Na długo zanim stałem się libertarianinem, dostrzegałem absurd zakazu „pędzenia bimbru”. Myślałem sobie „jeśli Polmos ma prawo pędzić alkohol, to czemu nie ja, albo, niech będzie, czemu nie pan Iksiński ? „, „co złego jest w pędzeniu alkoholu, choćby tylko na własny użytek?”, „jeśli można pędzić wino, to czemu nie wódkę, która jest nawet tańsza i prostsza do wykonania?” Pytania te nie dawały mi spokoju; nie znałem na nie dokładnej odpowiedzi, ale JEDNO wiedziałem (a w każdym razie, przeczuwałem): przepisy takie są UZURPACJĄ prawa jednostki do wytwarzania produktów, które może ona jednocześnie legalnie nabyć w sklepie.
Dopiero później dotarło do mnie to, co teraz jest dla mnie oczywistością: zakazy te NIE służą jakimkolwiek „szlachetnym” celom. Służą one jednemu, wcale nie „świętemu” celowi: ochronie przychodów państwa ze sprzedaży spirytusu (i czerpania zysków z akcyzy nakładanej na spirytus importowany). Jest to więc po prostu forma koncesji, czyli wymierzonej w rynek tyranii.
„Ochrona przed powszechnym pijaństwem” — wytłumaczeniem ?
Dowiedziałem się potem, że wytłumaczeniem, legitymizacją takich regulacji miała być rzekoma „walka z alkoholizmem”. A to dopiero, myślę sobie — koń by się uśmiał ! Z jednej strony, sprzedaż ALKOHOLU stanowi źródło przychodów państwa, i to IM WIĘCEJ państwo tego alkoholu SPRZEDA (lub pobierze akcyzy od jego sprzedaży), TYM WIĘCEJ ZAROBI; z drugiej zaś strony, państwo to chce, rzekomo, ZWALCZAĆ ALKOHOLIZM zakazując prywatnej produkcji taniego bimbru. Nie wiem jak Ty, ale ja uważam takie teorie za wyssane z palca brednie, za coś, co po prostu logicznie nie trzyma się żadnej całości i może być obalone jednym sensownym argumentem „jeśli Ty możesz, to czemu nie ja? Jak coś jest moralne dla Ciebie, do czemu nie dla mnie? Kim Ty w ogóle jesteś, aby takim tonem do mnie mówić, machino państwowa?”
Trutka na szczury czy na ludzi ? (O skażonym spirycie)
Istnieją również przepisy, które napawają mnie odrazą nie mniejszą, niż ustawy antysemickie w III Rzeszy lub antyafrykańskie przepisy w USA wieku XIX i XX do lat 50tych – 60tych: przepisy, które nakazują SKAŻANIE spirytusu, w dodatku silnymi truciznami: na przykład, śmiertelnie trującym alkoholem metylowym (tzw. metanolem), równie śmiercionośną formaliną (formaldehydem, czyli aldehydem mrówkowym) i in. trutkami.
Czemu mają służyć te regulacje ? Czy wykorzystywaniu alkoholu do walki np. z plagą szczurów (upajanie szczurów płynną trutką) ? Nie, zdecydowanie nie. Skażony alkohol NIE ma być trutką na żadne zwierzęta (nawet te uważane za szkodniki i tępione) — on ma być TRUTKĄ NA LUDZI. Ma być trutką na tych wszystkich, którzy odważyliby się pić tani, dostępny np. w miejscu pracy (szczególnie w laboratoriach i zakładach przemysłowych) spirytus. Zasada jest następująca: każdy tani spirytus (wymienione instytucje nie mogą sobie pozwolić na nabywanie spirytusu pitnego po 60-100 zł/litr gdy zużywają jego hektolitry), kosztujący ok. złotówki za litr, aby był legalnie rozpowszechniany jako odczynnik/środek czystości, MUSI być skażony — po to, aby NIKT go nie pił, i nie pozbawiał państwa dochodów z akcyzy (i monopolu) nakładanych na spirytus pitny.
Wynika stąd jedno: dla państw ważniejsze są dochody z akcyzy (i/lub monopolu) nakładanych na spirytus, niż ŻYCIE I ZDROWIE tych, którzy mogliby go pić. Mówiąc krótką: KARĄ ZA PICIE NIELEGALNEGO SPIRYTUSU MA BYĆ KARA ŚMIERCI. Myślę, że ostatecznie pozbywasz się złudzeń o „proludzkim, moralnym państwie” i o tym, że takowe może w ogóle istnieć.
Nowa jakość
Nie wszystko jest jednak stracone, a w każdym razie — nie do końca. Przynajmniej w Polsce, wchodzi nowa ustawa o alkoholu. Ma ona zdemonopolizować jego produkcję, zastąpić monopol nawet nie koncesjami, a zezwoleniami, wydawanymi zawsze przy spełnieniu pewnych warunków. Stanowi więc ona pewien krok naprzód, w kierunku wolności.
Istnieją jednak i mniej chwalebne jej regulacje. Na przykład, utrzymany zostaje zakaz prywatnej produkcji spirytusu i wyrobów spirytusowych, nawet na własny użytek — zagrożony on jest tyrańską karą 3 lat więzienia.
Co regulować ??
W świetle (ciemności) przepisów nakazujących skażanie każdego taniego spirytusu, argument o ochronie zdrowia i życia jest po prostu tragikomiczny. Przyjrzyjmy się jednakże i temu argumentowi „gdyby nie zakaz pędzenia bimbru, wielu ludzi padałoby ofiarą oszustów, produkujących zatruty spirytus”. Pomijam fakt, że największym takim trucicielem jest państwo, które to zatruwanie nakazuje. Możnaby, idąc tym śladem, zrozumieć zakaz niesprawdzonej sprzedaży spirytusu, podobnie jak np. zakaz niesprawdzonej sprzedaży bułek z szynką czy hamburgerów. Zepsutą wędliną albo niedosmażonym kotletem MOŻNA się struć.
Wiemy jednak, iż zakazana jest również PRYWATNA produkcja spirytusu na WŁASNE potrzeby. Dlaczego więc, idąc tym tropem, władze państw nie zakażą domowej (i skierowanej na WŁASNE potrzeby) produkcji kanapek z szynką (lub z rybą), gotowania ziemniaków (surowe mogą być szkodliwe), czy smażenia kotletów ??? Dlaczego w ogóle nie zakazać wtedy posiadania kuchenek gazowych i elektrycznych, i nie nakazać kupowania gotowego jedzenia i spożywania go np. w restauracji ?
Dopiero przez sprowadzenie tego argumentu do absurdu (reductio ad absurdum) widać na prawdę jego bezsens i zwykłą bezczelność wszelkich tłumaczeń na rzecz zakazu produkcji alkoholu na WŁASNE POTRZEBY.
Podsumowanie
Choć „walka z bimbrownictwem” nie przybrała tak absurdalnej formy jak „walka z narkotykami” (wiatrakami), to jest równie tyrańska, narusza nasze prawo produkowania na własne potrzeby środków spożywczych, które, w ostateczności, mogą zaszkodzić tylko nam. Chroni ona natomiast INTERESY, i WYŁĄCZNIE INTERESY dochodów państwowych, czerpanych zarówno z monopolu spirytusowego (w państwach, w których on obowiązuje) jak i z akcyzy nakładanej na spirytus dostępny w handlu (większość państw). Od czasów średniowiecznych „patentów na wszystko” w tym względzie nie zmieniło się NIC — wnasza wolność produkcji jak była pogwałcona, tak i pogwałcona zostaje — na szczęście, dziś mamy instrumenty takie, jak internet, aby się o nią UPOMINAĆ, i aby usłyszał nas cały świat.
W Imię Wolności !!
Krzysztof „Critto” Sobolewski
(c) Copyright by Krzysztof „Critto” Sobolewski 2.VI.2001
Przedruk, kopiowanie, rozpowszechnianie i dystrybucja dozwolone bez żadnych ograniczeń w dowolnym celu. Modyfikacje dozwolone pod warunkiem ich wyraźnego zaznaczenia w tekście i poinformowania o tym, kto modyfikował, lub napisanie, iż modyfikacja jest anonimowa. W żadnym wypadku podpis autora, tj. wyrazy: Krzysztof „Critto” Sobolewski nie mogą być usunięte ani zmienione.
***
Tekst został wcześniej opublikowany na stronie autora http://liberter.webpark.pl/
Odbieranie wolności „dla dobra” obywateli ma długą historię nie tylko w Polsce. Z perspektywy mazurskiej wsi, rodzinne tradycje, gdzie cicha wojna z państwem (kłusownictwo, bimbrownictwo) jeszcze się nie zakończyła.
Ogólnie od pewnego czasu twierdzę, że (każde) państwo jest organizacją przestępczą o charakterze zbrojnym. Strona została odkryta.