Piękna ceremonia, kwiaty, mnóstwo gości i para młoda – dwóch mężczyzn lub dwie kobiety. Czy taki zaskakujący obrazek jest możliwy? W Polsce jeszcze pewnie długo, długo nie. Ale w niektórych państwach świata już się tak dzieje. Pary homoseksualne mają prawną możliwość zawarcia związku partnerskiego lub małżeństwa. Uzyskały ją na skutek działań środowisk socliberalnych. Oczywiście niektórzy przywódcy religijni do spółki z konserwatystami krzyczą o upadku rodziny, degeneracji cywilizacji itp. Sprzeciwiają się tego rodzaju rozwiązaniom. Twierdzą, że państwo powinno bronić tradycyjnego modelu rodziny.
A jakie powinno być podejście człowieka wyznającego ideały libertariańskie? Czy powinien sprzeciwiać się tej „promocji zboczenia”, czy też dążyć do prawnej regulacji takich związków? Według mnie, libertarianizm daje tylko jedną odpowiedź na takie pytanie: całkowite zniesienie państwowej regulacji odnośnie małżeństw.
Zgadzam się z tym, że w ostatnich czasach małżeństwo przechodzi kryzys. Ale nie jest on spowodowany rzekomą promocją homoseksualizmu, czy też rewolucją seksualną jak sądzą konserwatyści. Kryzys ten wynika z tego właśnie, że państwo zajęło się udzielaniem i „legalizacją” związków małżeńskich zamiast pozostawić to w gestii samych zainteresowanych.
Czym jest małżeństwo? Jest to dobrowolna umowa między ludźmi, w której wszystkie strony definiują swoje obowiązki i prawa w czasie trwania związku. I tak powinno być. Należy dążyć do likwidacji Urzędów Stanu Cywilnego i wszelkich praw dotyczących małżeństw. Niech to ludzie sami decydują z kim i na ile chcą się pobrać.
Natychmiast zniknie kwestia związków homoseksualnych, gdyż będzie to dobrowolna decyzja gejów czy lesbijek. Nie będzie kwestii małżeństw poligamicznych i poliandrycznych (zadowoleni powinni być muzułmanie i poliamorowcy). Nie będzie już problemu z rozwodami, gdyż odpowiedni zapis będzie (lub nie w przypadku np. katolików) zapisany w umowie małżeńskiej. Powstaną specjalne organizacje zajmujące się udzielaniem ślubów dla osób niewierzących i niereligijnych. Organizacje homoseksulistów (np. Lambda) będą się zajmować udzielaniem takich ślubów swoim członkom i sympatykom.
Pewnie część z Was zastanawia się co z dziećmi. Otóż kwestia dzieci, też powinna być regulowana umową małżeńską. Co należy zrobić w przypadku rozwodu, śmierci jednego z rodziców lub obojga. Należy oczywiście pamiętać, że dziecko też jest człowiekiem, a nie przedmiotem i w pewnym wieku może już decydować o sobie. Może nie chcieć przebywać z kimś i nie można mu tego nakazać. Ma prawo wyboru, ale też należy mu uświadomić konsekwencje. Takie podejście rozwiązuje problem adopcji przez pary homoseksualne, gdyż opieka sprawowana przez takie pary nad dziećmi, będzie wynikać wyłącznie z dobrowolnych umów między rodzicami dziecka, a daną parą czy osobą lub między dzieckiem a przyszłymi opiekunami.
Sytuacja przedstawiona przeze mnie pewnie niedługo nie nastąpi, gdyż państwo przyzwyczaiło się do tego, że kontroluje każdy rodzaj działalności człowieka. Ale mimo wszystko należy walczyć o naszą wolność, w tym także o wolność zawierania związku małżeńskiego z kim chcemy.
Artur Stępkowski
26 kwietnia 2005 r.
***
Tekst został wcześniej opublikowany na blogu Zapiski Wolnościowego Antyklerykała
Autor artykułu prowadzi bloga Zapiski Wolnościowego Antyklerykała
się ze wszystkim zgadzam, ale jakby mnie ktos mógł uświadomić jak np rozwiazać takie sprawy jak spadki, zeznania w sądzie, czy wizyty w szpitalach?
Jakoś tego sobie nie potrafie inaczej wyobrazić niż jakas taka ogólna umowa na wzór małżeństwa….:(
Homoseksualiści przecież teraz niby też mogą sobie podpisac iles takich umów, tylko że to troche czasu zajmuje zebranie tych wszystkich swiastków itd.
Jakoś tu akurat uderzam w mur, którego nie potrafie przebic więc licze na to wasze argumenty.
ps czy mógłby ktos wyłączyć te cholerne wstrzymywanie komentarzy – bardzo to nie słuzy dynamice dyskusji. Na spam jest aksimet, a ponadto można ostatecznie tak ustawić moderacje żeby osoby po raz pierwszy komentujące były wstrzymywane. Do reszty chyba możecie mieć na tyle zaufania że wam tu nie powklejaja jakis przedłużań penisa.
Co do wizyt w szpitalach, to możesz po prostu nosić w kieszeni karteczkę z informacją, jak wobec Ciebie postępować, w przypadku, gdyby coś Ci się stało. Od grupy krwi i chorób, przez nazwę banku z raju podatkowego, w którym trzymasz pieniądze i który pokryje ewentualne koszty drogich operacji, przez to, kogo do Ciebie wpuszczać i na jakich zasadach i czy przy leczeniu preferować szanse przeżycia nad jakość tego życia, czy na odwrót. Myślę (a może tylko naiwnie liczę), że nawet teraz w znacznym stopniu się Ciebie posłuchają.
Małżeństwa homoseksualne nie mogą, ile by nie chodziły dokonywać np. adopcji dzieci, więc prawa nie są tutaj równe. Natomiast w ogóle wolność w znacznym stopniu ogranicza konieczność chodzenia po urzędach – powinna wystarczyć umowa w dwóch egzemplarzach, o treści „Zawieramy małżeństwo w rozumieniu dokumentu opublikowanego na stronie fundacji ……”.
Absolutnie sie nie zgadzam z tym tekstem. Już w zeszłym stuleciu Antoine de Saint Exupery – autor „Małego Księcia” w swojej najdojrzalszej, lecz mało znanej opowieści „Twierdza” napisał tak, wkładając mądre słowa w usta Króla (Boga) z powieści:
„Wydało mi się, że ludzie mają mylne zdanie na temat szacunku. Gdyż ja zajmowałem się wyłącznie prawami Boga poprzez człowieka. Oczywiście, nawet żebraka, nie przeceniając jego znaczenia, traktowałem zawsze jak ambasadora Boga.
Ale nie uznawałem praw żebraka i jego wrzodów, i jego szpetoty, czczonych w sobie tylko jak idole.
Nie spotkałem czegoś równie odrażającego jak pewna dzielnica miasta zbudowana na stoku wzgórza, która jak ściek spływała aż ku morzu. Z wychodzących na uliczki korytarzy wylewało się w bezkształtnych kłębach tchnienie zarazy. A zamieszkujące tu męty wyłaniały się z tej gąbczastej głębi tylko po to, żeby wzajemnie się przeklinać, ale głosem zdławionym i pozbawionym prawdziwej złości, podobnie jak lekkie bańki pękają od czasu do czasu na powierzchni bagna.
Widziałem trędowatego, jak śmiał się grubym śmiechem i ocierał oko brudną szmatą. Był przede wszystkim wulgarny i nikczemnie drwił sam z siebie.
Mój ojciec postanowił podpalić tę dzielnicę. Wtedy to stado, przywiązane do swoich zgniłych poideł, zaczęło się burzyć i powoływać się na swoje prawa. Prawa do trądu i zgnilizny.
– To naturalne – powiedział ojciec – bo według nich sprawiedliwość jest utrzymywaniem tego, co było.
A oni krzyczeli o swoich prawach do życia w brudzie.
– Jesli pozwolisz, by robactwo się rozmnożyło – ciągnął ojciec – rodzą się prawa robactwa. Oczywiscie. I rodzą się piewcy, którzy będą je wysławiać. Będą śpiewać o tym, jak potężny patos jest w zagrożeniu robactwa jego wyniszczeniem.
Sprawiedliwość… – powiadał ojciec – trzeba wybierać: sprawiedliwość dla
archanioła czy dla człowieka? Sprawiedliwość dla rany czy dla zdrowego ciała? Dlaczego miałbym słuchać tego, kto przemawia do mnie w imieniu trawiącej go zarazy?
Natomiast będę go leczył ze względu na Boga. Bo i on jest mieszkaniem Boga. Ale nie wedle jego pragnień, które wyrażają tylko jego chorobę.
Kiedy go obmyję, oczyszczę i nauczę, wówczas jego pragnienie odmieni się, a on sam zaprze się tego, czym był przedtem. I dlaczego miałbym być sojusznikiem tego, czego on sam z czasem się wyprze? Dlaczego miałbym spełniać pragnienie trędowatego o niskim umyśle i wzbraniać mu, żeby się odrodził i wypiękniał?
Dlaczego miałbym przyznawać rację temu, co jest, przeciw temu, co będzie? Temu, co wegetuje, przeciw temu, co rośnie w moc?
– Sprawiedliwość – ciągnął dalej ojciec – wedle mnie jest poszanowaniem człowieka, który otrzymał skarb, w imię tego skarbu. Tak samo szanuję samego siebie. Bo on, jak i ja sam, jest odbiciem tego samego światła. We mnie jest ono równie mało widoczne jak w nim. Sprawiedliwe jest traktować go jako narzędzie i jako drogę. A miłosierne – pomagać mu, aby zrodził sam siebie.
A pośród tych ścieków spływających w morze, pośród tej zgnilizny, ogarnia mnie smutek. Obraz Boga jest tu tak zniekształcony… Oczekuję od nich jakiegos znaku, że są ludźmi, i nie otrzymuję go.
A przecież widziałem i takich – odparłem ojcu – co dzielą się chlebem, pomagają jeszcze bardziej choremu dźwigać jakieś worki albo litują się nad słabującym dzieckiem.
Wszystko jest u nich wspólne – odparł ojciec – i z tego zmieszania czynią miłosierdzie. To, co nazywają miłosierdziem. Dzielą się między sobą. Ale pakt, do którego są zdolne także szakale zebrane wokół ścierwa, wielbią jako wzniosłe uczucie. Chcieliby nas przekonać, że to jest wielki dar! Ale wartość daru zależy od tego, komu się go daje. Tu daje się temu, kto najniższy. Jak alkohol pijącemu pijakowi. Tu dar jest chorobą. Ja natomiast daję zdrowie, odcinam chore członki ciała… i odpowiada mi nienawiść.”
@Adolf
I Pan w takim razie stawia się w roli tego Króla czy Boga, którego wrodzona wyższość nad tymi „plugawymi” pozwala Panu decydować o wyborach, jaki inni ludzie mogą podejmować? W takim razie uważa Pan, że ma Pan prawo wrzucać do więzień, dziur przemocy ludzi, którzy odważyli się podjąć decyzję, która, jak czują, przyniesie im szczęście?
Czy to jest to, czego Pan chce?
Nie wiem, czym jest homoseksualizm, biseksualizm i inne tego typu zjawiska. Czy to jest coś, co przeszkadza niektórym ludziom w osiągnięciu szczęścia? Nie wiem. Czy jest to coś, co pomaga ludziom w osiągnięciu szczęścia? Też tego nie wiem. I Pan też tego zapewne nie wie, chyba że sam jest Pan jednym z „nawróconych” homoseksualistów i może Pan rzucić nieco światła na tę sprawę. Ale szczerze w to wątpię.
A więc oto mamy ludzi, którzy wykazują odmienne od większości preferencje seksualne, na dobre i na złe, którzy próbują zrobić coś sensownego ze swoim życiem, choć wiele ludzi dookoła nich dyskryminuje ich, obraża, bije i próbuje uczynić z ich życia piekło (ukłon w stronę Młodzieży Wszechpolskiej i KoLibra). I naprawdę uważa Pan, że najlepszym, co możemy dla nich zrobić to oddzielać ich od siebie siłą, mocą pięści i pistoletu, mocą Państwa?
Czy ma Pan na swoją obronę coś więcej niż Pańską OPINIĘ, Pańskie odczucie? A jeśli nie, to czy jest Pan gotów użyć przeciw innym ludziom siły, aby narzucić im swą subiektywną opinię, swój GUST, pozbawiony racjonalnej podstawy pozwalającej sądzić, że to rzeczywiście jest rozwiązanie, które pomoże ludziom, o których mówimy? W takim przypadku Pan mi wybaczy, jeśli uznam Pana za człowieka pozbawionego jakiegokolwiek zmysłu moralnego.
Nie wyjaśnił Pan jednak do końca swoich poglądów, więc pisząc to starałem się pohamować burzę gniewu i zniesmaczenia, jaką Pan we mnie wywołał i trzymać swoje słowa na wodzy. Mam nadzieję, że precyzując swe stanowisko nie potwierdzi Pan moich obaw i okaże się Pan lepszym człowiekiem, niż taki, za jakiego Pana wziąłem i że w takim wypadku wybaczy mi Pan te słowa, których pohamować już nie mogłem.
A „Twierdzę” będę musiał kiedyś w końcu przeczytać, słyszałem pochlebne opinie, choć tomisko grube jest.
Bardzo proszę zamiast sprawy różnych kontrowersyjnych związków wróćmy do sprawy małżeństw cywilnych. Do rewolucji francuskiej małżeństwa takie nie istniały. Jest to atak na prywatność ludzi i przykład nadużycia władzy rządu. Ktoś powie że są jednak ateiści to go oświecę że organizują śluby w muzeum techniki. Zarówno Prymas August Hlond jak i Prymas Stefan Wyszyński byli przeciwni takim małżeństwom.
a jak „powinien!!!” zapatrywać się ktoś kto pragnie kierować się „ideałami libertariańskimi” na zoofilię w telewizji publicznej w godzinach szczytu?
Przedewszystkim zgodnie z idealalmi libertarianskimi bedziemy przeciwko takiemu tworowi jak publiczna telewizja
ok w takim razie czy bycie aktywnym, ujawnionym zoofilem przeszkadza w jakikolwiek sposób w postępowaniu zgodnym ze szczytnymi ideałami libertariańskimi ?
Moim zdaniem z punktu widzenia wolności w obecnym momencie prawo powoduje sytuację przymusu dla homosiów ponieważ wola większości, która ukształtowała prawo narzuca rozwiązania wpływające na prywatną sferę homosiów i sposoby realizacji ich zamierzeń.
Jeśli homosie nie będą wpływać na tę samą sferę heteroseksualnych to będzie wszystko OK.
1.Czyli przesadnego protekcjonizmu w postaci przymusu posiadania w przedsiębiorstwie 15% homosiów co byłoby przywilejem i pozbawieniem wolności innych ludzi.
2.Brakiem możliwości wyrażania negatywnego zdania o homoseksualzmie.
3.Wyrażeniem niechęci do przymusowego uczestnictwa dzieci w zajęciach szkolnych na temat homoseksualizmu. ( Przypadek UK ).
4.Nienazywania osoby wierzącej nie akceptującej homoseksualizmu katolem.
To kilka nadużyć, które mogą się pojawić ( 1) lub już istnieją 2,3,4 które przeczą wolności nad którą mało kto się zastanawia.
Dla mnie prawdziwym problemem jest:
1. Przymus posiadania w przedsiębiorstwie 100% Polaków bądź ludzi, którym udzielono specjalnego pozwolenia.
2. Brak możliwości wyrażania skrajnie złego zdania o czymkolwiek, czyli tak zwanego obrażania.
3. Brak możliwości wyrażenia niechęci wobec ogółu programu szkolnego.
4. Zaburzanie znaczenia wszelkich pojęć z dziedziny nauk politycznych i społecznych.
„To kilka nadużyć, które mogą się pojawić ( 1) lub już istnieją 2,3,4 które przeczą wolności nad którą mało kto się zastanawia.”
Ja też uważam że ustawowe zapisywanie takich rzeczy jest niewłaściwe , ale nie zapominajmy że sam problem dyskryminacji jest faktem i pod względem moralnym powinien być piętnowany.
A ten znowu swoje… ech, aż czuję potrzebę skopania tyłka jakimś murzynom homoseksualistom, których potem spalę na stosie i upiekę sobie kiełbaski. Zapraszam na grila w imię dyskryminacji i różnorodności! 🙂
Problem w tym, że dla Katola naprawdę przeciwko wolności jest tylko to, co uniemożliwia mu praktykowanie swojej religii. Do reszty swobód podchodzi mniej lub bardziej podejrzliwie.
Swoboda wyboru orientacji seksualnej nie istnieje. Nie dlatego, że istnieje jakaś tajemnicza dyskryminacja, ale dlatego, że prawnie niemożliwa jest adopcja dzieci i uzyskiwanie ulg podatkowych i tym podobnych. Lepiej by było, gdyby w ogóle nie istniały, ale skoro istnieją, to powinny być obyczajowo neutralne.
@Kamil :
Czy uważasz dyskryminację opartą na irracjonalnej ocenie za coś właściwego i pożądanego ???
@Dobrze Urodzony :
Ja wychodzę z takiego założenia : albo całkowicie wycofać państwo z tych sfer , jeżeli nie jest to możliwe to zrównać w przywilejach wszystkich – w innych przypadkach to jest zwyczajna niekonsekwencja i hipokryzja.
>Czy uważasz dyskryminację opartą na irracjonalnej ocenie za coś właściwego i pożądanego ???
Co to znaczy? Wg kogo „irracjonalnej” i „właściwej”? :]
Dla osoby dyskryminowanej z pewnością niepożądana, jeśli nie potrafi przegrywać z odrobiną godności, bo zależało jej na wyłącznie na wygranej, a nie na samym wyścigu.
Z kolei dla osoby dyskryminującej z pewnością pożądana, a wręcz nieunikniona, jeśli zna prawa rzeczywistości, które negują możliwość posiadania ciastka oraz zjedzenia ciastka w tej samej chwili.
>Ja wychodzę z takiego założenia : albo całkowicie wycofać państwo z tych sfer , jeżeli nie jest to możliwe to zrównać w przywilejach wszystkich – w innych przypadkach to jest zwyczajna niekonsekwencja i hipokryzja.
Tutaj się zgadzamy.
Państwo, skoro już jest, to nie powinno nikomu nadawać żadnych specjalnych przywilejów, a już szczególnie ze względu na czyjeś preferencje seksualne, bo to już szczyt absurdu – mym skromnym zdaniem – większy od ceł czy ulg podatkowych dla korporacji, które są zwyczajnym „kurewstwem”. 😛
„Co to znaczy? Wg kogo “irracjonalnej” i “właściwej”? :]”
Taka za którą nie stoją racjonalne powody , tylko zwyczajne stereotypy czy uprzedzenia.
no tylko nie Zbigniewie,
-wypraszam sobie panie Janie
…myślałem że jakaś fajna dziewczyna w końcu mnie zauważyła….a tu, hm
>…myślałem że jakaś fajna dziewczyna w końcu mnie zauważyła….a tu, hm
nie przejmuj sie… nie jestes sam!
>Taka za którą nie stoją racjonalne powody , tylko zwyczajne stereotypy czy uprzedzenia.
Mam wrażenie, iż brniemy w błędne koło…
Jak wygląda dyskryminacja nie oparta na „stereotypach” lub „uprzedzeniach”?
Gdy idę do sklepu, żeby kupić jakiś ser, to sugeruję się opakowaniem lub ceną, gdyż uważam, iż jeśli opakowanie jest zbyt pstrokate lub cena zbyt niska, to towar będzie kiepski.
>Gdy idę do sklepu, żeby kupić jakiś ser, to sugeruję się opakowaniem lub ceną, gdyż uważam, iż jeśli opakowanie jest zbyt pstrokate lub cena zbyt niska, to towar będzie kiepski.
Ale możesz też paść ofiarą propagandy, która będzie dowodziła istnienia jakiś trujących substancji w tym serze. Budować swoje zdanie na dany temat na manipulacji, takiej, jaką tworzą autorytety kościelne i inne.
Kiepski przykład, darujmy go sobie, ale rzecz w tym, iż nie widzę jakoś możliwości pogodzenia wolności z „walką przeciw dyskryminacji”, chociażby dlatego: kto miałby ustalać, czyje pobudki są „racjonalne” a czyje „irracjonalne”? ;] Jak to zmierzyć i zbadać? Można uświadamiać i edukować ludzi, ale powiedzmy sobie szczerze – na miejsce starych zabobonów przyjdą nowe.