Patryk Bąkowski “Nieuleczalne Mentalne Komuchy”

Zgodnie z prośbą Galby jaką zawarł u Galopującego Majora chciałbym sobie podbić statystyki i poświecić światłem odbitym. Szkoda mi jednak czasu na rozdrabnianie się w szczegóły i zajmę się całą kastą wszystkowiedzących i oświeconych, nieomylnych krzewicieli jedynie słusznej prawej prawdy.
Rzecz polega na tym że frustrat jestem i wariat na punkcie wolności, a to sprawia że każdy kto w jej imieniu się wypowiada zamiast o niej opowiadać i do tejże przekonywać, staje się automatycznie podejrzanym w moim małym rozumku.
U tej radosnej konserwatywnej gromadki widać coś znacznie gorszego czego w życiu nie pojmę. Bo mogę zrozumieć uciskanego związkowca któremu się wydaje że socjalizm to najfajniejsza droga coby miał przyjemnie w życiu (tzn nie za bardzo mogę to skumać ale ostatecznie dopuszczam możliwość takiego skrzywienia rozumu), mogę zrozumieć ekologa co uważa że każdy przedsiębiorca to pasożyt który nic tylko produkuje CO2 (de facto tego też nie kumam ale pomińmy), co więcej mogę zrozumieć księdza którego w seminarium uczył inny ksiądz który nie za bardzo potrafił wyciągnąć z biblii (bo to w sumie dość trudna i zwodnicza lektura) to co najlepsze i wpoił kolejnym zastępom habitów że ludzka niedola nie wynika z lenistwa i nieodpowiedzialności a jedynie z niezawinionej niezaradności i krwiożerczego kapitalizmu. Wszyscy ci ludzie mają w jakiś sposób prawo do takiego rozumowania bo z rozumieniem związków przyczynowo skutkowych prawdopodobnie u nich kiepsko.
Sprawa się komplikuje w przypadku naszych konserw. Bo niby wiedzą że jak ktoś coś posiada a drugi ktoś chce to zabrać to jest to zwyczajne złodziejstwo, niezależnie czy jest to zwykły uliczny bandyta czy też państwo. Bo niby wiedzą że nic nikomu do tego czy zapnę sobie pasy czy też nie, bo to moje życie i tylko ja powinienem się o nie troszczyć. Bo niby wiedzą że jak będę miał ochotę komuś pomóc to to zrobię i nikt nie musi mnie w tym wyręczać. Wiedzą także jak groźne jest ograniczanie swobody przez permanentne inwigilowanie obywatela przez państwo. Wiedzą niby także że dawanie komuś jałmużny w postaci zasiłku prowadzi tylko i wyłącznie do degeneracji i bandytyzmu w kolejnych pokoleniach. I tak by w sumie dużo wymieniać. Ogólnie nasze konserwy kochają wolny rynek. Ale czy kochają wolność?
Albo inaczej czy wolność to są klocki lego? Możemy sobie zbudować zamek zostawiając w pudełku zbędne elementy? A drugie jeszcze bardziej filozoficzne pytanie: czy nasze konserwy rozumieją co to jest wolność?
Śmiem twierdzić że nie. Śmiem twierdzić że wolność to wszystko albo nic. Śmiem twierdzić że łowcy komuchów powinni najpierw sami sobie poobcinać łby za swój komuszyzm mentalny.
Bo to komuchy wymyśliły że wszyscy są równi, że wszyscy powinni mieć 175 cm wzrostu. To komuchy wymyśliły że moralność człowieka można wytrenować, że wynika ona nie z natury człowieka, a z narzuconych praw przez nieomylnych kapłanów idei. To komuchy wymyśliły jedynie słuszną prawdę o życiu człowieka i o tym jak ono powinno wyglądać. To komuchy wpajały i decydowały o tym co dobre a co złe ograniczając swobodę ludzi w dokonywaniu wyborów i “popełniania” błędów. To w końcu komuchy zawsze musiały mieć wrogów a to w postaci kapitalistycznych karłów reakcji, a to spekulantów na rynku mięsa, a to w postaci żydów czy homoseksualistów, czy też kapłanów tej czy innej religii itd.
Oczywiście nasze konserwy nie dostrzegają że wolność to nie tylko jedynie słuszne biblijne racje.
Zaczynając od duperel. Wolność to wg konserwantów prawo do włączania światła wtedy gdy się tego chce. Śmiem zauważyć że wolność to odpowiedzialność i jeżeli ktoś nie chce być odpowiedzialnym to wolność innych musi wymóc tę odpowiedzialność. Jeżeli światła u konserwy nadjeżdżającej z mojego przeciwka będą wyłączone a na asfalcie powstanie świetlna woda, i ja konserwy nie zauważę to czy konserwa przypadkiem nie ogranicza w ten sposób mojej wolności do bezpiecznego wyprzedzenia traktoru który jedzie moim pasem?
Idąc dalej. Nasi pseudowolnościowcy wolność zdaje się tolerują jedynie w męskiej odmianie. Bo o zgrozo kobiety to prawdopodobnie podgatunek który trzeba by za rączkę prowadzić bo inaczej nie dość że nie dokonają jedynie słusznego wyboru i zamiast stać przy statkach i pilnować gromady dzieci prawdopodobnie oddałyby się jedynej rozrywce która im przychodzi do głowy czyli abortowaniu progenitur. Tu tak przy okazji chciałbym poprzeć ich starania proponując dalej idące kroki, a mianowicie tuż po połączeniu się plemnika z jajeczkiem nadawać obywatelstwo a co za tym idzie pełne prawa obywatelskie płodowi. Nie śpieszcie się jednak z popieraniem tego pomysłu. Bo przecież taka kobieta (czyli czyste zło) mogłaby np zażądać eksmisji z nieprawnie zajmowanego lokum. Albo przy poronieniu podać samego boga przed majestat sądu IV RP za pozbawienie życia nienarodzonego obywatela. Mówiąc jednak na poważnie. Dla konserw sprawa wygląda tak że zabija się niewinnego człowieka. Koniec kropka. Sąd orzeka winę. Nie za bardzo rozumiem jak ktoś może mówić o sobie że jest wolnościowcem wypowiadając się tak radykalnie bez najmniejszego zastanowienia. Bo być może wielu z wolnościowców po dłuższej chwili faktycznie mogłaby stwierdzić że jest to zabijanie, to co do tej niewinności i człowieczeństwa to w żadnym wypadku nie byłaby tak pewna. Już gdzieś przytaczałem przykład ale wydaje mi się w tym miejscu celowym odnotowanie go jeszcze raz. Nikt nie ma chyba wątpliwości że jeżeli ktoś dybie na nasze zdrowie zarówno fizyczne jak i psychiczne to możemy i powinniśmy się bronić. Jeżeli ktoś zaczyna strzelać na ulicy to każdy powinien mieć zagwarantowane że jeżeli nie on sam to przynajmniej policja przyjedzie i takiego wariata zastrzeli. Nikt się nie zastanawia czy ktoś temu szaleńcowi podał prochy po których złapał schize, a tak poza tym na co dzień to całkiem niewinny człowiek. Itd. A tak przy okazji może ktoś zna statystyki ile dzieci z domów dziecka trafiło do “tradycyjnych” rodziny którym nieobojętna jest dola bidulowych wychowanków? (i proszę mi tu nie insynuować że pisze że najlepiej jakby matki bidulowych dzieci je wyskrobały).
Wróćmy do naszych pseudowolnościowców. Kolejna sprawa która dręczy umysły konserw to eutanazja. Nie dręczą ich samobójcy skaczący z mostu. Nie dręczy ich gdy ktoś jest poniżany z tej lub innej przyczyny i nie może sobie z tym psychicznie poradzić, porywając się w konsekwencji na swoje życie. Dręczy ich to gdy ktoś nie może wejść na most, ruszyć ręką która pociągnie za spust, a chciałby jednak to zrobić. A już najbardziej dręczy ich to gdy ktoś ma pod czaszką papkę zamiast mózgu, z tej czy innej przyczyny. Dręczy ich to tak bardzo bo uważają że gdy będą staruszkami ich dziecko zażąda aby im respirator odłączyć (swoją drogą ten strach musi być czymś chyba spowodowany, i nie śmiem przypuszczać że sami obawiają się wychowania i wartości które proponują swemu potomstwu). Większość z nich idzie dalej w swych fantazjach i uważa że dojdzie do tego że państwo będzie decydowało kogo odłączyć albo któremu niewygodnemu staruszkowi wstrzyknąć to i owo. Muszę tu was rozczarować – tak się dzieje już dość długo. Proponuje się wybrać do takiego przybytku jakim jest państwowy szpital i odwiedzić jakiś oiom albo inną neurologie. Tam państwo w postaci upierdliwych rozporządzeń sprawia że lekarze zamiast leczyć pół dnia spędzają na wypełnianiu papierków (drugie pół dnia natomiast na braniu łapówek, co im się chwali bo trudno oczekiwać pracy za darmoszke – co jednak oczywiście nasi pseudowolnościowcy piętnują z pianą na ustach i skaczą z radości gdy flesze migają gdy biuro anty wyprowadza w kajdankach łapiducha).
A absolutne numero uno wśród spraw nad wyraz prowokujących konserwanty do umartwiania się to homoseksualizm. Zgodnie z komuszą ideą równości, przecież nie może być tak aby dwóch facetów razem w łóżku (zadziwiające jest że o lesbijkach czasem konserwy jedynie napomkną – no ale wiadomo kobieta to podgatunek więc nie należy się za wiele spodziewać i najlepiej przemilczeć te istoty niższego stanu, ewentualnie rubasznie sobie pożartować przy piwku oglądając pornoska z dwoma zabawiającymi się towarkami). Nie o to przecież chodzi aby ludzie decydowali sami o sobie. Bo wynaturzenie i nienaturalność takich związków automatycznie zaprzecza człowieczeństwu. Homosie jak wiadomo dmuchają się w pupy w kanałach ściekowych gdzie nawet szczury nie zaglądają. Więc nie warto ich traktować w sprawach społecznych na równi z innymi. Nie istotne jest że poza komuchami mentalnymi z drugiej strony barykady takimi jak Biedroń, w zasadzie większość homoseksualistów chciałaby jedynie aby móc dowiedzieć się na policji bądź w szpitalu co się dzieje z ukochaną osobą, razem prowadząc gospodarstwo domowe razem rozliczyć się z podatków, czy odziedziczyć po sobie dobra które razem gromadzili. Ważniejsze jest ograniczanie propagandy. Bo propaganda sprawi że nagle się okaże że po ziemi stąpają sami homo. Gratuluje konserwą poczucia własnej seksualności.

Mentalność komucha pozwala mu wychylać się z nory i grać na emocjach społeczeństwa gdy tylko zauważy w społeczeństwie podatny grunt dla wyznawanych przez komucha wartości, co przeważnie jest konsekwencją biedy i frustracji wytworzonych przez komuchów z drugiej strony barykady. Gdy społeczeństwo jest zadowolone komuch milczy i czeka na lepsze czasy, czasem ewentualnie piszcząc coś bez ładu i składu.
Mentalność komucha to takie coś co sprawia że każdą sprawę należy sprowadzić do skrajności, wyolbrzymić a potem obrzygać. Mentalność komucha równa wszystko wokoło i odmierza swoją miarką. Mentalność komucha nie toleruje inności. Mentalność komucha przede wszystkim jednak nie toleruje gdy inność odnosi sukcesy, ma lepszy posłuch, i cieszy się zrozumieniem a nadto wszystko przewyższa go intelektem i poczuciem wolności. Inność która sprawia że świat staje się obcy. Inność która istnieje dzięki wolności którą każdy komuch zawsze będzie gnębił.

Patryk Bąkowski

============================

Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Qatrykowe boje

Autor artykułu prowadzi bloga Qatrykowe boje

4 thoughts on “Patryk Bąkowski “Nieuleczalne Mentalne Komuchy”

  1. Poruszył Pan tematy, które są tematami spornymi, za to w bardzo agresywny sposób. Tekst beznadziejny – prawie żadnych argumentów, tylko ubliżanie. Poziom -2.

  2. wiem o tym doskonale, ale czy właśnie nie takim językiem rozmawiają konserwatyści? Zrobiłem to samo co oni robią każdego dnia.

  3. Nie wszyscy konserwatyści, to raz.
    Dwa, nawet jeśli to po co zniżac sie do ich poziomu?

  4. No nie wszyscy to racja. Jedynie ci których wskazałem. A po co się zniżać? Może po to żeby wywołać dyskusje. Z niektórymi osobami chyba nie można inaczej rozmawiać. (zapraszam do poczytania dyskusji pod http://qatrykoweboje.salon24.pl/10075,index.html).
    I dlaczego niby miałbym pozbawiać moje teksty emocji? Szczególnie w tym temacie. Zresztą nigdzie tu nie napisałem że chciałbym im tego co robią zabronić – ja po prostu tego w żaden sposób nie mogę zrozumieć, a czemu dałem wyraz na początku tekstu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *