wystarczająco silna (liczebna) to zostanie jej z zewnątrz narzucony „porządek”, który najprawdopodobniej będzie się miał do ich ideałów jak pięść do nosa. Zatem w interesie tej wspólnoty jest powstawanie życia a „prawna” kara za bezzasadne zabicie dziecka może być takim sposobem wywierania presji.
A co do Twojego argumentu o braku poszkodowanych i co za tym idzie braku kary … mam nadzieję, że to tylko pewna chwilowa słabość z Twojej strony i nie mówisz tego na serio. Jest to prosta droga do eksterminacji samotnych staruszków (no bo przecież nie ma poszkodowanych) lub nawet całych rodzin. Wezmę wystrzelam Ciebie i całą Twoją rodzinę (aż do ostatniego najdalszego krewnego) i przejmę Wasz majątek – skoro się nikt nie upomni i nie zapłacze po Was no to nie będzie kary – nieprawdaż?
@smootnyclown
Nie jestem pewien dokładnie o co pytasz – jeżeli jest to pytanie nie związane z obecną dyskusją to nie jestem kompetentny by na nie odpowiedzieć.
Podejrzewając natomiast pewien podtekst powiem, że moim zdaniem zdaniem od momentu poczęcia jest to człowiek i jako taki powinien być traktowany. Rozumowanie moje jest bardzo proste w tym przypadku, od początku jest to życie (i z tym chyba nikt nie polemizuje) a czyje? No poczekajmy trochę to się przekonamy – a po 9 miesiącach powiemy „no popatrz, popatrz, a jednak człowiek” :).
@Karoll
Nie zgadzam się z Twoim podejściem. Znaczy się, że jak przyjdzie jakiś bandzior i mnie wygoni z mojego mieszkania (na które sobie uczciwie zapracowałem) i posadzi tam swojego kumpla (który nie prosił o to) to mówi się trudno, „stan własności zmienił się”. Według tej koncepcji nie ma czegoś takiego jak posiadanie a jedynie tymczasowe użytkowanie.
Dziecko nie posiada nic w ciele matki bo nic tam nie stworzyło. Nie akceptuję logiki nabywania praw własnościowych poprzez „wtargnięcie i zasiedzenie”.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by zgwałcona kobieta urodziła. Powiedziałbym nawet że według mnie jest to wskazane i podoba mi się inicjatywa kościoła katolickiego organizującego domy dla tych matek by mogły urodzić a później oddać te dzieci do adopcji (a ponoć czasem decydują się one na zatrzymanie dziecka). Natomiast my tu mówimy o karaniu za zabicie dziecka i moim zdaniem nie można karać kobiety jeżeli nie jest w stanie znieść psychicznie obecności płodu którego ojcem jest gwałciciel – i tak jak napisałem wcześniej winą za zabicie takiego dziecka obciążyłbym gwałciciela.
Przyjemnie się z Wami dyskutuje … ale taki temat ma tendencje do wiecznego życia. Może jakaś mała „aborcja/eutanazja” :).
„jestem pewien dokładnie o co pytasz – jeżeli jest to pytanie nie związane z obecną dyskusją to nie jestem kompetentny by na nie odpowiedzieć.
Podejrzewając natomiast pewien podtekst powiem, że moim zdaniem zdaniem od momentu poczęcia jest to człowiek i jako taki powinien być traktowany. Rozumowanie moje jest bardzo proste w tym przypadku, od początku jest to życie (i z tym chyba nikt nie polemizuje) a czyje? No poczekajmy trochę to się przekonamy – a po 9 miesiącach powiemy “no popatrz, popatrz, a jednak człowiek” :).”
No właśnie o to mi chodzi, żeby to nie było „moim zdaniem”, tylko tak i już.